[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SkÅ‚oniÅ‚em pannÄ™ Pebmarsh, abyobejrzaÅ‚a je, czy jej czegoÅ› nie przypominajÄ….Nie umiaÅ‚a nam pomóc.Potem zabranociaÅ‚o. No i? WyszedÅ‚em do furtki, żeby tego dopilnować, nastÄ™pnie wróciÅ‚em do domu, roz-mawiaÅ‚em w kuchni z pannÄ… Pebmarsh, powiedziaÅ‚em, że muszÄ™ wziąć zegary i wrÄ™czy-Å‚em jej pokwitowanie. PamiÄ™tam.SÅ‚yszaÅ‚em to. Potem zawiadomiÅ‚em dziewczynÄ™, że odeÅ›lÄ™ jÄ… do domu jednym z naszych wozówi poprosiÅ‚em ciebie, abyÅ› siÄ™ tym zajÄ…Å‚. DaÅ‚em pannie Pebmarsh kwit, choć ona twierdziÅ‚a, że nie jest to konieczne, po-nieważ zegary nie należą do niej.Potem doÅ‚Ä…czyÅ‚em do ciebie.KazaÅ‚em Edwardsowi, byspakowaÅ‚ zegary i przyniósÅ‚ tutaj.OczywiÅ›cie oprócz sza4àowego i tego z kukuÅ‚kÄ….I tupopeÅ‚niÅ‚em bÅ‚Ä…d.Powinienem byÅ‚ wymienić wszystkie cztery zegary.Edwards mówi, żewszedÅ‚ do bawialni zaraz po tym, jak mu wydaÅ‚em polecenie.Utrzymuje, że poza do-mowymi, znajdowaÅ‚y siÄ™ tam jedynie trzy. A wiÄ™c margines czasu byÅ‚ niewielki.To oznacza& %7Å‚e mogÅ‚a zrobić to ta Pebmarsh.ZdążyÅ‚aby po moim wyjÅ›ciu chwycie zegari pójść z nim prosto do kuchni.37  To prawda.Ale po co? Musimy siÄ™ dowiedzieć wielu rzeczy.Czy jeszcze ktoÅ› wchodzi w rachubÄ™?Dziewczyna? Chyba nie.Ja&  przerwaÅ‚em, przypomniawszy sobie o czymÅ›. To znaczy, że zrobiÅ‚a to.Dalej.Kiedy to siÄ™ staÅ‚o? SzliÅ›my wÅ‚aÅ›nie do samochodu  powiedziaÅ‚em przygnÄ™biony. OkazaÅ‚o siÄ™, żezostawiÅ‚a rÄ™kawiczki.ZaproponowaÅ‚em, że przyniosÄ™, ale oÅ›wiadczyÅ‚a, że wie, gdzie jerzuciÅ‚a, a nie ma już oporów przed wejÅ›ciem do bawialni, skoro zwÅ‚oki zostaÅ‚y zabrane.PobiegÅ‚a do domu.ByÅ‚a tam tylko moment& A kiedy wróciÅ‚a, miaÅ‚a na rÄ™kach rÄ™kawiczki?ZawahaÅ‚em siÄ™. Tak, myÅ›lÄ™, że miaÅ‚a. Jasne, że nie  rzekÅ‚ Dick. W przeciwnym razie nie zastanawiaÅ‚byÅ› siÄ™. Pewnie wÅ‚ożyÅ‚a je do torebki. Problem w tym  oÅ›wiadczyÅ‚ Dick oskarżycielskim tonem  że zakochaÅ‚eÅ› siÄ™w tej dziewczynie. Nie bÄ…dz idiotÄ…  zaprotestowaÅ‚em. ZobaczyÅ‚em jÄ… pierwszy raz wczoraj popoÅ‚udniu i nie byÅ‚o to romantyczne zawarcie znajomoÅ›ci. Nie byÅ‚bym taki pewny  odparÅ‚ Hardcastle. Nie co dzieÅ„ zdarza siÄ™ mÅ‚odemuczÅ‚owiekowi, że dziewczyna rzuca mu siÄ™ w ramiona, wzywajÄ…c pomocy w klasyczny,wiktoriaÅ„ski sposób.To sprawia, że mężczyzna czuje siÄ™ jak bohater i rycerski obroÅ„-ca.Ale musisz przestać jÄ… ochraniać.To wszystko.Ona może tkwić po szyjÄ™ w sprawiemorderstwa. Chcesz powiedzieć, że to dziewczÄ…tko dzgnęło nożem mężczyznÄ™, wsadziÅ‚o gdzieÅ›nóż tak dobrze, że żaden z twoich Å‚apsów nie byÅ‚ w stanie go znalezć i rozmyÅ›lnie wy-padÅ‚o z domu, żeby odegrać dla mnie tÄ™ scenÄ™? GdybyÅ› widziaÅ‚ to co ja w swoim czasie, byÅ‚byÅ› zdumiony  rzekÅ‚ ponuro Dick. Czy nie zdajesz sobie sprawy  dopytywaÅ‚em siÄ™ z oburzeniem  że w moimżyciu jest mnóstwo piÄ™knych kobiet-szpiegów wszelkiej narodowoÅ›ci? A wszystkie z ta-kim biustem, że amerykaÅ„ski detektyw prywatny zapomniaÅ‚by o swoim zapasie żyt-niówki w szufladzie na bieliznÄ™.Jestem uodporniony na wdziÄ™ki kobiece. Każdy ma w koÅ„cu swoje Waterloo  odparÅ‚ Dick. To zależy od modelu.SheilaWebb wydaje siÄ™ być w twoim typie. W każdym razie nie rozumiem, dlaczego tak uparcie usiÅ‚ujesz siÄ™ do niej przycze-pić.Hardcastle westchnÄ…Å‚. Nie przyczepiam siÄ™ do niej, ale muszÄ™ od czegoÅ› zacząć.ZwÅ‚oki byÅ‚y w domupanny Pebmarsh.To Å‚Ä…czy jÄ… ze sprawÄ….ZnalazÅ‚a je ta Webb i nie muszÄ™ ci mówić, jak38 czÄ™sto osoba znajdujÄ…ca zwÅ‚oki jest ostatniÄ…, która widziaÅ‚a denata żywego.Do czasuuzyskania nowych faktów w rachubÄ™ wchodzÄ… te dwie kobiety. Kiedy wszedÅ‚em do pokoju, tuż po trzeciej, facet byÅ‚ martwy od pół godziny,prawdopodobnie nieco dÅ‚użej.Co powiesz na to? Sheila Webb jadÅ‚a lunch miÄ™dzy 13.30 a 14.30.PopatrzyÅ‚em na niego z rozdrażnieniem. Czego dowiedziaÅ‚eÅ› siÄ™ o Currym?Hardcastle odpowiedziaÅ‚ z niespodziewanÄ… goryczÄ…:  Niczego! Co to znaczy  niczego? To znaczy, że on nie istnieje.Nie ma takiego czÅ‚owieka. Co mówi to biuro ubezpieczeniowe? Nic nie mówi, ponieważ nie istnieje.StoÅ‚eczne i Terenowe TowarzystwoUbezpieczeÅ„ nie istnieje.Podobnie jak pan Curry z Denvers Street.Nie ma pana Curry,ulicy Denvers, numeru 7 i jakiegokolwiek innego. Ciekawe.Chcesz powiedzieć, że miaÅ‚ wizytówki, z lipnym nazwiskiem, adresemi lipnÄ… nazwÄ… towarzystwa ubezpieczeniowego? Przypuszczalnie. To gruba historia, nie sÄ…dzisz?Hardcastle wzruszyÅ‚ ramionami. Na razie to domysÅ‚y.Może pobieraÅ‚ faÅ‚szywe opÅ‚aty ubezpieczeniowe.MożeprzedstawiaÅ‚ siÄ™ w ten sposób i naciÄ…gaÅ‚ ludzi.MógÅ‚ być oszustem lub hochsztaplerem,kawalarzem albo prywatnym detektywem.Nie wiemy. Ale odkryjecie to. Och tak, w koÅ„cu dowiemy siÄ™.PosÅ‚aliÅ›my jego odciski palców, żeby sprawdzićczy byÅ‚ kiedykolwiek karany [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl