[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uczepiliśmy się naj-bliżej gromady galaktyk i z nią związaliśmy swój los, śledząc jej rozwój.Kiedy z chmur wszelakiego gwiezdnego śmiecia powstały planety i jęły obiegać swojegwiazdy rodzicielki, kiedy ostygły tworząc kożuchy lądów zdolnych do udzwignięcia43ciężaru cywilizacji, kiedy wreszcie mogliśmy przystąpić do realizacji zadania wyznaczo-nego nam przez umierające społeczeństwo z poprzedniego paroksyzmu wtedy, wła-śnie wtedy przyszła po raz wtóry fala zwątpienia.Nowe planety, piękne świeżością nieskalaną zaczęły pokrywać się kobiercami roślin,w morzach błękitnych pieniło się życie, delikatne jeszcze jak mgiełka, lecz już potężnesiłą biologicznego istnienia, niepohamowane w swej żądzy kontynuacji.I gdzież tambyło miejsce dla nas, miliardoletnich starców zbrojnych wyrachowanym intelektemi tytanowym pancerzem obudowy, przybywających ze świata, którego już nie było?Znowu zaczęły się ucieczki w Niebyt, coraz bardziej pusto robiło się na statku.W końcu postanowiliśmy spróbować jeszcze raz.Weszliśmy już tylko w piątkę w skrajtego wiru, który wy nazywacie Drogą Mleczną i wnet spotkaliśmy was, przedstawicielicywilizacji kolejnego paroksyzmu.Resztę znacie.Głośnik Logokomu ucichł i głucha cisza zaległa sterownię.To, co usłyszeli, było takzdumiewające, że przez dłuższą chwilę nikt nie mógł zdobyć się na żadne sensownezdanie.Wreszcie przeciągające się milczenie przerwała poczuwająca się do obowiązkuutrzymywania nawiązanego kontaktu Sylwia. Tak.Czy możemy zadać wam parę pytań? Czekamy na nie. To dobrze.To świetnie.A więc może powiecie nam, jak to jest z tymi kolejnymiparoksyzmami Wszechświata.Ile ich już było i jaka jest ich częstotliwość? Na pierwszą część pytania nie potrafimy odpowiedzieć, bo sami nie wiemy.Znamy tylko ten, z którego pochodzi nasza cywilizacja i następujący po nim, wasz pa-roksyzm.Jeśli ten, w którym powstaliście, nazwiecie zerowym, to nasz był minus pierw-szym.Ile ich było przed nami i ile będzie po nas? Może nieskończona ilość.a możepulsująca postać Wszechświata jest tylko jedną z form jego ewolucji.To jest jedyne za-gadnienie, którego nasza cywilizacja nie zdołała do końca rozwiązać.Jeśli chodzi o częstotliwość, to przy obecnym stanie waszej wiedzy możecie już sobiesami na to pytanie, w miarę dokładnie, odpowiedzieć.Sylwia czuła, że następnego sensownego pytania nie potrafi już sformułować.No boo co można zapytać istoty, które wiedzą prawie wszystko?.Z kłopotliwej sytuacji wy-bawił ją psycholog. Nie znając zakresu waszej wiedzy, nie wiemy jakie wam zadawać pytania.Możelepiej będzie jeśli wy, dokładnie zorientowani w stopniu naszego rozwoju, przekażecienam te fragmenty swojego dorobku, które uznacie za przydatne dla nas, a które mo-głyby szybko dzwignąć naszą cywilizację.Tym razem długo milczał głośnik, nim wreszcie padła wyważona odpowiedz. Tak.Dzięki Logokomowi znamy dość dokładnie poziom waszej wiedzy i uważa-44my, że jest on nieproporcjonalnie wysoki w stosunku do stopnia rozwoju ewolucyjnego.Doszliśmy do wniosku, że każda następna dawka wiadomości mogłaby wam przynieśćtylko szkodę, a nie pożytek.Nie wolno bowiem igrać z wiedzą! Musi ona być zdoby-wana w trudzie zmieniającym również jej odkrywców, a wtedy dopiero może być pra-widłowo wykorzystana.Każda darowizna osiągnięć intelektu mści się na nierozważ-nie nią obdarowanych; jesteściem szczęśliwi, że macie jeszcze tak wiele do odkrycia.Niemiejcie nam tego za złe, ale nie chcemy waszego nieszczęścia.Mając to na uwadze opisywaliśmy swoją historię nie dodając ani jednego pojęcia dojuż wam znanych.Dzięki temu nie mamy sobie nic do zarzucenia.Gdybyście mieli jednak jakieś problemy czysto techniczne do pilnego rozwiązania,jakieś sprawy awaryjne, to w tym wypadku możemy wam pomóc. Na szczęście nie mamy takich potrzeb.Nasza wyprawa do układu Bernarda prze-biegała bez najmniejszych zakłóceń, jeśli nie liczyć nieszczęśliwego wypadku profesoraNakamury odpowiedział Cleve. Tak.Wiemy o powodzeniu wyprawy, ale o żadnym wypadku nie ma nic w pamię-ciach Logokomu.Odpowiedzcie szerzej o tym zdarzeniu. Kim, opowiadaj.Ty byłeś przy tym. Ja? Tak.tak.Oczywiście. Inżynier pokładowy był wyraznie zakłopotany tymniespodziewanym wezwaniem do dialogu z głośnikiem.Ci, w środku, już zdołali sięjako tako przyzwyczaić do tej niezwykłej sytuacji, lecz cała reszta na zewnątrz sterownioglądała to wszystko trochę jak jakiś kiepski film fantastyczny nie wczuwając sięw sytuację.Głos dowódcy wyrwał go z odrętwienia i zdarzenie sprzed trzech lat, świeże jakby tobyło wczoraj, stanęło mu przed oczami. To było już po zakończeniu oficjalnego programu badań.Profesor poprosił mnie,abym mu towarzyszył w krótkiej przechadzce do pobliskiego wąwozu, utworzonegoprzez rozsunięcie się skał, pewnie podczas ruchów tektonicznych.Na gładkich ścianachparowu doskonale było widać tysiące dawno wymarłych, skamieniałych morskich or-ganizmów.Najciekawsze z nich chciał profesor wydobyć ze skały i zabrać na Ziemię,jako pamiątkę dla swojego syna, znanego paleontologa.W czasie pracy oderwał się głaz wiszący nad nami i spadając ugodził profesoraw głowę.Gdyby nie hełm skafandra, zginąłby na miejscu.Udało mi się uszczelnić pęknięcie skafandra i przetransportować rannego dostatku.Niestety, wszelkie próby przywrócenia mu świadomości nie dały rezultatu i zdecy-dowaliśmy się go hibernować w stanie niemalże agonalnym.Może na Ziemi uda się specjalistom neurochirurgii przywrócić go do życia. Profesor Nakamura dorzucił Cleve jest światowej sławy cybernetykiemi głównym konstruktorem Logokomu.45 A ja powiedziałbym: był cybernetykiem, ponieważ prawdopodobieństwo urato-wania tak drastycznie uszkodzonego mózgu jest, moim zdaniem, równe zeru dodałpsycholog. A co sądzą o tym wasi specjaliści, bo wydaje mi się, że jeszcze głosu nie zabierali padło z głośnika. Rzeczywiście.Mary, wypowiedz się. Jako lekarz uważam, że sytuacja chorego jest niezwykle krytyczna, ale nigdy nienależy tracić nadziei. Z tego wnosimy, że szanse profesora są znikome.Jeśli wyrazicie na to zgodę, mo-żemy wyekstrahować mózg chorego i wejść w dialog z jego osobowością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Uczepiliśmy się naj-bliżej gromady galaktyk i z nią związaliśmy swój los, śledząc jej rozwój.Kiedy z chmur wszelakiego gwiezdnego śmiecia powstały planety i jęły obiegać swojegwiazdy rodzicielki, kiedy ostygły tworząc kożuchy lądów zdolnych do udzwignięcia43ciężaru cywilizacji, kiedy wreszcie mogliśmy przystąpić do realizacji zadania wyznaczo-nego nam przez umierające społeczeństwo z poprzedniego paroksyzmu wtedy, wła-śnie wtedy przyszła po raz wtóry fala zwątpienia.Nowe planety, piękne świeżością nieskalaną zaczęły pokrywać się kobiercami roślin,w morzach błękitnych pieniło się życie, delikatne jeszcze jak mgiełka, lecz już potężnesiłą biologicznego istnienia, niepohamowane w swej żądzy kontynuacji.I gdzież tambyło miejsce dla nas, miliardoletnich starców zbrojnych wyrachowanym intelektemi tytanowym pancerzem obudowy, przybywających ze świata, którego już nie było?Znowu zaczęły się ucieczki w Niebyt, coraz bardziej pusto robiło się na statku.W końcu postanowiliśmy spróbować jeszcze raz.Weszliśmy już tylko w piątkę w skrajtego wiru, który wy nazywacie Drogą Mleczną i wnet spotkaliśmy was, przedstawicielicywilizacji kolejnego paroksyzmu.Resztę znacie.Głośnik Logokomu ucichł i głucha cisza zaległa sterownię.To, co usłyszeli, było takzdumiewające, że przez dłuższą chwilę nikt nie mógł zdobyć się na żadne sensownezdanie.Wreszcie przeciągające się milczenie przerwała poczuwająca się do obowiązkuutrzymywania nawiązanego kontaktu Sylwia. Tak.Czy możemy zadać wam parę pytań? Czekamy na nie. To dobrze.To świetnie.A więc może powiecie nam, jak to jest z tymi kolejnymiparoksyzmami Wszechświata.Ile ich już było i jaka jest ich częstotliwość? Na pierwszą część pytania nie potrafimy odpowiedzieć, bo sami nie wiemy.Znamy tylko ten, z którego pochodzi nasza cywilizacja i następujący po nim, wasz pa-roksyzm.Jeśli ten, w którym powstaliście, nazwiecie zerowym, to nasz był minus pierw-szym.Ile ich było przed nami i ile będzie po nas? Może nieskończona ilość.a możepulsująca postać Wszechświata jest tylko jedną z form jego ewolucji.To jest jedyne za-gadnienie, którego nasza cywilizacja nie zdołała do końca rozwiązać.Jeśli chodzi o częstotliwość, to przy obecnym stanie waszej wiedzy możecie już sobiesami na to pytanie, w miarę dokładnie, odpowiedzieć.Sylwia czuła, że następnego sensownego pytania nie potrafi już sformułować.No boo co można zapytać istoty, które wiedzą prawie wszystko?.Z kłopotliwej sytuacji wy-bawił ją psycholog. Nie znając zakresu waszej wiedzy, nie wiemy jakie wam zadawać pytania.Możelepiej będzie jeśli wy, dokładnie zorientowani w stopniu naszego rozwoju, przekażecienam te fragmenty swojego dorobku, które uznacie za przydatne dla nas, a które mo-głyby szybko dzwignąć naszą cywilizację.Tym razem długo milczał głośnik, nim wreszcie padła wyważona odpowiedz. Tak.Dzięki Logokomowi znamy dość dokładnie poziom waszej wiedzy i uważa-44my, że jest on nieproporcjonalnie wysoki w stosunku do stopnia rozwoju ewolucyjnego.Doszliśmy do wniosku, że każda następna dawka wiadomości mogłaby wam przynieśćtylko szkodę, a nie pożytek.Nie wolno bowiem igrać z wiedzą! Musi ona być zdoby-wana w trudzie zmieniającym również jej odkrywców, a wtedy dopiero może być pra-widłowo wykorzystana.Każda darowizna osiągnięć intelektu mści się na nierozważ-nie nią obdarowanych; jesteściem szczęśliwi, że macie jeszcze tak wiele do odkrycia.Niemiejcie nam tego za złe, ale nie chcemy waszego nieszczęścia.Mając to na uwadze opisywaliśmy swoją historię nie dodając ani jednego pojęcia dojuż wam znanych.Dzięki temu nie mamy sobie nic do zarzucenia.Gdybyście mieli jednak jakieś problemy czysto techniczne do pilnego rozwiązania,jakieś sprawy awaryjne, to w tym wypadku możemy wam pomóc. Na szczęście nie mamy takich potrzeb.Nasza wyprawa do układu Bernarda prze-biegała bez najmniejszych zakłóceń, jeśli nie liczyć nieszczęśliwego wypadku profesoraNakamury odpowiedział Cleve. Tak.Wiemy o powodzeniu wyprawy, ale o żadnym wypadku nie ma nic w pamię-ciach Logokomu.Odpowiedzcie szerzej o tym zdarzeniu. Kim, opowiadaj.Ty byłeś przy tym. Ja? Tak.tak.Oczywiście. Inżynier pokładowy był wyraznie zakłopotany tymniespodziewanym wezwaniem do dialogu z głośnikiem.Ci, w środku, już zdołali sięjako tako przyzwyczaić do tej niezwykłej sytuacji, lecz cała reszta na zewnątrz sterownioglądała to wszystko trochę jak jakiś kiepski film fantastyczny nie wczuwając sięw sytuację.Głos dowódcy wyrwał go z odrętwienia i zdarzenie sprzed trzech lat, świeże jakby tobyło wczoraj, stanęło mu przed oczami. To było już po zakończeniu oficjalnego programu badań.Profesor poprosił mnie,abym mu towarzyszył w krótkiej przechadzce do pobliskiego wąwozu, utworzonegoprzez rozsunięcie się skał, pewnie podczas ruchów tektonicznych.Na gładkich ścianachparowu doskonale było widać tysiące dawno wymarłych, skamieniałych morskich or-ganizmów.Najciekawsze z nich chciał profesor wydobyć ze skały i zabrać na Ziemię,jako pamiątkę dla swojego syna, znanego paleontologa.W czasie pracy oderwał się głaz wiszący nad nami i spadając ugodził profesoraw głowę.Gdyby nie hełm skafandra, zginąłby na miejscu.Udało mi się uszczelnić pęknięcie skafandra i przetransportować rannego dostatku.Niestety, wszelkie próby przywrócenia mu świadomości nie dały rezultatu i zdecy-dowaliśmy się go hibernować w stanie niemalże agonalnym.Może na Ziemi uda się specjalistom neurochirurgii przywrócić go do życia. Profesor Nakamura dorzucił Cleve jest światowej sławy cybernetykiemi głównym konstruktorem Logokomu.45 A ja powiedziałbym: był cybernetykiem, ponieważ prawdopodobieństwo urato-wania tak drastycznie uszkodzonego mózgu jest, moim zdaniem, równe zeru dodałpsycholog. A co sądzą o tym wasi specjaliści, bo wydaje mi się, że jeszcze głosu nie zabierali padło z głośnika. Rzeczywiście.Mary, wypowiedz się. Jako lekarz uważam, że sytuacja chorego jest niezwykle krytyczna, ale nigdy nienależy tracić nadziei. Z tego wnosimy, że szanse profesora są znikome.Jeśli wyrazicie na to zgodę, mo-żemy wyekstrahować mózg chorego i wejść w dialog z jego osobowością [ Pobierz całość w formacie PDF ]