[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I machnął szablą w powietrzu, tnąc na pół motyla niebacznie przelatującego w po­bliżu rębajły.Hodża Nasreddin nie wytrzymał dłużej, parsknął śmiechem.A kiedy nieco ochłonął, zapytał:- Przyjacielu, czyś ty aby nie w szóstym miesiącu na świat przyszedł? Dokąd ci tak spieszno? Trzeba ociupinę rozwagi i cza­su, ażeby z powodzi słów wyłuskać istotny sens.Szabla dobra na wojnie, lecz nie przy rachunkach.- Nie wtrącaj się, przybłędo.Nie jesteś mądrzejszy ode mnie.Czapki mamy z tego samego wojłoku.- Hm, to prawda, ale zawartość pod czapką różni nas znacznie.- Zamilczże wreszcie - fuknął na strażnika główny poborca.- A wy wszyscy wysłuchajcie mnie uważnie, bo choć zgadzam się zarówno z jednym, jak i z drugim moim pomocnikiem, mówić będę o jeszcze wyższym podatku.Słuchajcie zatem.Jeżeli Sabir Bachriddin sprzedał piękną niewolnicę za pięćset trzydzieści , drachm, po czym odkupił ją za pięćset, to zarobił na pierwszej transakcji trzydzieści srebrnych monet.Następnie sprzedał dzie­wczynę po raz drugi, ale już za pięćset pięćdziesiąt drachm, uzyskał więc dalsze pięćdziesiąt monet.Trzydzieści i pięćdziesiąt to razem osiemdziesiąt drachm.Od tej właśnie sumy musisz, Bachriddinie, zapłacić podatek.Połowę zarobku, czyli czterdzie­ści monet w srebrze, powinieneś natychmiast oddać do kasy na­miestnika Taszkientu.- Aj, aj, aj, staremu przyjacielowi liczysz tak niesprawiedli­wie? - zaczął biadolić Bachriddin w nadziei, że uda mu się zmię­kczyć serce głównego poborcy.- Osiemdziesiąt i czterdzieści drachm, powiadasz? I nie wstydzisz się ludziom spojrzeć w oczy? Czyżbyś serce i resztki sumienia pozwolił sobie ukraść na bazarze? Jakże mógł do tego dopuścić ten arsenał, ta cho­dząca krok w krok za tobą taszkiencka zbrojownia? Srogo się zawiodłem na przyjaźni z tobą.Widzę teraz, że nieszczęsny ten, kto ci dziś zaufa.Dobry urzędnik nie powinien mieć ojca ani matki.A co dopiero przyjaciół.Sajfulle nie drgnął najmniejszy mięsień na obliczu podczas odpowiedzi:- Nie widzę innego wyjścia, kupcze.Tylko to jedno jest spra­wiedliwe i słuszne.- O, właśnie, właśnie.Rację ma poborca.Zęby zjadł na wy­mierzaniu podatków.Zna swój fach, jak nikt inny.Niechaj za­tem pasibrzuch płaci podatek od jednego i od drugiego zarob­ku - wrzasnął znowu strażnik potrząsając szablą i kindżałem, który również zdążył wyciągnąć z pochwy.- Niech płaci, i to szybko.Zanim moja cierpliwość nie dobiegnie kresu.- Przyjacielu wojowniczy, przestań machać tym nożykiem w gorączce, bo wąsa sobie przytniesz.I nie krzycz tak przeraźli­wie, gdyż uszy puchną tu obecnym.Jeśli wrzaskiem można by­łoby cokolwiek zrobić, osioł codziennie siedem chałup by posta­wił - Hodża Nasreddin usiłował uspokoić swarliwego strażnika.- Każdą rzecz należy osądzić sprawiedliwie.A tutaj jedno i wydaje się niezbyt jasne.Kto wie, czy podatek nie powinien być jeszcze większy?.Tymczasem Sabir Bachriddin ani myślał przystać na stawkę wyznaczoną przez poborcę podatków.Najpierw obrzucił wyzwiskami urzędników, a potem wysłał pośpiesznie syna po kadiego.Skoro główny sędzia w sprawach nie cierpiących zwłoki wyjechał do Kokandu i jeszcze nie wrócił, niech przynajmniej sędzia miejski spróbuje rozstrzygnąć kłopotliwy spór o pieniądze.Przybyły po godzinie kadi wysłuchał cierpliwie wszystkich.Niestety, nie potrafił wybrnąć z labiryntu kilku różnych rozwiązań.Jeden Allach wie, kto ma tutaj rację.Może główny poborca podatków stojący na straży interesów taszkienckiego skarbca? Może jego pomocnicy, chudszy albo grubszy? A może i sam kupiec, choć to człek pazerny na każdą drachmę?W pewnej chwili wzrok sędziego miejskiego spoczął na Hodży , Nasreddinie.Afandi to podobno człowiek niezwykle doświad­czony przez życie, a jego broda nie w młynie zbielała.Niechaj pomoże, jeśli potrafi,- Człowieku roztropny, serdeczny przyjacielu kaligrafa Pirimata Szermuchammada, który jest także i moim serdecznym przyjacielem, pomyśl i odpowiedz.Czy wiedza i doświadczenie nagromadzone pod skorupą twej dostojnej czaszki wystarczą, by odszukać właściwe rozwiązanie niełatwego problemu?-.właściwe rozwiązanie niełatwego problemu? - powtó­rzyli jak echo za kadim obydwaj pomocnicy głównego poborcy.Jedynie trzeci z pomocników poborcy nie otwierał ust.Od po­czątku dłubał zapamiętale w nosie nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co nie dotyczyło bezpośrednio jego osoby.Taki po prostu miał charakter.- Zapamiętajcie sobie, o czcigodni, moje słowa na zawsze - odrzekł mędrzec bucharski niemal bez namysłu.- “Wiedza jest skarbem, ale kluczem do niej jest pytanie”.Tak powiedział nie­gdyś Poeta.Pytajcie przeto przy każdej okazji, ponieważ aż czworo na tym zyskuje.Człowiek pytający, człowiek wiedzący, człowiek słuchający i człowiek kochający uczonych.Następnie Hodża Nasreddin wezwał zarządcę majątku Bachriddinowego, który nigdy nie rozstawał się na dłużej ze swoim panem i zadał mu tylko jedno pytanie.I od razu stało się jasne, że bez zaspokojenia ciekawości mędrca, bez odpowiedzi na po­stawione pytanie, nie na wiele zdały się żmudne dociekania taszkienckich urzędników.Główny poborca podatków i dwaj jego sędziwi pomocnicy zwiesili czaszki napełnione wstydem.Trzeci z pomocników nadal ko­pal pracowicie w nosie.Jedynie sędzia miejski wykazał szybki refleks.Wyciągnął szyję i spojrzał na wszystkich z góry.Po czym skinął aprobująco głową z miną, jakby wiedział od samego początku, że bez tej właśnie wiadomości nie da się obliczyć peł­nego zarobku Bachriddina, a więc i nie można było wyznaczyć sprawiedliwego podatku od dochodu.*“Bez owcy nie ma wełny, bez mądrości nie ma przysłowia” - powiadają doświadczeni Uzbecy.Powinni dodać jeszcze: ,,A bez chwili namysłu nie ma i rozwiązania” [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl