[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Starannie omijaÅ‚a wzrokiem Roberta, który niewÄ…t-pliwie podliczaÅ‚ wszystko w myÅ›li i gotów byÅ‚ już wystartować na orbitÄ™.Dina przebiegÅ‚a oczami zgromadzonych.- Potrzeba nam jeszcze trzechpraktykujÄ…cych prawników jako Å›wiadków narodzin.- Nie! - wrzasnęła Sofia, zrywajÄ…c siÄ™ na równe nogi.- Nie możeciejej pozwolić.- Cisza! - zagrzmiaÅ‚ Libijczyk stojÄ…cy najbliżej przejÅ›cia i podniósÅ‚ wgórÄ™ uzi.- Siadać!- Erwein! - jÄ™knęła księżniczka.- Zrób coÅ›!Hrabia chwyciÅ‚ żonÄ™ za nadgarstek i pociÄ…gnÄ…Å‚ na fotel, jednak strzÄ…-snęła jego rÄ™kÄ™ i rzuciÅ‚a siÄ™ z pretensjami.- PowiedziaÅ‚am ci, żebyÅ› coÅ› zrobiÅ‚! - syknęła.- ZrobiÅ‚em.UratowaÅ‚em ci życie.- Phi! - PociÄ…gnęła nosem i odwróciÅ‚a siÄ™ od niego.Erwein mnie ura-towaÅ‚, też coÅ›! pomyÅ›laÅ‚a.Wolne żarty!- W zwiÄ…zku z zasadami dziedziczenia - ciÄ…gnęła dalej Dina -Å›wiadkami narodzin tego dziecka musi być trzech prawników.ProszÄ™wiÄ™c, jeżeli jest was trzech, z radoÅ›ciÄ… zapÅ‚acimy cenÄ™ wywoÅ‚awczÄ… i zawas.Wyraznie sÅ‚yszaÅ‚a już, jak jej mąż siÄ™ dusi.- Dowolnych trzech z was - dodaÅ‚a naglÄ…co, widzÄ…c, jak z foteli pod-nosi siÄ™ piÄ™ciu mężczyzn.- Ale bÅ‚agam, szybko!Doktor Landau doszedÅ‚ już do podium; pani Goldsmith wzięła go podrÄ™kÄ™ i poprowadziÅ‚a naokoÅ‚o Velázqueza do magazynu.Lekarz rzuciÅ‚jedno spojrzenie na ZandrÄ™ i zdjÄ…Å‚ marynarkÄ™.- Przykryjcie jÄ… tym.- PodaÅ‚ okrycie Karlowi-Heinzowi.- %7Å‚eby tylkonie dostaÅ‚a szoku!Kenzie nieproszona rozpięła swój żakiet i podsunęła go ksiÄ™ciu, a Di-na zdjęła swój aksamitny koloru wina i zrobiÅ‚a to samo.- Musi być przykryta - powiedziaÅ‚a Dina prawnikom, kiedy weszli dopomieszczenia.- ProszÄ™, panowie, czy użyczylibyÅ›cie nam swych mary-narek?Kenzie przypatrywaÅ‚a siÄ™ adwokatom w kamizelkach.Każdy z nichbyÅ‚ znany, każdy byÅ‚ gwiazdÄ… w swej dziedzinie.Pierwszy cieszyÅ‚ siÄ™ sÅ‚awÄ… najlepszego specjalisty od rozwodów w kra-ju.Drugi byÅ‚ sÅ‚awnym consigliere zbrodniczego syndykatu mafii. Trzeci zaÅ› okazaÅ‚ siÄ™ znanym prawnikiem dziaÅ‚ajÄ…cym w branży roz-rywkowej.Tylko Dina Goldsmith mogÅ‚a dokonać takiego wÅ‚aÅ›nie wyboru, po-myÅ›laÅ‚a z podziwem Kenzie.- Wody - zażądaÅ‚ doktor Landau, wyjmujÄ…c zÅ‚ote spinki z mankietówbiaÅ‚ej koszuli i podwijajÄ…c rÄ™kawy.UklÄ…kÅ‚ miÄ™dzy rozsuniÄ™tymi nogamiZandry.- Obawiam siÄ™, że tu nie ma wody - odezwaÅ‚a siÄ™ z żalem Kenzie.Lekarz potrzÄ…snÄ…Å‚ z dezaprobatÄ… gÅ‚owÄ… i westchnÄ…Å‚.- No dobrze, bÄ™dziemy musieli jakoÅ› sobie poradzić.Perfumy?- Zandra Å›ciskaÅ‚a w rÄ™kach torebkÄ™, jak jÄ… tu wnosiliÅ›my - przypo-mniaÅ‚a sobie.- Poszukam.RozejrzaÅ‚a siÄ™, odnalazÅ‚a torebkÄ™ i otworzyÅ‚a jÄ….- Czy Panthère de Cartier w spraju wystarczy?- W sytuacji podbramkowej musi.- Doktor Landau uniósÅ‚ dÅ‚onie dogóry.- I proszÄ™ siÄ™ pospieszyć.Kenzie obficie spryskaÅ‚a jego dÅ‚onie po obu stronach i przedramionado poÅ‚owy.- SÅ‚uchajcie, skarby, oto, co musicie zrobić - mówiÅ‚a Dina adwoka-tom.- Jeżeli urodzi siÄ™ chÅ‚opiec, to bÄ™dzie nam potrzebne oÅ›wiadczeniepod przysiÄ™gÄ… potwierdzajÄ…ce jego pÅ‚eć i dokÅ‚adny czas przyjÅ›cia naÅ›wiat oraz fakt, że każdy z was byÅ‚ tych narodzin Å›wiadkiem i że chÅ‚opiecpochodzi z Å‚ona księżnej Zandry.To wszystko.ProszÄ™.Mój zegarek do-skonale chodzi!Odpięła swój wysadzany diamentami czasomierz i podaÅ‚a goconsigliere.Trzech adwokatów porównaÅ‚o wskazania zegarka Diny ze swoimi izmarszczyÅ‚o brwi.Tymczasem doktor Landau usiÅ‚owaÅ‚ rozszerzyć szyjkÄ™ macicy Zandry;ostrożnie dotykaÅ‚ jej wnÄ™trza palcami.Zandra zacisnęła zÄ™by z bólu.- Nie wyczuwam główki dziecka - odezwaÅ‚ siÄ™ z obawÄ….- Aożyskoblokuje.Nie bÄ™dzie to estetyczne, ale.Pospiesznie zaczÄ…Å‚ wyciÄ…gać na zewnÄ…trz pokryte krwiÄ… kawaÅ‚ki bÅ‚o-ny.Kiedy przeszkoda zostaÅ‚a usuniÄ™ta, przerwaÅ‚ pÄ™cherz pÅ‚odowy; spÅ‚y-nęły wody.Potem Å‚agodnym, ale stanowczym ruchem przesunÄ…Å‚ maleÅ„-kie ciaÅ‚ko, przez kanaÅ‚ rodny i wydostaÅ‚ je z ciaÅ‚a Zandry.- Ósma siedemnaÅ›cie! - oznajmiÅ‚ adwokat od rozrywki, patrzÄ…c nazegarek Diny.Dwaj pozostali popatrzyli i przytaknÄ™li.- Patrzcie! - zawoÅ‚aÅ‚a Kenzie.- Krwotok ustaje! - DziÄ™ki Bogu - szepnÄ…Å‚ cicho Karl-Heinz.Doktor Landau poÅ‚ożyÅ‚ dziecko na brzuchu Zandry.- Ono.- powiedziaÅ‚a niespokojnie Kenzie -.ono chyba nie oddy-cha.- Dajcie mu trochÄ™ czasu.- Lekarz Å‚agodnie pocieraÅ‚ plecki dziecka,aby zaczęło oddychać.Nic.Szybko odwróciÅ‚ je na plecki, przytknÄ…Å‚ usta do jego maleÅ„kich ust inoska i wciÄ…gnÄ…Å‚ powietrze, odblokowujÄ…c ukÅ‚ad oddechowy.I staÅ‚o siÄ™.UsÅ‚yszeli sÅ‚abiutki, ale przecież krzyk.Dziecko żyÅ‚o! I oddychaÅ‚o!- Patrzcie! - Dina aż w rÄ™ce klasnęła z zachwytu.- To jest chÅ‚opak!Och, Zandro! Skarbie, masz syna! Masz syna!- NaprawdÄ™? - szepnęła Zandra, podnoszÄ…c oczy na męża.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko.- Sama za chwilkÄ™ zobaczysz.- Nożyczki! - powiedziaÅ‚ doktor Landau.- Przy moim niezbÄ™dniku sÄ… takie malutkie.- Karl-Heinz wygrzebaÅ‚je z kieszeni spodni.- Jeżeli ktoÅ› z paÅ„stwa ma zapalniczkÄ™, proszÄ™ je wysterylizować.Adwokat od rozwodów zapaliÅ‚ swojÄ… zÅ‚otÄ… zapalniczkÄ™ i Karl-HeinzwsunÄ…Å‚ maleÅ„kie, skÅ‚adane nożyczki w pÅ‚omieÅ„.Potem lekarz wziÄ…Å‚ je odniego, przeciÄ…Å‚ pÄ™powinÄ™ i zawiÄ…zaÅ‚ jÄ….- Czyste chusteczki!Podano mu kilka i doktor Landau wytarÅ‚ malutkiego, chudziutkiegoczÅ‚owieczka.Dziecko miauknęło piskliwie, ale z oburzeniem, i zaczęłozaciskać i rozprostowywać piÄ…stki.- To bardzo ważne, żeby teraz nie zmarzÅ‚ - ostrzegaÅ‚ lekarz.- Niewiem, czy mi siÄ™ tylko wydaje, ale chyba zrobiÅ‚o siÄ™ tutaj zdecydowaniechÅ‚odniej.- ProszÄ™.- Ostrożnie uÅ‚ożyÅ‚ noworodka w ramionach Zandry.- O Boże! Ale on jest taki maleÅ„ki! - wykrzyknęła.- Strasznie mi siÄ™wydaje lekki! - popatrzyÅ‚a na doktora.- Przecież nie waży chyba wiÄ™cejniż trzy albo cztery funty!- Wiem.ProszÄ™ go dobrze przykryć, ale nie zasÅ‚aniać buzi.Ma jeszczenie w peÅ‚ni wyksztaÅ‚cone pÅ‚uca.Zandra kiwnęła gÅ‚owÄ….- Jeżeli ma przeżyć, bÄ™dzie musiaÅ‚ znalezć siÄ™ w inkubatorze.I toszybko! DokÅ‚adnie w tym momencie nad ich gÅ‚owami odskoczyÅ‚a kratka wen-tylacyjna na tyÅ‚ach magazynu i zza niej wysunęła siÄ™ gÅ‚owa Charleya.TrzymaÅ‚ palec przy ustach i szeroko siÄ™ uÅ›miechaÅ‚.Kenzie przenosiÅ‚a wzrok z niego na dziecko i z powrotem.Ciężko byÅ‚ow tym wszystkim siÄ™ poÅ‚apać.Za dużo dziaÅ‚o siÄ™ naraz.PoczuÅ‚a taki przypÅ‚yw radoÅ›ci jak jeszcze nigdy w życiu.- NiedÅ‚ugo bÄ™dzie w inkubatorze - oÅ›wiadczyÅ‚a Zandrze z nieza-chwianÄ… pewnoÅ›ciÄ….- Widzisz? Mój Charley wzywa już pomoc.A terazbÄ…dzmy cicho i nie zdradzajmy, co tu siÄ™ dzieje [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl