[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Istotnie przyszła wraz zcórką i obie wydały mi się bardzo zatroskane, z czego zle sobie wróżyłem.C.C.oznajmiłami, iż brata uwięziono za długi i że trudno go będzie uwolnić, albowiem suma jest znaczna.Matka gorzko płacząc rozpaczała, że nie będzie mogła utrzymywać syna w więzieniu, i poka-zała mi list od niego pisany wyłącznie do siostry.Zapytałem ubóstwianą C.C., czy mogę goprzeczytać.Dała mi wtedy ów list, w którym prosił, aby się do mnie zwróciła o pomoc.Od-parłem, że nic nie mogę poradzić.Jednocześnie ofiarowałem matce dwadzieścia pięć ceki-nów, by miała z czego przesłać mu czasem jednego lub dwa na raz.Nie chciała ich przyjąć iustąpiła dopiero na usilne błagania córki.Po tej mało pocieszającej scenie zdałem im sprawę z kroków, które poczyniłem dla pozy-skania ręki mej ukochanej.Pani C.wyraziła mi podziękowanie uznając te poczynania za szla-chetne i zręczne; ostrzegła mnie jednak przed zbytnimi nadziejami, gdyż jej małżonek jestuparty i przyrzekł sobie wydać córkę za mąż, dopiero gdy ukończy ona osiemnaście lat, a conajważniejsze za kupca.Miał powrócić tegoż dnia.Gdym odchodził, moja bogdanka wsu-nęła mi ukradkiem bilecik, w którym pisała, że mogę bez obaw, korzystając z posiadanegoklucza od bocznego wejścia, przyjść do niej o północy i że będzie czekała w pokoju swojegobrata.To mnie uszczęśliwiło, gdyż pomimo wątpliwości matki rokowałem sobie jak najlepiej.Po powrocie do domu oznajmiłem panu Bragadinowi bliski powrót ojca mojej uwielbianejC.C.i natychmiast przy mnie ów czcigodny starzec zasiadł do pisania listu.Prosił o wyzna-czenie godziny spotkania dla omówienia nie cierpiącej zwłoki sprawy.Obligowałem panaBragadina, aby wysłał list dopiero nazajutrz.Czytelnik odgaduje, że o północy nie dałem na siebie czekać.Wszedłem bez przeszkód izastałem mego anioła, który mnie powitał z otwartymi ramionami. Nie obawiaj się niczego rzekła. Ojciec wrócił w doskonałym zdrowiu i wszyscymocno śpią. Prócz Amora odparłem który zaprasza nas do pieszczot.On nas osłoni, moje kocha-nie, jutro zaś twój ojciec otrzyma bilecik od mego szanownego protektora.Na te słowa C.C.zadrżała pod wpływem usprawiedliwionego przeczucia. Ojciec rzekła który traktował mnie jak dziecko, odtąd zwróci baczną uwagę na mojepostępki, będzie chciał niejednego dociec i Bóg wie co uczyni.Teraz jesteśmy szczęśliwi,bardziej jeszcze, niż gdy jezdziliśmy do Zuecca, bo możemy bez skrępowania widywać siękażdej nocy.Co jednak zrobi mój ojciec, skoro dowie się, iż mam kochanka! Cóż może zrobić? Jeśli mi odmówi, porwę cię i będzie musiał udzielić nam błogosła-wieństwa.Będziemy należeli do siebie na całe życie. To moje najgorętsze życzenie i dla tego celu gotowam na wszystko; ale, drogi mój, znamswego ojca.Dwie godziny spędziliśmy razem, bardziej zajęci naszą troską niżli kochaniem.Rozstałemsię z C.C.obiecując przyjść nazajutrz.Reszta nocy minęła mi w smutku i zmartwieniu, a55koło południa pan Bragadin oznajmiły że na jego list ojciec C.C.odpisał, iż nazajutrz stawisię osobiście po jego rozkazy.Koło północy znów widziałem się z moją ukochaną i zdałemjej sprawę ze wszystkiego.Ona zaś powiadomiła mnie, że ojciec, który nigdy nie miał doczynienia z senatorem Bragadinem, bardzo jest zaintrygowany listem podobnego wielmoży.Nazajutrz po obiedzie p.Ch.C. ojciec C.C. przybył do pana Bragadina, ale ja się niepokazałem.Spędziłem dwie godziny z moimi trzema przyjaciółmi, a gdy odszedł, dowie-działem się, iż odpowiedział to, co już wiedziałem od matki C.C., a ponadto dodał coś bardzodla mnie przykrego: że odda córkę do klasztoru na te cztery lata, które ma ona jeszcze przedsobą, zanim może myśleć o zamążpójściu.Na koniec oświadczył, jakby dla zadośćuczynieniaodmowie, że o ile bym w tym czasie zdobył odpowiednią pozycję, zgodzi się na nasz zwią-zek.Ta odpowiedz wydała mi się przytłaczająca i w przygnębieniu, w jakim mnie pogrążyła,nie zdziwiłem się nawet, że owej nocy zastałem małe drzwiczki zamknięte-od wewnątrz.Po-wróciłem do domu niemal bez duszy i dwadzieścia cztery godziny spędziłem w okrutnej roz-terce, jak człowiek, który powinien coś przedsięwziąć, a sam nie wie co.Myślałem o porwa-niu, ale dostrzegłem tysiące trudności, które stały temu na przeszkodzie.A że brat C.C.był wwięzieniu, wiedziałem, iż niezmiernie trudno przyjdzie mi nawiązać korespondencję z mojążoną; tak bowiem myślałem o C.C., nie inaczej, jak byśmy mieli błogosławieństwo księdza ikontrakt notariusza.Udręczony nawałem ponurych lub beznadziejnych myśli postanowiłem trzeciego dnia zło-żyć wizytę pani C.Służąca, która mi otworzyła, powiedziała, że pani wyjechała na wieś i niewiadomo, kiedy powróci.Ta wiadomość spadła na mnie jak piorun: znieruchomiałem nibyposąg.Bez pomocy matki C.C.nie mogłem już zdobyć żadnych wiadomości.Starałem sięokazywać spokój wobec swoich trzech przyjaciół, ale w istocie rzeczy byłem w stanie god-nym pożałowania.W dwa dni po rekuzie pan de Bragadin wraz z obydwoma przyjaciółmi wyjechał na mie-siąc do Padwy.Zostałem w pałacu sam, gdyż w tym smutnym stanie ducha nie mogłem imtowarzyszyć.Szukając odprężenia grałem w karty, a grając z roztargnieniem przegrywałemstale.Wyprzedałem to, co miało jakąkolwiek wartość, i zadłużyłem się u wszystkich.Pomocymogłem się spodziewać jedynie od moich wspaniałomyślnych trzech przyjaciół, jednak podwpływem wstydu wzdragałem się wyjawić im, w jakie opresje wpadłem.Byłem bliski samo-bójstwa i myślałem o tym goląc się przed lustrem, kiedy służący wprowadził do pokoju jakąśkobietę z listem do mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Istotnie przyszła wraz zcórką i obie wydały mi się bardzo zatroskane, z czego zle sobie wróżyłem.C.C.oznajmiłami, iż brata uwięziono za długi i że trudno go będzie uwolnić, albowiem suma jest znaczna.Matka gorzko płacząc rozpaczała, że nie będzie mogła utrzymywać syna w więzieniu, i poka-zała mi list od niego pisany wyłącznie do siostry.Zapytałem ubóstwianą C.C., czy mogę goprzeczytać.Dała mi wtedy ów list, w którym prosił, aby się do mnie zwróciła o pomoc.Od-parłem, że nic nie mogę poradzić.Jednocześnie ofiarowałem matce dwadzieścia pięć ceki-nów, by miała z czego przesłać mu czasem jednego lub dwa na raz.Nie chciała ich przyjąć iustąpiła dopiero na usilne błagania córki.Po tej mało pocieszającej scenie zdałem im sprawę z kroków, które poczyniłem dla pozy-skania ręki mej ukochanej.Pani C.wyraziła mi podziękowanie uznając te poczynania za szla-chetne i zręczne; ostrzegła mnie jednak przed zbytnimi nadziejami, gdyż jej małżonek jestuparty i przyrzekł sobie wydać córkę za mąż, dopiero gdy ukończy ona osiemnaście lat, a conajważniejsze za kupca.Miał powrócić tegoż dnia.Gdym odchodził, moja bogdanka wsu-nęła mi ukradkiem bilecik, w którym pisała, że mogę bez obaw, korzystając z posiadanegoklucza od bocznego wejścia, przyjść do niej o północy i że będzie czekała w pokoju swojegobrata.To mnie uszczęśliwiło, gdyż pomimo wątpliwości matki rokowałem sobie jak najlepiej.Po powrocie do domu oznajmiłem panu Bragadinowi bliski powrót ojca mojej uwielbianejC.C.i natychmiast przy mnie ów czcigodny starzec zasiadł do pisania listu.Prosił o wyzna-czenie godziny spotkania dla omówienia nie cierpiącej zwłoki sprawy.Obligowałem panaBragadina, aby wysłał list dopiero nazajutrz.Czytelnik odgaduje, że o północy nie dałem na siebie czekać.Wszedłem bez przeszkód izastałem mego anioła, który mnie powitał z otwartymi ramionami. Nie obawiaj się niczego rzekła. Ojciec wrócił w doskonałym zdrowiu i wszyscymocno śpią. Prócz Amora odparłem który zaprasza nas do pieszczot.On nas osłoni, moje kocha-nie, jutro zaś twój ojciec otrzyma bilecik od mego szanownego protektora.Na te słowa C.C.zadrżała pod wpływem usprawiedliwionego przeczucia. Ojciec rzekła który traktował mnie jak dziecko, odtąd zwróci baczną uwagę na mojepostępki, będzie chciał niejednego dociec i Bóg wie co uczyni.Teraz jesteśmy szczęśliwi,bardziej jeszcze, niż gdy jezdziliśmy do Zuecca, bo możemy bez skrępowania widywać siękażdej nocy.Co jednak zrobi mój ojciec, skoro dowie się, iż mam kochanka! Cóż może zrobić? Jeśli mi odmówi, porwę cię i będzie musiał udzielić nam błogosła-wieństwa.Będziemy należeli do siebie na całe życie. To moje najgorętsze życzenie i dla tego celu gotowam na wszystko; ale, drogi mój, znamswego ojca.Dwie godziny spędziliśmy razem, bardziej zajęci naszą troską niżli kochaniem.Rozstałemsię z C.C.obiecując przyjść nazajutrz.Reszta nocy minęła mi w smutku i zmartwieniu, a55koło południa pan Bragadin oznajmiły że na jego list ojciec C.C.odpisał, iż nazajutrz stawisię osobiście po jego rozkazy.Koło północy znów widziałem się z moją ukochaną i zdałemjej sprawę ze wszystkiego.Ona zaś powiadomiła mnie, że ojciec, który nigdy nie miał doczynienia z senatorem Bragadinem, bardzo jest zaintrygowany listem podobnego wielmoży.Nazajutrz po obiedzie p.Ch.C. ojciec C.C. przybył do pana Bragadina, ale ja się niepokazałem.Spędziłem dwie godziny z moimi trzema przyjaciółmi, a gdy odszedł, dowie-działem się, iż odpowiedział to, co już wiedziałem od matki C.C., a ponadto dodał coś bardzodla mnie przykrego: że odda córkę do klasztoru na te cztery lata, które ma ona jeszcze przedsobą, zanim może myśleć o zamążpójściu.Na koniec oświadczył, jakby dla zadośćuczynieniaodmowie, że o ile bym w tym czasie zdobył odpowiednią pozycję, zgodzi się na nasz zwią-zek.Ta odpowiedz wydała mi się przytłaczająca i w przygnębieniu, w jakim mnie pogrążyła,nie zdziwiłem się nawet, że owej nocy zastałem małe drzwiczki zamknięte-od wewnątrz.Po-wróciłem do domu niemal bez duszy i dwadzieścia cztery godziny spędziłem w okrutnej roz-terce, jak człowiek, który powinien coś przedsięwziąć, a sam nie wie co.Myślałem o porwa-niu, ale dostrzegłem tysiące trudności, które stały temu na przeszkodzie.A że brat C.C.był wwięzieniu, wiedziałem, iż niezmiernie trudno przyjdzie mi nawiązać korespondencję z mojążoną; tak bowiem myślałem o C.C., nie inaczej, jak byśmy mieli błogosławieństwo księdza ikontrakt notariusza.Udręczony nawałem ponurych lub beznadziejnych myśli postanowiłem trzeciego dnia zło-żyć wizytę pani C.Służąca, która mi otworzyła, powiedziała, że pani wyjechała na wieś i niewiadomo, kiedy powróci.Ta wiadomość spadła na mnie jak piorun: znieruchomiałem nibyposąg.Bez pomocy matki C.C.nie mogłem już zdobyć żadnych wiadomości.Starałem sięokazywać spokój wobec swoich trzech przyjaciół, ale w istocie rzeczy byłem w stanie god-nym pożałowania.W dwa dni po rekuzie pan de Bragadin wraz z obydwoma przyjaciółmi wyjechał na mie-siąc do Padwy.Zostałem w pałacu sam, gdyż w tym smutnym stanie ducha nie mogłem imtowarzyszyć.Szukając odprężenia grałem w karty, a grając z roztargnieniem przegrywałemstale.Wyprzedałem to, co miało jakąkolwiek wartość, i zadłużyłem się u wszystkich.Pomocymogłem się spodziewać jedynie od moich wspaniałomyślnych trzech przyjaciół, jednak podwpływem wstydu wzdragałem się wyjawić im, w jakie opresje wpadłem.Byłem bliski samo-bójstwa i myślałem o tym goląc się przed lustrem, kiedy służący wprowadził do pokoju jakąśkobietę z listem do mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]