[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozmawiali urywanymi i za­wiłymi zdaniami, używali ozdobników, parafraz, przenośni i porównań.Ich retoryka utrzymywała go w zakłopotaniu l taki bez wątpienia był ich zamiar.Od czasu do czasu po­rzucali gąszcz retoryki, żeby ukłuć go jakąś uwagą.Praw­da? - mówili.On uśmiechał się i kiwał głową, kiwał głową ł uśmiechał się i mówił: tak, tak, oczywiście.Czy wiedzieli, ie był oszustem i tylko się nim zabawiali, czy też w jakiś niezrozumiały sposób uznali go za jednego z nich? Postępo­wali tak subtelnie, że nie mógł się zorientować.Nowo oży­wiony członek społeczności zmarłych - pomyślał - byłby tu tak samo zagubiony, jak i żyjący.Wtedy odezwała się Nerita, porzucając wszelkie słowne zabawy:- Wciąż bardzo za nią tęsknisz, prawda?- Tak.Pewne rzeczy nigdy się nie kończą.- Wszystko się kończy - powiedział Mortimer.- Dodo, tury, święte Cesarstwo Rzymskie, dynastia Tang, mury Bi­zancjum, język Mihendżo-Daro.- Ale trwają piramida Cheopsa, Jangcy, czaszka pitekantropa - sprzeciwił się Klein.- Niektóre rzeczy trwają, niektóre można odtworzyć.Odcyfrowano zapomniane języki.Obecnie poluje się na dodo i tura w jednym z rezerwatów afrykańskich.- To są repliki - powiedział Mortimer.- Przekonywające repliki, nie gorsze od oryginału.- Czy tego właśnie chcesz? - spytała Nerita.- Chcę tego, co mieć można.- Przekonywającą replikę utraconej miłości?- Wystarczy mi pięć minut rozmowy.- To ci się uda, jednak nie dzisiaj.Widzisz? Jest tam.Teraz jej nie przeszkadzaj.Nerita skinieniem głowy wskazała środek sali restaura­cyjnej.Po przeciwległej stronie, trzy poziomy wyżej poja­wili się Sybille i Kent Zacharias.Stali przez chwilę u wej­ścia do odgrodzonego pomieszczenia, patrząc spokojnie i bez wyrazu na środek restauracji.Klein poczuł, jak mięsień w policzku zaczyna mu drgać nerwowo.Nie mógł tego drże­nia opanować.Był to oskarżycielski dowód braku spokoju, tak typowego dla zmarłych.Zasłonił policzek ręką.Dłonią wyczuwał jego drżenie i pulsowanie.Stała tam w górze, jak bogini manifestująca swą boskość przed tłumem wier­nych.Blada, opalizująca sylwetka, piękniejsza nawet niż obraz wytworzony przez jego pamięć.Wydawało się wprost niemożliwe, że ta istota była kiedykolwiek jego żoną, że znał ją, kiedy jej oczy były zapuchnięte i zaczerwienione po całonocnym ślęczeniu nad książkami, że patrzył na jej twarz, gdy kochali się, i widział jej wargi rozchylające się w spazmach ekstazy tworzące grymas tak podobny do gry­masu bólu, że znał ją oschłą i niesympatyczną w okresach choroby, nerwową i niecierpliwą, gdy była zdrowa, że znał ją po prostu jako człowieka, ze wszystkimi przywarami i wadami, tę boginię, tę nierealną, ożywioną istotę, ten cel jego poszukiwań, Sybille.Odwróciła się spokojnie i zniknęła w wejściu.- Wie, że tu jesteś - powiedziała Nerita.- Zobaczysz się z nią może już jutro.Mortimer powiedział coś zupełnie nie na temat i Nerita odpowiedziała mu w podobny sposób.Klein znów pogrążał się w ich ulotną grę słowną coraz głębiej i głębiej, walcząc, by w niej nie utonąć, by zrozumieć ich wymianę myśli i już ani razu nie spojrzał w kierunku, gdzie siedziała Sybille, i gratulował sobie, że w tej maskaradzie udało mu się aż tyle osiągnąć.*Tej nocy leżąc samotnie w swoim pokoju w domu dla obcych, Klein zastanawia się, co on powie Sybille, kiedy wreszcie się spotkają, i co ona jemu powie.Czy odważy się zapytać wprost o jakość jej nowej egzystencji? Właści­wie, przede wszystkim, tego chce się od niej dowiedzieć, chce uzyskać wgląd w jej przemienioną istotę.Tyle chce przynajmniej zdobyć, bo wie, że prawie nie ma szans, by ją odzyskać.Czy się jednak odważy? Czy chociaż na to się zdobędzie? Te pytania odkryją oczywiście przed nią, że wciąż jeszcze żyje, że jego sposób pojmowania jest taki, iż nigdy nie zrozumie życia zmarłych.Jorge jest pewien, że ona natychmiast to odkryje.Co on jej powie? W teatrze swego umysłu odgrywa dialog, jaki poprowadzą.- Powiedz mi, Sybille, jak to wszystko teraz wygląda?- Jak pływanie pod szklaną szybą.- Nie rozumiem.- Tu, gdzie jestem, wszystko jest takie spokojne.Panuje tu spokój, który przekracza możliwości zrozumienia.Cza­sami miewałam wrażenie, że znajduję się w centrum hura­ganu, że jestem szarpana podmuchami wiatru, że spalam się w podnieceniu i niecierpliwości.Ale teraz jestem w oku cyklonu, w miejscu, gdzie panuje cisza.Raczej obserwuję, niż działam.- Czy nie odczuwasz jednak w tej sytuacji utraty czucia? Czy nie czujesz się odizolowana? Mówisz.jak pływanie pod szklaną szybą.To oznacza odizolowanie, oderwanie, drę­twotę.- Może ci się tak wydawać.W ten sposób jesteśmy za­bezpieczeni przed oddziaływaniem spraw nieistotnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl