[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Podejdź bliżej, Henry!Chłopiec posłusznie podszedł.Tommy wyjął z kieszeni pięć szylingów.— Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie, Henry! Masz tu pięć szylingów i powiedz mi, co młoda pani zrobiła z telegramem?— Zgniotła go w kulkę i rzuciła do kominka, i chyba powiedziała „hurra” czy coś takiego, sir.— Bardzo dobrze, Henry.Wspaniale.Masz oczy i uszy otwarte! Idziemy, Julius.Musimy znaleźć ten telegram.Pośpieszyli na górę.Tuppence zostawiła klucz w drzwiach swego pokoju.W palenisku kominka leżała pomarańczowo–biała kula papieru.Tommy wydobył ją z popiołu i wyprostował.Przyjedź natychmiast, Moat House, Ebury, Yorkshire.Ciekawy rozwój wypadków.TommyZdumieni spojrzeli na siebie.Pierwszy odezwał się Julius:— Tyś tego nie wysłał?— Oczywiście, że nie! Co to ma znaczyć?— To może znaczyć najgorsze — odparł Julius.— Oni ją mają…!— Cooo?!— Na pewno.Podpisali twoim imieniem.Tuppence wpadła w potrzask, niczego nie podejrzewając.— O mój Boże! Co my teraz zrobimy?— Czym prędzej ruszamy jej na pomoc! Od razu! Nie ma chwili do stracenia.Co za szczęście, że nie zabrała ze sobą telegramu.Gdyby to zrobiła, nigdy byśmy jej nie znaleźli.Musimy natychmiast jechać.Gdzie jest rozkład pociągów?Niespożyta energia Juliusa była zaraźliwa.Pozostawiony sam sobie Tommy najprawdopodobniej usiadłby na co najmniej pół godziny w celu przemyślenia wszystkiego i opracowania planu działania.Ale z Juliusem Hersheimmerem natychmiastowe działanie było regułą.Amerykanin wymamrotał coś na temat skomplikowanego układu angielskich rozkładów jazdy i oddał książkę Tommy’emu jako osobie bardziej obytej ze sposobem rozumowania tubylców.— Jest, jest! — oświadczył po chwili Tommy.— Ebury, Yorkshire.Ze stacji King’s Cross albo St.Pancras.(Pikolak chyba się omylił.Tuppence musiała pojechać na King’s Cross, a nie Charing Cross).Dwunasta pięćdziesiąt.Tym pociągiem pojechała.Następny o drugiej dziesięć.Już odszedł.Mamy teraz pociąg o trzeciej dwadzieścia.Zwykły, bardzo wolny.— A może samochodem?— Możesz wysłać tam wóz.Niech go weźmie szofer.Ale my pojedziemy pociągiem.Nie powinniśmy zwracać na siebie uwagi.— Może masz rację.Ale aż niedobrze mi się robi, kiedy pomyślę o tym, co może grozić Tuppence.Tommy z roztargnieniem skinął głową, rozmyślał o czymś zupełnie innym.Po chwili zapytał:— Słuchaj no, jak sądzisz, właściwie po co ona jest im potrzebna?— Że co? Powtórz, nie zrozumiałem?— Moim zdaniem, oni nie mają najmniejszego zamiaru wyrządzić jej krzywdy.Ona jest jedynie zakładniczką.— Tommy zmarszczył brwi w wysiłku myślenia.— Tak, ona jest po prostu zakładniczką.Bezpośrednio nic jej nie grozi.Jeśli my, na przykład, na coś wpadniemy, to oni wtedy ją wykorzystają jako element nacisku.Będą nas szantażować jej bezpieczeństwem.— Chyba masz rację — odparł Julius.— A poza tym — dodał Tommy, jakby mu dopiero w tej chwili podobna myśl przyszła do głowy.— Tuppence jest bardzo sprytna.Stawiam na nią.Podróż była bardzo męcząca — przepełnione wagony i niezliczone przystanki.Dwukrotnie się przesiadali.Raz w Doncaster, a raz na małej węzłowej stacyjce.W Ebury peron świecił pustkami.Tommy zwrócił się do samotnego tragarza, jedynej osoby na peronie:— Czy mógłby mi pan wskazać drogę do Moat House?— Moat House? To spory kawałek drogi.Myśli pan o tym dużym domu nad morzem?Tommy bez wahania przytaknął.Wysłuchał wraz z Juliusem szczegółowych i bardzo zawiłych wskazówek dotyczących drogi.Gdy wreszcie wyruszyli, akurat zaczął kropić deszcz.Podnieśli kołnierze płaszczy i brnęli błotnistym traktem.Po parudziesięciu krokach Tommy nagle stanął.— Poczekaj tu chwilę! — rzucił Juliusowi i pobiegł z powrotem na stację, gdzie ponownie zwrócił się do tragarza:— Czy przypomina pan sobie młodą pasażerkę, która przyjechała pośpiesznym dwunasta dziesięć z Londynu? I prawdopodobnie też pytała pana o drogę do Moat House?Tommy opisał Tuppence, jak potrafił najlepiej, ale tragarz przecząco pokręcił głową.Wspomnianym pociągiem przyjechało sporo pasażerów.Nie przypominał sobie żadnej młodej damy.Był jednak absolutnie pewien, że nikt go nie pytał o drogę do Moat House.Tommy wrócił do Juliusa i wszystko mu opowiedział.Ogarnęło go nagle olbrzymie przygnębienie.Miał przeczucie, że ich wyprawa zakończy się niepowodzeniem.Wrogowie zdobyli trzy godziny przewagi.To aż nadto dla pana Browna, który z pewnością przewidział możliwość znalezienia telegramu wysłanego do Tuppence.Droga wydawała się nieskończenie długa, a ponadto raz wybrali złe rozwidlenie i przeszli nadaremno spory kawał.Dopiero parę minut po siódmej spotkany chłopiec poinformował ich, że Moat House jest tuż za zakrętem.Zardzewiała furtka zwisała smutno na opadłych zawiasach.Zarośnięty podjazd pełen był zeschłych liści.Cała posiadłość sprawiała wyjątkowo niemiłe wrażenie i obudziła w obu mężczyznach uczucie dziwnego lęku.Szarzało już, gdy szli tym zapuszczonym podjazdem.Liście tłumiły ich kroki.Nad głowami groźnie skrzypiały gałęzie targane przez wiatr.Od czasu do czasu jakiś przemokły liść bezszelestnie spadał na ziemię, ocierając się po drodze o ich policzki.Po chwili ukazał się dom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.— Podejdź bliżej, Henry!Chłopiec posłusznie podszedł.Tommy wyjął z kieszeni pięć szylingów.— Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie, Henry! Masz tu pięć szylingów i powiedz mi, co młoda pani zrobiła z telegramem?— Zgniotła go w kulkę i rzuciła do kominka, i chyba powiedziała „hurra” czy coś takiego, sir.— Bardzo dobrze, Henry.Wspaniale.Masz oczy i uszy otwarte! Idziemy, Julius.Musimy znaleźć ten telegram.Pośpieszyli na górę.Tuppence zostawiła klucz w drzwiach swego pokoju.W palenisku kominka leżała pomarańczowo–biała kula papieru.Tommy wydobył ją z popiołu i wyprostował.Przyjedź natychmiast, Moat House, Ebury, Yorkshire.Ciekawy rozwój wypadków.TommyZdumieni spojrzeli na siebie.Pierwszy odezwał się Julius:— Tyś tego nie wysłał?— Oczywiście, że nie! Co to ma znaczyć?— To może znaczyć najgorsze — odparł Julius.— Oni ją mają…!— Cooo?!— Na pewno.Podpisali twoim imieniem.Tuppence wpadła w potrzask, niczego nie podejrzewając.— O mój Boże! Co my teraz zrobimy?— Czym prędzej ruszamy jej na pomoc! Od razu! Nie ma chwili do stracenia.Co za szczęście, że nie zabrała ze sobą telegramu.Gdyby to zrobiła, nigdy byśmy jej nie znaleźli.Musimy natychmiast jechać.Gdzie jest rozkład pociągów?Niespożyta energia Juliusa była zaraźliwa.Pozostawiony sam sobie Tommy najprawdopodobniej usiadłby na co najmniej pół godziny w celu przemyślenia wszystkiego i opracowania planu działania.Ale z Juliusem Hersheimmerem natychmiastowe działanie było regułą.Amerykanin wymamrotał coś na temat skomplikowanego układu angielskich rozkładów jazdy i oddał książkę Tommy’emu jako osobie bardziej obytej ze sposobem rozumowania tubylców.— Jest, jest! — oświadczył po chwili Tommy.— Ebury, Yorkshire.Ze stacji King’s Cross albo St.Pancras.(Pikolak chyba się omylił.Tuppence musiała pojechać na King’s Cross, a nie Charing Cross).Dwunasta pięćdziesiąt.Tym pociągiem pojechała.Następny o drugiej dziesięć.Już odszedł.Mamy teraz pociąg o trzeciej dwadzieścia.Zwykły, bardzo wolny.— A może samochodem?— Możesz wysłać tam wóz.Niech go weźmie szofer.Ale my pojedziemy pociągiem.Nie powinniśmy zwracać na siebie uwagi.— Może masz rację.Ale aż niedobrze mi się robi, kiedy pomyślę o tym, co może grozić Tuppence.Tommy z roztargnieniem skinął głową, rozmyślał o czymś zupełnie innym.Po chwili zapytał:— Słuchaj no, jak sądzisz, właściwie po co ona jest im potrzebna?— Że co? Powtórz, nie zrozumiałem?— Moim zdaniem, oni nie mają najmniejszego zamiaru wyrządzić jej krzywdy.Ona jest jedynie zakładniczką.— Tommy zmarszczył brwi w wysiłku myślenia.— Tak, ona jest po prostu zakładniczką.Bezpośrednio nic jej nie grozi.Jeśli my, na przykład, na coś wpadniemy, to oni wtedy ją wykorzystają jako element nacisku.Będą nas szantażować jej bezpieczeństwem.— Chyba masz rację — odparł Julius.— A poza tym — dodał Tommy, jakby mu dopiero w tej chwili podobna myśl przyszła do głowy.— Tuppence jest bardzo sprytna.Stawiam na nią.Podróż była bardzo męcząca — przepełnione wagony i niezliczone przystanki.Dwukrotnie się przesiadali.Raz w Doncaster, a raz na małej węzłowej stacyjce.W Ebury peron świecił pustkami.Tommy zwrócił się do samotnego tragarza, jedynej osoby na peronie:— Czy mógłby mi pan wskazać drogę do Moat House?— Moat House? To spory kawałek drogi.Myśli pan o tym dużym domu nad morzem?Tommy bez wahania przytaknął.Wysłuchał wraz z Juliusem szczegółowych i bardzo zawiłych wskazówek dotyczących drogi.Gdy wreszcie wyruszyli, akurat zaczął kropić deszcz.Podnieśli kołnierze płaszczy i brnęli błotnistym traktem.Po parudziesięciu krokach Tommy nagle stanął.— Poczekaj tu chwilę! — rzucił Juliusowi i pobiegł z powrotem na stację, gdzie ponownie zwrócił się do tragarza:— Czy przypomina pan sobie młodą pasażerkę, która przyjechała pośpiesznym dwunasta dziesięć z Londynu? I prawdopodobnie też pytała pana o drogę do Moat House?Tommy opisał Tuppence, jak potrafił najlepiej, ale tragarz przecząco pokręcił głową.Wspomnianym pociągiem przyjechało sporo pasażerów.Nie przypominał sobie żadnej młodej damy.Był jednak absolutnie pewien, że nikt go nie pytał o drogę do Moat House.Tommy wrócił do Juliusa i wszystko mu opowiedział.Ogarnęło go nagle olbrzymie przygnębienie.Miał przeczucie, że ich wyprawa zakończy się niepowodzeniem.Wrogowie zdobyli trzy godziny przewagi.To aż nadto dla pana Browna, który z pewnością przewidział możliwość znalezienia telegramu wysłanego do Tuppence.Droga wydawała się nieskończenie długa, a ponadto raz wybrali złe rozwidlenie i przeszli nadaremno spory kawał.Dopiero parę minut po siódmej spotkany chłopiec poinformował ich, że Moat House jest tuż za zakrętem.Zardzewiała furtka zwisała smutno na opadłych zawiasach.Zarośnięty podjazd pełen był zeschłych liści.Cała posiadłość sprawiała wyjątkowo niemiłe wrażenie i obudziła w obu mężczyznach uczucie dziwnego lęku.Szarzało już, gdy szli tym zapuszczonym podjazdem.Liście tłumiły ich kroki.Nad głowami groźnie skrzypiały gałęzie targane przez wiatr.Od czasu do czasu jakiś przemokły liść bezszelestnie spadał na ziemię, ocierając się po drodze o ich policzki.Po chwili ukazał się dom [ Pobierz całość w formacie PDF ]