[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Skąd to wiesz? Gdzieś czytałam. To chyba sporo było tych przeżyć& Ano trochę było& Za friko jej to sprzedał. To w końcu sprezentował czy sprzedał? No niby sprzedał.Na papierze, żeby Gawlińska nie miała koło tego żadnych kołomyi.Wszystko pozałatwiał, pozapłacał i do widzenia.Domyślił się, że na cmentarz.Mała zaraz potwierdziła: Po zawale tu przyjechał& Potem miał drugi zawał& Zamyśliła się na chwilę, patrzącw dal, gdzie snuła się polna dróżka w stronę otwartych łąk. No i ten trzeci. Ocknęła sięw jednej chwili, wracając do poprzedniego tonu: Ale przez ten rok, jak tu był właścicielem, tobyła jazda, mówię ci, Maurycy! Co on z nimi przeszedł! A one z nim!Domyślił się, że mówiąc one , ma na myśli wszystkie kobiety, które kręciły się wokółMagnolii.Zastanawiał się, ile trzeba przeżyć, żeby za friko oddać obcej osobie taką Magnolię.Niby nic szczególnego, ale mimo wszystko nieruchomość (jakakolwiek by była), miejsce&Dla wielu to mógłby być dorobek życia.Nie chciał pytać o szczegóły, bo czuł narastającąsenność, zmęczenie.To był przyszło mu do głowy jeden z najdłuższych dni w jego życiu.Tuśka coś tam sama z siebie jeszcze dorzuciła.%7łe Spalski najpierw to wszystko olewał.Straciłpracę, żonę, dopadł go pierwszy zawał, na niczym już mu nie zależało.Wsiadł w samochódi ruszył w drogę.Dotarł do stacji& O tam! Pokazała ręką na prawo, gdzie wiła się wśród łąkdroga.Usiadł na ławce koło poprzedniego właściciela i bez namysłu kupił Magnolię, jak tamtentylko się odezwał, że chce sprzedać pensjonat.Od niechcenia.Tak sobie.Jak zapałki w kioskualbo pastę do butów, bo już nad samymi butami człowiek się dłużej zastanawia.Bez mrugnięciaokiem.Jakby na swoje zatracenie Tuśkę porwał dramatyzm własnej narracji.To i nicdziwnego, że potem mu wisiało.Co? A wszystko.Nie podobało mu się tu, a one wszystkie działały mu na nerwy.Ale do niczego się niewtrącał, na wszystko im pozwalał.Jednym słowem, olewał.Wstał, pokręcił się tu i tam, położyłsię na narożnej kanapie i leżał.W końcu zaczął pić.To dopiero była jazda! Bo żeby tylko pił! Aleon lał w siebie to świństwo.Flaszka do kieszeni i na górę.Albo w teren.Gawlińska to go nie razdo Magnolii nie wpuściła, jak wracał zimą utytłany.Albo wczesną wiosną.Gdzie spał?W kabarynach.O tam, koło bramy.To taka pozostałość po dawnym więzieniu& Co, niewiedział, że tu dawniej było więzienie?! Bez żartów! Niech sobie pójdzie i zobaczy.Cele,prycze, wszystko jak kiedyś! Filipowi zle tam nie było.Gawlińska mu przecież dziesięć kocówna plecy narzucała, żeby, nie daj Bóg, nie zmarzł.No ale w którymś momencie i ona niewytrzymała.Wzięły się wszystkie trzy& ona, Doris i Marlena& Nie, Małgośki wtedy tu jeszczenie było& i postawiły go na nogi.Tak jak zaczął pić, tak przestał& Widać nie było jeszcze za pózno wtrącił, ale mała to zlekceważyła. Albo jeszczena czymś mu zależało. No a potem& Tuśka znowu powiodła wzrokiem hen, w łąki. To nie to, żeby jakaśsielanka się zaczęła& Normalnie.Tylko że jakoś tak się porobiło, że w ogień byśmy poszłyza Filipem, gdyby było trzeba.A on za nami& Biedny ten Filip& Tak nam go tu terazwszystkim brakuje&Maurycy nie był pewien, czy ostatnie słowa Tuśki usłyszał od niej samej, czy już mu sięprzyśniły.Ocknął się w pewnym momencie z głową opartą o ścianę porośniętą bluszczem.Tuśkii jej roweru nie było.Małgośka wychodziła z Magnolii.Zniło mi się, zdecydował, bo jak można w ogień iść za kimś, kogo się ledwie zna.%7łycieto nie film, żadna fikcja literacka i w ciągu roku nie może aż tak wiele się zdarzyć, żeby się takmocno do kogoś przywiązać.Małgośka, widząc, że się obudził, pomachała mu ręką, zawołała: Do jutra , wsiadłado starej hondy i odjechała. Do jutra odpowiedział.Jutro było znośniejsze, niż mógłby się spodziewać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Skąd to wiesz? Gdzieś czytałam. To chyba sporo było tych przeżyć& Ano trochę było& Za friko jej to sprzedał. To w końcu sprezentował czy sprzedał? No niby sprzedał.Na papierze, żeby Gawlińska nie miała koło tego żadnych kołomyi.Wszystko pozałatwiał, pozapłacał i do widzenia.Domyślił się, że na cmentarz.Mała zaraz potwierdziła: Po zawale tu przyjechał& Potem miał drugi zawał& Zamyśliła się na chwilę, patrzącw dal, gdzie snuła się polna dróżka w stronę otwartych łąk. No i ten trzeci. Ocknęła sięw jednej chwili, wracając do poprzedniego tonu: Ale przez ten rok, jak tu był właścicielem, tobyła jazda, mówię ci, Maurycy! Co on z nimi przeszedł! A one z nim!Domyślił się, że mówiąc one , ma na myśli wszystkie kobiety, które kręciły się wokółMagnolii.Zastanawiał się, ile trzeba przeżyć, żeby za friko oddać obcej osobie taką Magnolię.Niby nic szczególnego, ale mimo wszystko nieruchomość (jakakolwiek by była), miejsce&Dla wielu to mógłby być dorobek życia.Nie chciał pytać o szczegóły, bo czuł narastającąsenność, zmęczenie.To był przyszło mu do głowy jeden z najdłuższych dni w jego życiu.Tuśka coś tam sama z siebie jeszcze dorzuciła.%7łe Spalski najpierw to wszystko olewał.Straciłpracę, żonę, dopadł go pierwszy zawał, na niczym już mu nie zależało.Wsiadł w samochódi ruszył w drogę.Dotarł do stacji& O tam! Pokazała ręką na prawo, gdzie wiła się wśród łąkdroga.Usiadł na ławce koło poprzedniego właściciela i bez namysłu kupił Magnolię, jak tamtentylko się odezwał, że chce sprzedać pensjonat.Od niechcenia.Tak sobie.Jak zapałki w kioskualbo pastę do butów, bo już nad samymi butami człowiek się dłużej zastanawia.Bez mrugnięciaokiem.Jakby na swoje zatracenie Tuśkę porwał dramatyzm własnej narracji.To i nicdziwnego, że potem mu wisiało.Co? A wszystko.Nie podobało mu się tu, a one wszystkie działały mu na nerwy.Ale do niczego się niewtrącał, na wszystko im pozwalał.Jednym słowem, olewał.Wstał, pokręcił się tu i tam, położyłsię na narożnej kanapie i leżał.W końcu zaczął pić.To dopiero była jazda! Bo żeby tylko pił! Aleon lał w siebie to świństwo.Flaszka do kieszeni i na górę.Albo w teren.Gawlińska to go nie razdo Magnolii nie wpuściła, jak wracał zimą utytłany.Albo wczesną wiosną.Gdzie spał?W kabarynach.O tam, koło bramy.To taka pozostałość po dawnym więzieniu& Co, niewiedział, że tu dawniej było więzienie?! Bez żartów! Niech sobie pójdzie i zobaczy.Cele,prycze, wszystko jak kiedyś! Filipowi zle tam nie było.Gawlińska mu przecież dziesięć kocówna plecy narzucała, żeby, nie daj Bóg, nie zmarzł.No ale w którymś momencie i ona niewytrzymała.Wzięły się wszystkie trzy& ona, Doris i Marlena& Nie, Małgośki wtedy tu jeszczenie było& i postawiły go na nogi.Tak jak zaczął pić, tak przestał& Widać nie było jeszcze za pózno wtrącił, ale mała to zlekceważyła. Albo jeszczena czymś mu zależało. No a potem& Tuśka znowu powiodła wzrokiem hen, w łąki. To nie to, żeby jakaśsielanka się zaczęła& Normalnie.Tylko że jakoś tak się porobiło, że w ogień byśmy poszłyza Filipem, gdyby było trzeba.A on za nami& Biedny ten Filip& Tak nam go tu terazwszystkim brakuje&Maurycy nie był pewien, czy ostatnie słowa Tuśki usłyszał od niej samej, czy już mu sięprzyśniły.Ocknął się w pewnym momencie z głową opartą o ścianę porośniętą bluszczem.Tuśkii jej roweru nie było.Małgośka wychodziła z Magnolii.Zniło mi się, zdecydował, bo jak można w ogień iść za kimś, kogo się ledwie zna.%7łycieto nie film, żadna fikcja literacka i w ciągu roku nie może aż tak wiele się zdarzyć, żeby się takmocno do kogoś przywiązać.Małgośka, widząc, że się obudził, pomachała mu ręką, zawołała: Do jutra , wsiadłado starej hondy i odjechała. Do jutra odpowiedział.Jutro było znośniejsze, niż mógłby się spodziewać [ Pobierz całość w formacie PDF ]