[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doktor Jarvis przyjrzał mi się uważnie.— Zechce pan wejść — rzekł — i napić się kawy, podczas gdy ja dokończę śniadanie.Przekroczyłem próg tego eleganckiego domu i prowadzony przez gospodarza znalazłem się w jadalni.Pokój utrzymany był w tonacji zieleni i bieli.Na ścianach wisiały płótna, przedstawiające pejzaże morskie i sceny wiejskie.Zza polerowanego, owalnego stołu, przy którym zasiedliśmy, roztaczał się widok na rozległy ogród pnących roślin oraz błyszczącą w oddali niebieską kreskę oceanu.Służąca przyniosła czystą filiżankę i nalała mi kawy, podczas gdy doktor Jarvis z chirurgiczną precyzją kroił i smarował masłem bułeczki.— Mówi pan wiec, że Marjorie może ucierpieć również? — zapytał po chwili.— A czy wie pan w jaki sposób?Odstawiłem filiżankę.— W tym momencie trudno mi powiedzieć.Nie wiem, jak dobrze znał pan Maxa i Marjorie, przypuszczam jednak, że utrzymywał pan z nimi bliskie stosunki.Zapewne byliście przyjaciółmi.Lekarz pokiwał głową.— Istotnie, tak było.Wraz z żoną często bywaliśmy w Winter Sails na obiedzie.Działo się tak do czasu, aż Max poczuł się niedobrze.— Niedobrze? Nie rozumiem tego.Marjorie twierdziła, że fizycznie nic mu nie dolegało.— Bo nie dolegało — przytaknął doktor Jarvis — jeśli nie liczyć podwyższonego ciśnienia i drobnych kłopotów z prostatą.Kiedy mówię „niedobrze”, to mam na myśli nerwowość, niepokój oraz fakt, że dopuścił do upadku swoich interesów.— Czy wiedział pan, dlaczego tak się dzieje? Czy Max robił panu jakieś wyznania? Doktor Jarvis zatopił zęby w bułce.— Jak panu niewątpliwie wiadomo, Max nigdy nie należał do ludzi otwartych.Nawet w swoich najlepszych czasach.Wiem tylko tyle, że odczuwał coś w rodzaju przymusu, aby dniami i nocami zajmować się okazem starożytnej arabskiej ceramiki, który swego czasu przywiózł ze Środkowego Wschodu.— Dzban — powiedziałem.— Z końmi i kwiatami.Mój rozmówca skinął głową.— Zgadza się.— Zadzwonił niewielkim srebrnym dzwonkiem.Na ten sygnał zjawiła się służąca z nową i porcją kawy.— Czy Max kiedykolwiek mówił panu, dlaczego to robi?— Co?— Dlaczego spędza tyle czasu z dzbanem? Co on z nim robił? Teraz dzban jest zamknięty w wieżyczce.Ba, zamknięty to za mało powiedziane — jest zapieczętowany: żelazne sztaby, woskowe pieczęcie i Bóg wie, co jeszcze.— Wiem o tym — oznajmił doktor Jarvis.— I nie wydaje się to panu dziwne?Lekarz popatrzył na mnie z namysłem.— Oczywiście, że jest to dziwne.Na swój sposób Max Greaves był bardzo dziwnym człowiekiem.Wiedział jednak, co robi.Musi pan pamiętać, że nie był amatorem.— Amatorem? W czym? Nie bardzo rozumiem.— We wszystkim — odparł ostrożnie doktor Jarvis.— Był biznesmenem, dyplomatą, kolekcjonerem rzadkich zabytków, uczonym i dżentelmenem.W żadnej z tych dziedzin nie zachowywał się po amatorsku.Jak już wspomniałem, wiedział, co robi.Westchnąłem.— A mimo wszystko na koniec się zabił.Doktor Jarvis wzruszył ramionami.— Czyżby?— Przecież wie pan o tym tak samo dobrze jak ja.Marjorie znalazła go w kuchni z pociętą twarzą.Doktor Jands odłożył serwetkę i przybrał uroczysty wyraz twarzy.— Nie wiem, jaki jest pański zawód, panie Erskine — oświadczył podniosłym tonem — ja jednak, wykonując moją pracę, nauczyłem się nie wyciągać wniosków zbyt pochopnie.— Więc twierdzi pan, że to nie było samobójstwo?— To było samobójstwo, ale szczególnego rodzaju.Sięgnąłem po papierosa.— Cóż to za szczególny rodzaj? I ile jest w ogóle rodzajów samobójstwa?Doktor Jarvis wydobył z kamizelki złotą zapalniczkę i podał mi ogień.— Jest wiele rodzajów samobójstwa — wyjaśnił spokojnym głosem.— Niemal tyle samo, co i przypadków.Każdy człowiek postanawiający odebrać sobie życie, czyni to z powodu, który w momencie śmierci wydaje mu się niesłychanie ważny.Samobójstwo jest rezultatem kryzysu psychicznego, a każdy taki kryzys jest inny, gdyż ludzie poddani są odmiennym napięciom i presjom.— Chyba może mi pan oszczędzić psychologii na poziomie szkoły podstawowej — zauważyłem obojętnie.— Chcę się dowiedzieć, jaki rodzaj samobójstwa popełnił Max Greaves.Doktor Jarvis zdjął okulary.Miał blade, wodniste oczy, przypominające małże w połówkach skorupek, z odrobiną sosu tabasco na brzegach.— Samobójstwo Maxa Greavesa należy zaliczyć do grupy przypadków spowodowanych przez samopoświęcenie — powiedział cicho.— On nie zabrał swego życia.On je dał.Podniosłem się z miejsca i podszedłem do okna.Na zewnątrz było słonecznie, ciepło i normalnie.Tutaj chłód a i napięcie towarzyszące wszystkiemu, co dotyczyło dzbana, i były aż nadto wyczuwałne.Przez chwile stałem w milczeniu, zaciągając się dymem, po czym powiedziałem:— Panie doktorze, jeżeli Max oddał swe życie, to czy może pan powiedzieć, dlaczego to zrobił?Doktor Jarvis zakaszlał.— Panie Erskine, pozwoli pan, że zanim odpowiem na to pytanie, zadam panu własne.Co, pańskim zdaniem, zagraża pani Greaves i w jakim pozostaje to związku ze śmiercią Maxa?Zapatrzyłem się na odległe strzępy piany widoczne na tle ciemnoniebieskiego morza.— Nie wiem — odparłem miękko.— Ten dzban ma w sobie coś dziwnego, coś, czego nie potrafię nazwać.Jestem przekonany, że Max obdarzył go masą przeróżnych właściwości, których faktycznie nie posiada, a następnie uwierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę; że dzban śpiewa i robi różne sztuczki.W końcu postanowił ukarać się za własne cierpienia.Niepokojące jest to, że obecnie Marjorie przejawia w stosunku do dzbana takie Karne uczucia.A skoro tak, to kto wie, czy nie zechce skończyć ze sobą podobnie jak Max.Doktor Jarvis wykrzywił usta.Wyglądał staro i był zmęczony.Nie mogłem uwierzyć, że jest to ten sam lekarz, który odwiedzał mnie przed laty, siedział na skraju łóżka i pokazywał, jak zrobić samolot z drewnianych szpatułek do gardła.— Panie Erskine — rzekł wreszcie — opowiem panu wszystko, co jest mi wiadome [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Doktor Jarvis przyjrzał mi się uważnie.— Zechce pan wejść — rzekł — i napić się kawy, podczas gdy ja dokończę śniadanie.Przekroczyłem próg tego eleganckiego domu i prowadzony przez gospodarza znalazłem się w jadalni.Pokój utrzymany był w tonacji zieleni i bieli.Na ścianach wisiały płótna, przedstawiające pejzaże morskie i sceny wiejskie.Zza polerowanego, owalnego stołu, przy którym zasiedliśmy, roztaczał się widok na rozległy ogród pnących roślin oraz błyszczącą w oddali niebieską kreskę oceanu.Służąca przyniosła czystą filiżankę i nalała mi kawy, podczas gdy doktor Jarvis z chirurgiczną precyzją kroił i smarował masłem bułeczki.— Mówi pan wiec, że Marjorie może ucierpieć również? — zapytał po chwili.— A czy wie pan w jaki sposób?Odstawiłem filiżankę.— W tym momencie trudno mi powiedzieć.Nie wiem, jak dobrze znał pan Maxa i Marjorie, przypuszczam jednak, że utrzymywał pan z nimi bliskie stosunki.Zapewne byliście przyjaciółmi.Lekarz pokiwał głową.— Istotnie, tak było.Wraz z żoną często bywaliśmy w Winter Sails na obiedzie.Działo się tak do czasu, aż Max poczuł się niedobrze.— Niedobrze? Nie rozumiem tego.Marjorie twierdziła, że fizycznie nic mu nie dolegało.— Bo nie dolegało — przytaknął doktor Jarvis — jeśli nie liczyć podwyższonego ciśnienia i drobnych kłopotów z prostatą.Kiedy mówię „niedobrze”, to mam na myśli nerwowość, niepokój oraz fakt, że dopuścił do upadku swoich interesów.— Czy wiedział pan, dlaczego tak się dzieje? Czy Max robił panu jakieś wyznania? Doktor Jarvis zatopił zęby w bułce.— Jak panu niewątpliwie wiadomo, Max nigdy nie należał do ludzi otwartych.Nawet w swoich najlepszych czasach.Wiem tylko tyle, że odczuwał coś w rodzaju przymusu, aby dniami i nocami zajmować się okazem starożytnej arabskiej ceramiki, który swego czasu przywiózł ze Środkowego Wschodu.— Dzban — powiedziałem.— Z końmi i kwiatami.Mój rozmówca skinął głową.— Zgadza się.— Zadzwonił niewielkim srebrnym dzwonkiem.Na ten sygnał zjawiła się służąca z nową i porcją kawy.— Czy Max kiedykolwiek mówił panu, dlaczego to robi?— Co?— Dlaczego spędza tyle czasu z dzbanem? Co on z nim robił? Teraz dzban jest zamknięty w wieżyczce.Ba, zamknięty to za mało powiedziane — jest zapieczętowany: żelazne sztaby, woskowe pieczęcie i Bóg wie, co jeszcze.— Wiem o tym — oznajmił doktor Jarvis.— I nie wydaje się to panu dziwne?Lekarz popatrzył na mnie z namysłem.— Oczywiście, że jest to dziwne.Na swój sposób Max Greaves był bardzo dziwnym człowiekiem.Wiedział jednak, co robi.Musi pan pamiętać, że nie był amatorem.— Amatorem? W czym? Nie bardzo rozumiem.— We wszystkim — odparł ostrożnie doktor Jarvis.— Był biznesmenem, dyplomatą, kolekcjonerem rzadkich zabytków, uczonym i dżentelmenem.W żadnej z tych dziedzin nie zachowywał się po amatorsku.Jak już wspomniałem, wiedział, co robi.Westchnąłem.— A mimo wszystko na koniec się zabił.Doktor Jarvis wzruszył ramionami.— Czyżby?— Przecież wie pan o tym tak samo dobrze jak ja.Marjorie znalazła go w kuchni z pociętą twarzą.Doktor Jands odłożył serwetkę i przybrał uroczysty wyraz twarzy.— Nie wiem, jaki jest pański zawód, panie Erskine — oświadczył podniosłym tonem — ja jednak, wykonując moją pracę, nauczyłem się nie wyciągać wniosków zbyt pochopnie.— Więc twierdzi pan, że to nie było samobójstwo?— To było samobójstwo, ale szczególnego rodzaju.Sięgnąłem po papierosa.— Cóż to za szczególny rodzaj? I ile jest w ogóle rodzajów samobójstwa?Doktor Jarvis wydobył z kamizelki złotą zapalniczkę i podał mi ogień.— Jest wiele rodzajów samobójstwa — wyjaśnił spokojnym głosem.— Niemal tyle samo, co i przypadków.Każdy człowiek postanawiający odebrać sobie życie, czyni to z powodu, który w momencie śmierci wydaje mu się niesłychanie ważny.Samobójstwo jest rezultatem kryzysu psychicznego, a każdy taki kryzys jest inny, gdyż ludzie poddani są odmiennym napięciom i presjom.— Chyba może mi pan oszczędzić psychologii na poziomie szkoły podstawowej — zauważyłem obojętnie.— Chcę się dowiedzieć, jaki rodzaj samobójstwa popełnił Max Greaves.Doktor Jarvis zdjął okulary.Miał blade, wodniste oczy, przypominające małże w połówkach skorupek, z odrobiną sosu tabasco na brzegach.— Samobójstwo Maxa Greavesa należy zaliczyć do grupy przypadków spowodowanych przez samopoświęcenie — powiedział cicho.— On nie zabrał swego życia.On je dał.Podniosłem się z miejsca i podszedłem do okna.Na zewnątrz było słonecznie, ciepło i normalnie.Tutaj chłód a i napięcie towarzyszące wszystkiemu, co dotyczyło dzbana, i były aż nadto wyczuwałne.Przez chwile stałem w milczeniu, zaciągając się dymem, po czym powiedziałem:— Panie doktorze, jeżeli Max oddał swe życie, to czy może pan powiedzieć, dlaczego to zrobił?Doktor Jarvis zakaszlał.— Panie Erskine, pozwoli pan, że zanim odpowiem na to pytanie, zadam panu własne.Co, pańskim zdaniem, zagraża pani Greaves i w jakim pozostaje to związku ze śmiercią Maxa?Zapatrzyłem się na odległe strzępy piany widoczne na tle ciemnoniebieskiego morza.— Nie wiem — odparłem miękko.— Ten dzban ma w sobie coś dziwnego, coś, czego nie potrafię nazwać.Jestem przekonany, że Max obdarzył go masą przeróżnych właściwości, których faktycznie nie posiada, a następnie uwierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę; że dzban śpiewa i robi różne sztuczki.W końcu postanowił ukarać się za własne cierpienia.Niepokojące jest to, że obecnie Marjorie przejawia w stosunku do dzbana takie Karne uczucia.A skoro tak, to kto wie, czy nie zechce skończyć ze sobą podobnie jak Max.Doktor Jarvis wykrzywił usta.Wyglądał staro i był zmęczony.Nie mogłem uwierzyć, że jest to ten sam lekarz, który odwiedzał mnie przed laty, siedział na skraju łóżka i pokazywał, jak zrobić samolot z drewnianych szpatułek do gardła.— Panie Erskine — rzekł wreszcie — opowiem panu wszystko, co jest mi wiadome [ Pobierz całość w formacie PDF ]