[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Całe szczęście, że jest tu woda i trochę owoców.Ptak starał się wydostać, ale z jego zachowania wynikało, że to miejsce jest czymś przykryte, jakby kopułą.Potem, pewnego dnia zniknął kot.Domyśliliśmy się, że znalazł wyjście.Szukaliśmy go do tej chwili.Teraz wiesz wszystko.- Tak - odparł mechanicznie Hosteen.Opowieść Najara wiele wyjaśniała.Wszyscy rozbitkowie opuścili dolinę idąc spiralną ścieżką, ale najwidoczniej nie wszyscy wylądowali w tym samym miejscu.Logan… czy Logan znalazł się w jakimś innym punkcie podziemnego labiryntu? Hosteen z rozbudzoną na nowo nadzieją zwrócił się do Najara.- Stąd jest wyjście.Czy sądzisz, że potrafiłbyś znaleźć drogę do hali maszyn?- Nie wiem, naprawdę nie wiem.Hosteen ponad ramieniem przybysza zasygnalizował do Gorgola:- Nie ma drogi przez wzgórza?- Możemy patrzeć, nie możemy przejść.Idź i zobacz sam - odpowiedział Norbis.Wspięli się na zbocze, w którym znajdowała się szczelina stanowiąca wejście do korytarzy.Potem podeszli po grań kończącą się dużym osy piskiem.- Góra upadła - wskazał na nie Gorgol.- Stąd można patrzeć…Jeszcze trochę wspinaczki i mogli rzeczywiście spojrzeć.Widok był niesamowity.Pod sobą mieli otchłań, której dna nie sięgnęłaby chyba najdłuższa lina na Arzorze.A za tą przepaścią, w zasięgu wzroku, a jednak tak odległe, jakby leżały na innej planecie, ciągnęły się wyżyny - nagie i wypalone słońcem, które po stronie obserwatorów było tak łagodne.Okno na świat, okno, ale nie drzwi.Używając mowy palców Hosteen przekazał w skrócie Gorgolowi to, co zobaczył sam i czego dowiedział się od Najara.Tubylec przyglądał się ruchom dłoni Ziemianina, a jego twarz wyrażała coraz większą determinację.- Jeśli Ukurti mówi, że to jest złe - odpowiedział - Krotag i ci, którzy z nim jadą, uwierzą mu, gdyż Ukurti jest tym, który posiada wiedzę i zawsze słuchaliśmy jego bębna.Uwierzą też, że człowiek o chorym umyśle przywłaszczył sobie rzeczy pozostawione przez Tych-Którzy-Odeszli i używa ich, by stać się kimś wielkim.Jeśli tak będzie, to szczepy odwrócą się od niego i więcej nie posłuchają jego bębna.- Ale jak można to udowodnić? I czy mamy na to czas? - zaoponował Hosteen.- Już wezwał do napaści na równiny.A gdy to nastąpi, będzie wojna, wojna na śmierć i życie.Wśród mojego rodzaju zawsze byli tacy, którzy wam nie ufali.- To prawda - palce Gorgola wykonały gest gwałtownego potakiwania.- Wypuszczonej strzały nikt nie zawróci do kołczanu.Poza tym miejscem panuje teraz Wielka Susza.Znamy sekretne źródła, ale nie wystarczą one, by napoić liczne oddziały.Ci, którzy pomimo to wyruszą, nie będą mogli podążać wprost na równiny.Będą kluczyć od jednego źródła do drugiego, a to zabierze dużo czasu.Gdyby wyruszyli dzisiaj, to dopiero za tyle słońc dotarliby do równin - to mówiąc trzykrotnie wyprostował palce i zacisnął je ponownie w pięść.- Czy Krotag cię wysłucha? - zapytał Hosteen.- Jestem wojownikiem pokrytym bliznami.W czasie mów plemiennych mam prawo głosu.Krotag mnie wysłucha- A zatem, jeśli się stąd wydostaniemy, jeśli dotrzesz do Krotaga i Ukurtiego…Gorgol spoglądał ponad ramieniem Hosteena na wypaloną słońcem ziemię.- Krotag będzie słuchał.A za Krotagiem stoi Kustig o totemie Jorisa, a za Kustigiem Danku spod znaku Xoto.- A gdy oni wszyscy cię wysłuchają, czy Shosonna zerwą pakty i nie wezmą udziału w tej wojnie?- Może tak być.A gdy Norbisowie odejdą, pójdą za nimi Warptowie z północy i może Gouskla z wybrzeża…- I armia Deana zostanie podzielona na pół!Hosteen był podniecony, ale twarz Gorgola nadal wyrażała troskę.- Kiedy złamiemy drzewca pokoju, może wybuchnąć inna wojna.Dzicy z Błękitnej będą walczyć o utrzymanie mocy swoich czarów.- Chyba że udowodnimy, że Dean jest oszustem…- Tak.Oto dwie drogi - Gorgol odwrócił się od “okna”.- Ja muszę odnaleźć klan Zamla, a ty tego, który pochodzi z twojego rodu i czyni zło.- Zęby tego dokonać, musimy znaleźć drogę powrotną - dodał Hosteen.W zielonej dolinie odbyli naradę wojenną.Najar, Hosteen i Gorgol siedzieli razem, a obok Baku i Surra.Storm był tłumaczem.Najar twierdził, że jeśli dotrą do znanego mu punktu, to stamtąd trafi na drugą stronę góry - do wioski.Potem zjedli trochę owoców i Hosteen, wtulony w bok Surry i ukołysany jej cichym mruczeniem, zasnął snem tak głębokim, jakiego nie zaznał od początku tej niezwykłej przygody.Było już ciemno, gdy zbudził go Gorgol.Wpełzli pod skałę, do szczeliny, którą odkryła Surra.Baku głośno protestował, gdy Hosteen wezwał go do pójścia w ich ślady.Długo trwało, zanim dał się namówić na pieszą wędrówkę.Dopiero stanowcze oświadczenie Storma, że on i Surra idą i nie zamierzają wrócić i że orzeł zostanie sam w dolinie, zmusiło ptaka do zmiany zdania.Podreptał za nimi, trzaskając wściekle dziobem, co miało dać reszcie pojęcie o jego opinii na temat tej wyprawy.Kiedy dotarli do korytarza, Baku usadowił się zaraz na ramieniu Hosteena, a Surra pobiegła przodem zmuszając ludzi do szybkiego marszu.Kot powracał tą samą drogą, którą prowadził wcześniej Hosteena.Na długo przedtem- nim dotarli do miejsca, gdzie zniknął Dean, Najar chwycił Storma za ramię i krzyknął:- To tutaj!Rozglądał się jak człowiek, który trafił w znane miejsce.- Droga prowadzi tędy.Hosteen przywołał Surrę i skręcili za Najarem w boczny korytarz.Dla Indianina nie różnił się on niczym od innych, ale wiedział, że tak jak jego wyszkolono i przystosowano do przewodzenia drużynie, zwiadowców z Rekonesansu dobierano i trenowano do służby tropicieli i przewodników.Najar bez wahania skręcał w kolejne tunele i przechodził przez małe jaskinie.W końcu stanęli w niewielkiej grocie.Przewodnik wskazał na szczelinę w stropie, przez którą padało światło.- Tu obsunęła się ziemia.Ten otwór prowadzi na zbocze góry.Hosteen miał się właśnie zacząć wspinać, gdy dobiegł go dziwny okrzyk Najara.Odwrócił się i ujrzał jego twarz w świetle latarki trzymanej przez Gorgola.Zwiadowca spojrzał z nienawiścią na Storma i rzucił się na niego, przygniatając go swoim ciężarem do ściany.Indianin skulił się, starając się uniknąć ciosów, które mogły zabić.Latarka zgasła i zapadła ciemność.- Ty parszywy kłamco! - rzucił mu w twarz Najar.- Kłamca!Nagle zakrztusił się i coś odciągnęło go od Hosteena.Mistrz Zwierząt ciężko dysząc oparł się o ścianę ściskając ręką zdrętwiałe od ciosu ramię.Pokryte futrem ciało otarło mu się o nogi.Sięgnął, wziął latarkę z pyska Surry i nacisnął guzik.Gorgol stał za Najarem trzymając jego szyję w żelaznym chwycie zgiętego ramienia.W miarę, jak siła uścisku rosła, rozbitek walczył coraz słabiej.- Nie zabijaj go! - rozkazał Hosteen.Gorgol poluźnił chwyt i złapał osuwającego się przybysza za ramiona.- Dlaczego? - zapytał Storm masując ramię.- Mówiłeś… planeta osiedleńcza… nie ma Xików… wojna się skończyła… - Chociaż Najar w rękach Gorgola był bezbronny, jego nienawiść wcale nie osłabła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Całe szczęście, że jest tu woda i trochę owoców.Ptak starał się wydostać, ale z jego zachowania wynikało, że to miejsce jest czymś przykryte, jakby kopułą.Potem, pewnego dnia zniknął kot.Domyśliliśmy się, że znalazł wyjście.Szukaliśmy go do tej chwili.Teraz wiesz wszystko.- Tak - odparł mechanicznie Hosteen.Opowieść Najara wiele wyjaśniała.Wszyscy rozbitkowie opuścili dolinę idąc spiralną ścieżką, ale najwidoczniej nie wszyscy wylądowali w tym samym miejscu.Logan… czy Logan znalazł się w jakimś innym punkcie podziemnego labiryntu? Hosteen z rozbudzoną na nowo nadzieją zwrócił się do Najara.- Stąd jest wyjście.Czy sądzisz, że potrafiłbyś znaleźć drogę do hali maszyn?- Nie wiem, naprawdę nie wiem.Hosteen ponad ramieniem przybysza zasygnalizował do Gorgola:- Nie ma drogi przez wzgórza?- Możemy patrzeć, nie możemy przejść.Idź i zobacz sam - odpowiedział Norbis.Wspięli się na zbocze, w którym znajdowała się szczelina stanowiąca wejście do korytarzy.Potem podeszli po grań kończącą się dużym osy piskiem.- Góra upadła - wskazał na nie Gorgol.- Stąd można patrzeć…Jeszcze trochę wspinaczki i mogli rzeczywiście spojrzeć.Widok był niesamowity.Pod sobą mieli otchłań, której dna nie sięgnęłaby chyba najdłuższa lina na Arzorze.A za tą przepaścią, w zasięgu wzroku, a jednak tak odległe, jakby leżały na innej planecie, ciągnęły się wyżyny - nagie i wypalone słońcem, które po stronie obserwatorów było tak łagodne.Okno na świat, okno, ale nie drzwi.Używając mowy palców Hosteen przekazał w skrócie Gorgolowi to, co zobaczył sam i czego dowiedział się od Najara.Tubylec przyglądał się ruchom dłoni Ziemianina, a jego twarz wyrażała coraz większą determinację.- Jeśli Ukurti mówi, że to jest złe - odpowiedział - Krotag i ci, którzy z nim jadą, uwierzą mu, gdyż Ukurti jest tym, który posiada wiedzę i zawsze słuchaliśmy jego bębna.Uwierzą też, że człowiek o chorym umyśle przywłaszczył sobie rzeczy pozostawione przez Tych-Którzy-Odeszli i używa ich, by stać się kimś wielkim.Jeśli tak będzie, to szczepy odwrócą się od niego i więcej nie posłuchają jego bębna.- Ale jak można to udowodnić? I czy mamy na to czas? - zaoponował Hosteen.- Już wezwał do napaści na równiny.A gdy to nastąpi, będzie wojna, wojna na śmierć i życie.Wśród mojego rodzaju zawsze byli tacy, którzy wam nie ufali.- To prawda - palce Gorgola wykonały gest gwałtownego potakiwania.- Wypuszczonej strzały nikt nie zawróci do kołczanu.Poza tym miejscem panuje teraz Wielka Susza.Znamy sekretne źródła, ale nie wystarczą one, by napoić liczne oddziały.Ci, którzy pomimo to wyruszą, nie będą mogli podążać wprost na równiny.Będą kluczyć od jednego źródła do drugiego, a to zabierze dużo czasu.Gdyby wyruszyli dzisiaj, to dopiero za tyle słońc dotarliby do równin - to mówiąc trzykrotnie wyprostował palce i zacisnął je ponownie w pięść.- Czy Krotag cię wysłucha? - zapytał Hosteen.- Jestem wojownikiem pokrytym bliznami.W czasie mów plemiennych mam prawo głosu.Krotag mnie wysłucha- A zatem, jeśli się stąd wydostaniemy, jeśli dotrzesz do Krotaga i Ukurtiego…Gorgol spoglądał ponad ramieniem Hosteena na wypaloną słońcem ziemię.- Krotag będzie słuchał.A za Krotagiem stoi Kustig o totemie Jorisa, a za Kustigiem Danku spod znaku Xoto.- A gdy oni wszyscy cię wysłuchają, czy Shosonna zerwą pakty i nie wezmą udziału w tej wojnie?- Może tak być.A gdy Norbisowie odejdą, pójdą za nimi Warptowie z północy i może Gouskla z wybrzeża…- I armia Deana zostanie podzielona na pół!Hosteen był podniecony, ale twarz Gorgola nadal wyrażała troskę.- Kiedy złamiemy drzewca pokoju, może wybuchnąć inna wojna.Dzicy z Błękitnej będą walczyć o utrzymanie mocy swoich czarów.- Chyba że udowodnimy, że Dean jest oszustem…- Tak.Oto dwie drogi - Gorgol odwrócił się od “okna”.- Ja muszę odnaleźć klan Zamla, a ty tego, który pochodzi z twojego rodu i czyni zło.- Zęby tego dokonać, musimy znaleźć drogę powrotną - dodał Hosteen.W zielonej dolinie odbyli naradę wojenną.Najar, Hosteen i Gorgol siedzieli razem, a obok Baku i Surra.Storm był tłumaczem.Najar twierdził, że jeśli dotrą do znanego mu punktu, to stamtąd trafi na drugą stronę góry - do wioski.Potem zjedli trochę owoców i Hosteen, wtulony w bok Surry i ukołysany jej cichym mruczeniem, zasnął snem tak głębokim, jakiego nie zaznał od początku tej niezwykłej przygody.Było już ciemno, gdy zbudził go Gorgol.Wpełzli pod skałę, do szczeliny, którą odkryła Surra.Baku głośno protestował, gdy Hosteen wezwał go do pójścia w ich ślady.Długo trwało, zanim dał się namówić na pieszą wędrówkę.Dopiero stanowcze oświadczenie Storma, że on i Surra idą i nie zamierzają wrócić i że orzeł zostanie sam w dolinie, zmusiło ptaka do zmiany zdania.Podreptał za nimi, trzaskając wściekle dziobem, co miało dać reszcie pojęcie o jego opinii na temat tej wyprawy.Kiedy dotarli do korytarza, Baku usadowił się zaraz na ramieniu Hosteena, a Surra pobiegła przodem zmuszając ludzi do szybkiego marszu.Kot powracał tą samą drogą, którą prowadził wcześniej Hosteena.Na długo przedtem- nim dotarli do miejsca, gdzie zniknął Dean, Najar chwycił Storma za ramię i krzyknął:- To tutaj!Rozglądał się jak człowiek, który trafił w znane miejsce.- Droga prowadzi tędy.Hosteen przywołał Surrę i skręcili za Najarem w boczny korytarz.Dla Indianina nie różnił się on niczym od innych, ale wiedział, że tak jak jego wyszkolono i przystosowano do przewodzenia drużynie, zwiadowców z Rekonesansu dobierano i trenowano do służby tropicieli i przewodników.Najar bez wahania skręcał w kolejne tunele i przechodził przez małe jaskinie.W końcu stanęli w niewielkiej grocie.Przewodnik wskazał na szczelinę w stropie, przez którą padało światło.- Tu obsunęła się ziemia.Ten otwór prowadzi na zbocze góry.Hosteen miał się właśnie zacząć wspinać, gdy dobiegł go dziwny okrzyk Najara.Odwrócił się i ujrzał jego twarz w świetle latarki trzymanej przez Gorgola.Zwiadowca spojrzał z nienawiścią na Storma i rzucił się na niego, przygniatając go swoim ciężarem do ściany.Indianin skulił się, starając się uniknąć ciosów, które mogły zabić.Latarka zgasła i zapadła ciemność.- Ty parszywy kłamco! - rzucił mu w twarz Najar.- Kłamca!Nagle zakrztusił się i coś odciągnęło go od Hosteena.Mistrz Zwierząt ciężko dysząc oparł się o ścianę ściskając ręką zdrętwiałe od ciosu ramię.Pokryte futrem ciało otarło mu się o nogi.Sięgnął, wziął latarkę z pyska Surry i nacisnął guzik.Gorgol stał za Najarem trzymając jego szyję w żelaznym chwycie zgiętego ramienia.W miarę, jak siła uścisku rosła, rozbitek walczył coraz słabiej.- Nie zabijaj go! - rozkazał Hosteen.Gorgol poluźnił chwyt i złapał osuwającego się przybysza za ramiona.- Dlaczego? - zapytał Storm masując ramię.- Mówiłeś… planeta osiedleńcza… nie ma Xików… wojna się skończyła… - Chociaż Najar w rękach Gorgola był bezbronny, jego nienawiść wcale nie osłabła [ Pobierz całość w formacie PDF ]