[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co oznacza, że będziemy musieli przyspieszyć pracę, prawda? Ach, Lauren, głupio zrobiłaś sprowadzając mnie tutaj.Powinnaś mnie zostawić, żebym zgnił.- Zignorowali wszystko, co dla nich zrobiłeś - powiedziała gorzko Lauren.Patrzyła przez kuchenne okno na zachmurzone niebo i drzewa przed domem.- Ocaliłeś ich głowy podczas wojny, a oni.mogliby cię zamknąć w więzieniu.Stożek leżał na stole, niedaleko okna, skąpany w promieniach porannego słońca, podłączony zarówno do komputera, jak i do Tronclaviera.Pal rozłożył nuty skomponowanego przez siebie utworu na pulpicie przed syntezatorem.- Przypomina kanon Bacha - powiedział.- Ale dzięki temu będzie dla nich lepiej brzmiało.Ma coś w rodzaju kontrapunktu albo nadrytmu, który zagram na dórnej części głośnika.- Dlaczego to robimy, Pal? - spytał Tuthy, gdy chłopiec zasiadł za klawiaturą.- Tak na prawdę, to ty nie jesteś stąd, Peter, co? - spytał Pal.Tuthy gapił się na niego.- Chodzi mi o to, że panna Davies i ty żyjecie sobie zgodnie.Ale czy ty jesteś stąd?- Skąd ci przychodzi do głowy, że nie jestem stąd?- Przeczytałem parę książek ze szkolnej biblioteki.O wojnie i w ogóle.Interesowały mnie przede wszystkim "Enigma" i "Ultra".Znalazłem tam wzmianki o człowieku, który nazywał się Peter Thornton.Na zdjęciu wygląda zupełnie jak ty, tylko jest młodszy.W książkach piszą o nim jak o bohaterze.Tuthy uśmiechnął się niepewnie.- Ale w jednej książce znalazłem pewną notkę.Zniknąłeś w 1965 roku.Oskarżono cię o coś.Nawet nie wspomnieli, o co.- Jestem homoseksualistą - powiedział cicho Tuthy.- Aha.No i co z tego?- Spotkaliśmy się z Lauren w Anglii w 1964 roku.Chcieli wtrącić mnie do więzienia, Pal.Polubiliśmy.pokochaliśmy się, przeszmuglowała mnie więc przez Kanadę do Stanów.- Ale jesteś przecież homoseksualistą.Oni nie lubią kobiet.- To wcale nieprawda, Pal.Lauren i ja bardzo się lubimy.Dużo ze sobą rozmawialiśmy.Ona zdradziła mi, że marzy o zostaniu pisarką, a ja opowiedziałem jej o matematyce i o wojnie.Omal nie umarłem podczas wojny.- Dlaczego? Byłeś ranny?- Nie.Zbyt intensywnie pracowałem.Spaliłem się i załamałem nerwowo.Przez całe lata czterdzieste przy życiu trzymała mnie droga mi osoba.mężczyzna.Po wojnie w Anglii było bardzo ciężko.Ale on zmarł w 1963 roku.Przyjechali jego rodzice, żeby uregulować sprawy majątkowe, i kiedy wniosłem sprawę do sądu o uwzględnienie mnie przy podziale, zostałem aresztowany.Zmarszczki na jego twarzy pogłębiły się.Zamknął oczy i długo ich nie otwierał.- Chyba naprawdę nie jestem stąd.- Ja też nie.Moich starych niewiele obchodzę.Nie mam zbyt wielu przyjaciół, nawet się tu nie urodziłem i nie wiem nic a nic o Korei.- Graj - powiedział Tuthy z kamienną twarzą.- Zobaczymy, czy usłyszą.- Och, usłyszą, usłyszą - zapewnił go Pal.- Mniej więcej tak właśnie rozmawiają między sobą.Chłopiec przebiegł palcami po klawiszach Tronclaviera.Stożek, podłączony do klawiatury za pośrednictwem mikrokomputera, zawibrował leciuteńko.Pal przez godzinę przerzucał tam i z powrotem stronice z zapisem swojej kompozycji, powtarzając pasaże, grając wariacje.Tuthy siedział w kącie podparty pod brodę, zasłuchany w mysich zgrzytach i piskach wydobywających się ze stożka.O ileż trudniejszy w interpretacji jest dźwięk czterowymiarowy, pomyślał.Nie ma tu nawet żadnych wizualnych punktów zaczepienia.W końcu chłopiec przerwał grę, splótł dłonie, rozprostował palce.Potem przeciągnął się.- Musieli usłyszeć.Teraz trzeba tylko poczekać na rezultaty.- Przełączył Tronclaviera na automatyczne odtwarzanie i odepchnął się razem z fotelem od klawiatury.Pal został aż do zmierzchu, potem z ociąganiem poszedł do domu.Tuthy tkwił w laboratorium do północy, nasłuchując cichutkich dźwięków wydawanych przez stożek głośnika.Nie mógł zrobić nic więcej.Poczłapał zgarbiony korytarzem do swojej sypialni.Przez całą noc Tronclavier odtwarzał zaprogramowany wybór kompozycji Pala.Tuthy leżał w łóżku w swoim pokoju, dwoje drzwi od pokoju Lauren, wpatrując się w sunący po ścianie snop księżycowej poświaty.Jak długą drogę musi przebyć czterowymiarowa istota, żeby tu dotrzeć?Jak długą drogę przebył sam, żeby tu się znaleźć?Nie wiedział nawet, kiedy zasnął.Miał sen i w tym śnie pojawił się falujący obraz Pala z szeroko otwartymi oczami, wykonującego ramionami pływackie ruchy.U mnie wszystko w porządku, powiedział chłopiec nie otwierając ust.Nie martw się o mnie.u mnie wszystko w porządku.Wróciłem do Korei, żeby zobaczyć jak tam jest.Nie jest źle, ale bardziej podoba mi się tutaj.Tuthy obudził się zlany potem.Księżyc już zaszedł, pokój zalegały nieprzeniknione ciemności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Co oznacza, że będziemy musieli przyspieszyć pracę, prawda? Ach, Lauren, głupio zrobiłaś sprowadzając mnie tutaj.Powinnaś mnie zostawić, żebym zgnił.- Zignorowali wszystko, co dla nich zrobiłeś - powiedziała gorzko Lauren.Patrzyła przez kuchenne okno na zachmurzone niebo i drzewa przed domem.- Ocaliłeś ich głowy podczas wojny, a oni.mogliby cię zamknąć w więzieniu.Stożek leżał na stole, niedaleko okna, skąpany w promieniach porannego słońca, podłączony zarówno do komputera, jak i do Tronclaviera.Pal rozłożył nuty skomponowanego przez siebie utworu na pulpicie przed syntezatorem.- Przypomina kanon Bacha - powiedział.- Ale dzięki temu będzie dla nich lepiej brzmiało.Ma coś w rodzaju kontrapunktu albo nadrytmu, który zagram na dórnej części głośnika.- Dlaczego to robimy, Pal? - spytał Tuthy, gdy chłopiec zasiadł za klawiaturą.- Tak na prawdę, to ty nie jesteś stąd, Peter, co? - spytał Pal.Tuthy gapił się na niego.- Chodzi mi o to, że panna Davies i ty żyjecie sobie zgodnie.Ale czy ty jesteś stąd?- Skąd ci przychodzi do głowy, że nie jestem stąd?- Przeczytałem parę książek ze szkolnej biblioteki.O wojnie i w ogóle.Interesowały mnie przede wszystkim "Enigma" i "Ultra".Znalazłem tam wzmianki o człowieku, który nazywał się Peter Thornton.Na zdjęciu wygląda zupełnie jak ty, tylko jest młodszy.W książkach piszą o nim jak o bohaterze.Tuthy uśmiechnął się niepewnie.- Ale w jednej książce znalazłem pewną notkę.Zniknąłeś w 1965 roku.Oskarżono cię o coś.Nawet nie wspomnieli, o co.- Jestem homoseksualistą - powiedział cicho Tuthy.- Aha.No i co z tego?- Spotkaliśmy się z Lauren w Anglii w 1964 roku.Chcieli wtrącić mnie do więzienia, Pal.Polubiliśmy.pokochaliśmy się, przeszmuglowała mnie więc przez Kanadę do Stanów.- Ale jesteś przecież homoseksualistą.Oni nie lubią kobiet.- To wcale nieprawda, Pal.Lauren i ja bardzo się lubimy.Dużo ze sobą rozmawialiśmy.Ona zdradziła mi, że marzy o zostaniu pisarką, a ja opowiedziałem jej o matematyce i o wojnie.Omal nie umarłem podczas wojny.- Dlaczego? Byłeś ranny?- Nie.Zbyt intensywnie pracowałem.Spaliłem się i załamałem nerwowo.Przez całe lata czterdzieste przy życiu trzymała mnie droga mi osoba.mężczyzna.Po wojnie w Anglii było bardzo ciężko.Ale on zmarł w 1963 roku.Przyjechali jego rodzice, żeby uregulować sprawy majątkowe, i kiedy wniosłem sprawę do sądu o uwzględnienie mnie przy podziale, zostałem aresztowany.Zmarszczki na jego twarzy pogłębiły się.Zamknął oczy i długo ich nie otwierał.- Chyba naprawdę nie jestem stąd.- Ja też nie.Moich starych niewiele obchodzę.Nie mam zbyt wielu przyjaciół, nawet się tu nie urodziłem i nie wiem nic a nic o Korei.- Graj - powiedział Tuthy z kamienną twarzą.- Zobaczymy, czy usłyszą.- Och, usłyszą, usłyszą - zapewnił go Pal.- Mniej więcej tak właśnie rozmawiają między sobą.Chłopiec przebiegł palcami po klawiszach Tronclaviera.Stożek, podłączony do klawiatury za pośrednictwem mikrokomputera, zawibrował leciuteńko.Pal przez godzinę przerzucał tam i z powrotem stronice z zapisem swojej kompozycji, powtarzając pasaże, grając wariacje.Tuthy siedział w kącie podparty pod brodę, zasłuchany w mysich zgrzytach i piskach wydobywających się ze stożka.O ileż trudniejszy w interpretacji jest dźwięk czterowymiarowy, pomyślał.Nie ma tu nawet żadnych wizualnych punktów zaczepienia.W końcu chłopiec przerwał grę, splótł dłonie, rozprostował palce.Potem przeciągnął się.- Musieli usłyszeć.Teraz trzeba tylko poczekać na rezultaty.- Przełączył Tronclaviera na automatyczne odtwarzanie i odepchnął się razem z fotelem od klawiatury.Pal został aż do zmierzchu, potem z ociąganiem poszedł do domu.Tuthy tkwił w laboratorium do północy, nasłuchując cichutkich dźwięków wydawanych przez stożek głośnika.Nie mógł zrobić nic więcej.Poczłapał zgarbiony korytarzem do swojej sypialni.Przez całą noc Tronclavier odtwarzał zaprogramowany wybór kompozycji Pala.Tuthy leżał w łóżku w swoim pokoju, dwoje drzwi od pokoju Lauren, wpatrując się w sunący po ścianie snop księżycowej poświaty.Jak długą drogę musi przebyć czterowymiarowa istota, żeby tu dotrzeć?Jak długą drogę przebył sam, żeby tu się znaleźć?Nie wiedział nawet, kiedy zasnął.Miał sen i w tym śnie pojawił się falujący obraz Pala z szeroko otwartymi oczami, wykonującego ramionami pływackie ruchy.U mnie wszystko w porządku, powiedział chłopiec nie otwierając ust.Nie martw się o mnie.u mnie wszystko w porządku.Wróciłem do Korei, żeby zobaczyć jak tam jest.Nie jest źle, ale bardziej podoba mi się tutaj.Tuthy obudził się zlany potem.Księżyc już zaszedł, pokój zalegały nieprzeniknione ciemności [ Pobierz całość w formacie PDF ]