[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.·· Jakoś to załatwię, wpiszę go na listę uczestników wyprawy - powiedział Tomek.- Przecież nasi Cubeowie również nie posiadają dokumentów.Mam już tutaj trochę znajomości.- Jaką trasę proponujesz, Tomku? - zapytał Wilmowski.- Najłatwiej i chyba najprędzej dotrzemy do Cobija przez Boliwię - odpowiedział Tomek.- Popłyniemy z portu Callao statkiem do Mollendo, a stamtąd koleją do La Paz, skąd rzeką Beni można dotrzeć do północnej granicy.- Wydaje mi się, że tą drogą najprędzej dostaniemy się do Cobija - powiedział Wilmowski spoglądając na mapę.- Ja również tak sądzę - powiedział Wilson.- Radziłbym jednak, zamiast do Mollendo, popłynąć nieco dalej na południe, do portu Arica, który ma strefę wolnocłową.Moglibyśmy tam zakupić po niższych cenach ekwipunek na wyprawę.- Proponuje pan port Arica? Mollendo leży w Peru, Arica natomiast znajduje się już w Chile - zauważył Wilmowski.- Dawniej był to port peruwiański.Do dzisiaj trwa o niego spór między Peru i Chile - powiedział Wilson.- Nie spodziewam się trudności ze strony władz chilijskich.Boliwijczycy, po utraceniu dostępu do morza na rzecz Chilijczyków, wyjednali sobie prawo do korzystania z Ariki oraz strefy wolnocłowej.Arica posiada bezpośrednie połączenie kolejowe z odległym o około pięćset kilometrów La Paz.Z Callao do Ariki płynie się około trzech dni, stamtąd do La Paz koleją pewno niecałe dwa, więc w przeciągu tygodnia możemy się znaleźć w Boliwii.- W takim razie zdążymy dotrzeć w okolice Cobija przed ustalonym z panem Smugą terminem - ucieszył się Tomek.- Jeżeli nie zaistnieją jakieś nie przewidziane przeszkody - zauważył Zbyszek.- To zawsze^musimy brać pod uwagę - odezwał się Wilmowski.- Dlatego też nie możemy zwlekać z wyruszeniem w drogę.Skoro postanowiliście, że mam prowadzić wyprawę, to pozwólcie, że od razu rozdzielę funkcje.- Bardzo słusznie, będziemy mogli zaraz przystąpić do działania - powiedział Wilson.- A więc pan Wilson, jako najlepiej zorientowany w warunkach komunikacyjnych, zorganizuje przejazdy: Lima, Callao, Arica, La Paz.Tam rozpatrzymy się w sytuacji i zadecydujemy, w jaki sposób ruszymy dalej - zadecydował Wilmowski.- Zgadza się pana- Oczywiście, już powiedziałem, że oddaję się pod panów rozkazy - odparł Wilson.- Zbyszku, masz doświadczenie jako intendent wypraw, więc będziesz naszym intendentem - mówił dalej Wilmowski.- Na twojej głowie zaopatrzenie w żywność i ekwipunek.- Tak, wujku! Już nawet sporządziłem spis, co powinniśmy zabrać.Tutaj kupię tylko niezbędne dla nas rzeczy osobiste, resztę, w myśl rady pana Wilsona, nabędziemy w Arice.- Natasza będzie naszą sanitariuszką - ciągnął Wilmowski.- Lekarstwa i środki opatrunkowe radzę kupić tutaj.Zresztą sama wiesz dobrze, w co się masz zaopatrzyć.- Wiem, wujku! Ja również mam spis wszystkiego, co może być potrzebne.- Sally, obejmiesz nadzór nad naszym kucharzem - zwrócił się Wilmowski do synowej.- Wyżywienie członków wyprawy jest tak samo ważne jak zapewnienie bezpieczeństwa, z chińskimi kucharzami nigdy nic nie wiadomo!- To prawda, tatusiu! Nie możemy eksperymentować na żołądkach naszych indiańskich przyjaciół.- Tomku, dowodzisz zbrojną eskortą, wiesz dobrze, co do ciebie należy - rzekł Wilmowski.- Bierzesz pod komendę twoich trzech Indian, a w razie konieczności dysponujesz wszystkimi uczestnikami wyprawy.Pomyśl o wyposażeniu nas w broń.Czy możesz polegać na swoich Indianach?- Cubeowie są doskonałymi tropicielami, odważni i opanowani.Jako lud żyjący nad rzekami są również mistrzami wioślarskimi - odpowiedział Tomek.- Najważniejsze jednak, że to nasi wierni przyjaciele.Trzech z nich poległo w walce z Kampanii, którzy urządzili na nas zasadzkę.Teraz jest ich tylko trzech: Haboku, Huruwa i Pedikwa.Huruwa i Pedikwa są nazwami rodów, z których oni pochodzą, ale tak zwraca się do nich Haboku.Mara, żona Haboku, na biwakach pomaga Sally i Natce, w drodze jednak zawsze idzie u boku męża niosąc jego broń.To dzielna młoda kobieta.- Możemy być pewni tych Cubeów - zapewnił Wilson.- Oni wzięli udział w wyprawie tylko ze względu na pana Smugę, którego bardzo cenią i uważają za swego przyjaciela.- To ma dla nas wielkie znaczenie - rzekł Wilmowski.- Wierni przyjaciele nie zawiodą w trudnych sytuacjach.- Jeżeli Tadkowi i panu Smudze uda się szczęśliwie przedostać do Cobija, to pokonamy wszelkie trudności.Ośmiu dobrze uzbrojonych,, zdecydowanych na wszystko mężczyzn stanowi już liczącą się siłę - powiedział Tomek.- Jedyny uczestnik wyprawy, o którym niewiele wiemy, to nasz kucharz, Wu Meng.- Myślę, że nie sprawi zawodu - wtrącił Zbyszek.- Jako oficer w powstaniu bokserów pełnił zapewne ważniejszą rolę, skoro po upadku powstania musiał uciekać z Chin.- To przemawia na jego korzyść - przytaknął Tomek.- Sprawił na nas dobre wrażenie, wygląda na odważnego i na pewno umie obchodzić się z bronią.- Wierzę, że nasi panowie poradzą sobie nawet z największymi niespodziankami - zauważyła Sally.- Byliśmy już przecież nieraz w ciężkich opałach!- Wystarczy przypomnieć uprowadzenie Zbyszka z zesłania syberyjskiego - dodała Natasza.- Późno już, a rankiem mamy przystąpić do działania.- Przygotowałyśmy kawę, herbatę i butelkę jamajki, co panowie sobie życzą? - zapytała Sally.- Wypijemy kawę i po kieliszku jamajki za pomyślność wyprawy - zaproponował Wilmowski.Wilson wkrótce udał się do swego pokoju, lecz Wilmowscy i Karscy rozstali się dopiero o świcie.W drodze do BoliwiiPrzygotowania do wyruszenia z Limy trwały pięć dni.Wilmowski miał urzędowe pismo polecające od Hagenbecka, znanego w świecie łowcy i sprzedawcy egzotycznych dzikich zwierząt, toteż władze peruwiańskie i konsulat chilijski nie robiły trudności.Dzięki temu już szóstego dnia od przybycia Wilmowskiego z Wilsonem uczestnicy wyprawy wyruszyli koleją do odległego o dwadzieścia kilometrów portu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.·· Jakoś to załatwię, wpiszę go na listę uczestników wyprawy - powiedział Tomek.- Przecież nasi Cubeowie również nie posiadają dokumentów.Mam już tutaj trochę znajomości.- Jaką trasę proponujesz, Tomku? - zapytał Wilmowski.- Najłatwiej i chyba najprędzej dotrzemy do Cobija przez Boliwię - odpowiedział Tomek.- Popłyniemy z portu Callao statkiem do Mollendo, a stamtąd koleją do La Paz, skąd rzeką Beni można dotrzeć do północnej granicy.- Wydaje mi się, że tą drogą najprędzej dostaniemy się do Cobija - powiedział Wilmowski spoglądając na mapę.- Ja również tak sądzę - powiedział Wilson.- Radziłbym jednak, zamiast do Mollendo, popłynąć nieco dalej na południe, do portu Arica, który ma strefę wolnocłową.Moglibyśmy tam zakupić po niższych cenach ekwipunek na wyprawę.- Proponuje pan port Arica? Mollendo leży w Peru, Arica natomiast znajduje się już w Chile - zauważył Wilmowski.- Dawniej był to port peruwiański.Do dzisiaj trwa o niego spór między Peru i Chile - powiedział Wilson.- Nie spodziewam się trudności ze strony władz chilijskich.Boliwijczycy, po utraceniu dostępu do morza na rzecz Chilijczyków, wyjednali sobie prawo do korzystania z Ariki oraz strefy wolnocłowej.Arica posiada bezpośrednie połączenie kolejowe z odległym o około pięćset kilometrów La Paz.Z Callao do Ariki płynie się około trzech dni, stamtąd do La Paz koleją pewno niecałe dwa, więc w przeciągu tygodnia możemy się znaleźć w Boliwii.- W takim razie zdążymy dotrzeć w okolice Cobija przed ustalonym z panem Smugą terminem - ucieszył się Tomek.- Jeżeli nie zaistnieją jakieś nie przewidziane przeszkody - zauważył Zbyszek.- To zawsze^musimy brać pod uwagę - odezwał się Wilmowski.- Dlatego też nie możemy zwlekać z wyruszeniem w drogę.Skoro postanowiliście, że mam prowadzić wyprawę, to pozwólcie, że od razu rozdzielę funkcje.- Bardzo słusznie, będziemy mogli zaraz przystąpić do działania - powiedział Wilson.- A więc pan Wilson, jako najlepiej zorientowany w warunkach komunikacyjnych, zorganizuje przejazdy: Lima, Callao, Arica, La Paz.Tam rozpatrzymy się w sytuacji i zadecydujemy, w jaki sposób ruszymy dalej - zadecydował Wilmowski.- Zgadza się pana- Oczywiście, już powiedziałem, że oddaję się pod panów rozkazy - odparł Wilson.- Zbyszku, masz doświadczenie jako intendent wypraw, więc będziesz naszym intendentem - mówił dalej Wilmowski.- Na twojej głowie zaopatrzenie w żywność i ekwipunek.- Tak, wujku! Już nawet sporządziłem spis, co powinniśmy zabrać.Tutaj kupię tylko niezbędne dla nas rzeczy osobiste, resztę, w myśl rady pana Wilsona, nabędziemy w Arice.- Natasza będzie naszą sanitariuszką - ciągnął Wilmowski.- Lekarstwa i środki opatrunkowe radzę kupić tutaj.Zresztą sama wiesz dobrze, w co się masz zaopatrzyć.- Wiem, wujku! Ja również mam spis wszystkiego, co może być potrzebne.- Sally, obejmiesz nadzór nad naszym kucharzem - zwrócił się Wilmowski do synowej.- Wyżywienie członków wyprawy jest tak samo ważne jak zapewnienie bezpieczeństwa, z chińskimi kucharzami nigdy nic nie wiadomo!- To prawda, tatusiu! Nie możemy eksperymentować na żołądkach naszych indiańskich przyjaciół.- Tomku, dowodzisz zbrojną eskortą, wiesz dobrze, co do ciebie należy - rzekł Wilmowski.- Bierzesz pod komendę twoich trzech Indian, a w razie konieczności dysponujesz wszystkimi uczestnikami wyprawy.Pomyśl o wyposażeniu nas w broń.Czy możesz polegać na swoich Indianach?- Cubeowie są doskonałymi tropicielami, odważni i opanowani.Jako lud żyjący nad rzekami są również mistrzami wioślarskimi - odpowiedział Tomek.- Najważniejsze jednak, że to nasi wierni przyjaciele.Trzech z nich poległo w walce z Kampanii, którzy urządzili na nas zasadzkę.Teraz jest ich tylko trzech: Haboku, Huruwa i Pedikwa.Huruwa i Pedikwa są nazwami rodów, z których oni pochodzą, ale tak zwraca się do nich Haboku.Mara, żona Haboku, na biwakach pomaga Sally i Natce, w drodze jednak zawsze idzie u boku męża niosąc jego broń.To dzielna młoda kobieta.- Możemy być pewni tych Cubeów - zapewnił Wilson.- Oni wzięli udział w wyprawie tylko ze względu na pana Smugę, którego bardzo cenią i uważają za swego przyjaciela.- To ma dla nas wielkie znaczenie - rzekł Wilmowski.- Wierni przyjaciele nie zawiodą w trudnych sytuacjach.- Jeżeli Tadkowi i panu Smudze uda się szczęśliwie przedostać do Cobija, to pokonamy wszelkie trudności.Ośmiu dobrze uzbrojonych,, zdecydowanych na wszystko mężczyzn stanowi już liczącą się siłę - powiedział Tomek.- Jedyny uczestnik wyprawy, o którym niewiele wiemy, to nasz kucharz, Wu Meng.- Myślę, że nie sprawi zawodu - wtrącił Zbyszek.- Jako oficer w powstaniu bokserów pełnił zapewne ważniejszą rolę, skoro po upadku powstania musiał uciekać z Chin.- To przemawia na jego korzyść - przytaknął Tomek.- Sprawił na nas dobre wrażenie, wygląda na odważnego i na pewno umie obchodzić się z bronią.- Wierzę, że nasi panowie poradzą sobie nawet z największymi niespodziankami - zauważyła Sally.- Byliśmy już przecież nieraz w ciężkich opałach!- Wystarczy przypomnieć uprowadzenie Zbyszka z zesłania syberyjskiego - dodała Natasza.- Późno już, a rankiem mamy przystąpić do działania.- Przygotowałyśmy kawę, herbatę i butelkę jamajki, co panowie sobie życzą? - zapytała Sally.- Wypijemy kawę i po kieliszku jamajki za pomyślność wyprawy - zaproponował Wilmowski.Wilson wkrótce udał się do swego pokoju, lecz Wilmowscy i Karscy rozstali się dopiero o świcie.W drodze do BoliwiiPrzygotowania do wyruszenia z Limy trwały pięć dni.Wilmowski miał urzędowe pismo polecające od Hagenbecka, znanego w świecie łowcy i sprzedawcy egzotycznych dzikich zwierząt, toteż władze peruwiańskie i konsulat chilijski nie robiły trudności.Dzięki temu już szóstego dnia od przybycia Wilmowskiego z Wilsonem uczestnicy wyprawy wyruszyli koleją do odległego o dwadzieścia kilometrów portu [ Pobierz całość w formacie PDF ]