[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Parker, z jasnoblond włosami i niebieskimi oczami, przypominał jej dzisiaj bardziej ni\kiedykolwiek.Roberta Rediorda.Zerknęła dla porównania na Matta i studiowała Ostre liniejego podbródka i policzków, surowo uformowane usta i gęste, ciemnoblond, wspanialeostrzy\one włosy.Zastanowiła się ponownie i stwierdziła, \e jednak obydwaj mę\czyzniwcale nie byli do siebie podobni.Parker stanowił Wzorzec kulturalnego, wykształconegomę\czyzny o świetnych manierach, podczas gdy Matt.nie był taki.Nawet teraz była wMatcie gwałtowna, impulsywna siła, której nie potrafiło zatuszować jedenaście lat obyciatowarzyskiego.Jego twarz była w rzeczywistości zbyt szorstka, zbyt twarda, \eby mo\na jąbyło uznać za przystojną w zwykłym tego słowa znaczeniu.z wyjątkiem rzęs, pomyślałaMeredith, uśmiechając się w myślach.Miał absurdalnie długie, gęste rzęsy.Nagle gwar w audytorium przycichł, światła pojaśniały, mikrofony zatrzeszczały.PulsMeredith zaczął mocno walić, eliminując wszystkie inne myśli poza tymi o najbli\szych kilkuminutach.- Panie i panowie - zaczął dyrektor public relations Bancrofta.- Zanim pannaBancroft, pan Reynolds i pan Farrell zjawią się tutaj, \eby odpowiedzieć na wszelkiedodatkowe pytania, jakie mo\ecie państwo mieć do nich, prosili mnie o odczytanieoświadczenia.Przedstawia ono znane im fakty dotyczące incydentu, który spowodował, \ezebraliście się państwo tutaj.Brzmi ono następująco: Przed trzema tygodniami pan Reynoldsspostrzegł po raz pierwszy nieprawidłowości w orzeczeniu rozwodowym wystawionym przezniejakiego Stanislausa Spyzhalskiego.natychmiast potem panna Bancroft i pan Farrellspotkali się, \eby przedyskutować tę sprawę.Kiedy oświadczenie miało się ju\ ku końcowi, Parker i Matt odło\yli swoje kopie tegotekstu i podeszli do Meredith.- Gotowa? - zapytał Parker.Skinęła potwierdzająco i nerwowo wygładziła dekolt ró\owej wełnianej garsonki.- Wyglądasz prześlicznie - zapewnił ją, a Matt z niepokojem zmarszczył brwi, widzącjej spiętą twarz.- Zrelaksuj się - przestrzegł ją.- Jesteśmy ofiarami, a nie winnymi.Nie wychodz tamwyglądając sztywno, jakbyś miała coś do ukrycia, bo zaczną drą\yć, doszukując się czegoś,czego nie mówimy.Bądz naturalna i uśmiechaj się do nich.Meredith - powiedział nagląco,obserwując, jak bierze oddech.- Nie poradzę sobie z tym sam! Potrzebuję twojej pomocy!Ta uwaga wydawała się tak niesamowita w ustach człowieka, który bezpardonowopokonywał wszelkie trudności, jakie ostatnio starała się piętrzyć przed nim, \e uśmiechnęłasię, mimo \e zaledwie przed chwilą z\erała ją panika na myśl o publicznym dyskutowaniu jejosobistych spraw.- Moja dziewczynka - powiedział z pełnym aprobaty uśmiechem.- Cholernie twoja ! - warknął Parker.W tym samym momencie dyrektor skończyłodczytywać oświadczenie i wymienił ich nazwiska, co było sygnałem, \eby weszli na scenę.W chwili kiedy się tam znalezli, eksplodowały oślepiająco flesze, a światłareflektorów, niczym jaśniejące zrenice, poprowadziły całą trójkę do mikrofonów czekającychna podium.Tak jak to zostało uzgodnione, Matt miał powiedzieć kilka słów wstępu, zanimpadną pytania, i Meredith była zaskoczona, słysząc \artobliwy ton, jakiego u\ył, \eby tozrobić.- To miło z państwa strony, \e zaszczyciliście nasz zaimprowizowany występ -powiedział.- Gdybyśmy wczoraj wiedzieli, \e będziecie tutaj dzisiaj, postaralibyśmy się owięcej atrakcji, \eby uświetnić tę okazję.- Zrobił pauzę, czekając, a\ ucichnie śmiech, ipotem powiedział: - Będziemy tutaj tylko przez pięć minut, prosimy więc, \ebyście państwozadawali zwięzłe, nie odbiegające od tematu pytania.Ja mógłbym tu być z wami całymigodzinami - za\artował, przeczekując kolejny wybuch śmiechu - ale Meredith ma cały domtowarowy do prowadzenia, a Parker ma ju\ zaplanowane spotkania na to popołudnie.Celowo u\ył w sposób przyjacielski imion Parkera i Meredith, co spowodowało nagłą,pełną zaskoczenia ciszę.Dające, się łatwo przewidzieć pandemonium wybuchło niemalnatychmiast.Pytania wykrzykiwano ze wszystkich stron.Najgłośniejsze pochodziły odsiedzącego w pierwszym rzędzie reportera CBS.- Dlaczego pana mał\eństwo z panną Bancroft było utrzymywane w tajemnicy?- Jeśli pan pyta o to, dlaczego pan wtedy o tym nie wiedział - gładko odpowiedziałMatt - to odpowiedz brzmi: jedenaście lat temu nikt nie interesował się specjalnie aniMeredith, ani mną.- Panie Reynolds - wykrzyknął dziennikarz Chicago Sun - Times.- Czy termin panamał\eństwa z panną Bancroft zostanie przesunięty?Uśmiech Parkera był chłodny i zdawkowy.- Zgodnie z treścią odczytanego oświadczenia, Meredith i F.i Matt - poprawił się,próbując uśmiechnąć się mile do Matta - muszą przejść całą procedurę rozwodową.Naszemał\eństwo musi oczywiście zostać przesunięte do czasu, a\ rozwód będzie prawomocny.Gdybyśmy postąpili inaczej, Meredith popełniłaby bigamię.U\ycie słowa bigamia było błędem i Meredith, w tej samej chwili, w której Parkerje wypowiedział, wyczuła jego złość na samego siebie.Odebrała te\ zmianę nastroju wśródzgromadzonych dziennikarzy.Swobodną, luzną atmosferę, jaką próbował wprowadzić Matt,zastąpił pełen napięcia profesjonalizm.Nawet ton zadawanych pytań uległ zmianie.- Panie Farrell, czy pan i panna Bancroft wystąpiliście ju\ o rozwód? - agresywniezapytał jeden z dziennikarzy.- Jeśli tak, to jakie powody rozwodu podajecie i gdzie składaciepozew?- Jeszcze tego nie zrobiliśmy - Matt gładko włączył się do rozmowy.- Dlaczego nie? - za\ądała odpowiedzi kobieta z WBBM.Matt posłał jej spojrzeniepełne \artobliwego za\enowania:- Moje zaufanie do prawników jest teraz raczej niewielkie.Mo\e pani by mi kogośpoleciła?Meredith wiedziała, jak bardzo Matt stara się utrzymać lekki nastrój, i kiedy w jejstronę padło pytanie, postanowiła sobie, \e mu pomo\e.- Panno Bancroft - wykrzykiwał mę\czyzna z USA - Today.- Co pani myśli o tymwszystkim?Zobaczyła, jak Matt pochyla się lekko do przodu gotów odeprzeć to pytanie, i ubiegłago.- Prawdę mówiąc - powiedziała ze zniewalającym uśmiechem - ostatnio czułam się tak boleśnie na cenzurowanym, kiedy w szóstej klasie szkoły podstawowej musiałam wejść nascenę przebrana za śliwkę.Ta zaskakująca odpowiedz wywołała wybuch śmiechu wśród zgromadzonych.Jednakprawdziwą eksplozję fleszy i większe poruszenie wywołała spontaniczna reakcja Matta na to,co powiedziała.Odwrócił w jej stronę głowę i przesłał jej pełen zaskoczenia, promiennyuśmiech.Jako następne pojawiło się pytanie, którego Meredith obawiała się najbardziej.- Panie Farrell, jaki powód rozwodu podawaliście państwo jedenaście lat temu?- Tego nie jesteśmy pewni - powiedział \artobliwie Matt, zwracając się dodziennikarki z rozbrajającym uśmiechem.- Odkryliśmy, \e dokumenty, jakie obydwojedostaliśmy od Spyzhalskiego, nie są identyczne.- Panno Bancroft - powiedziała dziennikarka Tribune [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Parker, z jasnoblond włosami i niebieskimi oczami, przypominał jej dzisiaj bardziej ni\kiedykolwiek.Roberta Rediorda.Zerknęła dla porównania na Matta i studiowała Ostre liniejego podbródka i policzków, surowo uformowane usta i gęste, ciemnoblond, wspanialeostrzy\one włosy.Zastanowiła się ponownie i stwierdziła, \e jednak obydwaj mę\czyzniwcale nie byli do siebie podobni.Parker stanowił Wzorzec kulturalnego, wykształconegomę\czyzny o świetnych manierach, podczas gdy Matt.nie był taki.Nawet teraz była wMatcie gwałtowna, impulsywna siła, której nie potrafiło zatuszować jedenaście lat obyciatowarzyskiego.Jego twarz była w rzeczywistości zbyt szorstka, zbyt twarda, \eby mo\na jąbyło uznać za przystojną w zwykłym tego słowa znaczeniu.z wyjątkiem rzęs, pomyślałaMeredith, uśmiechając się w myślach.Miał absurdalnie długie, gęste rzęsy.Nagle gwar w audytorium przycichł, światła pojaśniały, mikrofony zatrzeszczały.PulsMeredith zaczął mocno walić, eliminując wszystkie inne myśli poza tymi o najbli\szych kilkuminutach.- Panie i panowie - zaczął dyrektor public relations Bancrofta.- Zanim pannaBancroft, pan Reynolds i pan Farrell zjawią się tutaj, \eby odpowiedzieć na wszelkiedodatkowe pytania, jakie mo\ecie państwo mieć do nich, prosili mnie o odczytanieoświadczenia.Przedstawia ono znane im fakty dotyczące incydentu, który spowodował, \ezebraliście się państwo tutaj.Brzmi ono następująco: Przed trzema tygodniami pan Reynoldsspostrzegł po raz pierwszy nieprawidłowości w orzeczeniu rozwodowym wystawionym przezniejakiego Stanislausa Spyzhalskiego.natychmiast potem panna Bancroft i pan Farrellspotkali się, \eby przedyskutować tę sprawę.Kiedy oświadczenie miało się ju\ ku końcowi, Parker i Matt odło\yli swoje kopie tegotekstu i podeszli do Meredith.- Gotowa? - zapytał Parker.Skinęła potwierdzająco i nerwowo wygładziła dekolt ró\owej wełnianej garsonki.- Wyglądasz prześlicznie - zapewnił ją, a Matt z niepokojem zmarszczył brwi, widzącjej spiętą twarz.- Zrelaksuj się - przestrzegł ją.- Jesteśmy ofiarami, a nie winnymi.Nie wychodz tamwyglądając sztywno, jakbyś miała coś do ukrycia, bo zaczną drą\yć, doszukując się czegoś,czego nie mówimy.Bądz naturalna i uśmiechaj się do nich.Meredith - powiedział nagląco,obserwując, jak bierze oddech.- Nie poradzę sobie z tym sam! Potrzebuję twojej pomocy!Ta uwaga wydawała się tak niesamowita w ustach człowieka, który bezpardonowopokonywał wszelkie trudności, jakie ostatnio starała się piętrzyć przed nim, \e uśmiechnęłasię, mimo \e zaledwie przed chwilą z\erała ją panika na myśl o publicznym dyskutowaniu jejosobistych spraw.- Moja dziewczynka - powiedział z pełnym aprobaty uśmiechem.- Cholernie twoja ! - warknął Parker.W tym samym momencie dyrektor skończyłodczytywać oświadczenie i wymienił ich nazwiska, co było sygnałem, \eby weszli na scenę.W chwili kiedy się tam znalezli, eksplodowały oślepiająco flesze, a światłareflektorów, niczym jaśniejące zrenice, poprowadziły całą trójkę do mikrofonów czekającychna podium.Tak jak to zostało uzgodnione, Matt miał powiedzieć kilka słów wstępu, zanimpadną pytania, i Meredith była zaskoczona, słysząc \artobliwy ton, jakiego u\ył, \eby tozrobić.- To miło z państwa strony, \e zaszczyciliście nasz zaimprowizowany występ -powiedział.- Gdybyśmy wczoraj wiedzieli, \e będziecie tutaj dzisiaj, postaralibyśmy się owięcej atrakcji, \eby uświetnić tę okazję.- Zrobił pauzę, czekając, a\ ucichnie śmiech, ipotem powiedział: - Będziemy tutaj tylko przez pięć minut, prosimy więc, \ebyście państwozadawali zwięzłe, nie odbiegające od tematu pytania.Ja mógłbym tu być z wami całymigodzinami - za\artował, przeczekując kolejny wybuch śmiechu - ale Meredith ma cały domtowarowy do prowadzenia, a Parker ma ju\ zaplanowane spotkania na to popołudnie.Celowo u\ył w sposób przyjacielski imion Parkera i Meredith, co spowodowało nagłą,pełną zaskoczenia ciszę.Dające, się łatwo przewidzieć pandemonium wybuchło niemalnatychmiast.Pytania wykrzykiwano ze wszystkich stron.Najgłośniejsze pochodziły odsiedzącego w pierwszym rzędzie reportera CBS.- Dlaczego pana mał\eństwo z panną Bancroft było utrzymywane w tajemnicy?- Jeśli pan pyta o to, dlaczego pan wtedy o tym nie wiedział - gładko odpowiedziałMatt - to odpowiedz brzmi: jedenaście lat temu nikt nie interesował się specjalnie aniMeredith, ani mną.- Panie Reynolds - wykrzyknął dziennikarz Chicago Sun - Times.- Czy termin panamał\eństwa z panną Bancroft zostanie przesunięty?Uśmiech Parkera był chłodny i zdawkowy.- Zgodnie z treścią odczytanego oświadczenia, Meredith i F.i Matt - poprawił się,próbując uśmiechnąć się mile do Matta - muszą przejść całą procedurę rozwodową.Naszemał\eństwo musi oczywiście zostać przesunięte do czasu, a\ rozwód będzie prawomocny.Gdybyśmy postąpili inaczej, Meredith popełniłaby bigamię.U\ycie słowa bigamia było błędem i Meredith, w tej samej chwili, w której Parkerje wypowiedział, wyczuła jego złość na samego siebie.Odebrała te\ zmianę nastroju wśródzgromadzonych dziennikarzy.Swobodną, luzną atmosferę, jaką próbował wprowadzić Matt,zastąpił pełen napięcia profesjonalizm.Nawet ton zadawanych pytań uległ zmianie.- Panie Farrell, czy pan i panna Bancroft wystąpiliście ju\ o rozwód? - agresywniezapytał jeden z dziennikarzy.- Jeśli tak, to jakie powody rozwodu podajecie i gdzie składaciepozew?- Jeszcze tego nie zrobiliśmy - Matt gładko włączył się do rozmowy.- Dlaczego nie? - za\ądała odpowiedzi kobieta z WBBM.Matt posłał jej spojrzeniepełne \artobliwego za\enowania:- Moje zaufanie do prawników jest teraz raczej niewielkie.Mo\e pani by mi kogośpoleciła?Meredith wiedziała, jak bardzo Matt stara się utrzymać lekki nastrój, i kiedy w jejstronę padło pytanie, postanowiła sobie, \e mu pomo\e.- Panno Bancroft - wykrzykiwał mę\czyzna z USA - Today.- Co pani myśli o tymwszystkim?Zobaczyła, jak Matt pochyla się lekko do przodu gotów odeprzeć to pytanie, i ubiegłago.- Prawdę mówiąc - powiedziała ze zniewalającym uśmiechem - ostatnio czułam się tak boleśnie na cenzurowanym, kiedy w szóstej klasie szkoły podstawowej musiałam wejść nascenę przebrana za śliwkę.Ta zaskakująca odpowiedz wywołała wybuch śmiechu wśród zgromadzonych.Jednakprawdziwą eksplozję fleszy i większe poruszenie wywołała spontaniczna reakcja Matta na to,co powiedziała.Odwrócił w jej stronę głowę i przesłał jej pełen zaskoczenia, promiennyuśmiech.Jako następne pojawiło się pytanie, którego Meredith obawiała się najbardziej.- Panie Farrell, jaki powód rozwodu podawaliście państwo jedenaście lat temu?- Tego nie jesteśmy pewni - powiedział \artobliwie Matt, zwracając się dodziennikarki z rozbrajającym uśmiechem.- Odkryliśmy, \e dokumenty, jakie obydwojedostaliśmy od Spyzhalskiego, nie są identyczne.- Panno Bancroft - powiedziała dziennikarka Tribune [ Pobierz całość w formacie PDF ]