[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, kto albo co to było.To jakaś nie znana mi moc.- I od niego się tego nie dowiesz.Liss nie udało się tego z niego wydobyć, a nim zdążyła oddać go w ręce heroldów, ktoś go zabił.Vanyel zaklął siarczyście w języku Tayledras.- Savil nic mi o tym nie mówiła.Jervis skrzywił się.- Bo nic nie wiedziała.Sierżant Lissy znalazł go martwego z rozprutym brzuchem w jego celi dziś rano.Nie było tam w pobliżu nikogo, od chwili kiedy przyniesiono mu kolację.Ale zaraz zjawili się Savil, Lores i Tashir i sprawa zeszła na dalszy plan, kiedy wszyscy zaczęli się zastanawiać, co zrobić z Tashirem.- Magia.- Na to wygląda.Vanyel zastanawiał się nad tym przez chwilę.- A czy ustaliliście, dlaczego usiłował mnie zabić?- O, tak.To było dosyć proste.Leren dobrze wiedział, co się tu dzieje.Ten drań od Mavelanów informował go na bieżąco.Tyle zdążyła się dowiedzieć Lissa, zanim ktoś wypruł Lerenowi wnętrzności.Verdik odkrył, że zbliżasz się do poznania prawdy o chłopcu, Kiedy przedarł się przez osłony, nie miał pojęcia, że rozwikłaliśmy już wszystko.Myślał sobie, że jego zaklęcia nie można rozpracować.Chciał tylko wysłać cię przez Bramę do domu, a razem z tobą chłopca.Potem Leren miał zakłuć was obu sztyletem.Wiedzieli, że za docelowy punkt Bramy użyjecie tego samego miejsca, co poprzednim razem, więc skoro tylko Verdik go zawiadomił, Leren już na was czatował.Tylko że nie mieli pojęcia ani o tym, że jesteśmy z wami jeszcze my, Savil i ja, ani że rozdzieliliście się z Savil, a zamiast Tashira zosta­łem z tobą ja.- Bardzo się cieszę, że to ty tam byłeś - rzekł Vanyel z cicha.- Gdybyś mi wtedy nie przypomniał moich własnych słów, rzu­cając mi je prosto w twarz, to.co tu dużo mówić, nie byłoby mnie dziś tutaj.- I chcesz mi za to dziękować? - zapytał Jervis niespodzie­wanie.- Ile jeszcze zdołasz unieść na swych barkach, zanim się złamiesz?- Tyle - stanowczo odrzekł Vanyel - ile będę musiał.Jervis zadumał się na moment.- Van.czy teraz jesteśmy przyjaciółmi? Vanyel zamknął oczy.- Jesteśmy przyjaciółmi.I sądzę, że już wiem, jakie jest twoje następne pytanie.Chciałbyś wiedzieć, dlaczego odsyłam cię stąd razem z Tashirem.- Mniej więcej.- Otóż próbuję rozproszyć potencjalne cele napaści moich nieprzyjaciół.W ciągu ostatnich paru dni miałem dużo czasu na przemyślenie pewnych spraw.I coś sobie uświadomiłem.Kiedy wrogowie nie będą mogli zaatakować mnie bezpośrednio, będą mogli dotrzeć do mnie przez moich przyjaciół.Niektórzy z nich są dobrze zabezpieczeni.Ale zwykli ludzie, tacy jak ty albo Medren.- Potrząsnął głową.- Dlatego wyprawiam was wszystkich daleko stąd, daleko ode mnie.Im będziecie ode mnie dalej, tym pewniejsze będzie wasze bezpieczeństwo.Moim nie­przyjaciołom będzie się wtedy wydawało, że jesteście zbyt dale­ko, żeby do was dotrzeć, albo że wcale mi na was nie zależy.W każdym razie nie będzie wam nic groziło.- A ty zostaniesz sam.- Lepsze to aniżeli dowiedzieć się, że któreś z was zabił ma­giczny piorun, i to tylko dlatego, że ktoś chciał mnie nastraszyć- odparł i jednym haustem wychylił zawartość swego kubka.Zapadła cisza.W końcu Jervis sięgnął po dzban i ponownie napełnił jego kubek.Vanyel poczuł, że zaczyna mu odrobinę szumieć w głowie.- Pozwól, że zapytam o coś z zupełnie innej beczki.Co u Me­drena? Przebaczy mi kiedykolwiek, że do reszty zrujnowałem jego starą lutnię?- Lutnię? - Jervis zarechotał.- Wybaczyłby ci, gdybyś zruj­nował całe Forst Reach, pod warunkiem, że wyszedłbyś z tego cało.A to ci dopiero.Pamiętasz, jak powiedziałeś, ze Medreno­wi nie grozi atak sfory, bo nie ma daru magii? Byłeś bliski praw­dy.Bo jak tylko sfora zaczęła sobie szukać ofiary, pękły wszyst­kie struny w jego lutni.Nie wydaje ci się, że to dziwne?Vanyel potrząsnął głową.Były blisko.Aż za blisko.Miałem rację.- W każdym razie Medren jest teraz bezpieczny w Bardicum.Przyszła wiadomość od pewnego barda o imieniu Breda, że Je­śli jest w tym domu jeszcze więcej takich jak on, to możemy się spodziewać najazdu".- A zatem dobrze sobie radzi?- Lepiej niż dobrze.Sądzę, że to dlatego Melenna przyjęła tę posadę ochmistrzyni.Chyba zaczyna myśleć o tym, że czas już przestać być czyjąś damą do towarzystwa albo czyjąś mamuśką.Zdaje się, że chce spróbować stać się kimś dla siebie.- To dobrze - rzekł Vanyel, zupełnie szczerze.- Wiesz - Jervis uniósł jedną brew - twój ojciec nadal sobie myśli, że zrobiłeś to wszystko tylko dlatego, że masz chrapkę na Tashira.I na Medrena też.Vanyel parsknął.- W gruncie rzeczy - ciągnął Jervis - gdyby tak posłuchać, co opowiada, kiedy jest podchmielony, to można by pomyśleć, że przez twoje łóżko przewinęła się już połowachłopców w ca­łym Valdemarze.Vanyel odstawił swój kubek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl