[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Materiały przechowywane w bibliotece dotyczyły ostatniej dekady.Manley uznał, że dla spokoju sumienia powinien cofnąć się do artykułów opublikowanych jeszcze wcześniej.Zanim wyszedł, wręczył bibliotekarce spis najczęściej wymienianych starych publikacji i poprosił o odnalezienie ich mikrofilmów.Zapowiedział, że wpadnie znów za kilka dni.Pomyślał o Jacqueline.Och, Jacqueline.Tęsknił za nią bardziej, niż gotów był się przyznać.Ale miała wrócić już jutro i ta świadomość poprawiła mu nastrój.Obawiał się jednak, że stała się zegarem odmierzającym godziny jego egzystencji.Bez niej czas płynął wolniej.Lecz najbardziej gnębiło go irracjonalne uczucie zazdrości.Przebywała teraz z innym mężczyzną i Manley miał wrażenie, jakby musiał się nią z nim dzielić.Z jakimś obcym i potężnym człowiekiem, o którym nie wiedział absolutnie nic.ROZDZIAŁ 10– Tak dobrze?– W porządku.A teraz nie ruszaj się.– Tylko nie wykorzystuj okazji.– Przestań.Leż spokojnie.– Nie mogę.To łaskocze.O Boże, jakie to zimne!– To tylko jodyna.Dobrze, zostań w tej pozycji.Poczujesz teraz lekkie ukłucie igły.Jacqueline leżała nieruchomo na materacu.Była naga.Dolną połowę jej ciała okrywało prześcieradło.Nie mogła uwierzyć w to, że się zgodziła.Myślała, że Manley żartuje, kiedy wypowiedział słowo „biopsja”.Słabo znała terminologię medyczną, ale jedno wiedziała na pewno: biopsja to jakiś zabieg chirurgiczny.Od czasu, gdy w wieku sześciu lat wycięli jej migdałki, każda operacja, nawet najdrobniejsza, przerażała ją.Ale przeprowadzenie tego zabiegu wydawało się dla Manleya tak ważne, że w końcu uległa.Od jej powrotu z Kalifornii spędzali razem każdą noc.Stosunki między nimi układały się wspaniale, a w dodatku próby w teatrze również szły świetnie.Po przylocie, jego widok tak ją ucieszył, że szybko zapomniała o obawach dręczących ją na pokładzie samolotu.Nie wspominała mu o tym, co działo się podczas wyjazdu, a on nie pytał.Ich sprzeczka po programie telewizyjnym poszła już w niepamięć.Żadne z nich nie miało zamiaru do tego wracać.Oboje taktownie zgodzili się, że nie warto sprawy rozgrzebywać.Kiedy więc napomknął o biopsji, nie wiedziała, o co mu chodzi.Powiedział jedynie, że ma to coś wspólnego z jednym z jego programów badawczych i bardzo mu na tym zależy.Wobec tego, zgodziła się.Zapewnił ją, że po nakłuciu nie zostanie żadna blizna i nikt nie zauważy śladu między łopatkami.Potem pokazał jej igłę do punkcji.Stalowy szpikulec o długości piętnastu centymetrów przypominał jej sztylet z Otella.Gdy go zobaczyła, ugięły się pod nią kolana.Manley chwycił ją i ułożył na łóżku.Oznajmiła mu, że nic z tego.Nie ma mowy, żeby dała się tym dotknąć.Ale on zaczął ją całować.Jego usta błądziły po jej uchu, policzkach, szyi.Zamknęła oczy i oboje upadli z powrotem na materac.– To przekupstwo.– szepnęła, całując go.Odpiął guziki jej bluzki.– To tylko część właściwej opieki lekarskiej.– Od kiedy?– Nigdy nie przeprowadzam zabiegu bez specjalnego przygotowania.To pozwala pacjentowi uspokoić się.– W takim razie, daj mi wszystko, czym dysponujesz – zażądała, wciągając go na siebie.Miał rację.Kiedy skończyli się kochać, odprężyła się, choć nie całkiem.Gdy była gotowa, przekręcił ją na brzuch i wytłumaczył krok po kroku, co zamierza zrobić.Poczuła lekkie ukłucie, a potem szczypanie, kiedy pod skórę dotarł środek do znieczulenia miejscowego.Ze zdziwieniem stwierdziła, że podczas biopsji nie odczuła nic, poza leciutkim naciskiem na plecy.W ciągu kilku sekund było po zabiegu.Zdumiała się jeszcze bardziej, słysząc własny głos mówiący, że chce zobaczyć próbkę.Wyglądała jak miniaturowy skrawek bardzo cienkiego makaronu; jej długość nie przekraczała pół centymetra.Manley ostrożnie umieścił ją w sterylnej buteleczce.– I o to robiłam tyle szumu?!– Dokładnie, Jack – przytaknął i pocałował ją w policzek.– Dzielnie to zniosłaś.Byłaś wspaniała.– Założę się, że mówisz to każdej dziewczynie, której robisz biopsję.– Skąd znowu – uśmiechnął się.– Czyżbyś zapomniała, że jestem psychiatrą? To pierwszy taki zabieg w moim życiu.– Chcesz powiedzieć, że.Ty draniu! – wrzasnęła z niekłamanym oburzeniem.Ledwo zdążył uchylić się przed jej paznokciami.Chichocząc, wybiegł nago z sypialni, ale nie dała za wygraną i ruszyła za nim w pogoń.– Dostanę cię, ty padalcu!Próbowała go złapać, ale wciąż się wymykał.W końcu oboje wybuchnęli śmiechem.Wyglądał zabawnie, uciekając.Dalszy pościg nie trwał długo.Gdy go wreszcie dopadła, bez przekonania zaczęła wymierzać ciosy.Bronił się przez chwilę, po czym oboje opadli spoceni na dywan.Kiedy odsapnęli trochę po walce, przyszedł czas na pocałunki.Wyczerpani emocjami i miłością, lecz bardzo szczęśliwi, leżeli na podłodze ze splecionymi nogami.Oboje zrobili się senni.Jacqueline wtuliła policzek w zagłębienie jego ramienia.To miejsce wydawało się jej stworzone specjalnie do tego celu.W kilka minut później spała smacznie, oddychając regularnie.Manley wiedział, że też zaraz zaśnie.Ale na razie wpatrywał się w sufit całkiem przytomnie.Jego umysł, w przeciwieństwie do ciała, nie chciał oddać się słodkiemu lenistwu.Tylko mały wycinek – powiedział mu Lindstrom.I teraz Manley go miał.Próbka była gotowa do przeprowadzenia analizy.A co, jeśli.Nie bądź śmieszny – upomniał sam siebie.Ale nie mógł pozbyć się obaw [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl