[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ja też nie wyszeptała. Pierwszy raz byłam tak blisko psa.Właści-wie.szkoda, że nie zdążyłam lepiej mu się przyjrzeć.W tej samej chwili Aura Moss wrzasnęła i wygarnęła z automatycznej llamy,należącej do jej ojca.Wyjrzałam zza głazu i zobaczyłam, jak celuje w stronę skałek, bełkocząc nie-składnie. Tam jest! jej słowa zlewały się ze sobą. Jakieś zwierzę, burożółtez ogromnymi kłami.Miało otwarty pysk! Wielką paszczę! Durna dziewucho, omal mnie nie postrzeliłaś! ryknął Michael Talcott.Dopiero teraz zauważyłam, że schował się, przycupnąwszy za kamieniem.Musiał stać dokładnie na linii ognia, ale chyba nic mu nie zrobiła. Odłóż broń, Auro polecił mój ojciec.Chociaż mówił cicho, widać było, że jest zły.Nie wiem, jak Aura, lecz jawyraznie to czułam. Ale tam było zwierzę! upierała się Aura. Duże.Może jeszcze czaisię w pobliżu. Auro! Tato wyraznie podniósł głos, nadając mu twardy ton.Dziewczyna spojrzała na niego i jakby oprzytomniała, zdając sobie sprawę, żemoże czekać ją poważniejsze zmartwienie niż jakiś pies.Zerknąwszy na rewol-wer, który wciąż tkwił w jej dłoni, zmarszczyła brwi, po czym zabezpieczyła goi wsunęła do kabury. Mike? rzucił pytająco ojciec. Nic mi nie jest odpowiedział Michael Talcott. Ale to na pewno niejej zasługa! To nie była moja wina jakby na sygnał zaczęła bronić się Aura.Zobaczyłam zwierzę.Mogło cię zagryzć! Podkradało się do nas! To był chyba zwyczajny pies wtrąciłam się. Widziałam, jak nas ob-serwował.Uciekł, kiedy Joanne wymierzyła w niego. Trzeba go było zastrzelić odezwał się Peter Moss. Na co czekałaś?Aż skoczy komuś do gardła? Co robił? spytał Jay Garfield. Tylko się przypatrywał? Tak potwierdziłam. Nie wyglądał na wściekłego ani zagłodzonego.I wcale nie był duży.Nie sądzę, by mógł być dla nas niebezpieczny.Jest nas zadużo i wszyscy jesteśmy więksi od niego. Ja widziałam olbrzyma obstawała przy swoim Aura. Miał otwartąpaszczę!Raptem coś mnie tknęło; podeszłam do Aury.32 To dlatego, że ziajał powiedziałam. Psy dyszą, gdy są zmęczone.Towcale nie znaczy, że są złe albo głodne.Patrząc na nią, przez moment się zawahałam. Nigdy przedtem nie widziałaś psa, prawda?Pokręciła głową. Są śmiałe, ale nie na tyle, żeby były niebezpieczne dla takiej dużej grupyjak nasza.Nie ma się czego bać.Chyba nie do końca uwierzyła w moje słowa, jednak sprawiała wrażenie, jak-by trochę się uspokoiła.Wszystkie Mossówny były w domu tyranizowane i jedno-cześnie trzymane pod kloszem.Rodzice rzadko pozwalali im wychylić nos pozamury sąsiedztwa.Nawet uczyły się w domu pod okiem matek, pilnowane przedgrzesznością i zepsuciem reszty świata zgodnie z religią, którą wykombinowałsobie ich ojciec.Aż dziwne, że puszczał Aurę na nasze wspólne lekcje obchodze-nia się z bronią i ćwiczenia strzeleckie.Mam nadzieję, że wyjdzie jej to na dobre i że przy okazji nikogo z nas nie zastrzeli. Zostańcie wszyscy na swoich miejscach zarządził tato.Rzuciwszy spojrzenie Jayowi Garfieldowi, wszedł między pobliskie skałkii karłowate dębiny, chcąc sprawdzić, czy może Aura w coś trafiła.Swą auto-matyczną dziewięciomilimetrówkę trzymał odbezpieczoną w dłoni.Na niespełnaminutę zniknął nam z oczu.Wychynął z chaszczy z wyrazem twarzy, którego nie umiałam rozszyfrować. Schowajcie broń polecił. Wracamy do domu. Zabiłam to? koniecznie chciała wiedzieć Aura. Nie.Bierzcie rowery.Przez chwilę poszeptał coś z Jayem Garfieldem.Jay tylko westchnął.Joannei ja patrzyłyśmy wyczekująco.Paliła nas ciekawość, ale wiedziałyśmy, że póki nieuznają za stosowne, i tak nie pisną nawet słówka. Musiał zobaczyć coś więcej niż postrzelonego psa odezwał się z tyłuHarold Balter.Joanne cofnęła się i stanęła przy nim. Może całą zgraję, psią albo ludzką zastanawiałam się. Albo znalazłtrupa.Jak się pózniej dowiedziałam: nie jednego, lecz całą rodzinę.Kobietę, mniejwięcej czteroletniego chłopczyka i niemowlę wszystkie ciała były częściowozjedzone.Tato powiedział mi o nich dopiero, gdy dotarliśmy do domu.W kanioniewidziałam tylko, że jest zdenerwowany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Ja też nie wyszeptała. Pierwszy raz byłam tak blisko psa.Właści-wie.szkoda, że nie zdążyłam lepiej mu się przyjrzeć.W tej samej chwili Aura Moss wrzasnęła i wygarnęła z automatycznej llamy,należącej do jej ojca.Wyjrzałam zza głazu i zobaczyłam, jak celuje w stronę skałek, bełkocząc nie-składnie. Tam jest! jej słowa zlewały się ze sobą. Jakieś zwierzę, burożółtez ogromnymi kłami.Miało otwarty pysk! Wielką paszczę! Durna dziewucho, omal mnie nie postrzeliłaś! ryknął Michael Talcott.Dopiero teraz zauważyłam, że schował się, przycupnąwszy za kamieniem.Musiał stać dokładnie na linii ognia, ale chyba nic mu nie zrobiła. Odłóż broń, Auro polecił mój ojciec.Chociaż mówił cicho, widać było, że jest zły.Nie wiem, jak Aura, lecz jawyraznie to czułam. Ale tam było zwierzę! upierała się Aura. Duże.Może jeszcze czaisię w pobliżu. Auro! Tato wyraznie podniósł głos, nadając mu twardy ton.Dziewczyna spojrzała na niego i jakby oprzytomniała, zdając sobie sprawę, żemoże czekać ją poważniejsze zmartwienie niż jakiś pies.Zerknąwszy na rewol-wer, który wciąż tkwił w jej dłoni, zmarszczyła brwi, po czym zabezpieczyła goi wsunęła do kabury. Mike? rzucił pytająco ojciec. Nic mi nie jest odpowiedział Michael Talcott. Ale to na pewno niejej zasługa! To nie była moja wina jakby na sygnał zaczęła bronić się Aura.Zobaczyłam zwierzę.Mogło cię zagryzć! Podkradało się do nas! To był chyba zwyczajny pies wtrąciłam się. Widziałam, jak nas ob-serwował.Uciekł, kiedy Joanne wymierzyła w niego. Trzeba go było zastrzelić odezwał się Peter Moss. Na co czekałaś?Aż skoczy komuś do gardła? Co robił? spytał Jay Garfield. Tylko się przypatrywał? Tak potwierdziłam. Nie wyglądał na wściekłego ani zagłodzonego.I wcale nie był duży.Nie sądzę, by mógł być dla nas niebezpieczny.Jest nas zadużo i wszyscy jesteśmy więksi od niego. Ja widziałam olbrzyma obstawała przy swoim Aura. Miał otwartąpaszczę!Raptem coś mnie tknęło; podeszłam do Aury.32 To dlatego, że ziajał powiedziałam. Psy dyszą, gdy są zmęczone.Towcale nie znaczy, że są złe albo głodne.Patrząc na nią, przez moment się zawahałam. Nigdy przedtem nie widziałaś psa, prawda?Pokręciła głową. Są śmiałe, ale nie na tyle, żeby były niebezpieczne dla takiej dużej grupyjak nasza.Nie ma się czego bać.Chyba nie do końca uwierzyła w moje słowa, jednak sprawiała wrażenie, jak-by trochę się uspokoiła.Wszystkie Mossówny były w domu tyranizowane i jedno-cześnie trzymane pod kloszem.Rodzice rzadko pozwalali im wychylić nos pozamury sąsiedztwa.Nawet uczyły się w domu pod okiem matek, pilnowane przedgrzesznością i zepsuciem reszty świata zgodnie z religią, którą wykombinowałsobie ich ojciec.Aż dziwne, że puszczał Aurę na nasze wspólne lekcje obchodze-nia się z bronią i ćwiczenia strzeleckie.Mam nadzieję, że wyjdzie jej to na dobre i że przy okazji nikogo z nas nie zastrzeli. Zostańcie wszyscy na swoich miejscach zarządził tato.Rzuciwszy spojrzenie Jayowi Garfieldowi, wszedł między pobliskie skałkii karłowate dębiny, chcąc sprawdzić, czy może Aura w coś trafiła.Swą auto-matyczną dziewięciomilimetrówkę trzymał odbezpieczoną w dłoni.Na niespełnaminutę zniknął nam z oczu.Wychynął z chaszczy z wyrazem twarzy, którego nie umiałam rozszyfrować. Schowajcie broń polecił. Wracamy do domu. Zabiłam to? koniecznie chciała wiedzieć Aura. Nie.Bierzcie rowery.Przez chwilę poszeptał coś z Jayem Garfieldem.Jay tylko westchnął.Joannei ja patrzyłyśmy wyczekująco.Paliła nas ciekawość, ale wiedziałyśmy, że póki nieuznają za stosowne, i tak nie pisną nawet słówka. Musiał zobaczyć coś więcej niż postrzelonego psa odezwał się z tyłuHarold Balter.Joanne cofnęła się i stanęła przy nim. Może całą zgraję, psią albo ludzką zastanawiałam się. Albo znalazłtrupa.Jak się pózniej dowiedziałam: nie jednego, lecz całą rodzinę.Kobietę, mniejwięcej czteroletniego chłopczyka i niemowlę wszystkie ciała były częściowozjedzone.Tato powiedział mi o nich dopiero, gdy dotarliśmy do domu.W kanioniewidziałam tylko, że jest zdenerwowany [ Pobierz całość w formacie PDF ]