[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast tego, okazało się, że pojechaliście na zwiady.Nie sądziła, iż jesteście tacy sprytni.- Mówimy o tej starej dziwce, którą wy, chłopcy, wieźliście w dół rzeki, tak? Radisha?- Tak.Nazywamy ją Kobietą.Klinga nadał jej to przezwisko, zanim dowiedzieliśmy się, kim jest.- A ona wiedziała, że uciekamy, zanim wyjechaliśmy.Ciekawe.To jest najbardziej zasobny w cuda okres mojego życia, panie Mather.Przez ostatni rok wszyscy na świecie wiedzą, co mam zamiar zrobić, zanim to zrobię.To w zupełności wystarczy, by zdenerwować każdego faceta.Przejechaliśmy obok kępy drzew.Na jednym dostrzegłem nieprawdopodobnie przemoczoną wronę.Zaśmiałem się i wyraziłem na głos nadzieję, że jest równie nieszczęśliwa jak ja.Pozostali spojrzeli na mnie niepewnym wzrokiem.Przyszło mi do głowy, że być może powinienem powoli zacząć stwarzać swój nowy wizerunek.Powoli, systematycznie wypracowywać go.Cały świat obawia się szaleńca.Jeżeli bym to dobrze rozegrał.- Hej, Cordy, stary wędrowcze! Pewien jesteś, że nic nie wiesz o tych małych, smagłych facetach?- Tylko tyle, że chcieli nas dopaść, gdy płynęliśmy na północ.Nigdy dotąd nie widziałem nikogo takiego jak oni.Wychodzi na to, że muszą być z Ziem Cienia.- Dlaczego ci Władcy Cienia tak szaleją na naszym punkcie? - Nie spodziewałem się odpowiedzi.I nie otrzymałem żadnej.- Cordy, wy, chłopcy, naprawdę mówicie serio o wygraniu całej sprawy dla Prahbrindraha?- Najzupełniej.Dla Taglios.Znalazłem tutaj coś, czego przedtem nie znalazłem nigdzie.Wierzba również, chociaż mógł byś go przypiekać, a nigdy by się do tego nie przyznał.Nie wiem o co chodzi Klindze.Sądzę, że wszedł w to dlatego, że myśmy tak postąpili.Ma na całym świecie półtora przyjaciela i poza tym nie ma po co żyć.Po prostu żyje z dnia na dzień.- Półtora?- Wierzba jest jego przyjacielem.Ja tylko w połowie.Wyciągnęliśmy go, kiedy ktoś rzucił go na pożarcie krokodylom.Przystał do nas, ponieważ zawdzięczał nam życie.Jednak po tym, co przeszliśmy później, to nawet gdyby ktoś prowadził rachunki, nie potrafiłby stwierdzić kto komu więcej zawdzięcza.Nie potrafię ci powiedzieć jaki jest naprawdę.Nigdy się z tym nie zdradza.- W co my jesteśmy wciągani? Albo może jest coś, o czym myślisz, że nie powinieneś nam tego mówić?- Co?- W tej sprawie chodzi o coś więcej, niż tylko wysiłek twojej Kobiety i Prahbrindraha, zmierzający do powstrzymania Władców Cienia.W przeciwnym razie zawarliby z nami zwykły interes, miast starać się nami manipulować.Przez jakaś milę jechaliśmy w milczeniu, Cordy myślał.Na koniec powiedział:- Nie wiem na pewno.Sądzę, że zachowują się w ten sposób ze względu na to, co Czarna Kompania wcześniej zrobiła w Taglios.- Tak też myślałem.Ale nie wiemy, co nasi bracia zrobili.I nikt nam tego nie powie.To jest niczym jedna wielka zmowa milczenia: nikt w Taglios niczego nam nie powie.Można by pomyśleć, że w mieście tak wielkim, znajdzie się choć jednego człowieka, który potrafi ściskać topór w garści.- Znajdziesz całe plutony, jeżeli będziesz wiedział, gdzie szukać.To wszystko kapłani, których życie upływa na wzajemnym podrzynaniu sobie gardeł.Coś starał się mi przekazać.Nie bardzo rozumiałem, co.- Będę o tym pamiętał.Chociaż nie wiem, czy potrafię dać sobie radę z kapłanami.- Zachowują się jak wszyscy inni ludzie, kiedy ich po straszyć.Mrok stawał się coraz gęstszy, w miarę jak dzień miał się ku końcowi.Byłem tak wyprany, że nie zwracałem już na to dłużej uwagi.Wjechaliśmy na ścieżkę, po której mogliśmy się poruszać wyłącznie pojedynczo.Cordy i Murgen znaleźli się za mną.- Znalazłem kilka rzeczy, o których ci później opowiem - Poinformował mnie Murgen, zanim się wycofał.Jechałem tuż za roi, chcąc zapytać go, jak jeszcze daleko.Było to zapewne wynikiem kiepskiego dnia, czułem się jednak, jakbym podróżował już od tygodni.Coś przemknęło w poprzek naszej drogi tak gwałtownie, że nawet ten niewzruszony rumak Shadida przysiadł na zadzie i zarżał.- Co to, u diabła, było? - wykrzyknął tamten w swoim ojczystym języku.Zrozumiałem, ponieważ opanowałem z niego kilka słów, gdy byłem dzieckiem.Sam spostrzegłem tylko mignięcie.Wyglądało to niczym ogromny szary wilk ze zdeformowanym szczeniakiem przylegającym do grzbietu.Zniknął, nim moje oko zdążyło go wyśledzić.Czy wilki robią takie rzeczy? Noszą swoje młode na grzbiecie?Zaśmiałem się nieomal histerycznie.Dlaczego się przejmować takimi rzeczami, skoro powinienem zastanowić się raczej, czy istnieje coś takiego jak wilk wielkości kuca?Murgen i Cordy dognali nas i chcieli wiedzieć, co się stało.Poinformowałem ich, że nie mam pojęcia, ponieważ nie byłem już pewien, że widziałem to, co widziałem.Ale zdumienie spoczywało gdzieś w cienistej głębi mego umysłu i dojrzewało.Shadid zatrzymał się dwie mile za miejscem, w którym poprzednio wpadliśmy w zasadzkę.Było trudno cokolwiek zobaczyć.Rozejrzał się dookoła, usiłując przypomnieć sobie charakterystyczne znaki krajobrazu, po czym zszedł na lewą stronę drogi.Dostrzegłem ślady sugerujące, że przebył tę drogę z Hagopem i Ottonem.Po kolejnej półmilowej jeździe teren obniżył się, opadając w małą dolinę, przez którą płynął wąski strumień.Kamienie rozrzucone były na pozór przypadkowo.Podobnie kępy rosnących tu drzew.Było już tak ciemno, że nie widziałem nic na odległość większą od dwudziestu stóp.Zaczęliśmy znajdować ciała.Mnóstwo małych, smagłych żołnierzy umarło dla swojego celu.Jakikolwiek on był.Shadid zatrzymał się znowu.- Jechaliśmy przed nimi z przeciwnej strony.Tutaj się rozdzieliliśmy.My pojechaliśmy tą drogą.Pozostali zatrzymali się, abyśmy mogli wyruszyć przed nimi.Zsiadł z konia, zaczął rozglądać się dookoła.Zapanowały już niemalże całkowite ciemności, gdy znalazł ślad wychodzący z doliny.Zanim pokonaliśmy choćby milę, było już zupełnie czarno.- Może powinniśmy cofnąć się i zaczekać - powiedział Murgen [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Zamiast tego, okazało się, że pojechaliście na zwiady.Nie sądziła, iż jesteście tacy sprytni.- Mówimy o tej starej dziwce, którą wy, chłopcy, wieźliście w dół rzeki, tak? Radisha?- Tak.Nazywamy ją Kobietą.Klinga nadał jej to przezwisko, zanim dowiedzieliśmy się, kim jest.- A ona wiedziała, że uciekamy, zanim wyjechaliśmy.Ciekawe.To jest najbardziej zasobny w cuda okres mojego życia, panie Mather.Przez ostatni rok wszyscy na świecie wiedzą, co mam zamiar zrobić, zanim to zrobię.To w zupełności wystarczy, by zdenerwować każdego faceta.Przejechaliśmy obok kępy drzew.Na jednym dostrzegłem nieprawdopodobnie przemoczoną wronę.Zaśmiałem się i wyraziłem na głos nadzieję, że jest równie nieszczęśliwa jak ja.Pozostali spojrzeli na mnie niepewnym wzrokiem.Przyszło mi do głowy, że być może powinienem powoli zacząć stwarzać swój nowy wizerunek.Powoli, systematycznie wypracowywać go.Cały świat obawia się szaleńca.Jeżeli bym to dobrze rozegrał.- Hej, Cordy, stary wędrowcze! Pewien jesteś, że nic nie wiesz o tych małych, smagłych facetach?- Tylko tyle, że chcieli nas dopaść, gdy płynęliśmy na północ.Nigdy dotąd nie widziałem nikogo takiego jak oni.Wychodzi na to, że muszą być z Ziem Cienia.- Dlaczego ci Władcy Cienia tak szaleją na naszym punkcie? - Nie spodziewałem się odpowiedzi.I nie otrzymałem żadnej.- Cordy, wy, chłopcy, naprawdę mówicie serio o wygraniu całej sprawy dla Prahbrindraha?- Najzupełniej.Dla Taglios.Znalazłem tutaj coś, czego przedtem nie znalazłem nigdzie.Wierzba również, chociaż mógł byś go przypiekać, a nigdy by się do tego nie przyznał.Nie wiem o co chodzi Klindze.Sądzę, że wszedł w to dlatego, że myśmy tak postąpili.Ma na całym świecie półtora przyjaciela i poza tym nie ma po co żyć.Po prostu żyje z dnia na dzień.- Półtora?- Wierzba jest jego przyjacielem.Ja tylko w połowie.Wyciągnęliśmy go, kiedy ktoś rzucił go na pożarcie krokodylom.Przystał do nas, ponieważ zawdzięczał nam życie.Jednak po tym, co przeszliśmy później, to nawet gdyby ktoś prowadził rachunki, nie potrafiłby stwierdzić kto komu więcej zawdzięcza.Nie potrafię ci powiedzieć jaki jest naprawdę.Nigdy się z tym nie zdradza.- W co my jesteśmy wciągani? Albo może jest coś, o czym myślisz, że nie powinieneś nam tego mówić?- Co?- W tej sprawie chodzi o coś więcej, niż tylko wysiłek twojej Kobiety i Prahbrindraha, zmierzający do powstrzymania Władców Cienia.W przeciwnym razie zawarliby z nami zwykły interes, miast starać się nami manipulować.Przez jakaś milę jechaliśmy w milczeniu, Cordy myślał.Na koniec powiedział:- Nie wiem na pewno.Sądzę, że zachowują się w ten sposób ze względu na to, co Czarna Kompania wcześniej zrobiła w Taglios.- Tak też myślałem.Ale nie wiemy, co nasi bracia zrobili.I nikt nam tego nie powie.To jest niczym jedna wielka zmowa milczenia: nikt w Taglios niczego nam nie powie.Można by pomyśleć, że w mieście tak wielkim, znajdzie się choć jednego człowieka, który potrafi ściskać topór w garści.- Znajdziesz całe plutony, jeżeli będziesz wiedział, gdzie szukać.To wszystko kapłani, których życie upływa na wzajemnym podrzynaniu sobie gardeł.Coś starał się mi przekazać.Nie bardzo rozumiałem, co.- Będę o tym pamiętał.Chociaż nie wiem, czy potrafię dać sobie radę z kapłanami.- Zachowują się jak wszyscy inni ludzie, kiedy ich po straszyć.Mrok stawał się coraz gęstszy, w miarę jak dzień miał się ku końcowi.Byłem tak wyprany, że nie zwracałem już na to dłużej uwagi.Wjechaliśmy na ścieżkę, po której mogliśmy się poruszać wyłącznie pojedynczo.Cordy i Murgen znaleźli się za mną.- Znalazłem kilka rzeczy, o których ci później opowiem - Poinformował mnie Murgen, zanim się wycofał.Jechałem tuż za roi, chcąc zapytać go, jak jeszcze daleko.Było to zapewne wynikiem kiepskiego dnia, czułem się jednak, jakbym podróżował już od tygodni.Coś przemknęło w poprzek naszej drogi tak gwałtownie, że nawet ten niewzruszony rumak Shadida przysiadł na zadzie i zarżał.- Co to, u diabła, było? - wykrzyknął tamten w swoim ojczystym języku.Zrozumiałem, ponieważ opanowałem z niego kilka słów, gdy byłem dzieckiem.Sam spostrzegłem tylko mignięcie.Wyglądało to niczym ogromny szary wilk ze zdeformowanym szczeniakiem przylegającym do grzbietu.Zniknął, nim moje oko zdążyło go wyśledzić.Czy wilki robią takie rzeczy? Noszą swoje młode na grzbiecie?Zaśmiałem się nieomal histerycznie.Dlaczego się przejmować takimi rzeczami, skoro powinienem zastanowić się raczej, czy istnieje coś takiego jak wilk wielkości kuca?Murgen i Cordy dognali nas i chcieli wiedzieć, co się stało.Poinformowałem ich, że nie mam pojęcia, ponieważ nie byłem już pewien, że widziałem to, co widziałem.Ale zdumienie spoczywało gdzieś w cienistej głębi mego umysłu i dojrzewało.Shadid zatrzymał się dwie mile za miejscem, w którym poprzednio wpadliśmy w zasadzkę.Było trudno cokolwiek zobaczyć.Rozejrzał się dookoła, usiłując przypomnieć sobie charakterystyczne znaki krajobrazu, po czym zszedł na lewą stronę drogi.Dostrzegłem ślady sugerujące, że przebył tę drogę z Hagopem i Ottonem.Po kolejnej półmilowej jeździe teren obniżył się, opadając w małą dolinę, przez którą płynął wąski strumień.Kamienie rozrzucone były na pozór przypadkowo.Podobnie kępy rosnących tu drzew.Było już tak ciemno, że nie widziałem nic na odległość większą od dwudziestu stóp.Zaczęliśmy znajdować ciała.Mnóstwo małych, smagłych żołnierzy umarło dla swojego celu.Jakikolwiek on był.Shadid zatrzymał się znowu.- Jechaliśmy przed nimi z przeciwnej strony.Tutaj się rozdzieliliśmy.My pojechaliśmy tą drogą.Pozostali zatrzymali się, abyśmy mogli wyruszyć przed nimi.Zsiadł z konia, zaczął rozglądać się dookoła.Zapanowały już niemalże całkowite ciemności, gdy znalazł ślad wychodzący z doliny.Zanim pokonaliśmy choćby milę, było już zupełnie czarno.- Może powinniśmy cofnąć się i zaczekać - powiedział Murgen [ Pobierz całość w formacie PDF ]