[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Schowany w tej rzeźbie Całun ocaleje, bo żaden Izraelita [należący] do znanych stronnictw nie odważy się nigdy dotknąć statuy.Ale ten drugi Całun – który okrywał Go od wieczora dnia Przygotowania do świtu Zmartwychwstania – powinien należeć do Ciebie.Uprzedzam Cię jednak od razu – żebyś nie była tym widokiem zbyt wzruszona – że im więcej dni przemija, tym wyraźniejsza staje się postać.Odbicie ukazuje Go takim, jaki był po obmyciu.Kiedy zabraliśmy Całun z Grobu, wydawało się, że zachowało się jedynie odbicie pokrytych olejkami rąk i nóg, do którego dołączyły się ślady krwi i surowicy z licznych ran.Ale.albo przez naturalny proces, albo – co jest pewniejsze – wskutek nadprzyrodzonego pragnienia dokonuje się jeden z Jego cudów dla Twojej radości.Otóż z biegiem czasu [odbicie] Jego twarzy staje się coraz dokładniejsze i wyraźniejsze.Jest na tym płótnie On – piękny, pełen wyrazu.Jest pogodny i spokojny, choć poraniony i po tylu męczarniach.Masz odwagę Go zobaczyć?»«O! Nikodemie! To było przecież Moim najgorętszym pragnieniem! Mówisz o spokojnym wyglądzie.O! Zobaczyć Go w takim stanie.bez śladów tego udręczenia, jakie widać na welonie Nike.» – odpowiada Maryja, składając ręce na sercu.We czwórkę odsuwają stół, żeby mieć więcej miejsca.Następnie rozkładają powoli długie płótno: Łazarz i Jan z jednej strony, a Nikodem i Józef – z drugiej.Widać najpierw [odbicie] tylnej części [ciała], począwszy od stóp, potem – jakby dołączoną przy głowie – część przednią.Płótna są całkiem jasne.Wyraźnie widać na nich ślady biczowania, ukoronowania cierniem.[Można dostrzec] otarcie od niesienia krzyża, obrażenia od doznanych upadków i od otrzymanych uderzeń, rany od gwoździ i ranę od włóczni.Maryja pada na kolana, całuje płótno, głaszcze odbicia, całuje rany.Jest zasmucona, ale równocześnie wyraźnie cieszy się, że może posiadać ten cudownie powstały nadprzyrodzony obraz Syna.Po oddaniu mu czci odwraca się do Jana, który nie stoi przy Niej, bo trzyma jeden róg płótna: «Janie, tylko ty mogłeś im o tym powiedzieć, bo tylko ty znałeś Moje pragnienie.»«Tak, Matko.To ja.Jeszcze nie skończyłem im mówić o Twoim pragnieniu, a już postanowili je spełnić.Musieli jednak czekać na dogodną chwilę, żeby przybyć.»«Potrzebna była bardzo jasna noc, żeby iść bez latarni i bez pochodni.Konieczny był czas, kiedy nie ma świąt, które gromadzą w Jerozolimie i w okolicy lud oraz możnych.To z powodu roztropności.» – wyjaśnia Nikodem.«A ja przyszedłem z nimi dla większego bezpieczeństwa.Jako właściciel Getsemani mogę przychodzić na to miejsce, bez przykuwania do siebie uwagi kogoś.komu zlecono czuwanie nad wszystkim i nad wszystkimi» – kończy Łazarz.«Niech Bóg was wszystkich błogosławi.Jednak ponieśliście koszty Całunów.To nie jest sprawiedliwe, żeby.»«To jest sprawiedliwe, Matko.Ja otrzymałem od Chrystusa, Twego Syna, dar, którego nie można zdobyć za żadną cenę: życie przywrócone po czterech dniach przebywania w grobie.Przedtem zaś otrzymałem dar nawrócenia mojej siostry Marii.Józef i Nikodem otrzymali od Niego Światło, Prawdę i Życie, które nie umiera.A Ty.Ty Swą boleścią Matki i Swą miłością Najświętszej Matki wszystkich ludzi nabyłaś dla Boga nie płótno, lecz cały świat chrześcijański, który będzie stawał się coraz liczniejszy.Żadnymi pieniędzmi nie można zapłacić za to, co Ty dałaś! Weź przynajmniej to.[Całun] należy do Ciebie.I tak powinno być.Maria, moja siostra, myśli tak samo.Od chwili Jego Zmartwychwstania zawsze tak myślała, a jeszcze bardziej – od czasu gdy zostawił Ciebie, żeby wstąpić do Ojca» – mówi Łazarz.«Niech więc tak będzie.Idę po drugi Całun.Bardzo bolesny jest dla Mnie jego widok.Ten jest inny.Ten daje pokój, bo On jest na nim pogodny.Już w pokoju! Wydaje się, że w Swym śnie śmierci już odczuwa powracające Życie i Chwałę, której nikt nie będzie już mógł nigdy naruszyć ani pokonać.Teraz już niczego nie pragnę, prócz ponownego zjednoczenia się z Nim.Ale to nastąpi w sposób i w czasie przewidzianym przez Boga.Idę.Niech Bóg stokrotnie odpłaci wam za radość, jaką Mi daliście.»Maryja ze czcią zabiera Całun, poskładany z szacunkiem przez czterech mężczyzn.Wychodzi z kuchni, potem zwinnie wchodzi na schody.Wkrótce wraca z pierwszym Całunem.Oddaje go Nikodemowi, który mówi:«Niech Bóg Ci wynagrodzi, Pani.Teraz wracamy, bo świt się zbliża i lepiej być w domu, nim wzejdzie słońce i ludzie wyjdą z domów.»Przed odejściem trzej mężowie żegnają Maryję z szacunkiem.Potem szybkim krokiem idą drogą, którą przyszli.Podążają w stronę jednej z bram Getsemani, położonej najbliżej drogi prowadzącej do Betanii.Maryja i Jan stoją przed wejściem do domu dopóty, dopóki odchodzący nie znikną im z oczu.Potem wchodzą do kuchni i zamykają drzwi.Rozmawiają cicho.30.MĘCZEŃSTWO SZCZEPANANapisane 7 sierpnia 1944 r.A, 12366-12376Sala Sanhedrynu.Jej wygląd nie różni się od tego, jaki miała w nocy z czwartku na piątek, podczas procesu Jezusa.Przebywają tam te same osoby.Najwyższy Kapłan i inni siedzą na swoich miejscach.W środku, na pustej przestrzeni przed Arcykapłanem – tam, gdzie stał Jezus w czasie procesu – stoi teraz Szczepan.Chyba już coś mówił.Musiał już wyznać wiarę i dał świadectwo o prawdziwej naturze Chrystusa i Jego Kościoła, gdyż wzburzenie doszło do szczytu.Gwałtownością zupełnie przypomina zgiełk, jaki powstał przeciwko Jezusowi podczas straszliwej nocy zdrady i bogobójstwa.Uderzenia pięścią, przekleństwa i straszliwe zniewagi spadają na diakona Szczepana.Gdy go okrutnie szarpią we wszystkie strony, chwieje się i słania pod brutalnymi ciosami.Zachowuje jednak spokój i godność, a nawet jeszcze coś więcej: jest nie tylko pełen godności i spokoju, lecz – niemal w ekstazie, szczęśliwy.Nie troszcząc się o spływające po twarzy plwociny ani o krew, która płynie z brutalnie uderzonego nosa, podnosi w pewnym momencie uduchowione oblicze.Jasne, uśmiechnięte spojrzenie utkwione jest w coś, co tylko on widzi.Potem podnosi ramiona i rozkłada je jak na krzyżu.Trzyma je w górze, jakby chciał objąć to, co widzi.Następnie upada na kolana i woła:«Oto widzę otwarte Niebiosa i Syna Człowieczego, Jezusa, Chrystusa Bożego, któregoście zabili, siedzącego po prawicy Boga!»Teraz wzburzenie pozbawia ich reszty zachowania ludzkiego i zgodnego z prawem.Z gwałtownością sfory wilków, szakali i wściekłych zwierząt wszyscy rzucają się na diakona.Gryzą go, depczą, podnoszą za włosy, ponownie ciskają nim o ziemię, o sprzęty.Są rozwścieczeni również na siebie nawzajem, gdyż w ścisku jedni usiłują wywlec męczennika na zewnątrz, drudzy zaś ciągną go w inną stronę, żeby go bić i dalej kopać.Wśród tych najbardziej rozwścieczonych znajduje się niski i brzydki młodzieniec, którego nazywają Szawłem.Trudno opisać, jakie okrucieństwo wyraża jego twarz.W kącie sali stoi Gamaliel.Nie wziął ani razu udziału w bójce, nie wypowiedział żadnego słowa ani do Szczepana, ani do nikogo z możnych.Jego odraza do tego okrutnego i niesprawiedliwego postępowania jest widoczna.W innym kącie siedzi Nikodem.On także odczuwa wstręt.Nie bierze udziału ani w procesie, ani w bójce.Patrzy na Gamaliela, którego twarz wyraża więcej niż jakiekolwiek słowo.Gdy po raz trzeci podnoszą Szczepana za włosy, Gamaliel owija się dużym płaszczem i podchodzi do wyjścia położonego naprzeciw tego, ku któremu wloką diakona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl