[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy możnastamtąd odlecieć? Nie odrzekł jeden z generałów. W Teheranie jesteśmy przykuci do ziemi.Na-sza baza lotnicza, Doshen Toppeh, znajduje się w rękach rewolucjonistów.Generał Gast ukryłsię w bunkrze pod kwaterą główną AGDW, oblężony przez tłum.Linie telefoniczne zostałyprzecięte i nie mamy z nim połączenia.453 Dobrze odparł Perot.Prawie się spodziewał takiej odpowiedzi. Będę musiał zrobićto sam. Na drugim końcu świata, gdzie trwa rewolucja powiedział inny generał. Nie pój-dzie panu łatwo.Perot uśmiechnął się. Mam tam Bull Simonsa.Generałowie wyraznie się odprężyli. Cholera, Perot, niech pan da jakąś szansę Irańczykom! zażartował jeden z nich. Jasne uśmiechnął się Perot. Pewnie będę musiał sam polecieć.Czy możecie mi,panowie, dać spis lotnisk między Teheranem i granicą turecką? Oczywiście. Jak można ustalić, czy któreś z tych lotnisk nie zostało zablokowane? Wystarczy popatrzeć na zdjęcia satelitarne. A co z radarem? Czy można tam przelecieć nie pokazując się na ekranach irańskichradarów? Oczywiście.Damy panu mapę radarową na wysokość stu pięćdziesięciu metrów. Znakomicie! Coś jeszcze? Cholera pomyślał Perot. Zupełnie jak w barze McDonalda!454 Na razie dziękuję odparł.Generałowie zaczęli naciskać guziki.* * *T.J.Marquez podniósł słuchawkę.Dzwonił Perot. Mam dla ciebie pilotów powiedział T.J. Zadzwoniłem do Larry ego Josepha.Byłszefem Continental Air Services w Laosie, a teraz jest w Waszyngtonie.Wybrał mi ludzi: DickaDouglasa i Juliana Kanaucha.Przylecą do Waszyngtonu jutro. Wspaniale odrzekł Perot. Ja byłem w Pentagonie, gdzie dowiedziałem się, żewojsko nie zabierze naszych, bo samo jest uziemione.Ale mam wszystkie mapy i inne rze-czy, możemy lecieć sami.Potrzebny mi odrzutowiec, który zdoła przelecieć przez Atlantyk,wraz z całą załogą i nadajnikiem modulacyjnym, takim jaki mieliśmy w Laosie, żeby dało sięprowadzić z samolotu rozmowy telefoniczne. Zrobi się powiedział T.J. Jestem w hotelu Madison. Rozumiem.T.J.zabrał się do telefonicznych poszukiwań.Skontaktował się z dwoma teksańskimi to-warzystwami czarterowymi, ale żadne z nich nie dysponowało odrzutowcem transatlantyckim.455Drugie z nich, Jet Fleet, podało mu nazwę firmy Executive Aircraft z Columbus, w stanie Ohio.Tam jednak również nie mogli mu pomóc i nie znali nikogo, kto by mógł.T.J.pomyślał o Europie.Zadzwonił do Carla Nilssona, pracownika EDS, który opracowy-wał propozycję dla linii Martinair.Nilsson po niedługim czasie poinformował go, że Martinairnie poleci do Iranu, ale podał mu nazwę szwajcarskiej firmy, która się zgodzi.T.J.zadzwoniłtam.Okazało się, że firma z dniem dzisiejszym zawiesiła loty do Teheranu.T.J.wykręcił numer Harry ego McKillopa, wiceprezesa linii Braniff, który mieszkał w Pa-ryżu.Nie zastał go.Zadzwonił do Perota i przyznał się do porażki.Perotowi przyszło coś do głowy.Przypomniało mu się, że Soi Rogers, prezes Texas StateOptical Company w Beaumont, miał chyba BAC 111 albo Boeinga 727.Nie wiedział na pewno.Nie miał też numeru telefonu Rogersa.T.J.zadzwonił do informacji.Numer był zastrzeżony.Zatelefonował więc do Margot.Zna-lazła ten numer.Zadzwonił do Rogersa.Rogers nie miał już samolotu.Znał jednak firmę zwaną Omni International, w Waszyngtonie, która wynajmowała samo-loty.Podał T.J.domowe numery prezesa i wiceprezesa.T.J.zadzwonił do prezesa.Nie było go.Zadzwonił do wiceprezesa.Był. Czy ma pan samolot transatlantycki? zapytał. Jasne.Mamy dwa.T.J.wydał westchnienie ulgi.456 Mamy Boeingi 707 i 727 ciągnął wiceprezes. Gdzie? 707 jest na lotnisku Meachem Field w Fort Worth. To prawie pod nosem! wykrzyknął T.J. Niech mi pan powie, czy ma on nadajnikmodulujący? Oczywiście, że ma.T.J.nie wierzył własnemu szczęściu. Ten samolot jest wyposażony dość luksusowo zaznaczył wiceprezes. Wykonanogo dla jakiegoś księcia z Kuwejtu, który się rozmyślił.T.J.nie był zainteresowany luksusem.Zapytał o cenę.Wiceprezes oświadczył, że ostatecz-ną decyzję będzie musiał podjąć prezes.Nie ma go w domu, ale T.J.może doń zadzwonićz samego rana.O sprawdzenie samolotu T.J.poprosił Jeffa Hellera, wiceprezesa EDS i byłego pilotaw Wietnamie, oraz dwóch znajomych Hellera: pilota w American Airlines oraz inżyniera po-kładowego.Heller zawiadomił T.J., że samolot wygląda na oko niezle.Wystrój jest jednakniezbyt gustowny, dodał z uśmiechem.O wpół do ósmej następnego ranka T.J.zatelefonował do prezesa Omni i wyciągnął gospod prysznica.Prezes zdążył już porozmawiać z wiceprezesem i był przekonany, że dobijątargu. Dobrze odrzekł T.J. A co z załogą, obsługą lotniskową, ubezpieczeniem. My nie czarterujemy samolotów odparł prezes. My je wynajmujemy.457 A jaka to różnica? Taka sama jak między taksówką a samochodem z wypożyczalni.Nasze samoloty są dowynajęcie. Niech pan posłucha.Zajmujemy się komputerami i nie mamy nic wspólnego z lotnic-twem mówił T.J. Chociaż normalnie pan tego nie robi, może zawrzemy umowę, w ra-mach której załatwi pan wszystkie usługi dodatkowe, załogę i tak dalej? Zapłacimy panu zato. To będzie skomplikowane.Samo ubezpieczenie. Ale zrobicie to? Tak, zrobimy.To było skomplikowane, jak T.J.przekonał się w ciągu reszty dnia.Niezwykły charakterumowy nie przypadł do gustu towarzystwom ubezpieczeniowym, które w dodatku nie lubiły,kiedy ktoś je popędzał.Trudno było ustalić, jakie wymagania powinno spełniać EDS, skoro niejest towarzystwem lotniczym.Omni zażądało depozytu sześćdziesięciu tysięcy dolarów złożo-nych w odległej filii jednego z banków amerykańskich.Wszystkie problemy rozwiązali jedenz dyrektorów EDS, Gary Fernandes z Waszyngtonu, oraz radca prawny EDS, Claude Chappele-ar z Dallas.Umowa, sporządzona pod wieczór, opiewała na wynajem w celach reklamowych.Omni znalazło załogę w Kalifornii i wysłało ją do Dallas, aby przejęła tam samolot i poleciałanim do Waszyngtonu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Czy możnastamtąd odlecieć? Nie odrzekł jeden z generałów. W Teheranie jesteśmy przykuci do ziemi.Na-sza baza lotnicza, Doshen Toppeh, znajduje się w rękach rewolucjonistów.Generał Gast ukryłsię w bunkrze pod kwaterą główną AGDW, oblężony przez tłum.Linie telefoniczne zostałyprzecięte i nie mamy z nim połączenia.453 Dobrze odparł Perot.Prawie się spodziewał takiej odpowiedzi. Będę musiał zrobićto sam. Na drugim końcu świata, gdzie trwa rewolucja powiedział inny generał. Nie pój-dzie panu łatwo.Perot uśmiechnął się. Mam tam Bull Simonsa.Generałowie wyraznie się odprężyli. Cholera, Perot, niech pan da jakąś szansę Irańczykom! zażartował jeden z nich. Jasne uśmiechnął się Perot. Pewnie będę musiał sam polecieć.Czy możecie mi,panowie, dać spis lotnisk między Teheranem i granicą turecką? Oczywiście. Jak można ustalić, czy któreś z tych lotnisk nie zostało zablokowane? Wystarczy popatrzeć na zdjęcia satelitarne. A co z radarem? Czy można tam przelecieć nie pokazując się na ekranach irańskichradarów? Oczywiście.Damy panu mapę radarową na wysokość stu pięćdziesięciu metrów. Znakomicie! Coś jeszcze? Cholera pomyślał Perot. Zupełnie jak w barze McDonalda!454 Na razie dziękuję odparł.Generałowie zaczęli naciskać guziki.* * *T.J.Marquez podniósł słuchawkę.Dzwonił Perot. Mam dla ciebie pilotów powiedział T.J. Zadzwoniłem do Larry ego Josepha.Byłszefem Continental Air Services w Laosie, a teraz jest w Waszyngtonie.Wybrał mi ludzi: DickaDouglasa i Juliana Kanaucha.Przylecą do Waszyngtonu jutro. Wspaniale odrzekł Perot. Ja byłem w Pentagonie, gdzie dowiedziałem się, żewojsko nie zabierze naszych, bo samo jest uziemione.Ale mam wszystkie mapy i inne rze-czy, możemy lecieć sami.Potrzebny mi odrzutowiec, który zdoła przelecieć przez Atlantyk,wraz z całą załogą i nadajnikiem modulacyjnym, takim jaki mieliśmy w Laosie, żeby dało sięprowadzić z samolotu rozmowy telefoniczne. Zrobi się powiedział T.J. Jestem w hotelu Madison. Rozumiem.T.J.zabrał się do telefonicznych poszukiwań.Skontaktował się z dwoma teksańskimi to-warzystwami czarterowymi, ale żadne z nich nie dysponowało odrzutowcem transatlantyckim.455Drugie z nich, Jet Fleet, podało mu nazwę firmy Executive Aircraft z Columbus, w stanie Ohio.Tam jednak również nie mogli mu pomóc i nie znali nikogo, kto by mógł.T.J.pomyślał o Europie.Zadzwonił do Carla Nilssona, pracownika EDS, który opracowy-wał propozycję dla linii Martinair.Nilsson po niedługim czasie poinformował go, że Martinairnie poleci do Iranu, ale podał mu nazwę szwajcarskiej firmy, która się zgodzi.T.J.zadzwoniłtam.Okazało się, że firma z dniem dzisiejszym zawiesiła loty do Teheranu.T.J.wykręcił numer Harry ego McKillopa, wiceprezesa linii Braniff, który mieszkał w Pa-ryżu.Nie zastał go.Zadzwonił do Perota i przyznał się do porażki.Perotowi przyszło coś do głowy.Przypomniało mu się, że Soi Rogers, prezes Texas StateOptical Company w Beaumont, miał chyba BAC 111 albo Boeinga 727.Nie wiedział na pewno.Nie miał też numeru telefonu Rogersa.T.J.zadzwonił do informacji.Numer był zastrzeżony.Zatelefonował więc do Margot.Zna-lazła ten numer.Zadzwonił do Rogersa.Rogers nie miał już samolotu.Znał jednak firmę zwaną Omni International, w Waszyngtonie, która wynajmowała samo-loty.Podał T.J.domowe numery prezesa i wiceprezesa.T.J.zadzwonił do prezesa.Nie było go.Zadzwonił do wiceprezesa.Był. Czy ma pan samolot transatlantycki? zapytał. Jasne.Mamy dwa.T.J.wydał westchnienie ulgi.456 Mamy Boeingi 707 i 727 ciągnął wiceprezes. Gdzie? 707 jest na lotnisku Meachem Field w Fort Worth. To prawie pod nosem! wykrzyknął T.J. Niech mi pan powie, czy ma on nadajnikmodulujący? Oczywiście, że ma.T.J.nie wierzył własnemu szczęściu. Ten samolot jest wyposażony dość luksusowo zaznaczył wiceprezes. Wykonanogo dla jakiegoś księcia z Kuwejtu, który się rozmyślił.T.J.nie był zainteresowany luksusem.Zapytał o cenę.Wiceprezes oświadczył, że ostatecz-ną decyzję będzie musiał podjąć prezes.Nie ma go w domu, ale T.J.może doń zadzwonićz samego rana.O sprawdzenie samolotu T.J.poprosił Jeffa Hellera, wiceprezesa EDS i byłego pilotaw Wietnamie, oraz dwóch znajomych Hellera: pilota w American Airlines oraz inżyniera po-kładowego.Heller zawiadomił T.J., że samolot wygląda na oko niezle.Wystrój jest jednakniezbyt gustowny, dodał z uśmiechem.O wpół do ósmej następnego ranka T.J.zatelefonował do prezesa Omni i wyciągnął gospod prysznica.Prezes zdążył już porozmawiać z wiceprezesem i był przekonany, że dobijątargu. Dobrze odrzekł T.J. A co z załogą, obsługą lotniskową, ubezpieczeniem. My nie czarterujemy samolotów odparł prezes. My je wynajmujemy.457 A jaka to różnica? Taka sama jak między taksówką a samochodem z wypożyczalni.Nasze samoloty są dowynajęcie. Niech pan posłucha.Zajmujemy się komputerami i nie mamy nic wspólnego z lotnic-twem mówił T.J. Chociaż normalnie pan tego nie robi, może zawrzemy umowę, w ra-mach której załatwi pan wszystkie usługi dodatkowe, załogę i tak dalej? Zapłacimy panu zato. To będzie skomplikowane.Samo ubezpieczenie. Ale zrobicie to? Tak, zrobimy.To było skomplikowane, jak T.J.przekonał się w ciągu reszty dnia.Niezwykły charakterumowy nie przypadł do gustu towarzystwom ubezpieczeniowym, które w dodatku nie lubiły,kiedy ktoś je popędzał.Trudno było ustalić, jakie wymagania powinno spełniać EDS, skoro niejest towarzystwem lotniczym.Omni zażądało depozytu sześćdziesięciu tysięcy dolarów złożo-nych w odległej filii jednego z banków amerykańskich.Wszystkie problemy rozwiązali jedenz dyrektorów EDS, Gary Fernandes z Waszyngtonu, oraz radca prawny EDS, Claude Chappele-ar z Dallas.Umowa, sporządzona pod wieczór, opiewała na wynajem w celach reklamowych.Omni znalazło załogę w Kalifornii i wysłało ją do Dallas, aby przejęła tam samolot i poleciałanim do Waszyngtonu [ Pobierz całość w formacie PDF ]