[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy była ładna pogoda, wychodziliśmy na spacer - Mae w wózku, a my po jego obu stronach.Wtedy ujawniła się druga strona natury Eliota.Szybko uświadomiłam sobie, że niemógłby mieszkać poza Nowym Jorkiem, bo to miasto było jedną z rzeczy, które naprawdę kochał.Spacer z nim oznaczał nie kończący się wykład o architekturze, o pierwszych planach Central Parku wykonanych przez Fredericka Law Olmsteada i o tym, gdzie można kupić najlepsze orzechowe ciasteczka.Zabrał nas na wernisaże i na koncerty do Soho, gdzie trzydziestu dwóch ludzi słuchało sześciu innych, tnących po­wietrze nożyczkami.Wszystkie trzydzieści osiem osób miało absolutnie poważny wyraz twarzy.To było coś! Oboje z Ban­kiem byliśmy zachwyceni.Kiedy koncert się skończył, mój małżonek wstąpił do sklepu z drobiazgami i kupił trzy pary tych srebrnych nożyczek o zaokrąglonych końcach, jakie mieliśmy w przedszkolu.- Chodźmy do domu i wykonajmy encore]Nabrałam zwyczaju co środę spotykać się z Eliotem na lunchu w naszym mieszkaniu.On zajadał porcję klopsików mięsnych albo souvlaki, ja zaś zmiatałam ogromne kawały camembertu z czarnymi, greckimi oliwkami albo spaghetti al burro.Kiedy już skończyliśmy, siadaliśmy na kilkugodzinną pogawędkę.Tak właśnie dowiedziałam się o jego zainteresowaniu okul-tyzmem.Opowiedział mi o przyjęciu, w którym uczestniczył - używali tam tablicy ouija, aby przywołać ducha Amelii Ear-hart.Na to ja przewróciłam oczami i zapytałam, czy duch wpłynął do pokoju.Eliot bardzo się zdenerwował.Całym sercem wierzył w „obce moce” i czuł się obrażony moimi żartami na ten temat.To była jedna z niewielu sytuacji, kiedy się na mnie zdenerwował.- A przecież taka z ciebie mała mądralińska, Cullen.Pokaż mi swoją rękę.Przez głowę przegalopowała mi myśl o Rondui i nie bardzo miałam ochotę pokazać mu dłoń.- Och, nie wygłupiaj się, Cullen.Nie proszę cię, żebyś się rozebrała.Po prostu pozwól mi obejrzeć swoją rękę.Chcę zobaczyć, co cię czeka.Wiedziałam, że lewa ręka mówi, z czym się urodziliśmy, a prawa - co z tym zrobiliśmy.Nie wiedziałam, którą mu pokazać jako mniej zdradliwą.- Nie, daj mi prawą rękę.Okej, zobaczmy, co tu mamy.Choć po moich ostatnich ronduańskich snach nieomalspodziewałam się, że spojrzawszy, podskoczy jak oparzony, nic takiego się nie stało.Naciskał opuszki moich palców i wnętrze dłoni, potem parę razy odwrócił ją grzbietem do góry.- Cóż, moja droga.Sądząc po wyglądzie dłoni, nie jesteś zbyt interesująca.Ręka mówi, że będziesz szczęśliwa w mał­żeństwie, twoje dzieci wyrosną na porządnych ludzi, a ty sama pożyjesz dłużej niż ja.- Eliot, czy ty naprawdę wierzysz w okultyzm? Jego twarz powiedziała, że tak, zanim on to zrobił.- Bez żadnych wątpliwości, Cullen.Widziałem zbyt wiele, by nie wierzyć.- A zatem, czy obiecasz mi, że nie powtórzysz nikomu, jeśli coś ci powiem? A szczególnie Bankowi?- Z ręką na sercu, pani James.Głęboko, głęboko zaczerpnęłam tchu i po raz czwarty w tym roku rozpoczęłam historię Rondui.Kiedy mówiłam, Eliot żuł wargę i oglądał paznokcie, ale wiedziałam, że słucha uważnie.- I Danek wie wszystko?- Wszystko, prócz ostatnich części.Tych o kierowcy wy­ścigowym i o tym, że był tam Alvin Williams.Już wcześniej wystarczająco go to martwiło - uważał, że dzieje się ze mną coś złego.- Ale psychiatrzy oświadczyli, że wszystko jest w porząd­ku, czy tak? Co nie znaczy, że te ciemięgi znają się na swojej robocie.Kiedyś poszedłem do psychiatry, który powiedział, że polepszy mi się, jeśli pomaluję pokój na zielono.- Nie, oboje powiedzieli, że jest rzeczą zbyt nienormalną, kiedy sny następują po sobie w tak doskonałym.porządku, ale to nie powinno mnie specjalnie martwić.Chwilę później porzuciliśmy ten temat, bo Mae obudziła się i rozpoczęła swoje żale.Niemniej później tego wieczoru za­dzwonił, mówiąc, że rozmawiał z przyjaciółką, która jest właścicielką księgarni.Ta przyjaciółka była wielką zwolen­niczką Doris Lessing i kiedyś powiedziała Eliotowi na jej temat coś, co podczas naszej rozmowy włączyło w jego głowie dzwo­nek alarmowy.- Cullen, jesteś szalona, ale wcale nie jesteś oryginal­na.Według mojej przyjaciółki, Elizabeth Zobel, Doris Lessing ma, jak sama to nazywa, „seryjne sny”.Posłuchaj tego, to cytat z wywiadu, jakiego Doris udzieliła w Londynie: „Mam seryjne sny.Nie chodzi o to, że zawsze opowiadają tę sa­mą historię.Ale kiedy mam taki sen, to wiem, że to ten sam obszar mojego umysłu.Ale to nie jest jak w filmie, który kończy się w określonym miejscu czy sytuacji.Po prostu śnię w tym samym obszarze, tak jakby w tym sa­mym pejzażu, czy o tych samych osobach, ale przede wszystkim mam takie samo odczucie.Atmosfera jest zawsze ta suną”.Przymknęłam oczy i westchnęłam bardzo głęboko.To brzmiało tak znajomo.- To wygląda podobnie, Eliot, ale nie identycznie.- Omiotłam pokój oczyma, aby sprawdzić, że Danka nie ma w zasięgu głosu.- A skąd się tam wziął Alvin Williams i ten kierowca wyścigowy?- Przecież oni są częścią twojego życia, głuptasku! Cullen, założę się z tobą o milion dolarów, że Doris Lessing też ma swojego Alvina Williamsa.Wszyscy przenosimy w sny frag­menty naszego codziennego życia - i to najczęściej w zdefor­mowanej wersji.Ty i Doris stanowicie śliczną parę.Dobranoc, pani Normanowo Bates.Pozdrów ode mnie męża.Pewnego dnia, wczesnym rankiem, dotarliśmy na łagodne wzniesienie, i poniżej nas, w odległości jednej lub dwóch mil, biegła aż po horyzont szeroka, brukowana droga.Siedziałam na czubku wysokiego garbu Martia, trzymając przed sobą Pepsi.Obok nas stał Pan Trący.Nasze wyrzeźbione z Kości Księżyca laski tkwiły za czarną, jedwabną wstążką jego ogromnego kapelusza.- Czy powinnam wiedzieć coś o tej drodze, Panie Trący?- Nie, nie sądzę, Cullen.Zbudowano ją po twoim odejściu.Kilka maszyn z równin włączyło się po prostu i zaczęło tu pracować.Robiły to tak długo, aż zbudowały drogę, która przecina całą Ronduę.Nikt z nas nie wie, do czego ona służy, ale można nią dotrzeć do różnych miejsc dwa razy szybciej.Jeśli pewnego dnia zechcesz odwiedzić Jackie Billows w Gadającym Kąpielisku, po prostu idź tą drogą, a będziesz na miejscu tydzień wcześniej, niż zaplanowałaś.- Tak, a czy ktokolwiek jej używa?- Nic mi o tym nie wiadomo.- Pies zatrzymał się i spoj­rzał na Martia i Felinę, którzy przecząco potrząsnęli gło­wami.Martio podniósł głowę i odwrócił się do nas, na ile pozwalał mu garb.- Raz na jakiś czas będę tu urządzać przyjęcia, zależnie od tego, w jakiej to będzie Kresce.Na tej nawierzchni można świetnie tańczyć.Chociaż byliśmy jeszcze daleko od drogi, dostrzegłam coś, co bardzo szybko posuwało się ku nam od strony horyzontu.- Zobaczcie, coś się ku nam zbliża!- Ojej, popatrz, Mamo! Co to jest, Panie Trący?- To? To jest po prostu szybkość dźwięku.Czasami, jeśli ma się szczęście, można też zobaczyć szybkość światła, ale to zdarza się rzadko.Skwierczący Kciuk lubi zatrzymać w swo­jej Kresce tyle światła, ile tylko zdoła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl