[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zebranie będzie strasznie nudne zauważyła Verra. Jak wszystkie do-tychczasowe. Nadużyłabyś zaufania, którym nas obdarzono, tylko po to, by uniknąć nu-dy? Zgadłeś za pierwszym razem, sztywniaku!Barlan wstał.Verra także wstała.Przez chwilę przyglądali się sobie niezbyt przyjaznie.A potem zniknęli w deszczu złocistych iskier.139* * *Nie chodzi o to, że Dragaerianie nigdy nie nauczyli się gotować, choć to praw-da.Ale o to, że większość z nich uczciwie to przyznaje.Dopiero to jest zaskakują-ce.Jest to też główny powód, dla którego tak popularne są wśród nich restauracjeprowadzone przez ludzi.A najpopularniejsza w stolicy jest restauracja U Vala-bara.Firma Valabar i Synowie istnieje od niewiarygodnie długiego czasu.Lokal zaśstworzyli w Adrilankhce na długo przed Bezkrólewiem i przeniesieniem tu stolicyImperium.I od setek lat należy on do tej samej rodziny.Tej samej ludzkiej rodzi-ny.Ponoć była to pierwsza w Imperium restauracja stanowiąca własność ludzi,w której pracowali wyłącznie kucharze ze Wschodu.Była to też wielka nowość lokal istniejący tylko po to, by można było się w nim najeść, a nie jak w go-spodzie czy tawernie głównie napić (choć coś zawsze można było zjeść), czyjak w hotelu głównie wyspać.Lokal stał się tak popularny, że sprawujący władzę musieli zawrzeć niepisaneporozumienie: obojętne czego byśmy nie robili w stosunku do ludzi, U Valabarapozostaje nietykalne.Tak właśnie bowiem było przez te wszystkie wieki.Wystrój restauracji był prosty drewniane, twarde meble, białe obrusy i żad-nych dekoracji na ścianach, czy suficie.Kelnerzy byli mili, uprzejmi i fachowi.I prawie tak trudni do zauważenia jak Kragar, gdy nalewali wina.Nie istniała także żadna karta dań.Kelner po prostu wymieniał potrawy przy-gotowane przez szefa kuchni, zwanego zawsze panem Valabarem niezależnieod tego, ilu Valabarów w tym czasie byłoby zatrudnionych.Tego wieczoru moją partnerką była Mara, najwspanialsza blondyna, jakąw życiu spotkałem.Wyróżniała się wybitnie złośliwym poczuciem humoru, któreidealnie mi pasowało, jak długo nie ja byłem obiektem żartów.Partnerką Kragarabyła jakaś Dragaerianka, której imienia zapomniałem, należąca do Domu Jherega.Zapamiętałem, że miała miły i zarazliwy śmiech.Na przekąskę wzięliśmy pasztet z wątróbek gęsich oraz kurzych, i kethnyz ziołami i niesolonym masłem podawanym na przypieczonym chlebie z cien-kimi plasterkami ogórka.Zupą dnia była kartoflana z czerwonym pieprzem zeWschodu, a do popicia zamówiliśmy sorbet cytrynowy.Sałatkę podano z tak nie-wiarygodnie delikatnym octem, że wydawał się prawie słodki.Kragar zdecydował się na eskalopki w sosie cytrynowo-czosnkowym, jego to-warzyszka na największego nadziewanego kabaczka, jakiego w życiu widziałem,Mara na kaczkę w sosie opartym na śliwowicy, ja zaś na kethnę w sosie pie-przowym.Na deser wzięliśmy placek.Mój był z drobno mielonymi orzechamii kremem czekoladowym ozdobionym pomarańczami.Popiliśmy wszystko butel-140ką wytrawnego Piarran Mist.A ja za wszystko zapłaciłem, bo właśnie święto-waliśmy realizację kolejnego mojego zlecenia.Wychodziliśmy ociężali, ale gdy oboje z Marą dotarliśmy do mojego miesz-kania, okazało się, że posiłek był doskonałym afrodyzjakiem.Zastanawiałem sięnawet, jak skomentowałby to dziadek, ale w końcu mu o tym nie powiedziałem.Znudziliśmy się sobą gdzieś tak z tydzień pózniej i Mara się wyprowadziła.Jakoś to przeżyłem.* * * Sztywniaku? powtórzyłem.Loiosh zasyczał z uznaniem. Myślę ocenił spokojnie Morrolan że udało nam się wpędzić kogośw kłopoty. Ano.Obaj rozejrzeliśmy się na wszelki wypadek.%7ładna z obecnych istot nie zwracała na nas uwagi.Na wszelki wypadek stali-śmy jednak dalej.Po parunastu sekundach Verra pojawiła się także w deszczu iskier.I z bły-skiem w oczach.Moment pózniej ukazał się Barlan.Minę miał nieprzeniknioną,ale zauważyłem, że laskę trzyma Verra. Chodzcie! poleciła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Zebranie będzie strasznie nudne zauważyła Verra. Jak wszystkie do-tychczasowe. Nadużyłabyś zaufania, którym nas obdarzono, tylko po to, by uniknąć nu-dy? Zgadłeś za pierwszym razem, sztywniaku!Barlan wstał.Verra także wstała.Przez chwilę przyglądali się sobie niezbyt przyjaznie.A potem zniknęli w deszczu złocistych iskier.139* * *Nie chodzi o to, że Dragaerianie nigdy nie nauczyli się gotować, choć to praw-da.Ale o to, że większość z nich uczciwie to przyznaje.Dopiero to jest zaskakują-ce.Jest to też główny powód, dla którego tak popularne są wśród nich restauracjeprowadzone przez ludzi.A najpopularniejsza w stolicy jest restauracja U Vala-bara.Firma Valabar i Synowie istnieje od niewiarygodnie długiego czasu.Lokal zaśstworzyli w Adrilankhce na długo przed Bezkrólewiem i przeniesieniem tu stolicyImperium.I od setek lat należy on do tej samej rodziny.Tej samej ludzkiej rodzi-ny.Ponoć była to pierwsza w Imperium restauracja stanowiąca własność ludzi,w której pracowali wyłącznie kucharze ze Wschodu.Była to też wielka nowość lokal istniejący tylko po to, by można było się w nim najeść, a nie jak w go-spodzie czy tawernie głównie napić (choć coś zawsze można było zjeść), czyjak w hotelu głównie wyspać.Lokal stał się tak popularny, że sprawujący władzę musieli zawrzeć niepisaneporozumienie: obojętne czego byśmy nie robili w stosunku do ludzi, U Valabarapozostaje nietykalne.Tak właśnie bowiem było przez te wszystkie wieki.Wystrój restauracji był prosty drewniane, twarde meble, białe obrusy i żad-nych dekoracji na ścianach, czy suficie.Kelnerzy byli mili, uprzejmi i fachowi.I prawie tak trudni do zauważenia jak Kragar, gdy nalewali wina.Nie istniała także żadna karta dań.Kelner po prostu wymieniał potrawy przy-gotowane przez szefa kuchni, zwanego zawsze panem Valabarem niezależnieod tego, ilu Valabarów w tym czasie byłoby zatrudnionych.Tego wieczoru moją partnerką była Mara, najwspanialsza blondyna, jakąw życiu spotkałem.Wyróżniała się wybitnie złośliwym poczuciem humoru, któreidealnie mi pasowało, jak długo nie ja byłem obiektem żartów.Partnerką Kragarabyła jakaś Dragaerianka, której imienia zapomniałem, należąca do Domu Jherega.Zapamiętałem, że miała miły i zarazliwy śmiech.Na przekąskę wzięliśmy pasztet z wątróbek gęsich oraz kurzych, i kethnyz ziołami i niesolonym masłem podawanym na przypieczonym chlebie z cien-kimi plasterkami ogórka.Zupą dnia była kartoflana z czerwonym pieprzem zeWschodu, a do popicia zamówiliśmy sorbet cytrynowy.Sałatkę podano z tak nie-wiarygodnie delikatnym octem, że wydawał się prawie słodki.Kragar zdecydował się na eskalopki w sosie cytrynowo-czosnkowym, jego to-warzyszka na największego nadziewanego kabaczka, jakiego w życiu widziałem,Mara na kaczkę w sosie opartym na śliwowicy, ja zaś na kethnę w sosie pie-przowym.Na deser wzięliśmy placek.Mój był z drobno mielonymi orzechamii kremem czekoladowym ozdobionym pomarańczami.Popiliśmy wszystko butel-140ką wytrawnego Piarran Mist.A ja za wszystko zapłaciłem, bo właśnie święto-waliśmy realizację kolejnego mojego zlecenia.Wychodziliśmy ociężali, ale gdy oboje z Marą dotarliśmy do mojego miesz-kania, okazało się, że posiłek był doskonałym afrodyzjakiem.Zastanawiałem sięnawet, jak skomentowałby to dziadek, ale w końcu mu o tym nie powiedziałem.Znudziliśmy się sobą gdzieś tak z tydzień pózniej i Mara się wyprowadziła.Jakoś to przeżyłem.* * * Sztywniaku? powtórzyłem.Loiosh zasyczał z uznaniem. Myślę ocenił spokojnie Morrolan że udało nam się wpędzić kogośw kłopoty. Ano.Obaj rozejrzeliśmy się na wszelki wypadek.%7ładna z obecnych istot nie zwracała na nas uwagi.Na wszelki wypadek stali-śmy jednak dalej.Po parunastu sekundach Verra pojawiła się także w deszczu iskier.I z bły-skiem w oczach.Moment pózniej ukazał się Barlan.Minę miał nieprzeniknioną,ale zauważyłem, że laskę trzyma Verra. Chodzcie! poleciła [ Pobierz całość w formacie PDF ]