[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Budziłem sięogarnięty po\ądaniem.Musnęła jego wargi opuszkami palców, policzkiem potarła o pierś.- Kiedyś, niedługo, zabierzesz mnie na swoją łódz, do Ameryki Południowej.Zniłam opobycie tam z tobą.- Nie jest zbyt okazała, dawniej miałem du\y jacht.Kupię dla ciebie nowy ipopłyniemy w długi rejs.Potrząsnęła głową.- Wolałabym, byśmy znalezli się na tamtej łodzi, jak planowaliśmy, choćby tylkoprzez tydzień.- Zrobimy jedno i drugie.Niechętnie wypuścił ją z objęć i odprowadził przed drzwi.- W Kalifornii jest o dwie godziny wcześniej i muszę załatwić przez telefon kilkaspraw.Kiedy się znów zobaczymy?- Jutro?- Oczywiście, o której najwcześniej?- Jak tylko chcesz.Od jutra hrabstwo zaczyna świętować.Będzie wielka parada,wesołe miasteczko, piknik, najrozmaitsze pokazy -wszystko z okazji dwusetlecia.I tak przezcały tydzień.- Brzmi zachęcająco - powiedział i sam był zdziwiony, bo naprawdę tak pomyślał.-Przyjedz po mnie o dziewiątej, zafunduję ci śniadanie.- Znam takie miejsce.Dają tam najlepsze jedzenie w mieście.- Naprawdę, gdzie?- McDonalds - za\artowała.Roześmiała się na widok jego przera\onej miny.Pocałowała go w policzek, wsiadła do auta i odjechała.Wcią\ uśmiechnięty, zamknął drzwi i włączył światło, podszedł do łó\ka i,przełamując niechęć, poło\ył na nim torby.Wyjął telefon komórkowy.Zadzwonił doFarrellów, którzy, jak wiedział, niecierpliwie czekali na informację o wyniku jego podró\y.Chwilę czekał, a\ Joe O'Hara odszukał Matta i Meredith wśród gości.- No i? - zabrzmiał pełen oczekiwania głos Matta.- Meredith stoi przy mnie, te\ cięsłyszy.Jak się ma Julie?- Jest cudowna.- Ju\ po ślubie?- Nie.- Zack z irytacją pomyślał o obietnicy danej ojcu Julie.- Nie śpieszymy się.- Co takiego? - wyrwało się Meredith.- Myślałam, \e o tej porze dotrzecie ju\ doTahoe.- Wcią\ jestem w Keaton.- Och!- W motelu Zatrzymaj Się Na Chwilę.Tym razem Meredith nie wytrzymała,usłyszał tłumiony chichot.- W apartamencie dla nowo\eńców.Teraz śmiech zabrzmiał głośniej.- Jest tu nawet kuchenka.Meredith a\ zapiszczała z radości.- Wasz pilot te\ tu utknął, biedaczek, muszę zaprosić go na pokera.- Uwa\aj - ostrzegł Matt - oskubie cię.- Nie będzie nawet w stanie dostrzec, co ma w kartach, bo oślepi go czerwone,pluszowe łó\ko w kształcie serca i purpurowe krzesła.Jak przyjęcie?- Poinformowałem zebranych, \e zostałeś wezwany w pilnej sprawie.Meredith zajęłasię słu\bą i udaje gospodynię.O nic się nie martw, radzimy sobie.Zack zawahał się, pomyślał o zaręczynowym pierścionku, jaki niezwłoczniepotrzebował, i od razu stanęły mu przed oczami wspaniałe klejnoty z ekskluzywnych butikówBancroft & Company.- Meredith, czy mogę prosić cię o przysługę?- Co tylko zechcesz - zapewniła.- Potrzebny mi natychmiast zaręczynowy pierścionek, je\eli to mo\liwe, na jutro rano.Tego, czego szukam, nie znajdę w okolicy.A w Dallas nie mogę się pokazać - zaraz mnierozpoznają.Chcę, jak długo się da, trzymać dziennikarzy z dala od Keaton.Zrozumiała od razu.- Powiedz, o co ci chodzi.Jutro rano, jak tylko w Dallas otworzą sklepy, zadzwonię dokierowniczki działu bi\uterii i ka\ę jej wybrać kilka pierścionków.Steve mo\e zabrać je ju\ odziesiątej piętnaście i ci podrzucić.- Jesteś aniołem.Oto, czego chcę.ROZDZIAA 82Następnego dnia Zack zrozumiał, \e w teksańskim mieście uroczystości dwusetleciato powa\na sprawa.Tydzień starannie przygotowanych imprez: parada na głównej ulicymiasta, zawody sportowe, pokazy zwierząt hodowlanych i inne najrozmaitsze rozrywkipoprzedziło pełne patosu przemówienie burmistrza.Stali na skraju parku w centrum miasteczka i starali się nie zwracać na siebie uwagi.Julie wskazała głową na wysokiego mę\czyznę koło pięćdziesiątki, dziarsko kroczącego wstronę pawilonu ozdobionego, jak wymagały okoliczności, czerwonym, białym i niebieskimpłótnem.- Oto burmistrz Addelson.Kobieta w \ółtej, lnianej sukience, to jego \ona Marian.-Skinęła w stronę ładnej, elegancko ubranej kobiety, siedzącej pomiędzy honorowymi gośćmina trybunie zbudowanej wzdłu\ pawilonu i obserwującej mę\a przygotowującego się dowystąpienia.- Burmistrz owdowiał wiele lat temu - wyjaśniła Julie.- Marian pracowała wDallas jako dekoratorka wnętrz i tam właśnie dwa lata temu spotkali się.Przywiózł ją, ślubuudzielił im tatuś.Budują nowy dom, na wzgórzu, a za miastem wspaniałe ranczo.Są bardzomili.Zack, od tyłu, przyciągnął do siebie jej jędrne pośladki i szepnął:- Twój dotyk jest bardzo przyjemny.Poczuła pulsującą twardość i cofnęła biodra.- Twój te\ [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Budziłem sięogarnięty po\ądaniem.Musnęła jego wargi opuszkami palców, policzkiem potarła o pierś.- Kiedyś, niedługo, zabierzesz mnie na swoją łódz, do Ameryki Południowej.Zniłam opobycie tam z tobą.- Nie jest zbyt okazała, dawniej miałem du\y jacht.Kupię dla ciebie nowy ipopłyniemy w długi rejs.Potrząsnęła głową.- Wolałabym, byśmy znalezli się na tamtej łodzi, jak planowaliśmy, choćby tylkoprzez tydzień.- Zrobimy jedno i drugie.Niechętnie wypuścił ją z objęć i odprowadził przed drzwi.- W Kalifornii jest o dwie godziny wcześniej i muszę załatwić przez telefon kilkaspraw.Kiedy się znów zobaczymy?- Jutro?- Oczywiście, o której najwcześniej?- Jak tylko chcesz.Od jutra hrabstwo zaczyna świętować.Będzie wielka parada,wesołe miasteczko, piknik, najrozmaitsze pokazy -wszystko z okazji dwusetlecia.I tak przezcały tydzień.- Brzmi zachęcająco - powiedział i sam był zdziwiony, bo naprawdę tak pomyślał.-Przyjedz po mnie o dziewiątej, zafunduję ci śniadanie.- Znam takie miejsce.Dają tam najlepsze jedzenie w mieście.- Naprawdę, gdzie?- McDonalds - za\artowała.Roześmiała się na widok jego przera\onej miny.Pocałowała go w policzek, wsiadła do auta i odjechała.Wcią\ uśmiechnięty, zamknął drzwi i włączył światło, podszedł do łó\ka i,przełamując niechęć, poło\ył na nim torby.Wyjął telefon komórkowy.Zadzwonił doFarrellów, którzy, jak wiedział, niecierpliwie czekali na informację o wyniku jego podró\y.Chwilę czekał, a\ Joe O'Hara odszukał Matta i Meredith wśród gości.- No i? - zabrzmiał pełen oczekiwania głos Matta.- Meredith stoi przy mnie, te\ cięsłyszy.Jak się ma Julie?- Jest cudowna.- Ju\ po ślubie?- Nie.- Zack z irytacją pomyślał o obietnicy danej ojcu Julie.- Nie śpieszymy się.- Co takiego? - wyrwało się Meredith.- Myślałam, \e o tej porze dotrzecie ju\ doTahoe.- Wcią\ jestem w Keaton.- Och!- W motelu Zatrzymaj Się Na Chwilę.Tym razem Meredith nie wytrzymała,usłyszał tłumiony chichot.- W apartamencie dla nowo\eńców.Teraz śmiech zabrzmiał głośniej.- Jest tu nawet kuchenka.Meredith a\ zapiszczała z radości.- Wasz pilot te\ tu utknął, biedaczek, muszę zaprosić go na pokera.- Uwa\aj - ostrzegł Matt - oskubie cię.- Nie będzie nawet w stanie dostrzec, co ma w kartach, bo oślepi go czerwone,pluszowe łó\ko w kształcie serca i purpurowe krzesła.Jak przyjęcie?- Poinformowałem zebranych, \e zostałeś wezwany w pilnej sprawie.Meredith zajęłasię słu\bą i udaje gospodynię.O nic się nie martw, radzimy sobie.Zack zawahał się, pomyślał o zaręczynowym pierścionku, jaki niezwłoczniepotrzebował, i od razu stanęły mu przed oczami wspaniałe klejnoty z ekskluzywnych butikówBancroft & Company.- Meredith, czy mogę prosić cię o przysługę?- Co tylko zechcesz - zapewniła.- Potrzebny mi natychmiast zaręczynowy pierścionek, je\eli to mo\liwe, na jutro rano.Tego, czego szukam, nie znajdę w okolicy.A w Dallas nie mogę się pokazać - zaraz mnierozpoznają.Chcę, jak długo się da, trzymać dziennikarzy z dala od Keaton.Zrozumiała od razu.- Powiedz, o co ci chodzi.Jutro rano, jak tylko w Dallas otworzą sklepy, zadzwonię dokierowniczki działu bi\uterii i ka\ę jej wybrać kilka pierścionków.Steve mo\e zabrać je ju\ odziesiątej piętnaście i ci podrzucić.- Jesteś aniołem.Oto, czego chcę.ROZDZIAA 82Następnego dnia Zack zrozumiał, \e w teksańskim mieście uroczystości dwusetleciato powa\na sprawa.Tydzień starannie przygotowanych imprez: parada na głównej ulicymiasta, zawody sportowe, pokazy zwierząt hodowlanych i inne najrozmaitsze rozrywkipoprzedziło pełne patosu przemówienie burmistrza.Stali na skraju parku w centrum miasteczka i starali się nie zwracać na siebie uwagi.Julie wskazała głową na wysokiego mę\czyznę koło pięćdziesiątki, dziarsko kroczącego wstronę pawilonu ozdobionego, jak wymagały okoliczności, czerwonym, białym i niebieskimpłótnem.- Oto burmistrz Addelson.Kobieta w \ółtej, lnianej sukience, to jego \ona Marian.-Skinęła w stronę ładnej, elegancko ubranej kobiety, siedzącej pomiędzy honorowymi gośćmina trybunie zbudowanej wzdłu\ pawilonu i obserwującej mę\a przygotowującego się dowystąpienia.- Burmistrz owdowiał wiele lat temu - wyjaśniła Julie.- Marian pracowała wDallas jako dekoratorka wnętrz i tam właśnie dwa lata temu spotkali się.Przywiózł ją, ślubuudzielił im tatuś.Budują nowy dom, na wzgórzu, a za miastem wspaniałe ranczo.Są bardzomili.Zack, od tyłu, przyciągnął do siebie jej jędrne pośladki i szepnął:- Twój dotyk jest bardzo przyjemny.Poczuła pulsującą twardość i cofnęła biodra.- Twój te\ [ Pobierz całość w formacie PDF ]