[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ prawdopodobieństwo spotkania się w takim miejscu i o takiej porze dwóch przypadkowych grup podróżników graniczyło z cudem, Jimmy błyskawicznie wyciągnął rapier.Laurie sięgnął w dół, by również dobyć miecza.– Odłóżcie broń – rozkazał Arutha.Po chwili obcy jeźdźcy zbliżyli się.Jimmy i Laurie wymienili pytające spojrzenia,– Witam.– Usłyszeli w ciemności głos Gardana i po chwili kapitan podjechał do boku Księcia.– Wszystko gotowe.– Dobrze.– Arutha przyglądał się postaciom przybyłym wraz z Gardanem.– Trzech?W mroku rozległ się dobroduszny chichot kapitana.– Ponieważ nie widziałem go od pewnego czasu, pomyślałem sobie, iż pan Jimmy zdecydował się, by także wyruszyć w podróż, z waszym, Książę, pozwoleniem czy bez niego.Zatem na wszelki wypadek zabezpieczyłem się i wziąłem trzeciego.Chyba się nie pomyliłem, prawda?– Nie, kapitanie – odpowiedział Arutha krótko, nie kryjąc złości.– Hm.w każdym razie, ten tutaj David to najniższy gwardzista i gdyby ktoś ich ścigał, z daleka może ujść za chłopaka.– Machnął na trzech jeźdźców, którzy natychmiast ruszyli w kierunku wschodniego gościńca.Jimmy nie wytrzymał i zachichotał, kiedy bowiem przejeżdżali obok, spostrzegł, że jeden z gwardzistów był szczupły i ciemnowłosy, a drugi to brodaty blondyn z lutnią przewieszoną przez plecy.– Straże przy bramie ledwo na nas spojrzały – powiedział Arutha.– Nie obawiaj się.Wasza Wysokość.Ci dwaj na warcie mają najdłuższe jęzory w całym garnizonie.Jeśli rozniesie się, że opuściłeś pałac, gwarantuję, że w ciągu kilku godzin całe miasto będzie wiedziało, że udałeś się na Wschód.Ta trojka, jeżeli nie napotka przeszkód po drodze, dojedzie aż do Czarnego Wrzosowiska.Jeżeli pozwolisz Książę, to sugeruję, abyśmy natychmiast ruszali.– My?– Takie rozkazy.Wasza Wysokość.Księżniczka Carline wydała wyraźne instrukcje: jeżeli któremuś z was coś się przytrafi – wskazał na Księcia i Lauriego – to nie mam po co wracać do Krondoru.– A o mnie nic nie powiedziała? – rzucił Jimmy z udawanym ubolewaniem.Reszta jednak zignorowała jego uwagę.Arutha popatrzył na Lauriego i westchnął głęboko.– A niech to, domyśliła się wszystkiego na wiele godzin przed naszym wyjazdem.– Gardan potwierdził kiwnięciem głowy.– A przy okazji udowodniła, że potrafi być przezorna, kiedy sytuacja tego wymaga.Czasami.– Księżniczka na pewno nie zdradzi swego brata ani narzeczonego – Uspokoił ich Gardan.– Narzeczonego? – spytał zaskoczony Arutha.– Hm, to rzeczywiście musiała być noc pełna wrażeń.No tak, ale wybór był jasny: albo wygnanie z pałacu, albo małżeństwo.Chociaż z drugiej strony, jeśli mam być szczery, nigdy nie pojmę jej gustu, jeśli chodzi o mężczyzn.No, dość gadania.I tak nie mam szans, by się pozbyć któregoś z was.W drogę.Trzej mężczyźni i chłopak spięli konie ostrogami i pognali przez ciemne uliczki zewnętrznego miasta i wkrótce znaleźli się na gościńcu prowadzącym na północ, do Sarth.Gdzieś koło południa podróżnicy wyjechali za zakręt drogi ciągnącej się wzdłuż wybrzeża.Ujrzeli samotną postać siedzącą na poboczu Królewskiej Drogi.Miała na sobie myśliwski strój z farbowanej na zielono skóry.Srokaty koń pasł się spokojnie nie opodal, a mężczyzna strugał myśliwskim nożem kawałek gałęzi.Dostrzegł grupkę jeźdźców.Wstał, schował nóż do pochwy i wyrzucił kij, po czym zaczął zbierać swoje rzeczy.Kiedy Arutha ściągnął wodze i zatrzymał konia, mężczyzna miał już na sobie płaszcz podróżny, a długi, bojowy łuk przewiesił przez plecy.– Martin – przywitał się Arutha.Książę Crydee wskoczył na konia.– Myślałem, że dotrzesz tu dużo wcześniej.Jimmy podjechał bliżej.– Powiedzcie mi, czy jest w Krondorze ktoś, kto jeszcze nie wie o tym, że Książę wyjechał?– Jest trochę inaczej, niż sądzisz – odpowiedział Martin z tajemniczym uśmiechem.Ruszyli w drogę.Martin podjechał do boku Aruthy.– Lyam prosił, aby ci powiedzieć, że zostawi tyle fałszywych śladów, ile tylko się da.– To Król też wie? – spytał Laurie.– Oczywiście.– Książę wskazał na Martina.– Zaplanowaliśmy to we trzech od samego początku.Kiedy Lyam oficjalnie zabraniał mi ruszać się z pałacu, to tak się akurat złożyło, że Gardan ustawił pod jego drzwiami wyjątkowo liczny posterunek.– Lyam wyznaczył kilku żołnierzy ze swojej gwardii przybocznej, by udawali każdego z nas.Jest tam jeden taki o długiej końskiej gębie i drugi, gburowaty blondyn z brodą, którzy udają Aruthę i Lauriego – dorzucił Martin.Na jego ustach pojawił się rzadko goszczący tam uśmiech.– A w moich komnatach siedzi sobie teraz zabójczo przystojny facet.Lyamowi udało się nawet pożyczyć od ambasadora Keshu tego wysokiego, głośnego mistrza ceremonii.Ma dziś niepostrzeżenie wrócić i przekraść się z powrotem do pałacu, gdy orszak z imperium opuści miasto.Po przyprawieniu sztucznej brody będzie wyglądał zupełnie jak nasz kapitan.No tak, przynajmniej kolor jest odpowiedni.Ma się pokazywać w pałacu tu i tam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl