[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Posiadasz to coś, co sprawia, że Pomrocze postarają się ciebie omijać z daleka -powiedziała w końcu.- Ale nie wszystkie dadzą się trzymać na wodzy.Nie sądzę, żebyś - będąc tym, czym jesteś - poszła sobie i zostawiła mnie z nimi.Możliwe, że istotnie zostałam odrobinę zmieniona przez pobyt wśród twojego ludu.Tak, potrafię odnaleźć Oomarka - i jeśli tamten Pomiędzy jest z nim, jego również.Chodź!Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko jej zaufać, choć z trudem przyszło mi rozstać się ze złudnym poczuciem bezpieczeństwa, jakie dawał wznoszący się za moimi plecami pagórek.Jednak nie była to prawdziwa ochrona przed atakiem Shucka lub brodawkowatego stwora.Najskuteczniejszą broń dzierżyłam w ręce i wiedziałam, że muszę zachować czujność i zważać nie tylko na ewentualne, wrogie poczynania Bartare, ale również na to, co mogło czyhać we mgle.Znalazłyśmy się u podnóża tego gładkiego zbocza, z którego zjechałam, i okazało się, że wspinaczka po nim wcale nie jest łatwa.Zajęta wchodzeniem na górę, nie mogłam trzymać Bartare.Gdyby znowu uciekła, byłabym zgubiona.Lecz w końcu wdrapałyśmy się na szczyt i oto miałyśmy przed sobą pokrytą żwirem przestrzeń.Wówczas, przypomniawszy sobie sztuczkę, której nauczył mnie Kosgro, zaczęłam co kilka kroków omiatać delikatnie nasze ślady z nadzieją, że w ten sposób powstrzymam pościg.- Mgła się podnosi - zauważyła Bartare zgodnie z prawdą, lecz zmęczenie, jakie odczuwałam, pozwalało mi myśleć wyłącznie o tym, że musimy gdzieś znaleźć schronienie.Z pewnością najbezpieczniejszy byłby notusowy zagajnik - gdybyśmy tylko wraz z Jothem zdołali nakłonić Oomarka i Bartare, by tam weszli.Może wtedy Kosgro potrafiłby wykonać jakąś sprytną sztuczkę, która na jakiś czas rozwiązałaby nasz problem.Weszłyśmy z powrotem na skalną płytę grzbietu.Co za szczęście! Kosgro nie poszedł mnie szukać, lecz siedział tam z Oomarkiem, już niemal tak gęsto owłosionym jak on, opiekuńczo obejmując chłopca ramionami.Wstali, gdy podeszłyśmy do nich.Kosgro spojrzał na mnie pytająco.Przebywałam z nim już jakiś czas i nauczyłam się rozpoznawać, co oznaczają nawet drobne zmiany jego zwierzęcych rysów.Nie odezwał się, dopóki odwrócona tyłem nie omiotłam po raz ostatni pozostawionych przez nas śladów.Wówczas zapytał:- Towarzystwo?- Tak, i to takie, jakiego nie chciałabym mieć za plecami.- Zatem najlepiej zrobimy, jeśli zaraz ruszymy dalej.- Tam, na dół.Oczekiwałam jakiegoś sprzeciwu ze strony Oomarka, ale chłopiec nic nie powiedział.Pozostał przy mężczyźnie, trzymając się jednej z jego wielkich rąk.Kiedy Bartare podeszła do krawędzi urwiska, zatrzymała się gwałtownie.Być może ostrzegł ją zapach notusa.- Nie! Nie pójdę.Teraz swój sprzeciw wyrażała tonem upartego dziecka.Zastanawiałam się, czy zagrozić jej znowu gałązką, lecz wyręczył mnie Kosgro, który stanął przed nią,- Pójdziesz! - rzekł z przekonaniem.- Bo inaczej zostaniesz tutaj sama.Ponieważ Bartare już raz podjęła samotną ucieczkę w nieznane, pozornie bez lęku, nie potrafiłam dostrzec w tej groźbie niczego, co mogłoby zmusić ją do posłuchu.Wszystko jednak wskazywało na to, że ta trójka dysponuje wiedzą niedostępną dla mnie.Kosgro uniósł rękę.- Słuchaj!Nadstawiłam uszu.Zgiełk dochodzący z miejsca, gdzie zdechł robakowaty stwór, tłumiony dotychczas przez mgłę, teraz rozbrzmiewał głośniej.Słyszałam warknięcia, pomruki, i jeszcze jakieś inne, o wiele gorsze odgłosy; nie potrafiłam ich zidentyfikować.- Pożarli to, co los im zesłał - rzekł Kosgro, zwracając się do Bartare.- Ci, którzy przybyli za późno, nie mają nic dla zaspokojenia rozbudzonego apetytu.I nie minie wiele czasu, jak zaczną rozglądać się i podejmą nasz trop…Przerwała mu:- Pomrocze polują tylko wtedy, kiedy wzbiera mgła.Przypominała jakieś małe stworzenie zapędzone w matnię, strzelające oczami w prawo i w lewo w poszukiwaniu drogi ucieczki.Na wszelki wypadek stanęłam tak, by zagrodzić jej ścieżkę, którą właśnie przyszłyśmy.- Kiedy są głodne, polują bez względu na porę.Na dole czeka na nas jedyne bezpieczne schronienie.Nie pójdą tam, nawet gdyby je do tego ^zmuszano, grożąc użyciem mocy.- Nie możemy tam iść! Nie możemy!Teraz już płakała.Straciła całą pewność siebie, jaką okazywała w mojej obecności.Ponieważ Kosgro bardziej niż ja należał do tego świata, widziała w nim zapewne groźniejszego przeciwnika.- My możemy i ty możesz - odparł.- Albo to zrobisz, albo będziesz musiała stawić czoło temu, co nadejdzie.A nadejdzie głodne i nie da się zawrócić z drogi.I dobrze wiesz, Bartare, że ucieczka przed nimi, kiedy są głodne, pobudza je tylko do zwiększenia wysiłku.Nawet jeśli zdołasz uciec, i tak spotka cię mamy koniec.Nie ma tu żadnego schronienia, z wyjątkiem tego tam w dole.- Notus to też śmierć!Bartare splotła ręce.- Wcale nie.Skosztowałaś notusa, kiedy Kilda złamała twoje zaklęcie.Czy to cię zabiło?Zawahała się, zanim odpowiedziała.- Sprawiło, że zasnęłam i zaczęłam śnić.Nie chcę takich snów!- Miałaś wtedy jedynie przelotny kontakt z notesum.Teraz możesz schronić się w jego cieniu i nie dotykać go.Tamci też nie zdołają cię dosięgnąć.Wiedziałam, że nie była przekonana, lecz w jakiś sposób ujarzmił ją.Skurczyła się.Nie potrafię lepiej wyrazić tego, co się z nią wówczas stało.Wyglądała z powrotem jak mała dziewczynka.Posłuchała Jortha, kiedy skinął ręką, choć było oczywiste, że śmiertelnie boi się każdego kroku naprzód.Doznałam ogromnej ulgi, gdy zsunęła się z krawędzi urwiska.Oomark zszedł zaraz za nią.Potem Kosgro skinął na mnie.Potrząsnęłam głową.- Ja pójdę ostatnia i będę zacierała ślady.Machnęłam gałązką, bowiem myślałam nie tylko o niewidocznych stworach gromadzących się przy truchle robaka, ale również o tej gadziej istocie.Mogła przecież ruszyć naszym tropem, o ile otrząsnęła się z szoku, jakiego doznała, gdy dotknęła językiem gałązki.Było w niej coś, co sprawiało, że bałam się jej bardziej niż Shucka czy Skarka.Nie chciałam spotkać się z nią znowu.- Doskonale.Opuścił się niezdarnie z krawędzi, jak gdyby poruszanie sprawiało mu trudność.Pomyślałam o jego ranie.Czyżby wysiłki, na jakie ostatnio musiał się zdobywać, sprawiły, że się otworzyła? Nigdy nie pozwolił mi jej opatrzyć, a ja nie mogłam wymóc tego na nim wbrew jego woli.Zgodnie z obietnicą zatrzymywałam się co jakiś czas i omiatałam skałę notusem.Tak jak w przypadku poprzedniej gałązki, również i ta na razie nie sprawiała wrażenia, że więdnie czy usycha.Postanowiłam, że kiedy będziemy opuszczali notesowy zagajnik, postaram się o jeszcze jedną gałązkę, żeby mieć ją w rezerwie.Zapach notusa był bardzo silny.Wciągałam go głęboko w płuca, za każdym oddechem odprężając się coraz bardziej.Kiedy u stóp urwiska odwróciłam się w stronę zagajnika, w niewielkiej odległości przed sobą zobaczyłam Kosgro, który obejmował ramionami dzieci, ponaglając je, choć nie ulegało wątpliwości, że wejście pod korony drzew jest niezmiernie trudne dla nich wszystkich.Zagłębialiśmy się w zagajnik, dopóki nie znaleźliśmy się na otwartej polanie, gdzie nie rosło żadne drzewo, a nad sobą mieliśmy tylko zamglone srebro nieba.Tam Kosgro puścił dzieci i cała trójka osunęła się na ziemię, zesztywniała i milcząca.Sprawiali wrażenie, jak gdyby zostali otoczeni przez jakieś wrogie, złe siły.Podeszłam do najbliższego drzewa i przyłożyłam ręce do jego pnia, po raz wtóry czując na dłoniach tę jakże pożądaną wilgoć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl