[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Fatalna historia - rzekł do Sebastiana.- Na dole zebrał się już niezgorszy tłum podnieconywypadkami, w których pan wziął udział.Opowieści tych ludzi dotrą w południe do Brighton, a doLondynu nocą, musimy więc porozmawiać całkiem szczerze. - Zamierzam tak właśnie zrobić.Powiedziałem już oberżyście, a teraz powtarzam panu, że wtargnął tujakiś intruz, który postrzelił mnie podczas walki.Uciekł od razu.- Czy może go pan opisać lub rozpoznać?- Nie widziałem go zbyt dobrze.Wszystko stało się zbyt szybko.Zapewne sądził, że w pokoju są tylkobagaże, a ludzie, którzy go wynajęli, spożywają kolację na dole.Wydawał się tak samo zaskoczonymoją obecnością, jak ja jego - wyjaśnił Sebastian.- Nosił charakterystyczny kapelusz.Brązowy,wydaje mi się, i niezbyt elegancki.I to był cały opis.Sir Edwin zamyślił się.Spojrzał bystro na Audriannę, po czym podszedł w zadumie ku oknu.Zwiatłoz szarawego stało się już całkiem jasne i w jego blasku można było dostrzec konsternację sędziego.Sebastian stanął obok niego.Sir Edwin wyjrzał przez okno i powiedział przyciszonym głosem:- Czy to czasem nie córka Horatia Kelmsleigha? Wszyscy w Anglii znają jego nazwisko.Jej obecnośćtutaj wzbudzi wątpliwości.- Pojmuję.Proszę mi zadawać pytania, a ja odpowiem na nie jak dżentelmen, w granicach tego, codżentelmenowi wolno mówić.- Czy mam rozumieć, że na niektóre pytania w tej kwestii dżentelmen nie będzie chciał odpowiedzieć?Sebastian milczał.To było wymowne milczenie.Bez względu na reputację Audrianny.- Mam obowiązek panu powiedzieć, że oberżysta twierdzi, iż to panna Kelmsleigh oddała strzał, którypana zranił.- Oberżysty tu wtedy nie było, nie może więc znać faktów.Daję panu słowo, że wtargnął tu ktoś trzeci- mężczyzna, jak już wspomniałem.Poręczę za jej niewinność, jeśli pan tego zażąda.Mogę to zrobićna rozprawie, jeśli do niej dojdzie, ale wolałbym oszczędzić pannie Kelmsleigh koniecznościodpierania bezpodstawnego oskarżenia. Sir Edwin poczerwieniał.%7łądanie poręczenia od dżentelmena, który dał słowo honoru, byłoby obrazą.Przeraził się, że Sebastian mógł insynuować mu podobny zamiar.Mimo to raz jeszcze spojrzał naAudriannę.- Zważywszy pańską rolę w tamtym śledztwie, lordzie Sebastianie, jej obecność tutaj jest osobliwa.Nie spodziewałbym się, że obydwoje.hm.zaznajomiliście się ze sobą.- Ale interesowanie się tą znajomością nie wchodzi w zakres pańskich obowiązków, nieprawdaż?- Nie, ma pan słuszność - oczywiście jeśli był tutaj ów intruz.Postaram się nie mieszać jej do tego, alegdyby mi się nie udało.Być może powinienem powiedzieć, że moim zdaniem znalazła się tu, byudzielić informacji o poczynaniach swojego ojca.Może to powstrzyma innych od snuciaprzypuszczeń, że jej obecność miała inne przyczyny.- Może pan powiedzieć, co uzna za stosowne, inni niech sobie przypuszczają, co chcą, ale to nie onastrzeliła z tego pistoletu.Sir Edwin skinął głową na znak zgody.- Sądzę, że rozumiem, w jakich okolicznościach do tego doszło.Sebastian spojrzał na swójkieszonkowy zegarek.- Pierwszy dyliżans odjeżdża stąd za kwadrans.Panna Kelm-sleigh pragnie wrócić do Londynu.Niechpan z nią zejdzie na dół i wyprowadzi ją stąd bezpiecznie, tak żeby ciekawscy i grubianie nie nękali jejpytaniami.Sir Edwin wyprostował się dumnie.- Z całą pewnością.Spodziewam się, że wkrótce tych pytań będzie o wiele więcej.Z miłą chęciąoszczędzę jej dziś rano najgorszego.Jego spojrzenie mówiło jednak coś przeciwnego.To właśnie dżentelmenowi naprzeciw niegostanowczo należało oszczędzić najgorszego, a panna Kelmsleigh niech ponosi wszystkie kosztyniefortunnego epizodu.Niewypowiedziane potępienie Audrianny przez sędziego rozdrażniło Sebastiana.Nikt nie uwierzy, żespotkał tu Audriannę wsku tek przewrotnego zrządzenia losu.Najważniejsze jednak było to, że sir Edwin nie zamierzałzatrzymać jej pod zarzutem próby zabójstwa brata markiza.Podszedł do krzesła.- Panno Kelmsleigh, sir Edwin skończył nas już przesłuchiwać.Uzyskał zadowalające go wyjaśnienie.Odprowadzi panią teraz do dyliżansu.Uniosła wzrok wbity we własne kolana.Na jej twarzy, dotąd obojętnej, pojawiła się wyrazna ulga.Wzielonych oczach tlił się jednak skrywany przestrach.- Jestem wolna? - wyszeptała.Skinął potwierdzająco głową i podał jej rękę, żeby pomóc wstać.Delikatny dotykjej dłoni nasunąłwspomnienie milczącej intymności tej nocy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl