[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Idzie sama, a ja nie mogę z nią pójść.Czy ty byś mógł? - Oderwała się od sąsiadki, spoglądając na Rybołowa.- Mógłbyś!- Nie - rzekł.- Nie znam drogi.Lecz gdy mówiła, ujrzał to, co widziała dziewczyna: długie zbocze opadające w ciemność i dalej, na skraju mroku, niski kamienny mur.Nagle wydało mu się, że dostrzega kobietę wędrującą wzdłuż muru, bardzo chudą, zwiewną; kości i cienie.Nie była to jednak umierająca matka dziewczyny, lecz Anieb.A potem wizja zniknęła.Znów stał naprzeciw młodej czarownicy.Jej oczy z wolna łagodniały.Ukryła twarz w dłoniach.- Musimy pozwolić im odejść - powiedział.- Wiem - szepnęła.Trzcina wodziła wzrokiem od jednego do drugiego.Jej oczy błyszczały.- Człek nie tylko zręczny - rzekła - ale i utalentowany.Cóż, nie jesteś pierwszy.Spojrzał na nią pytająco.- Miejsce to nazywamy domem Atha - oświadczyła.- On tu mieszkał - wtrąciła Dory.Przez moment w jej przepojonym beznadziejnym bólem głosie zabrzmiała nutka dumy.– Mag Ath, setki lat temu, zanim wyruszył na zachód.Wszystkie moje przodkinie były mądrymi kobietami.Zatrzymał się tutaj.Z nimi.- Daj mi miednicę - poprosiła Trzcina.- Przyniosę wody, by namoczyć bandaże.- Ja przyniosę wodę - wtrącił Rybołów.Z miednicą wyszedł na podwórko, do studni.Tak jak przedtem, Kruk siedział na cembrowinie, niespokojny i znudzony.- Czemu tracimy tu czas? - spytał ostro, gdy Rybołów spuścił do studni wiadro.- Czyżbyś stał się sługą czarownic?- Owszem.I będę jej służył aż do śmierci.A potem zabiorę jej córkę na Roke.Jeśli chcesz przeczytać Księgę Imion, możesz popłynąć z nami.***I tak szkoła na Roke zyskała pierwszą uczennicę zza morza, a także pierwszego bibliotekarza.Księga Imion, obecnie przechowywana w Wieży Osobnej, stała się podstawą wiedzy i metody imion leżącej u podstaw magii z Roke.Dory, która, jak mówiono, uczyła własnych nauczycieli, stała się mistrzynią sztuk uzdrawiania i ziół; zapewniła tej sztuce poczesne miejsce wśród innych nauczanych na Roke.Kruk natomiast, niezdolny rozstać się choćby na miesiąc z Księgą Imion, posłał po własne książki na Orrimy i wraz z nimi osiadł w Thwil.Pozwalał ludziom ze szkoły je studiować, jeśli tylko okazywali im - i jemu - stosowny szacunek.Następne lata dla Rybołowa upływały podobnie.Późną wiosną wypływał “Nadzieją", szukając i znajdując ludzi do szkoły na Roke - głównie dzieci i młodzież, czasami też dorosłych mężczyzn i kobiety obdarzonych magicznym darem.Większość dzieci była biedna.I choć nie zabierał nikogo wbrew jego woli, rodzice i panowie rzadko poznawali prawdę.Rybołów był rybakiem potrzebującym do pomocy chłopaka bądź dziewczyny do pracy w tkalni, albo też kupował niewolników dla swego pana z innej wyspy.Jeśli oddawano dziecko, by zapewnić mu lepszą przyszłość, czy sprzedawano je do pracy, płacił prawdziwymi kościanymi płytkami.Gdy sprzedawano je w niewolę, płacił złotem i następnego dnia odpływał.Wtedy zaś złoto zmieniało się z powrotem w krowie łajno.Zapuszczał się daleko, nawet na Wschodnie Rubieże, i nigdy nie odwiedzał dwukrotnie tego samego miasta czy wyspy, chyba że upłynęły całe lata.Mimo wszystko jednak wkrótce zaczęto o nim szeptać.Ludzie nazywali go złodziejem dzieci, straszliwym czarnoksiężnikiem, który porywa dzieci na swą wyspę na lodowej północy i wysysa im krew.Na Way i Felkway po dziś dzień rodzice straszą nim dzieci, pouczając, by nie ufały nieznajomym.Wkrótce wielu Ludzi Dłoni wiedziało, co się dzieje na Roke.Na wyspę zaczęli przybywać przysyłani przez nich młodzi ludzie.Wielu z trudem docierało do celu, gdyż kryjące wyspę zaklęcia były jeszcze silniejsze niż dawniej.Sprawiały, iż wydawała się jedynie chmurą, rafą wśród spienionych fal.Do tego wiatr z Roke nie dopuszczał do zatoki Thwil statków, o ile na pokładzie nie znalazł się czarnoksiężnik zdolny go odwrócić.Mimo to jednak przybywali.Lata mijały i w końcu okazało się, iż szkoła potrzebuje nowej siedziby, większej niż jakikolwiek budynek w Thwil.W Ziemiomorzu mężczyźni budują statki, a kobiety domy.Tak nakazywał obyczaj.Jednak przy wznoszeniu większych budowli kobiety pracowały ramię w ramię z mężczyznami.Nie obowiązywały tu przesądy nie dopuszczające mężczyzn do kopalni ani zabraniające kobietom oglądać kładzenia kilu.Mężczyźni i kobiety, obdarzeni wielką mocą, wznieśli wspólnie Wielki Dom na Roke.Kamień węgielny położono na szczycie wzgórza, z którego biło źródło, nad miastem Thwil, naprzeciw Pagórka.Mury stawiano nie tylko z kamienia i drewna, lecz także z potężnych czarów, a wzmocniono zaklęciami.Pierwszą gotową częścią wielkiego domu było jego serce, Podwórzec Fontanny.Tam właśnie Medra przyszedł wraz z Elehal, stąpając po białych kamieniach, nim jeszcze otoczono je murami.Elehal zasadziła obok fontanny młodą jarzębinę z Gaju.Przyszła teraz, by sprawdzić, jak się miewa drzewko.Silny wiosenny wiatr od lądu porywał wodę z fontanny.Na Pagórku zebrała się grupka ludzi: czarnoksiężnik Hega z O nauczał krąg młodzieży sztuczek iluzji.Nazywali go Mistrzem Sztuk.Iskiernik już dawno przekwitł.Wiatr porywał jego popioły.We włosach Żar pojawiły się siwe pasma.- I znów wyruszasz, pozostawiając nam kwestię ustalenia reguł.- Jej brwi marszczyły się równie groźnie jak kiedyś, lecz głos rzadko przybierał równie surową nutę.- Zostanę, jeśli chcesz, Elehal.- Chcę, żebyś został.Ale nie rób tego.Zajmujesz się szukaniem.Musisz to robić.Tyle że ustalenie najlepszych metod - reguł, tak je chce nazwać Waris - to praca dwakroć cięższa niż budowa domu i wywołująca dziesięciokroć więcej sporów.Chciałabym móc się od tego oderwać.Znów spacerować z tobą, jak kiedyś.I chciałabym, byś nie płynął na północ.- Czemu się spieramy? - spytał z głębokim smutkiem.- Bo jest nas więcej! Zbierz w komnacie dwudziestu, trzydziestu ludzi obdarzonych mocą, a będą starali się działać po swojemu.Kiedy mężczyzn, którzy zawsze pracowali samotnie, połączysz w grupę z kobietami mającymi swoje sposoby, osiągniesz tylko niechęć.Do tego istnieją między nami głębokie różnice, Medro.Musimy dojść do zgody.To niełatwe.Choć odrobina dobrej woli mogłaby zdziałać dużo.- Mówisz o Warisie?- O Warisie i kilku innych.To mężczyźni.Dla nich tylko to się liczy.Gardzą Dawnymi Mocami i boją się ich.Podejrzliwie traktują moce kobiet, bo sądzą, że łączą się one z Dawnymi Mocami.Jakby jakikolwiek śmiertelnik mógł z nich korzystać bądź próbować je kontrolować! Zbyt są skupieni na swej męskości.Twierdzą, że prawdziwy czarnoksiężnik musi być mężczyzną żyjącym bez kobiet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl