[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Toranka drgnęła, gwałtownym ruchem zepchnęła Kankil z kolan.Stała, chwiejąc się, nad wzburzoną rzeką.Jak przez mgłę poczuła, że ktoś chwycił ją z tyłu za pas.Nie, nie pomyliła się! Na Wielkie Moce, oczy na pewno jej nie myliły.Z zaspy na drugim brzegu wystawało ciemne ramię, kontrastujące z bielą śniegu.Chwilę później zobaczyła kaskadę lodowych odłamków.Zaraz potem pojawiła się głowa, drugie ramię i barki!— Simondzie! — wrzasnęła Tursla na całe gardło.Estcarpianin próbował wstać, ale upadł na twarz.Jego żona rzuciłaby się teraz do rzeki, gdyby Odanki rozluźnił uścisk.Nie, już sienie porusza.Muszą do niego dotrzeć! Przykryć go ubraniem, które zrzucił przed zamknięciem Bramy, jakoś ogrzać, przywrócić mu życie! Toranka próbowała się odwrócić i wyrwać się z rąk Lattyjczyka, ale ten trzymał ją mocno.Krzyknęła do Inquit:— Musimy mu pomóc!— W żaden sposób nie przekroczymy tak wezbranej rzeki.— Kapitan Stymir podszedł do nich.Rękę miał przywiązaną do piersi.— Chyba że.— Spojrzał na Lattyjkę.— Moc niejeden raz zrobiła to, czego nie mogła dokonać siła serca i ramienia.Czarownica chyba śpi; nie możemy jej budzić.Nie odwołamy się więc do magicznej energii, którą włada.A co ty potrafisz, szamanko?— Mogę rozkazywać zwierzętom w imieniu Arski, przywoływać wiatry, zmniejszać czasem siłę sztormów i jeszcze parę innych rzeczy.Lecz w tej sytuacji jestem tak samo bezsilna jak ty, kapitanie.Tursla szlochała z rozpaczy, ale w jej oczach nie było łez.— Simondzie, Simondzie! — powtarzała błagalnym tonem, jak rytualną formułkę.Musi jej odpowiedzieć!Estcarpianin poruszył się.Podparł się rękami, choć zwiesił głowę, jakby nie mógł się zdobyć na większy wysiłek.— Simondzie, Simondzie! — Może obudziło go wołanie Tursli, dodało nadziei.— Łowco! — zabrzmiał władczy kobiecy głos.Wszyscy odwrócili się w tę stronę.Auda podeszła do nich.Ale.ale to nie była ta sama dziewczyna, którą znali, przybita, zrażona przeciwnościami losu, ograbiona z duszy.Sulkarka oparła palce na ramieniu Lattyjczyka.Odanki drgnął i otworzył usta, lecz Auda go uprzedziła, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć:— Dobrze znasz lód, łowco.Czy zaryzykowałbyś przejście po moście powietrznym? Ty sam, boja nie wiem.— zawahała się.— Muszę jeszcze nauczyć się wielu rzeczy.— Most? — powtórzył bezmyślnie myśliwy, nic nie rozumiejąc.— Przerzucić przez to most.— Wskazał na rozlaną szeroko rzekę.Szamanka zmrużyła oczy i rzekła z namysłem:— Polowałeś na foki na pływających górach lodowych.Jesteś moim obrońcą.Jeśli stworzymy czarodziejski most, czy odważysz się po nim przejść?Odanki potrząsnął głową, jakby nie chciał uwierzyć w to, co mówiła.— Do końca życia będę niewolnikiem pana Simonda! Czyż nie wyrwał mnie z paszczy lodowych robaków? Pokaż mi ten most!Auda odeszła na bok, tak jak robiła to Śnieżynka, kiedy wzywała Moc.Otworzyła szeroko ramiona.Między jej dłońmi zatańczyły opalizujące wstęgi, takie same, jakie spływały po ścianach lodowego pałacu.Wyciągnęła lewą rękę w stronę rzeki.Barwne pasma poszybowały tuż nad rwącymi nurtami.Koniuszek tęczy dotknął największej kry, przywarł do niej.Przemknął na drugą, a potem na trzecią lodową płytę.Wzburzone fale płynęły teraz pod chybotliwym mostem, który wyczarowała Auda.— Idź jak najszybciej — rozkazała Lattyjczykowi.— Nie wiem, jak długo wytrzyma.Odanki już zdjął łuk i kołczan, zrzucił długi wierzchni kaftan.Pomagając sobie włócznią, przeskakiwał z kry na krę.Połączone magiczną więzią lodowe płyty kołysały się pod ciężarem jego ciała, ale nie strąciły go do wody.Wreszcie Lattyjczyk przedostał się na drugi brzeg.Kulejąc, prawie dobiegł do widocznej z oddali ciemnej postaci Simonda.Z trudem przerzucił go przez ramię i niósł jak upolowane zwierzę.Stojąca obok Tursli Inquit ostrymi, ochrypłymi okrzykami zachęcała go do wytrwałości.Auda miała kamienną twarz, jak Śnieżynka, kiedy wezwała Moc.Rysy Sulkarki zmieniły się ledwo dostrzegalnie, jakby stała się kimś innym.Świetlne wstęgi wciąż płynęły z jej ręki.Szamanka podeszła do dziewczyny.Zdjęła grubą futrzaną rękawicę i cienką rękawiczkę.Mogła dotknąć palcami karku Audy, bo kaptur zsunął się z głowy Sulkarki.Potem Inquit zamknęła oczy.Jej surowe oblicze wyrażało wielkie skupienie.Odanki, choć wytężał wszystkie siły, posuwał się coraz wolniej, chwiejnym krokiem.Kiedy dotarł do rzeki, zatrzymał się, ułożył wygodniej ciało Simonda i wszedł na lodowy pomost.Pierwsza kra przechyliła się pod podwójnym ciężarem, zanurzyła w wodzie, lecz Lattyjczyk zdążył już przeskoczyć na następną lodową płytę.Przez cały czas strach o Simonda przykuwał Turslę do miejsca.A teraz, sama nie wiedząc czemu, postąpiła do przodu.Kankil chwyciła ją za rękę i przyciągnęła do Inquit.Potem zaś ujęła drugą dłoń swojej pani.Energia witalna wypływała z ciała Tursli, która nigdy me przeżyła czegoś podobnego.Nadal jednak powtarzała jak zaklęcie imię swego małżonka.Zrozumiała, że przekazuje moc szamance, jak tamta Audzie.Wytężyła wolę, by dać jak najwięcej.Odanki minął środek rzeki.Kolorowe wstęgi, łączące lodowy most, gasły teraz i rozjarzały się na nowo w nierównych odstępach czasu, jakby traciły resztki Mocy.Joul i Stymir gorączkowo wiązali liny.Kapitan, który miał teraz tylko jedną zdrową rękę, bardziej przeszkadzał niż pomagał.Joul wziął od niego gruby sznur, zawiązał pętlę, a potem zarzucił ją na Lattyjczyka: celnie, jak przystało na marynarza.Odanki uchwycił się liny; Joul i Stymir trzymali drugi koniec.Świecące pasma zamigotały.Obaj Sulkarczycy byli jednak przygotowani na zanik energii magicznej i pociągnęli ze wszystkich sił.Lattyjczyk z rozpędu uderzył o nadbrzeżny lód.Ręka Audy opadła bezsilnie.Tęczowy blask zgasł.Szamanka i Tursla ruszyły na pomoc Joulowi i Stymirowi.Gramoląc się, ciągnąc, popychając, wspólnym wysiłkiem wydobyli z rzeki obu mężczyzn.Tursla objęła Simonda; jego głowa opadła bezwładnie na jej ramię.Czy nadal powtarzała śpiewnie imię męża? Chyba tak, gdyż otworzył oczy i patrzył na nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl