[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Syna mego przeÅ›ladowano w szkole z racji ojca, przezywajÄ…c,,przewodniczÄ…cym.Kiedy żona wracaÅ‚a ze sÅ‚użby ze zwiÄ…zku zawodowegodrzewników, portjer odprowadzaÅ‚ jÄ… nienawistnem spojrzeniem.MÄ™kÄ… byÅ‚owchodzenie po schodach.WÅ‚aÅ›cicielka mieszkania coraz częściej dopytywaÅ‚asiÄ™ przez telefon, czy nie zdemolowano jej mebli.ChcieliÅ›my siÄ™przeprowadzić, ale dokÄ…d? MieszkaÅ„ w mieÅ›cie nie byÅ‚o.Sytuacja stawaÅ‚a siÄ™coraz trudniejsza do zniesienia.Jednakże pewnego, naprawdÄ™ piÄ™knego dnia,blokada mieszkaniowa skoÅ„czyÅ‚a siÄ™, jakby ktoÅ› nożem uciÄ…Å‚.Portjer,spotkawszy mojÄ… żonÄ™, powitaÅ‚ jÄ… takim ukÅ‚onem, jaki przysÅ‚ugiwaÅ‚ tylkonajwpÅ‚ywowszym lokatorom.W komitecie domowym wydawać zaczÄ™to chlebbez zwÅ‚oki i grózb.Nikt już nie zatrzaskiwaÅ‚ nam z hukiem drzwi przednosem.Kto to uczyniÅ‚, jaki czarodziej? UczyniÅ‚ to MikoÅ‚aj Markin.Trzeba o200nim wspomnieć dlatego, że dziÄ™ki niemu dziÄ™ki takim Markinom zwyciężyÅ‚a rewolucja pazdziernikowa.Markin byÅ‚ marynarzem floty baÅ‚tyckiej, artylerzystÄ…, oraz bolszewikiem, zczem siÄ™ jednak nieodrazu zdradziÅ‚.Wysuwanie siÄ™ naprzód caÅ‚kiem nie leżaÅ‚ow jego charakterze.Markin nie byÅ‚ mówcÄ…, sÅ‚owa przychodziÅ‚y mu ztrudnoÅ›ciÄ….Poza tem byÅ‚ nieÅ›miaÅ‚y i ponury ponuroÅ›ciÄ… zdÅ‚awionej,ukrywanej siÅ‚y.Markin wykuty byÅ‚ z jednej bryÅ‚y i przytem z rzetelnegomaterjaÅ‚u.Nie wiedziaÅ‚em o jego istnieniu wtedy, kiedy troszczyÅ‚ siÄ™ już omojÄ… rodzinÄ™.ZapoznaÅ‚ siÄ™ z chÅ‚opcami, czÄ™stowaÅ‚ ich w bufecie SmolnegoherbatÄ… i kanapkami i wogóle sprawiaÅ‚ im drobne przyjemnoÅ›ci, których takmaÅ‚o byÅ‚o w owych surowych czasach.Ukradkiem przychodziÅ‚ dowiadywaćsiÄ™, czy wszystko w porzÄ…dku.Nie podejrzewaÅ‚em jego istnienia.OdchÅ‚opców, od Anny Osipówny dowiedziaÅ‚ siÄ™, że żyjemy we wrogim obozie.Markin zajrzaÅ‚ do portjera i do domowego komitetu, przytem, zdaje siÄ™, niesam, lecz z gromadkÄ… marynarzy.Widocznie umiaÅ‚ znalezć jakieÅ› bardzoprzekonywujÄ…ce argumenty, bowiem wszystko wokół nas odrazu siÄ™ zmieniÅ‚o.Jeszcze przed przewrotem pazdziernikowym w naszym burżuazyjnym domuzapanowaÅ‚a, że tak powiem, dyktatura proletarjatu.Dopiero pózniejdowiedzieliÅ›my siÄ™, że zdziaÅ‚aÅ‚ to przyjaciel naszych dzieci, marynarz zBaÅ‚tyku.Gdy tylko Sowiet Piotrogrodzki siÄ™ zbolszewizowaÅ‚, wrogi nam CentralnyKomitet Wykonawczy przy pomocy wÅ‚aÅ›cicieli drukarÅ„ uniemożliwiÅ‚ muwydawanie gazety.NależaÅ‚o stworzyć nowÄ… gazetÄ™.WciÄ…gnÄ…Å‚em do tej robotyMarkina.Markin zniknÄ…Å‚, przepadÅ‚, udaÅ‚ siÄ™, gdzie należy, powiedziaÅ‚, conależaÅ‚o drukarzom i w ciÄ…gu kilku dni powstaÅ‚a gazeta.NazwaliÅ›my jÄ…,,Robotnik i %7Å‚oÅ‚nierz.Markin siedziaÅ‚ dniem i nocÄ… w redakcji, organizujÄ…crobotÄ™.W dniach pazdziernikowych mocno zbudowana postać Markina, osmagÅ‚ej, ponurej twarzy, zawsze ukazywaÅ‚a siÄ™ w najniebezpieczniejszychmiejscach o najpotrzebniejszej porze.U mnie zaÅ› zjawiaÅ‚ siÄ™ tylko poto, żebyzakomunikować, że wszystko w porzÄ…dku i zapytać, czy czego nie trzeba.Markin rozwijaÅ‚ szerzej swe doÅ›wiadczenie ustanawiaÅ‚ dyktaturÄ™ proletarjatuw Piotrogrodzie.Zaczęły siÄ™ napaÅ›ci szumowin ulicznych na bogate skÅ‚ady win stolicy ipaÅ‚aców.KtoÅ› kierowaÅ‚ z ukrycia tym niebezpiecznym ruchem, usiÅ‚ujÄ…cpÅ‚omieniem alkoholu podpalić rewolucjÄ™.Markin odrazu zwietrzyÅ‚niebezpieczeÅ„stwo i wystÄ…piÅ‚ do walki.BroniÅ‚ skÅ‚adów, a gdzie to byÅ‚oniemożliwe, niszczyÅ‚ je.W wysokich butach brodziÅ‚ po kolana w drogiemwinie, zmieszanem z odÅ‚amkami szkÅ‚a.Wino spÅ‚ywaÅ‚o kanaÅ‚ami do Newy,przesycajÄ…c Å›nieg.Opilcy chÅ‚eptali je wprost z kanałów.Markin z rewolweremw rÄ™ku walczyÅ‚ o trzezwy pazdziernik.PrzemokÅ‚y nawskroÅ› i przesyconyzapachem najlepszych win, wracaÅ‚ do domu, gdzie z zamierajÄ…cemi sercamiczekali na niego dwaj chÅ‚opcy.Markin odparÅ‚ alkoholowy atak kontrrewolucji.Kiedy powierzono mi ministerstwo spraw zagranicznych, zdawaÅ‚o siÄ™, żepodjÄ™cie pracy jest niepodobieÅ„stwem.Od wiceministrów do maszynistek wszyscy uprawiali sabotaż.Szafy byÅ‚y zamkniÄ™te.Kluczy nie byÅ‚o.ZwróciÅ‚emsiÄ™ do Markina, który znaÅ‚ tajemnicÄ™ bezpoÅ›redniego dziaÅ‚ania.Kilkudyplomatów przesiedziaÅ‚o dobÄ™ w zamkniÄ™ciu, nazajutrz zaÅ› Markin przyniósÅ‚klucze i zaprosiÅ‚ mnie do ministerstwa.Ja jednak zajÄ™ty byÅ‚em w Smolnymogólnemi sprawami rewolucji.Wówczas Markin tymczasowo zostaÅ‚nieoficjalnym ministrem spraw zagranicznych.Natychmiast po swojemu201zorjentowaÅ‚ siÄ™ w mechanizmie komisarjatu, mocnÄ… rÄ™kÄ… przeprowadziÅ‚redukcjÄ™ dobrze urodzonych i zÅ‚odziejaszkowatych dyplomatów, organizowaÅ‚wedÅ‚ug nowych zasad kancelarjÄ™, konfiskowaÅ‚ na korzyść bezdomnychkontrabandÄ™, nadchodzÄ…cÄ… w dalszym ciÄ…gu z zagranicy w walizachdyplomatycznych, wybieraÅ‚ najbardziej pouczajÄ…ce tajne dokumenty i wydawaÅ‚je na wÅ‚asnÄ… odpowiedzialność i z wÅ‚asnemi uwagami w oddzielnychbroszurach.Markin nie miaÅ‚ cenzusu akademickiego, a nawet nie pisaÅ‚ bezbÅ‚Ä™dów.W jego uwagach uderzaÅ‚y czasem caÅ‚kiem nieoczekiwane zwroty.Naogół jednak mocno wbijaÅ‚ swe dyplomatyczne gwozdzie i wÅ‚aÅ›nie tam,gdzie należaÅ‚o.Baron Kühlmann i hrabia Czernin chciwie chwytali w BrzeÅ›ciuLitewskim żółte książki Markina.Potem zaczęła siÄ™ wojna domowa, Markin zatykaÅ‚ dziury, których byÅ‚owiele.Zkolei ustanawiaÅ‚ dyktaturÄ™ daleko na Wschodzie.DowodziÅ‚ flotyllÄ… naWoÅ‚dze i wypÄ™dzaÅ‚ wroga.Kiedy dowiadywaÅ‚em siÄ™, że Markin jest wniebezpiecznem miejscu, robiÅ‚o mi siÄ™ spokojniej i cieplej na sercu.WybiÅ‚ajednakże godzina.Nad KamÄ… kula nieprzyjacielska dosiÄ™gÅ‚a MikoÅ‚ajaGeorgiewicza Markina i zwaliÅ‚a go z mocnych, marynarskich nóg.Jakbygranitowa kolumna runęła w moich oczach, kiedy nadeszÅ‚a depesza o jegoÅ›mierci.Na stoliku dzieci staÅ‚a jego fotografia w marynarskiej czapce zwstążkami. ChÅ‚opcy, chÅ‚opcy, Markin zabity! DziÅ› jeszcze pamiÄ™tam te dwieblade twarze, zmiÄ™te kurczem niespodzianego bólu.Z chÅ‚opcami ponuryMikoÅ‚aj byÅ‚ na równej stopie.WtajemniczaÅ‚ ich w swe zamierzenia i w sweżycie.DziewiÄ™cioletniemu Sierioży opowiadaÅ‚ ze Å‚zami, że kobieta, którÄ…dawno i mocno kochaÅ‚, porzuciÅ‚a go i że dlatego bywa mu czasem ciężko nasercu.Sierioza wylÄ™knionym szeptem, ze Å‚zami w oczach, powierzaÅ‚ tÄ™tajemnicÄ™ matce.I ten tkliwy przyjaciel, który jak rówieÅ›nik, otwieraÅ‚ swÄ…duszÄ™ przed nimi, byÅ‚ jednoczeÅ›nie starym wilkiem morskim i rewolucjonistÄ…,prawdziwym bohaterem, jak z najczarowniejszej bajki.Czyżby zginÄ…Å‚ tenMarkin, który w suterenach ministerstwa uczyÅ‚ ich strzelać z rewolweru ikarabinu? Dwa maÅ‚e ciaÅ‚ka drżaÅ‚y pod koÅ‚drÄ… w nocnej ciszy po otrzymaniu tejponurej wiadomoÅ›ci.Tylko matka sÅ‚yszaÅ‚a ich nieutulone Å‚zy.%7Å‚ycie wirowaÅ‚o w wichrze wieców.W Petersburgu zastaÅ‚em wszystkichmówców rewolucji zachrypniÄ™tych, albo caÅ‚kiem bez gÅ‚osów.Rewolucja 1905r.nauczyÅ‚a mnie ostrożnego obchodzenia siÄ™ z wÅ‚asnem gardÅ‚em.DziÄ™ki temuprawie nie opuszczaÅ‚em szeregów.Wiece odbywaÅ‚y siÄ™ w fabrykach,zakÅ‚adach naukowych, w teatrach, cyrkach, na ulicach i placach.WracaÅ‚emwyczerpany po północy, odnajdywaÅ‚em w niespokojnym półśnie najlepszeargumenty przeciwko wywodom politycznych przeciwników, a o siódmejzrana, czasami wczeÅ›niej, budziÅ‚o mnie ze snu nienawistne, nieznoÅ›ne pukaniedo drzwi: wzywano mnie na wiec do Peterhofu, albo marynarze z KronsztadtuprzysyÅ‚ali po mnie kuter [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Syna mego przeÅ›ladowano w szkole z racji ojca, przezywajÄ…c,,przewodniczÄ…cym.Kiedy żona wracaÅ‚a ze sÅ‚użby ze zwiÄ…zku zawodowegodrzewników, portjer odprowadzaÅ‚ jÄ… nienawistnem spojrzeniem.MÄ™kÄ… byÅ‚owchodzenie po schodach.WÅ‚aÅ›cicielka mieszkania coraz częściej dopytywaÅ‚asiÄ™ przez telefon, czy nie zdemolowano jej mebli.ChcieliÅ›my siÄ™przeprowadzić, ale dokÄ…d? MieszkaÅ„ w mieÅ›cie nie byÅ‚o.Sytuacja stawaÅ‚a siÄ™coraz trudniejsza do zniesienia.Jednakże pewnego, naprawdÄ™ piÄ™knego dnia,blokada mieszkaniowa skoÅ„czyÅ‚a siÄ™, jakby ktoÅ› nożem uciÄ…Å‚.Portjer,spotkawszy mojÄ… żonÄ™, powitaÅ‚ jÄ… takim ukÅ‚onem, jaki przysÅ‚ugiwaÅ‚ tylkonajwpÅ‚ywowszym lokatorom.W komitecie domowym wydawać zaczÄ™to chlebbez zwÅ‚oki i grózb.Nikt już nie zatrzaskiwaÅ‚ nam z hukiem drzwi przednosem.Kto to uczyniÅ‚, jaki czarodziej? UczyniÅ‚ to MikoÅ‚aj Markin.Trzeba o200nim wspomnieć dlatego, że dziÄ™ki niemu dziÄ™ki takim Markinom zwyciężyÅ‚a rewolucja pazdziernikowa.Markin byÅ‚ marynarzem floty baÅ‚tyckiej, artylerzystÄ…, oraz bolszewikiem, zczem siÄ™ jednak nieodrazu zdradziÅ‚.Wysuwanie siÄ™ naprzód caÅ‚kiem nie leżaÅ‚ow jego charakterze.Markin nie byÅ‚ mówcÄ…, sÅ‚owa przychodziÅ‚y mu ztrudnoÅ›ciÄ….Poza tem byÅ‚ nieÅ›miaÅ‚y i ponury ponuroÅ›ciÄ… zdÅ‚awionej,ukrywanej siÅ‚y.Markin wykuty byÅ‚ z jednej bryÅ‚y i przytem z rzetelnegomaterjaÅ‚u.Nie wiedziaÅ‚em o jego istnieniu wtedy, kiedy troszczyÅ‚ siÄ™ już omojÄ… rodzinÄ™.ZapoznaÅ‚ siÄ™ z chÅ‚opcami, czÄ™stowaÅ‚ ich w bufecie SmolnegoherbatÄ… i kanapkami i wogóle sprawiaÅ‚ im drobne przyjemnoÅ›ci, których takmaÅ‚o byÅ‚o w owych surowych czasach.Ukradkiem przychodziÅ‚ dowiadywaćsiÄ™, czy wszystko w porzÄ…dku.Nie podejrzewaÅ‚em jego istnienia.OdchÅ‚opców, od Anny Osipówny dowiedziaÅ‚ siÄ™, że żyjemy we wrogim obozie.Markin zajrzaÅ‚ do portjera i do domowego komitetu, przytem, zdaje siÄ™, niesam, lecz z gromadkÄ… marynarzy.Widocznie umiaÅ‚ znalezć jakieÅ› bardzoprzekonywujÄ…ce argumenty, bowiem wszystko wokół nas odrazu siÄ™ zmieniÅ‚o.Jeszcze przed przewrotem pazdziernikowym w naszym burżuazyjnym domuzapanowaÅ‚a, że tak powiem, dyktatura proletarjatu.Dopiero pózniejdowiedzieliÅ›my siÄ™, że zdziaÅ‚aÅ‚ to przyjaciel naszych dzieci, marynarz zBaÅ‚tyku.Gdy tylko Sowiet Piotrogrodzki siÄ™ zbolszewizowaÅ‚, wrogi nam CentralnyKomitet Wykonawczy przy pomocy wÅ‚aÅ›cicieli drukarÅ„ uniemożliwiÅ‚ muwydawanie gazety.NależaÅ‚o stworzyć nowÄ… gazetÄ™.WciÄ…gnÄ…Å‚em do tej robotyMarkina.Markin zniknÄ…Å‚, przepadÅ‚, udaÅ‚ siÄ™, gdzie należy, powiedziaÅ‚, conależaÅ‚o drukarzom i w ciÄ…gu kilku dni powstaÅ‚a gazeta.NazwaliÅ›my jÄ…,,Robotnik i %7Å‚oÅ‚nierz.Markin siedziaÅ‚ dniem i nocÄ… w redakcji, organizujÄ…crobotÄ™.W dniach pazdziernikowych mocno zbudowana postać Markina, osmagÅ‚ej, ponurej twarzy, zawsze ukazywaÅ‚a siÄ™ w najniebezpieczniejszychmiejscach o najpotrzebniejszej porze.U mnie zaÅ› zjawiaÅ‚ siÄ™ tylko poto, żebyzakomunikować, że wszystko w porzÄ…dku i zapytać, czy czego nie trzeba.Markin rozwijaÅ‚ szerzej swe doÅ›wiadczenie ustanawiaÅ‚ dyktaturÄ™ proletarjatuw Piotrogrodzie.Zaczęły siÄ™ napaÅ›ci szumowin ulicznych na bogate skÅ‚ady win stolicy ipaÅ‚aców.KtoÅ› kierowaÅ‚ z ukrycia tym niebezpiecznym ruchem, usiÅ‚ujÄ…cpÅ‚omieniem alkoholu podpalić rewolucjÄ™.Markin odrazu zwietrzyÅ‚niebezpieczeÅ„stwo i wystÄ…piÅ‚ do walki.BroniÅ‚ skÅ‚adów, a gdzie to byÅ‚oniemożliwe, niszczyÅ‚ je.W wysokich butach brodziÅ‚ po kolana w drogiemwinie, zmieszanem z odÅ‚amkami szkÅ‚a.Wino spÅ‚ywaÅ‚o kanaÅ‚ami do Newy,przesycajÄ…c Å›nieg.Opilcy chÅ‚eptali je wprost z kanałów.Markin z rewolweremw rÄ™ku walczyÅ‚ o trzezwy pazdziernik.PrzemokÅ‚y nawskroÅ› i przesyconyzapachem najlepszych win, wracaÅ‚ do domu, gdzie z zamierajÄ…cemi sercamiczekali na niego dwaj chÅ‚opcy.Markin odparÅ‚ alkoholowy atak kontrrewolucji.Kiedy powierzono mi ministerstwo spraw zagranicznych, zdawaÅ‚o siÄ™, żepodjÄ™cie pracy jest niepodobieÅ„stwem.Od wiceministrów do maszynistek wszyscy uprawiali sabotaż.Szafy byÅ‚y zamkniÄ™te.Kluczy nie byÅ‚o.ZwróciÅ‚emsiÄ™ do Markina, który znaÅ‚ tajemnicÄ™ bezpoÅ›redniego dziaÅ‚ania.Kilkudyplomatów przesiedziaÅ‚o dobÄ™ w zamkniÄ™ciu, nazajutrz zaÅ› Markin przyniósÅ‚klucze i zaprosiÅ‚ mnie do ministerstwa.Ja jednak zajÄ™ty byÅ‚em w Smolnymogólnemi sprawami rewolucji.Wówczas Markin tymczasowo zostaÅ‚nieoficjalnym ministrem spraw zagranicznych.Natychmiast po swojemu201zorjentowaÅ‚ siÄ™ w mechanizmie komisarjatu, mocnÄ… rÄ™kÄ… przeprowadziÅ‚redukcjÄ™ dobrze urodzonych i zÅ‚odziejaszkowatych dyplomatów, organizowaÅ‚wedÅ‚ug nowych zasad kancelarjÄ™, konfiskowaÅ‚ na korzyść bezdomnychkontrabandÄ™, nadchodzÄ…cÄ… w dalszym ciÄ…gu z zagranicy w walizachdyplomatycznych, wybieraÅ‚ najbardziej pouczajÄ…ce tajne dokumenty i wydawaÅ‚je na wÅ‚asnÄ… odpowiedzialność i z wÅ‚asnemi uwagami w oddzielnychbroszurach.Markin nie miaÅ‚ cenzusu akademickiego, a nawet nie pisaÅ‚ bezbÅ‚Ä™dów.W jego uwagach uderzaÅ‚y czasem caÅ‚kiem nieoczekiwane zwroty.Naogół jednak mocno wbijaÅ‚ swe dyplomatyczne gwozdzie i wÅ‚aÅ›nie tam,gdzie należaÅ‚o.Baron Kühlmann i hrabia Czernin chciwie chwytali w BrzeÅ›ciuLitewskim żółte książki Markina.Potem zaczęła siÄ™ wojna domowa, Markin zatykaÅ‚ dziury, których byÅ‚owiele.Zkolei ustanawiaÅ‚ dyktaturÄ™ daleko na Wschodzie.DowodziÅ‚ flotyllÄ… naWoÅ‚dze i wypÄ™dzaÅ‚ wroga.Kiedy dowiadywaÅ‚em siÄ™, że Markin jest wniebezpiecznem miejscu, robiÅ‚o mi siÄ™ spokojniej i cieplej na sercu.WybiÅ‚ajednakże godzina.Nad KamÄ… kula nieprzyjacielska dosiÄ™gÅ‚a MikoÅ‚ajaGeorgiewicza Markina i zwaliÅ‚a go z mocnych, marynarskich nóg.Jakbygranitowa kolumna runęła w moich oczach, kiedy nadeszÅ‚a depesza o jegoÅ›mierci.Na stoliku dzieci staÅ‚a jego fotografia w marynarskiej czapce zwstążkami. ChÅ‚opcy, chÅ‚opcy, Markin zabity! DziÅ› jeszcze pamiÄ™tam te dwieblade twarze, zmiÄ™te kurczem niespodzianego bólu.Z chÅ‚opcami ponuryMikoÅ‚aj byÅ‚ na równej stopie.WtajemniczaÅ‚ ich w swe zamierzenia i w sweżycie.DziewiÄ™cioletniemu Sierioży opowiadaÅ‚ ze Å‚zami, że kobieta, którÄ…dawno i mocno kochaÅ‚, porzuciÅ‚a go i że dlatego bywa mu czasem ciężko nasercu.Sierioza wylÄ™knionym szeptem, ze Å‚zami w oczach, powierzaÅ‚ tÄ™tajemnicÄ™ matce.I ten tkliwy przyjaciel, który jak rówieÅ›nik, otwieraÅ‚ swÄ…duszÄ™ przed nimi, byÅ‚ jednoczeÅ›nie starym wilkiem morskim i rewolucjonistÄ…,prawdziwym bohaterem, jak z najczarowniejszej bajki.Czyżby zginÄ…Å‚ tenMarkin, który w suterenach ministerstwa uczyÅ‚ ich strzelać z rewolweru ikarabinu? Dwa maÅ‚e ciaÅ‚ka drżaÅ‚y pod koÅ‚drÄ… w nocnej ciszy po otrzymaniu tejponurej wiadomoÅ›ci.Tylko matka sÅ‚yszaÅ‚a ich nieutulone Å‚zy.%7Å‚ycie wirowaÅ‚o w wichrze wieców.W Petersburgu zastaÅ‚em wszystkichmówców rewolucji zachrypniÄ™tych, albo caÅ‚kiem bez gÅ‚osów.Rewolucja 1905r.nauczyÅ‚a mnie ostrożnego obchodzenia siÄ™ z wÅ‚asnem gardÅ‚em.DziÄ™ki temuprawie nie opuszczaÅ‚em szeregów.Wiece odbywaÅ‚y siÄ™ w fabrykach,zakÅ‚adach naukowych, w teatrach, cyrkach, na ulicach i placach.WracaÅ‚emwyczerpany po północy, odnajdywaÅ‚em w niespokojnym półśnie najlepszeargumenty przeciwko wywodom politycznych przeciwników, a o siódmejzrana, czasami wczeÅ›niej, budziÅ‚o mnie ze snu nienawistne, nieznoÅ›ne pukaniedo drzwi: wzywano mnie na wiec do Peterhofu, albo marynarze z KronsztadtuprzysyÅ‚ali po mnie kuter [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]