[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W czerwcu dotarli do Pizy, przyjęci triumfal-nie przez ludzi cesarskich, i w ciągu następnych miesięcy Michał miał potępić publicz-nie Jana.Było już za pózno.Gwiazda cesarza chyliła się do upadku, Jan knuł w Awinio-nie, by dać minorytom nowego przełożonego generalnego, i w końcu zwyciężył.Lepiejuczyniłby Michał, gdyby tego dnia nie powziął postanowienia, by udać się do papie-ża; mógłby czuwać nad oporem, jaki stawiali minoryci, nie tracąc tylu miesięcy, wy-dany na łaskę i niełaskę wroga, osłabiając swoją pozycję.Lecz może tak właśnie zrzą-dziła Boska wszechmoc i nie wiem już, kto z nich wszystkich miał słuszność, a potylu latach nawet ogień namiętności przygasa, a wraz z nim to, co uznawałem za świa-tło prawdy.Któż z nas potrafi jeszcze powiedzieć, czy rację miał Hektor czy Achilles,Agamemnon czy Priam, kiedy walczyli z powodu piękności niewiasty, która jest terazprochem z prochów?Ale gubię się w rozważaniach smutnych i odbiegających od tematu.Powinienem zaśopowiedzieć o zakończeniu smutnej rozmowy.Michał podjął postanowienie i nie byłosposobu, by go odeń odwieść.Tyle tylko, że stanął inny problem, i Wilhelm wysłowiłgo bez ogródek: nawet Hubertyn nie jest już bezpieczny.Słowa, z którymi zwrócił siędoń Bernard, nienawiść, jaką żywi teraz do niego papież, fakt, że Michał reprezentowałjeszcze potęgę, z którą trzeba było się układać, gdy tymczasem Hubertyn pozostał samsobie zwolennikiem. Jan chce mieć Michała na dworze, a Hubertyna w piekle.Jeśli znam dobrzeBernarda, do jutra i pod osłoną mgły Hubertyn straci żywot.A jeśli ktoś zapyta, kto gozabił, powiem, że opactwo potrafi znieść kolejną zbrodnię, a oznajmi się, iż były to dia-bły wezwane przez Remigiusza za pomocą tych czarnych kotów albo przez jakiegośdulcyniana, który jeszcze ocalał i kręci się w tych murach.327Hubertyn zafrasował się. Co zatem? spytał. Zatem odparł Wilhelm idz, pomów z opatem.Proś o wierzchowca, pro-wiant, list do jakiegoś odległego opactwa po drugiej stronie Alp.I skorzystaj z mgłyi ciemności, by zniknąć natychmiast. Ale czy łucznicy nie strzegą już bram? Opactwo ma inne wyjścia i opat je zna.Wystarczy, by sługa zaczekał na ciebiez wierzchowcem gdzieś po drugiej stronie murów, a ty wymkniesz się jakimś przej-ściem i pozostanie ci przebyć tylko kawałek lasu.Musisz uczynić to szybko, zanimBernard pozbiera się po przeżyciu swego triumfu.Ja muszę zająć się czym innym, mamtu dwie misje, jedna się nie powiodła, niechaj więc chociaż uda się druga.Chcę do-stać w swoje ręce pewną księgę i pewnego człeka.Jeśli wszystko pójdzie dobrze, bę-dziesz daleko, nim jeszcze zacznę się o ciebie trapić.A więc żegnaj. Otworzył ramio-na.Wzruszony Hubertyn uścisnął go mocno. %7łegnaj, Wilhelmie, jesteś Anglikiem szalonym i zuchwałym, ale masz wielkieserce.Czy obaczym się jeszcze? Obaczym uspokoił go Wilhelm. Bóg zechce.Bóg jednak nie zechciał.Jak już powiedziałem, Hubertyn zmarł zabity w tajemni-czy sposób dwa lata pózniej.Ciężki i pełny przygód żywot miał ten waleczny i pełenżaru starzec.Może nie był świętym, ale mam nadzieję, że Bóg wynagrodził tę jego nie-złomną pewność, że nim jest.Im bardziej się starzeję, tym chętniej powierzam się woliBoga i tym mniej cenię umysł, który chce wiedzieć, i wolę, która chce czynić; a za je-dyny składnik ratowania wiary uznaję cierpliwe oczekiwanie bez zadawania zbyt wielupytań.A Hubertyn z pewnofcią miał wielką wiarę w krew i mękę Naszego ukrzyżowa-nego Pana.Być może, myślałem o tych sprawach także wtedy i stary mistyk dostrzegł to albomoże odgadł, że kiedyś będę o nich myślał.Uśmiechnął się ze słodyczą i wziął mniew ramiona bez żaru, z jakim czynił to czasem w poprzednich dniach.Uścisnął mnie jakdziad ściska wnuka i oddałem mu taki sam uścisk.Potem oddalił się wraz z Michałem,by szukać opata. A teraz? spytałem Wilhelma. Teraz wrócimy do naszych zbrodni. Mistrzu rzekłem dzisiaj zdarzyło się wiele rzeczy ważnych dla chrześcijań-stwa i twoja misja skończyła się zle.A jednak zdajesz się bardziej zaciekawiony rozwią-zaniem tej tajemnicy nizli sporem między papieżem a cesarzem. Wariaci i dzieci zawsze mówią prawdę, Adso.Dlatego jako doradca cesarski mójprzyjaciel, Marsyliusz, jest lepszy niż ja, ale inkwizytorem lepszym jestem ja.Lepszymnawet niż Bernard Gui, oby Bóg mi wybaczył.Gdyż Bernarda nie obchodzi wykry-328wanie winnych, ale spalenie obwinionych.Ja zaś znajduję, że najprzyjemniejszą rzecząw zbrodni jest rozwikłanie pięknie splątanego kłębka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.W czerwcu dotarli do Pizy, przyjęci triumfal-nie przez ludzi cesarskich, i w ciągu następnych miesięcy Michał miał potępić publicz-nie Jana.Było już za pózno.Gwiazda cesarza chyliła się do upadku, Jan knuł w Awinio-nie, by dać minorytom nowego przełożonego generalnego, i w końcu zwyciężył.Lepiejuczyniłby Michał, gdyby tego dnia nie powziął postanowienia, by udać się do papie-ża; mógłby czuwać nad oporem, jaki stawiali minoryci, nie tracąc tylu miesięcy, wy-dany na łaskę i niełaskę wroga, osłabiając swoją pozycję.Lecz może tak właśnie zrzą-dziła Boska wszechmoc i nie wiem już, kto z nich wszystkich miał słuszność, a potylu latach nawet ogień namiętności przygasa, a wraz z nim to, co uznawałem za świa-tło prawdy.Któż z nas potrafi jeszcze powiedzieć, czy rację miał Hektor czy Achilles,Agamemnon czy Priam, kiedy walczyli z powodu piękności niewiasty, która jest terazprochem z prochów?Ale gubię się w rozważaniach smutnych i odbiegających od tematu.Powinienem zaśopowiedzieć o zakończeniu smutnej rozmowy.Michał podjął postanowienie i nie byłosposobu, by go odeń odwieść.Tyle tylko, że stanął inny problem, i Wilhelm wysłowiłgo bez ogródek: nawet Hubertyn nie jest już bezpieczny.Słowa, z którymi zwrócił siędoń Bernard, nienawiść, jaką żywi teraz do niego papież, fakt, że Michał reprezentowałjeszcze potęgę, z którą trzeba było się układać, gdy tymczasem Hubertyn pozostał samsobie zwolennikiem. Jan chce mieć Michała na dworze, a Hubertyna w piekle.Jeśli znam dobrzeBernarda, do jutra i pod osłoną mgły Hubertyn straci żywot.A jeśli ktoś zapyta, kto gozabił, powiem, że opactwo potrafi znieść kolejną zbrodnię, a oznajmi się, iż były to dia-bły wezwane przez Remigiusza za pomocą tych czarnych kotów albo przez jakiegośdulcyniana, który jeszcze ocalał i kręci się w tych murach.327Hubertyn zafrasował się. Co zatem? spytał. Zatem odparł Wilhelm idz, pomów z opatem.Proś o wierzchowca, pro-wiant, list do jakiegoś odległego opactwa po drugiej stronie Alp.I skorzystaj z mgłyi ciemności, by zniknąć natychmiast. Ale czy łucznicy nie strzegą już bram? Opactwo ma inne wyjścia i opat je zna.Wystarczy, by sługa zaczekał na ciebiez wierzchowcem gdzieś po drugiej stronie murów, a ty wymkniesz się jakimś przej-ściem i pozostanie ci przebyć tylko kawałek lasu.Musisz uczynić to szybko, zanimBernard pozbiera się po przeżyciu swego triumfu.Ja muszę zająć się czym innym, mamtu dwie misje, jedna się nie powiodła, niechaj więc chociaż uda się druga.Chcę do-stać w swoje ręce pewną księgę i pewnego człeka.Jeśli wszystko pójdzie dobrze, bę-dziesz daleko, nim jeszcze zacznę się o ciebie trapić.A więc żegnaj. Otworzył ramio-na.Wzruszony Hubertyn uścisnął go mocno. %7łegnaj, Wilhelmie, jesteś Anglikiem szalonym i zuchwałym, ale masz wielkieserce.Czy obaczym się jeszcze? Obaczym uspokoił go Wilhelm. Bóg zechce.Bóg jednak nie zechciał.Jak już powiedziałem, Hubertyn zmarł zabity w tajemni-czy sposób dwa lata pózniej.Ciężki i pełny przygód żywot miał ten waleczny i pełenżaru starzec.Może nie był świętym, ale mam nadzieję, że Bóg wynagrodził tę jego nie-złomną pewność, że nim jest.Im bardziej się starzeję, tym chętniej powierzam się woliBoga i tym mniej cenię umysł, który chce wiedzieć, i wolę, która chce czynić; a za je-dyny składnik ratowania wiary uznaję cierpliwe oczekiwanie bez zadawania zbyt wielupytań.A Hubertyn z pewnofcią miał wielką wiarę w krew i mękę Naszego ukrzyżowa-nego Pana.Być może, myślałem o tych sprawach także wtedy i stary mistyk dostrzegł to albomoże odgadł, że kiedyś będę o nich myślał.Uśmiechnął się ze słodyczą i wziął mniew ramiona bez żaru, z jakim czynił to czasem w poprzednich dniach.Uścisnął mnie jakdziad ściska wnuka i oddałem mu taki sam uścisk.Potem oddalił się wraz z Michałem,by szukać opata. A teraz? spytałem Wilhelma. Teraz wrócimy do naszych zbrodni. Mistrzu rzekłem dzisiaj zdarzyło się wiele rzeczy ważnych dla chrześcijań-stwa i twoja misja skończyła się zle.A jednak zdajesz się bardziej zaciekawiony rozwią-zaniem tej tajemnicy nizli sporem między papieżem a cesarzem. Wariaci i dzieci zawsze mówią prawdę, Adso.Dlatego jako doradca cesarski mójprzyjaciel, Marsyliusz, jest lepszy niż ja, ale inkwizytorem lepszym jestem ja.Lepszymnawet niż Bernard Gui, oby Bóg mi wybaczył.Gdyż Bernarda nie obchodzi wykry-328wanie winnych, ale spalenie obwinionych.Ja zaś znajduję, że najprzyjemniejszą rzecząw zbrodni jest rozwikłanie pięknie splątanego kłębka [ Pobierz całość w formacie PDF ]