[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mario! - zawołałem.Pierwszą moją myślą było, że gospodyni wymówiłaby mi mieszkanie, gdyby o tym wiedziała.- Przyszłam - powiedziała cichutko.- Czy pan się gniewa?- Nie, nie.Wiem, Hermina dała pani klucz.No tak.- Och, pan się gniewa.Ja sobie pójdę.- Nie, piękna Mario, proszę zostać! Jestem tylko dziś wieczór bardzo smutny, dziś nie mogę być wesoły, może jutro będę znów weselszy.Pochyliłem się nieco ku niej, wówczas dużymi, mocnymi rękoma ujęła moją głowę i długo mnie całowała.Usiadłem przy niej na łóżku, wziąłem ją za rękę i prosiłem, by mówiła cicho, gdyż nie powinni nas tu słyszeć, spoglądałem w dół na jej piękną, okrągłą twarzyczkę, spoczywającą na mojej poduszce obco i cudownie, jak wielki kwiat.Powoli przyciągnęła moją dłoń do swych ust, potem wsunęła ją pod kołdrę i położyła na swej ciepłej, spokojnie oddychającej piersi.- Nie musisz być wesoły - powiedziała.- Hermina mówiła mi już, że masz zmartwienie.Każdy to rozumie.Czy podobam ci się jeszcze? Ostatnio, podczas tańca, byłeś bardzo zakochany.Całowałem jej oczy, usta, szyję i piersi.Dopiero co myślałem o Herminie gorzko i z wyrzutami.Teraz trzymałem jej dar w ramionach i byłem jej wdzięczny.Pieszczoty Marii nie profanowały cudownej muzyki, której dziś słuchałem, były jej godne i były jej dopełnieniem.Powoli ściągałem kołdrę z pięknej kobiety, aż pocałunkami dotarłem do jej stóp.Kiedy się przy niej położyłem, jej twarz, podobna do kwiatu, uśmiechnęła się wszechwiedząco i dobrotliwie.Tej nocy u boku Marii spałem niedługo, ale głęboko i smacznie jak dziecko.A między okresami snu spijałem jej piękną, radosną młodość i dowiadywałem się z cichego szeptu wielu godnych uwagi szczegółów z jej życia i z życia Herminy.Bardzo mało wiedziałem o tego rodzaju istotach i o ich codzienności, dawniej takie stworzenia spotykałem tylko w teatrze, i to sporadycznie, zarówno kobiety, jak i mężczyzn, na poły artystów, na poły hulaków.Teraz dopiero wniknąłem nieco głębiej w to dziwnie niewinne, osobliwe, zepsute życie.Dziewczęta te, przeważnie z ubogich rodzin, zbyt mądre i zbyt ładne, by całe życie strawić na źle płatnych i nudnych posadach, żyły bądź z dorywczej pracy, bądź ze swej urody i wdzięku.Niekiedy siedziały przez parę miesięcy przy maszynie do pisania, bywały przejściowo kochankami bogatych lowelasów, otrzymywały kieszonkowe i prezenty, niekiedy stroiły się w futra, jeździły samochodami, mieszkały w Grand Hotelach, a kiedy indziej na poddaszach; do małżeństwa można je było wprawdzie nakłonić wysoką ofertą, ale w zasadzie nie były na to łase.Niektóre z nich nie okazywały w miłości pożądania, oddawały się niechętnie i to po targach o najwyższą cenę.Inne, a do nich należała Maria, były w sztuce kochania niezwykle uzdolnione i bardzo jej spragnione, a większość z nich miała doświadczenie w miłości z obiema płciami, żyły wyłącznie dla miłości i romansowały nie tylko z oficjalnymi i płacącymi przyjaciółmi.Skrzętne i pracowite, zatroskane i lekkomyślne, mądre, a jednak nieopanowane, motyle te pędziły życie zarówno niefrasobliwe, jak wyrafinowane, były niezależne, nie dla każdego do kupienia, oczekujące “swojego” losu, zdane na łaskę szczęścia i sprzyjającej aury, rozmiłowane w życiu, a jednak o wiele mniej do niego przywiązane od mieszczuchów, zawsze gotowe podążyć za księciem z bajki do jego zamku, zawsze w podświadomości pewne trudnego, smutnego końca.Maria nauczyła mnie - w ciągu tej przedziwnej pierwszej nocy i w ciągu następnych dni - wielu rzeczy, nie tylko rozkosznych nowych igraszek i upojeń zmysłowych, ale także nowego rozumienia, nowych poglądów, nowej miłości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Mario! - zawołałem.Pierwszą moją myślą było, że gospodyni wymówiłaby mi mieszkanie, gdyby o tym wiedziała.- Przyszłam - powiedziała cichutko.- Czy pan się gniewa?- Nie, nie.Wiem, Hermina dała pani klucz.No tak.- Och, pan się gniewa.Ja sobie pójdę.- Nie, piękna Mario, proszę zostać! Jestem tylko dziś wieczór bardzo smutny, dziś nie mogę być wesoły, może jutro będę znów weselszy.Pochyliłem się nieco ku niej, wówczas dużymi, mocnymi rękoma ujęła moją głowę i długo mnie całowała.Usiadłem przy niej na łóżku, wziąłem ją za rękę i prosiłem, by mówiła cicho, gdyż nie powinni nas tu słyszeć, spoglądałem w dół na jej piękną, okrągłą twarzyczkę, spoczywającą na mojej poduszce obco i cudownie, jak wielki kwiat.Powoli przyciągnęła moją dłoń do swych ust, potem wsunęła ją pod kołdrę i położyła na swej ciepłej, spokojnie oddychającej piersi.- Nie musisz być wesoły - powiedziała.- Hermina mówiła mi już, że masz zmartwienie.Każdy to rozumie.Czy podobam ci się jeszcze? Ostatnio, podczas tańca, byłeś bardzo zakochany.Całowałem jej oczy, usta, szyję i piersi.Dopiero co myślałem o Herminie gorzko i z wyrzutami.Teraz trzymałem jej dar w ramionach i byłem jej wdzięczny.Pieszczoty Marii nie profanowały cudownej muzyki, której dziś słuchałem, były jej godne i były jej dopełnieniem.Powoli ściągałem kołdrę z pięknej kobiety, aż pocałunkami dotarłem do jej stóp.Kiedy się przy niej położyłem, jej twarz, podobna do kwiatu, uśmiechnęła się wszechwiedząco i dobrotliwie.Tej nocy u boku Marii spałem niedługo, ale głęboko i smacznie jak dziecko.A między okresami snu spijałem jej piękną, radosną młodość i dowiadywałem się z cichego szeptu wielu godnych uwagi szczegółów z jej życia i z życia Herminy.Bardzo mało wiedziałem o tego rodzaju istotach i o ich codzienności, dawniej takie stworzenia spotykałem tylko w teatrze, i to sporadycznie, zarówno kobiety, jak i mężczyzn, na poły artystów, na poły hulaków.Teraz dopiero wniknąłem nieco głębiej w to dziwnie niewinne, osobliwe, zepsute życie.Dziewczęta te, przeważnie z ubogich rodzin, zbyt mądre i zbyt ładne, by całe życie strawić na źle płatnych i nudnych posadach, żyły bądź z dorywczej pracy, bądź ze swej urody i wdzięku.Niekiedy siedziały przez parę miesięcy przy maszynie do pisania, bywały przejściowo kochankami bogatych lowelasów, otrzymywały kieszonkowe i prezenty, niekiedy stroiły się w futra, jeździły samochodami, mieszkały w Grand Hotelach, a kiedy indziej na poddaszach; do małżeństwa można je było wprawdzie nakłonić wysoką ofertą, ale w zasadzie nie były na to łase.Niektóre z nich nie okazywały w miłości pożądania, oddawały się niechętnie i to po targach o najwyższą cenę.Inne, a do nich należała Maria, były w sztuce kochania niezwykle uzdolnione i bardzo jej spragnione, a większość z nich miała doświadczenie w miłości z obiema płciami, żyły wyłącznie dla miłości i romansowały nie tylko z oficjalnymi i płacącymi przyjaciółmi.Skrzętne i pracowite, zatroskane i lekkomyślne, mądre, a jednak nieopanowane, motyle te pędziły życie zarówno niefrasobliwe, jak wyrafinowane, były niezależne, nie dla każdego do kupienia, oczekujące “swojego” losu, zdane na łaskę szczęścia i sprzyjającej aury, rozmiłowane w życiu, a jednak o wiele mniej do niego przywiązane od mieszczuchów, zawsze gotowe podążyć za księciem z bajki do jego zamku, zawsze w podświadomości pewne trudnego, smutnego końca.Maria nauczyła mnie - w ciągu tej przedziwnej pierwszej nocy i w ciągu następnych dni - wielu rzeczy, nie tylko rozkosznych nowych igraszek i upojeń zmysłowych, ale także nowego rozumienia, nowych poglądów, nowej miłości [ Pobierz całość w formacie PDF ]