[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozbiera dziecko, i osusza je swojÄ… muÅ›linowÄ… suk-niÄ….Szarpie na sobie odzież, po raz pierwszy ukazuje swe ciaÅ‚o cichemu niebu, po raz pierw-szy przyciska żywe stworzenie do biaÅ‚ej nagiej piersi.Ach! Ale ono już nie należy do ży-wych! Martwe czÅ‚onki nieszczÄ™snego maleÅ„stwa ziÄ™biÄ… jej Å‚ono chÅ‚odem przenikajÄ…cym dogÅ‚Ä™bi serca.Azy nieprzerwanym strumieniem pÅ‚ynÄ… jej z oczu, udzielajÄ…c skostniaÅ‚emu ciaÅ‚kudziecka jakiegoÅ› pozoru ciepÅ‚a i życia.Otylia nie ustaje w wysiÅ‚kach, owija je w swój szal,117Å‚udzi siÄ™, że gÅ‚aszczÄ…c je, przyciskajÄ…c do siebie, chuchajÄ…c na nie, okrywajÄ…c pocaÅ‚unkami iÅ‚zami zastÄ…pi pomoc, jakiej pozbawione jest tu, w tym oderwaniu od ludzi.Wszystko nadaremnie! ChÅ‚opczyk leży sztywny w jej ramionach, nieruchomo stoi łódz nawodzie.Lecz nawet wtedy ta piÄ™kna dusza nie traci nadziei.Zwraca oczy do góry.KlÄ™ka nadnie czółna i podnosi skostniaÅ‚e dzieciÄ™ obu ramionami ponad niewinnÄ… swÄ… pierÅ›, co bielÄ… ichÅ‚odem podobna jest do marmuru.Ze wzrokiem przesÅ‚oniÄ™tym Å‚zami patrzy w niebo i wzy-wa ratunku stamtÄ…d, skÄ…d, wierzy w to caÅ‚Ä… duszÄ…, musi nadejść, skoro nie ma go znikÄ…d naziemi.Nie na próżno zwraca siÄ™ do gwiazd, co pojedynczo już rozbÅ‚yskujÄ… na niebie.Zrywa siÄ™lekki wiatr i pÄ™dzi czółno w kierunku platanów.ROZDZIAA CZTERNASTYBiegnie do nowego domu, wzywa chirurga, pokazuje mu dziecko.Ów, czÅ‚owiek wielcedoÅ›wiadczony, bada maleÅ„kie ciaÅ‚ko szczegółowo wedle zasad swej sztuki.Otylia stoi przynim, podaje, pomaga, jest czujna i czynna, lecz wszystko to wykonuje tak, jak by byÅ‚a na in-nym już Å›wiecie.Albowiem najwyższe nieszczęście, jak i najwyższe szczęście zmienia obli-cze wszystkich rzeczy.Dopiero, gdy po wszystkich próbach, jakie poczyniÅ‚, lekarz potrzÄ…snÄ…Å‚naprzód w milczeniu gÅ‚owÄ…, a potem cichym nie odpowiedziaÅ‚ na jej peÅ‚ne nadziei pytanie,Otylia opuÅ›ciÅ‚a sypialniÄ™ Szarlotty, gdzie siÄ™ to wszystko odbywaÅ‚o, i zaledwie tylko przekro-czyÅ‚a próg bawialni, padÅ‚a zemdlona twarzÄ… na dywan, nie mogÄ…c dojść już do kanapy.W tej chwili usÅ‚yszano turkot.WróciÅ‚a Szarlotta.Chirurg prosi otaczajÄ…cych usilnie, by zo-stali, chce sam jej wyjść naprzeciw i przygotować jÄ…, lecz Szarlotta już weszÅ‚a do bawialni.Znajduje OtyliÄ™ na podÅ‚odze, a jedna z dziewczÄ…t domowych z krzykiem i pÅ‚aczem wybiegajej naprzeciw.Wchodzi chirurg i naraz Szarlotta dowiaduje siÄ™ o wszystkim.Ale czyż mogÅ‚aod razu porzucić wszelkÄ… nadziejÄ™! DoÅ›wiadczony, utalentowany, mÄ…dry lekarz nie pozwalajej oglÄ…dać dziecka i oddala siÄ™, bo chce jÄ… zwodzić, że pragnie nowe jakieÅ› stosować Å›rodkiratunku.Szarlotta siada na sofie; Otylia leży jeszcze na podÅ‚odze, lecz wsparta o kolanaprzyjaciółki; jej piÄ™kna gÅ‚owa przechylona jest w dół.Oddany lekarz-przyjaciel co chwila siÄ™zjawia i udajÄ…c, że ratuje dziecko, czuwa nad życiem kobiet.Tak zbliża siÄ™ północ.CiszaÅ›mierci zalega domostwo.Szarlotta nie ukrywa dÅ‚użej przed sobÄ… myÅ›li, że dziecko już niepowróci do życia.Chce je widzieć.UÅ‚ożono je w koszyku, otulone schludnie w ciepÅ‚e, weÅ‚-niane chusty, i postawiono obok niej na kanapie.Tylko twarzyczka jest odkryta; synek leży tuprzed niÄ… cichutki i Å›liczny.Nieszczęśliwy wypadek poruszyÅ‚ wkrótce caÅ‚Ä… wieÅ›.Wiadomość dotarÅ‚a wkrótce do go-spody.Major natychmiast wyruszyÅ‚ znanymi sobie Å›cieżkami do zameczku Szarlotty.Ob-szedÅ‚ dom dokoÅ‚a i zatrzymawszy sÅ‚ugÄ™, który biegÅ‚ po coÅ› do zabudowaÅ„ gospodarczych,dowiedziaÅ‚ siÄ™ bliższych szczegółów i kazaÅ‚ wywoÅ‚ać chirurga.Lekarz, zdumiony nagÅ‚ymzjawieniem siÄ™ swego dawnego protektora, opowiedziaÅ‚ mu dokÅ‚adnie o wszystkim i podjÄ…Å‚siÄ™ przygotować SzarlottÄ™ na jego przybycie.WróciÅ‚ do pokoju i rozpoczÄ…Å‚ jakÄ…Å› obojÄ™tnÄ…rozmowÄ™ przeskakujÄ…c z tematu na temat, aż napomknÄ…Å‚ o przyjacielu Szarlotty, żywo malu-jÄ…c jego współczucie i chęć pomocy, jakÄ… pragnÄ…Å‚ okazać [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Rozbiera dziecko, i osusza je swojÄ… muÅ›linowÄ… suk-niÄ….Szarpie na sobie odzież, po raz pierwszy ukazuje swe ciaÅ‚o cichemu niebu, po raz pierw-szy przyciska żywe stworzenie do biaÅ‚ej nagiej piersi.Ach! Ale ono już nie należy do ży-wych! Martwe czÅ‚onki nieszczÄ™snego maleÅ„stwa ziÄ™biÄ… jej Å‚ono chÅ‚odem przenikajÄ…cym dogÅ‚Ä™bi serca.Azy nieprzerwanym strumieniem pÅ‚ynÄ… jej z oczu, udzielajÄ…c skostniaÅ‚emu ciaÅ‚kudziecka jakiegoÅ› pozoru ciepÅ‚a i życia.Otylia nie ustaje w wysiÅ‚kach, owija je w swój szal,117Å‚udzi siÄ™, że gÅ‚aszczÄ…c je, przyciskajÄ…c do siebie, chuchajÄ…c na nie, okrywajÄ…c pocaÅ‚unkami iÅ‚zami zastÄ…pi pomoc, jakiej pozbawione jest tu, w tym oderwaniu od ludzi.Wszystko nadaremnie! ChÅ‚opczyk leży sztywny w jej ramionach, nieruchomo stoi łódz nawodzie.Lecz nawet wtedy ta piÄ™kna dusza nie traci nadziei.Zwraca oczy do góry.KlÄ™ka nadnie czółna i podnosi skostniaÅ‚e dzieciÄ™ obu ramionami ponad niewinnÄ… swÄ… pierÅ›, co bielÄ… ichÅ‚odem podobna jest do marmuru.Ze wzrokiem przesÅ‚oniÄ™tym Å‚zami patrzy w niebo i wzy-wa ratunku stamtÄ…d, skÄ…d, wierzy w to caÅ‚Ä… duszÄ…, musi nadejść, skoro nie ma go znikÄ…d naziemi.Nie na próżno zwraca siÄ™ do gwiazd, co pojedynczo już rozbÅ‚yskujÄ… na niebie.Zrywa siÄ™lekki wiatr i pÄ™dzi czółno w kierunku platanów.ROZDZIAA CZTERNASTYBiegnie do nowego domu, wzywa chirurga, pokazuje mu dziecko.Ów, czÅ‚owiek wielcedoÅ›wiadczony, bada maleÅ„kie ciaÅ‚ko szczegółowo wedle zasad swej sztuki.Otylia stoi przynim, podaje, pomaga, jest czujna i czynna, lecz wszystko to wykonuje tak, jak by byÅ‚a na in-nym już Å›wiecie.Albowiem najwyższe nieszczęście, jak i najwyższe szczęście zmienia obli-cze wszystkich rzeczy.Dopiero, gdy po wszystkich próbach, jakie poczyniÅ‚, lekarz potrzÄ…snÄ…Å‚naprzód w milczeniu gÅ‚owÄ…, a potem cichym nie odpowiedziaÅ‚ na jej peÅ‚ne nadziei pytanie,Otylia opuÅ›ciÅ‚a sypialniÄ™ Szarlotty, gdzie siÄ™ to wszystko odbywaÅ‚o, i zaledwie tylko przekro-czyÅ‚a próg bawialni, padÅ‚a zemdlona twarzÄ… na dywan, nie mogÄ…c dojść już do kanapy.W tej chwili usÅ‚yszano turkot.WróciÅ‚a Szarlotta.Chirurg prosi otaczajÄ…cych usilnie, by zo-stali, chce sam jej wyjść naprzeciw i przygotować jÄ…, lecz Szarlotta już weszÅ‚a do bawialni.Znajduje OtyliÄ™ na podÅ‚odze, a jedna z dziewczÄ…t domowych z krzykiem i pÅ‚aczem wybiegajej naprzeciw.Wchodzi chirurg i naraz Szarlotta dowiaduje siÄ™ o wszystkim.Ale czyż mogÅ‚aod razu porzucić wszelkÄ… nadziejÄ™! DoÅ›wiadczony, utalentowany, mÄ…dry lekarz nie pozwalajej oglÄ…dać dziecka i oddala siÄ™, bo chce jÄ… zwodzić, że pragnie nowe jakieÅ› stosować Å›rodkiratunku.Szarlotta siada na sofie; Otylia leży jeszcze na podÅ‚odze, lecz wsparta o kolanaprzyjaciółki; jej piÄ™kna gÅ‚owa przechylona jest w dół.Oddany lekarz-przyjaciel co chwila siÄ™zjawia i udajÄ…c, że ratuje dziecko, czuwa nad życiem kobiet.Tak zbliża siÄ™ północ.CiszaÅ›mierci zalega domostwo.Szarlotta nie ukrywa dÅ‚użej przed sobÄ… myÅ›li, że dziecko już niepowróci do życia.Chce je widzieć.UÅ‚ożono je w koszyku, otulone schludnie w ciepÅ‚e, weÅ‚-niane chusty, i postawiono obok niej na kanapie.Tylko twarzyczka jest odkryta; synek leży tuprzed niÄ… cichutki i Å›liczny.Nieszczęśliwy wypadek poruszyÅ‚ wkrótce caÅ‚Ä… wieÅ›.Wiadomość dotarÅ‚a wkrótce do go-spody.Major natychmiast wyruszyÅ‚ znanymi sobie Å›cieżkami do zameczku Szarlotty.Ob-szedÅ‚ dom dokoÅ‚a i zatrzymawszy sÅ‚ugÄ™, który biegÅ‚ po coÅ› do zabudowaÅ„ gospodarczych,dowiedziaÅ‚ siÄ™ bliższych szczegółów i kazaÅ‚ wywoÅ‚ać chirurga.Lekarz, zdumiony nagÅ‚ymzjawieniem siÄ™ swego dawnego protektora, opowiedziaÅ‚ mu dokÅ‚adnie o wszystkim i podjÄ…Å‚siÄ™ przygotować SzarlottÄ™ na jego przybycie.WróciÅ‚ do pokoju i rozpoczÄ…Å‚ jakÄ…Å› obojÄ™tnÄ…rozmowÄ™ przeskakujÄ…c z tematu na temat, aż napomknÄ…Å‚ o przyjacielu Szarlotty, żywo malu-jÄ…c jego współczucie i chęć pomocy, jakÄ… pragnÄ…Å‚ okazać [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]