[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale najbardziej lubi te Wozy Mocy.To takie furgonetki na baterie, dość duże, jak z filmu science fiction.Większość ma skrzydła, które się wyciąga, naciskając dźwigienkę pod spodem, i anteny radarowe, które naprawdę się obracają na dachu (ta na Sennym Wędrowcu Cassie Styles jest w kształcie serca walentynkowego – po trzydziestu latach gadaniny o równouprawnieniu i kobiecych wzorcach osobowych dla dziewczynek – rzygać się chce), migające światełka, syreny, kosmiczne odgłosy i tak dalej.Kiedy Seth przyjechał z Kalifornii, miał już wszystkie sześć wozów, które w tej chwili można kupić: czerwony (Strzała Szlaku), żółty (Wóz Sprawiedliwości), niebieski (Wolność), czarny (Mięsowóz, nim jeździ ten zły), srebrny (Bumtarara – pomyśleć tylko, że komuś płacą grubą kasę za wymyślanie takiego gówna) i ten kretyński różowy, którym jeździ Cassie Styles, miłość życia naszego siostrzeńca.To całe zakochanie jest właściwie zabawne i słodkie, ale w tym, co się wyprawia, ostatnio nic śmiesznego nie ma: Senny Wędrowiec zginął, a dzieciak dostał wścieklizny.Dzisiaj Herbie obudził mnie o szóstej rano i wyciągnął z łóżka.Rękę miał lodowatą.Zapytałam, co się stało, o co chodzi, ale nic nie powiedział.Tylko zaprowadził mnie do okna i zapytał, czy coś widzę.Zrozumiałam, że chodzi mu o to, czy widzę to samo co on.No i widziałam, a jakże.Sennego Wędrowca.On wygląda trochę w stylu art deco, jak ze starych komiksów o Batmanie.Ale to nie była zabawka.Zabawka ma jakieś pół metra długości i trzydzieści centymetrów wysokości.Ta furgonetka za oknem była normalnych rozmiarów, prawie cztery metry długa i ze dwa wysoka.Klapa na dachu została lekko podniesiona, a ten radar w kształcie serca się kręcił, całkiem jak na filmie.„Jezus Maria – powiedziałam.– A to skąd się tu wzięło?” Jedyne, co mi przyszło do głowy, to że to musiało przylecieć na tych swoich serdelkowatych, wyciąganych skrzydłach.Zupełnie jakby człowiek wyskoczył z łóżka jeszcze na wpół śpiący i zobaczył, że w ogródku wylądowało UFO.Nie mogłam oddychać, jakby mnie ktoś rąbnął w żołądek!W pierwszej chwili, gdy Herb stwierdził, że tak naprawdę to tego tam nie ma, nie rozumiałam.Potem słońce podeszło trochę wyżej i uzmysłowiłam sobie, że przez tę furgonetkę widzę osiki pod naszym płotem.Naprawdę jej tam nie było.A jednocześnie była.Herb powiedział: „On nam pokazuje to, czego nie potrafi powiedzieć”.Zapytałam, czy Seth wstał.Herb odparł, że nie, że był u niego sprawdzić i śpi jak zabity.Przeszedł mnie taki dreszcz, że nie umiem tego nawet opisać.Bo to przecież znaczyło, że stoimy przy oknie naszej sypialni w piżamach i oglądamy sen naszego siostrzeńca.Na naszym własnym podwórku, jak wielką, różową bańkę mydlaną.Staliśmy tam jakieś dwadzieścia minut i patrzyliśmy na to.Nie wiem, może spodziewaliśmy się, że Cassie Styles wyjdzie ze środka, czy co, ale nic takiego się nie wydarzyło.Różowa furgonetka po prostu tam sobie stała z podniesioną do połowy klapą w dachu i kręcącym się radarem, a potem zaczęła blednąć, aż w końcu ledwo już majaczyła.Gdyby jej nie widzieć wcześniej, człowiek by nie poznał, co to jest.Wtedy usłyszeliśmy, że Seth wstaje i idzie przez przedpokój.Nim zdążył spuścić wodę, furgonetki już nie było.Przy śniadaniu Herb przysunął się z krzesłem do Setha, zawsze tak robi, kiedy chce z nim porozmawiać.Uważam, iż w pewnym sensie Herb jest o wiele odważniejszy ode mnie.Szczególnie, że to właśnie jemu.Nie, tego nie napiszę.W każdym razie Herbie przysuwa twarz do twarzy Setha – tak, by musiał na niego popatrzeć – i mówi cichym, miłym głosem: wiemy, co się stało, dlaczego jest taki zdenerwowany, ale żeby się nie martwił, ponieważ Wóz Mocy Cassie na pewno jest gdzieś w domu albo na podwórku.„Znajdziemy go” – powtarza.Przez cały ten czas Seth siedział spokojnie.Jadł sobie płatki, twarz mu się nie zmieniała, ale czasem po prostu się wie, że to on i że słucha, a nawet rozumie choćby trochę.Wtedy Herb obiecał: „A jeżeli już naprawdę nie będziemy mogli go znaleźć, kupimy ci nowy”.No i zaczęło się piekło.Miska z płatkami poleciała przez kuchnię, rozbiła się o ścianę, wszystko rozlało się po podłodze.Otworzył się piekarnik w kuchence, a wszystkie rzeczy, które tam trzymam – patelnie, foremki do ciastek, blachy do pieczenia – wyleciały na podłogę.Kran nad zlewem sam się przekręcił.Zmywarka się nie da włączyć, jeśli drzwiczki są otwarte, ale włączyła się i zalała kuchnię.Waza z parapetu okienka nad zlewem przeleciała przez całe pomieszczenie, po czym rąbnęła w ścianę.Najstraszniejszy był opiekacz.Był akurat włączony, chciałam sobie zrobić grzanki, i nagle w środku wszystko się strasznie rozżarzyło, jak piec hutniczy, a nie małe kuchenne urządzenie.Wajcha podskoczyła i grzanka poleciała aż do sufitu.Czarna, spalona, dymiąca.Wyglądała jak po wybuchu atomowym.Spadła do zlewu.Seth wstał i wyszedł z kuchni.Sztywnym krokiem.Herb i ja popatrzyliśmy tylko na siebie przez chwilę, a potem on mówi: „Grzankę chyba jeszcze da się zjeść, jak posmarujesz grubo masłem orzechowym”.Najpierw tylko gapiłam się na niego, ale zaraz zaczęłam się śmiać.On też zaczął.Śmialiśmy się bez końca, pokładając głowy na kuchennym stole.Chyba dlatego, żeby on nas nie usłyszał, chociaż to głupie – Seth nie zawsze musi słyszeć, by wiedzieć.Nie jestem do końca pewna, czy czyta w myślach, ale coś w tym rodzaju.Kiedy się w końcu opanowałam na tyle, by podnieść głowę, Herb wyciągał już spod zmywarki mopa.Wciąż jeszcze chichotał, przecierając oczy.Dzięki Bogu, że go mam.Poszłam, przyniosłam szczotkę i szufelkę, żeby posprzątać kawałki wazy.Herb powiedział tylko: „On jest chyba jakoś przywiązany do tego starego Sennego Wędrowca”.Nic więcej.Zresztą co tu dodawać? To zupełnie wystarcza.Teraz jest trzecia po południu i „przewróciliśmy cały dom do góry nogami” – jak mawia moja szkolna przyjaciółka Janice.Seth próbował pomagać na swój własny, szczególny sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ale najbardziej lubi te Wozy Mocy.To takie furgonetki na baterie, dość duże, jak z filmu science fiction.Większość ma skrzydła, które się wyciąga, naciskając dźwigienkę pod spodem, i anteny radarowe, które naprawdę się obracają na dachu (ta na Sennym Wędrowcu Cassie Styles jest w kształcie serca walentynkowego – po trzydziestu latach gadaniny o równouprawnieniu i kobiecych wzorcach osobowych dla dziewczynek – rzygać się chce), migające światełka, syreny, kosmiczne odgłosy i tak dalej.Kiedy Seth przyjechał z Kalifornii, miał już wszystkie sześć wozów, które w tej chwili można kupić: czerwony (Strzała Szlaku), żółty (Wóz Sprawiedliwości), niebieski (Wolność), czarny (Mięsowóz, nim jeździ ten zły), srebrny (Bumtarara – pomyśleć tylko, że komuś płacą grubą kasę za wymyślanie takiego gówna) i ten kretyński różowy, którym jeździ Cassie Styles, miłość życia naszego siostrzeńca.To całe zakochanie jest właściwie zabawne i słodkie, ale w tym, co się wyprawia, ostatnio nic śmiesznego nie ma: Senny Wędrowiec zginął, a dzieciak dostał wścieklizny.Dzisiaj Herbie obudził mnie o szóstej rano i wyciągnął z łóżka.Rękę miał lodowatą.Zapytałam, co się stało, o co chodzi, ale nic nie powiedział.Tylko zaprowadził mnie do okna i zapytał, czy coś widzę.Zrozumiałam, że chodzi mu o to, czy widzę to samo co on.No i widziałam, a jakże.Sennego Wędrowca.On wygląda trochę w stylu art deco, jak ze starych komiksów o Batmanie.Ale to nie była zabawka.Zabawka ma jakieś pół metra długości i trzydzieści centymetrów wysokości.Ta furgonetka za oknem była normalnych rozmiarów, prawie cztery metry długa i ze dwa wysoka.Klapa na dachu została lekko podniesiona, a ten radar w kształcie serca się kręcił, całkiem jak na filmie.„Jezus Maria – powiedziałam.– A to skąd się tu wzięło?” Jedyne, co mi przyszło do głowy, to że to musiało przylecieć na tych swoich serdelkowatych, wyciąganych skrzydłach.Zupełnie jakby człowiek wyskoczył z łóżka jeszcze na wpół śpiący i zobaczył, że w ogródku wylądowało UFO.Nie mogłam oddychać, jakby mnie ktoś rąbnął w żołądek!W pierwszej chwili, gdy Herb stwierdził, że tak naprawdę to tego tam nie ma, nie rozumiałam.Potem słońce podeszło trochę wyżej i uzmysłowiłam sobie, że przez tę furgonetkę widzę osiki pod naszym płotem.Naprawdę jej tam nie było.A jednocześnie była.Herb powiedział: „On nam pokazuje to, czego nie potrafi powiedzieć”.Zapytałam, czy Seth wstał.Herb odparł, że nie, że był u niego sprawdzić i śpi jak zabity.Przeszedł mnie taki dreszcz, że nie umiem tego nawet opisać.Bo to przecież znaczyło, że stoimy przy oknie naszej sypialni w piżamach i oglądamy sen naszego siostrzeńca.Na naszym własnym podwórku, jak wielką, różową bańkę mydlaną.Staliśmy tam jakieś dwadzieścia minut i patrzyliśmy na to.Nie wiem, może spodziewaliśmy się, że Cassie Styles wyjdzie ze środka, czy co, ale nic takiego się nie wydarzyło.Różowa furgonetka po prostu tam sobie stała z podniesioną do połowy klapą w dachu i kręcącym się radarem, a potem zaczęła blednąć, aż w końcu ledwo już majaczyła.Gdyby jej nie widzieć wcześniej, człowiek by nie poznał, co to jest.Wtedy usłyszeliśmy, że Seth wstaje i idzie przez przedpokój.Nim zdążył spuścić wodę, furgonetki już nie było.Przy śniadaniu Herb przysunął się z krzesłem do Setha, zawsze tak robi, kiedy chce z nim porozmawiać.Uważam, iż w pewnym sensie Herb jest o wiele odważniejszy ode mnie.Szczególnie, że to właśnie jemu.Nie, tego nie napiszę.W każdym razie Herbie przysuwa twarz do twarzy Setha – tak, by musiał na niego popatrzeć – i mówi cichym, miłym głosem: wiemy, co się stało, dlaczego jest taki zdenerwowany, ale żeby się nie martwił, ponieważ Wóz Mocy Cassie na pewno jest gdzieś w domu albo na podwórku.„Znajdziemy go” – powtarza.Przez cały ten czas Seth siedział spokojnie.Jadł sobie płatki, twarz mu się nie zmieniała, ale czasem po prostu się wie, że to on i że słucha, a nawet rozumie choćby trochę.Wtedy Herb obiecał: „A jeżeli już naprawdę nie będziemy mogli go znaleźć, kupimy ci nowy”.No i zaczęło się piekło.Miska z płatkami poleciała przez kuchnię, rozbiła się o ścianę, wszystko rozlało się po podłodze.Otworzył się piekarnik w kuchence, a wszystkie rzeczy, które tam trzymam – patelnie, foremki do ciastek, blachy do pieczenia – wyleciały na podłogę.Kran nad zlewem sam się przekręcił.Zmywarka się nie da włączyć, jeśli drzwiczki są otwarte, ale włączyła się i zalała kuchnię.Waza z parapetu okienka nad zlewem przeleciała przez całe pomieszczenie, po czym rąbnęła w ścianę.Najstraszniejszy był opiekacz.Był akurat włączony, chciałam sobie zrobić grzanki, i nagle w środku wszystko się strasznie rozżarzyło, jak piec hutniczy, a nie małe kuchenne urządzenie.Wajcha podskoczyła i grzanka poleciała aż do sufitu.Czarna, spalona, dymiąca.Wyglądała jak po wybuchu atomowym.Spadła do zlewu.Seth wstał i wyszedł z kuchni.Sztywnym krokiem.Herb i ja popatrzyliśmy tylko na siebie przez chwilę, a potem on mówi: „Grzankę chyba jeszcze da się zjeść, jak posmarujesz grubo masłem orzechowym”.Najpierw tylko gapiłam się na niego, ale zaraz zaczęłam się śmiać.On też zaczął.Śmialiśmy się bez końca, pokładając głowy na kuchennym stole.Chyba dlatego, żeby on nas nie usłyszał, chociaż to głupie – Seth nie zawsze musi słyszeć, by wiedzieć.Nie jestem do końca pewna, czy czyta w myślach, ale coś w tym rodzaju.Kiedy się w końcu opanowałam na tyle, by podnieść głowę, Herb wyciągał już spod zmywarki mopa.Wciąż jeszcze chichotał, przecierając oczy.Dzięki Bogu, że go mam.Poszłam, przyniosłam szczotkę i szufelkę, żeby posprzątać kawałki wazy.Herb powiedział tylko: „On jest chyba jakoś przywiązany do tego starego Sennego Wędrowca”.Nic więcej.Zresztą co tu dodawać? To zupełnie wystarcza.Teraz jest trzecia po południu i „przewróciliśmy cały dom do góry nogami” – jak mawia moja szkolna przyjaciółka Janice.Seth próbował pomagać na swój własny, szczególny sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]