[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziedzic się niby godził, a za kupcamiposyłał, bo Niemiec dawał jeno po sześćdziesiąt rubli za morgę.Dziedzic zwłóczy, jak może.- Ale zgodzić się musi! We dworze pełno %7łydów, każden o swoje krzyczy! Powiadał mi borowy, co jużkrowy zajęte za podatek.Skądże to wezmie zapłacić? Wszystko na pniu przedane! Lasu przeciek teraz,dopóki z nami w procesie, ciąć mu nie pozwolą.Nie poredzi sobie inaczej i przedać musi choćby za beleco - twierdził Grzela.- Taka ziemia, po sto rubli za morgę nie za dużo.- Kupujcie, przeda i jeszcze waju w rękę pocałuje.- Hale, drogi grosz, jak go braknie!- Miemcy se użyją, a ty, chłopie, ślinę łykaj!Pogadywali wzdychając żałośnie.Markotność ich rozbierała.Juści, żal było takiej ziemi, bo to przyległa irodna.Każdemu by się przydało kilka morgów, każdemu.Dyć się już cisnęli na swoich zagonach kiejmrówki, dyć ledwie się już przeżywiali ode żniw do żniw.Taki kawał wybranej ziemi, w sam raz lasynów i zięciów.Nową wieś by wystawili i łąki mieliby niezgorsze, i woda pobok.Ale cóż, nie poredzi!Miemcy siędą, będą się panoszyć, a ty, człowieku, zdychaj.- Kaj się to wszystko podzieje? - wzdychali starzy patrząc na młódz, gżącą się wieczorami po drogach,a było tego, było, jaże się ściany rozpierały! A za cóż to miał kto grunta kupować, kiej ledwie na życiestarczyło?Głowili się niemało, nawet do księdza szli po radę.Nie poredził: z pustego nie naleje.- Kto nie ma grosza, nie umacza nosa.Biednemu zawdy wiater w oczy!.Ale i wyrzekania a biadolenia też nic nie pomogły.A jakby na dobitkę; upały szły coraz większe.Maj dopiero się miał ku końcowi, a przypiekało kieby wlipcu.Dnie wstawały ciche i duszne, słońce od samego wschodu wynosiło się rozpalone na czyste nieboi tak przypiekało, że już po wyżniach i na piaskach jarzyny mdlały pożółkłe, trawy do cna wypalało pougorach, strugi wysychały, ziemniaki zaś, choć zrazu niezgorzej ruszyły, ledwie okrywały ziemięchudymi łęcinami.Oziminy jeno nie ucierpiały wiela, wykłoszone, pięknie wyrosłe, szły jeszczek galantow górę, jaże chałupy się skryły i jakby do ziemi przycupnęły, dachami jeno widne nad tym boremkłosistym.Noce też były duszne i tak nagrzane, że już po sadach sypiali, gdyż trudno było w chałupachwytrzymać.Zaś przez te gorąca, przez kłopoty i żałoście, przez Płoszkowe judzenie na wójta, przez przednówekcięższy latoś nizli po inne roki, dość, że w Lipcach nastał czas dziwnie swarliwy i niespokojny.Chodzili rozdygotani w sobie upatrując jeno, kogo by żgnąć tym bolącym słowem albo i za orzydlechycić.Każden rad stawał przeciw drugiemu, że jakby piekło zrobiło się we wsi.Co dnia bowiem już odświtania trzęsło się od kłótni a wyzwisk, bo co dnia przychodziło coś nowego.A to Kobusowie się pobili,jaże ksiądz musiał godzić i napominać, a to Balcerkowa z Gulbasem kudłów sobie nastrzępili o prosiaka,któren marchew spyskał, to Płoszkowa pożarła się ze sołtysem o przemienienie gąsiąt; to o dzieci szłykłótnie, to o szkody somsiedzkie, to o bele co, bych się jeno przyczepiać a kłyznić, a wrzeszczeć iwyzywać ze wszystkiej mocy - że jakby zaraza na wieś padła, tyle powstawało swarów, bijatyk iprocesów.Nawet Jambroży prześmiewał się przed obcymi:- Niezgorszy przednowek latoś dał mi Pan Jezus! Umarlaków nie ma, nikto się nie lęgnie, nikto nie żeni,a mnie dzień w dzień ktosik gorzałkę stawia, honoruje, a na świadki prosi.%7łeby tak parę roków jeszczesię kłócili, a na nic by się człowiek rozpił.Juści, co się zle działo w Lipcach.Ale cheba co w chałupie Dominikowej działo się najgorzej.Szymek powrócił z drugimi, Jędrzych wyzdrowiał, bieda im nie doskwierała jak indziej, to powinno byłoiść wszystko po dawnemu.Bogać ta poszło, kiej chłopaki odmówiły matce posłuchu! Stawiali się hardo,kłócili ząb za ząb, bić się nie pozwolili, a żadnych robót kobiecych, jak przódzi, ani tknęli.- Dziewkę se przyjmijcie albo i sami róbcie - powiedali twardo.Paczesiowa miała żelazne ręce i duszę nieustępliwą - jakże! tyle lat wszystkim rządziła, tyle lat niktonie śmiał się jej przeciwić ni w poprzek stawać.A tu kto stawał? kto się przeciw niej ważył? - własnedzieci!- Jezus miłosierny - wołała w zapamiętaniu i złości, przy leda okazji chwytając za kij na synów, chciałaich przemóc i zmusić do posłuchu.Nie dali się, zacięli się jak i matka i poszli na udry.To powstawałyprawie co dnia takie wrzaski a gonitwy kole chałupy, jaże ludzie się zbiegali uspokajać.Nawet ksiądz, snadz przez nią podmówiony, wzywał ich do się, a do zgody i posłuszeństwa napominał.Wysłuchali cierpliwie, w ręce go ucałowali, a za nogi, jak przystało, z pokorą podjęli, ale się nieprzemienili.- Nie dziecim, wiemy, co nama robić.Niech matka pierwsza ustąpi! - tłumaczyli się przed ludzmi.- Caławieś się z nas prześmiewała.A Dominikowa jaże pożółkła ze złości a zmartwienia, bo w żaden sposób zmóc się nie dawali, a przytym miasto w kościele przesiadywać i po kumach, jak przódzi, musiała teraz robić kole gospodarstwa,Jagusię cięgiem przyzywała do pomocy.Ale i córka nie szczędziła jej zgryzot i wstydu.Paczesiowatrzymała wójtową stronę, nawet świarczyła przeciwko Kozłom, gdyż była przy bitce i opatrywaławójtów.Pietr też często wieczorami zaglądał do niej, niby to na poredy, a głównie, bych Jagusię wywołać iprowadzić się z nią na ogrody.Na wsi się nic nie ukryje, dobrze wiedzą, z czego się kurzy i kaj, to i zgorszenie z tych grzesznychjamorów rosło coraz barzej i dobrzy ludzie już nieraz ostrzegali starą.Mogła to zapobiec, kiej Jagna mimo próśb i błagań robiła jakby na złość.Wolała bowiem grzechnajcięższy i obmowy ludzkie nizli przesiadywanie w tej obmierzłej chałupie mężowej.Złe ją porwało iniesło, a nikto nie był mocen powstrzymać.Hance to nawet szło na rękę i nawet często o tym rozpowiadała przed ludzmi.- Niech się zabawia, póki wójtowi nie wzbronią tracić gromadzkie.Dyć jej niczego nie żałuje i zwozi zmiasta, co ino może, we złoto by ją oprawił.Niech se używają i końca patrzą.Co mi tam do nich!Juści, mało to ją własnych zmartwień żarło! Nie żałowała pieniędzy la adwokata, a jeszcze nie wiadabyło, kiej się Antkowa sprawa odbędzie i co go czeka.A on tam chudziaczek schnął w kreminale iBożego zmiłowania wyglądał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Dziedzic się niby godził, a za kupcamiposyłał, bo Niemiec dawał jeno po sześćdziesiąt rubli za morgę.Dziedzic zwłóczy, jak może.- Ale zgodzić się musi! We dworze pełno %7łydów, każden o swoje krzyczy! Powiadał mi borowy, co jużkrowy zajęte za podatek.Skądże to wezmie zapłacić? Wszystko na pniu przedane! Lasu przeciek teraz,dopóki z nami w procesie, ciąć mu nie pozwolą.Nie poredzi sobie inaczej i przedać musi choćby za beleco - twierdził Grzela.- Taka ziemia, po sto rubli za morgę nie za dużo.- Kupujcie, przeda i jeszcze waju w rękę pocałuje.- Hale, drogi grosz, jak go braknie!- Miemcy se użyją, a ty, chłopie, ślinę łykaj!Pogadywali wzdychając żałośnie.Markotność ich rozbierała.Juści, żal było takiej ziemi, bo to przyległa irodna.Każdemu by się przydało kilka morgów, każdemu.Dyć się już cisnęli na swoich zagonach kiejmrówki, dyć ledwie się już przeżywiali ode żniw do żniw.Taki kawał wybranej ziemi, w sam raz lasynów i zięciów.Nową wieś by wystawili i łąki mieliby niezgorsze, i woda pobok.Ale cóż, nie poredzi!Miemcy siędą, będą się panoszyć, a ty, człowieku, zdychaj.- Kaj się to wszystko podzieje? - wzdychali starzy patrząc na młódz, gżącą się wieczorami po drogach,a było tego, było, jaże się ściany rozpierały! A za cóż to miał kto grunta kupować, kiej ledwie na życiestarczyło?Głowili się niemało, nawet do księdza szli po radę.Nie poredził: z pustego nie naleje.- Kto nie ma grosza, nie umacza nosa.Biednemu zawdy wiater w oczy!.Ale i wyrzekania a biadolenia też nic nie pomogły.A jakby na dobitkę; upały szły coraz większe.Maj dopiero się miał ku końcowi, a przypiekało kieby wlipcu.Dnie wstawały ciche i duszne, słońce od samego wschodu wynosiło się rozpalone na czyste nieboi tak przypiekało, że już po wyżniach i na piaskach jarzyny mdlały pożółkłe, trawy do cna wypalało pougorach, strugi wysychały, ziemniaki zaś, choć zrazu niezgorzej ruszyły, ledwie okrywały ziemięchudymi łęcinami.Oziminy jeno nie ucierpiały wiela, wykłoszone, pięknie wyrosłe, szły jeszczek galantow górę, jaże chałupy się skryły i jakby do ziemi przycupnęły, dachami jeno widne nad tym boremkłosistym.Noce też były duszne i tak nagrzane, że już po sadach sypiali, gdyż trudno było w chałupachwytrzymać.Zaś przez te gorąca, przez kłopoty i żałoście, przez Płoszkowe judzenie na wójta, przez przednówekcięższy latoś nizli po inne roki, dość, że w Lipcach nastał czas dziwnie swarliwy i niespokojny.Chodzili rozdygotani w sobie upatrując jeno, kogo by żgnąć tym bolącym słowem albo i za orzydlechycić.Każden rad stawał przeciw drugiemu, że jakby piekło zrobiło się we wsi.Co dnia bowiem już odświtania trzęsło się od kłótni a wyzwisk, bo co dnia przychodziło coś nowego.A to Kobusowie się pobili,jaże ksiądz musiał godzić i napominać, a to Balcerkowa z Gulbasem kudłów sobie nastrzępili o prosiaka,któren marchew spyskał, to Płoszkowa pożarła się ze sołtysem o przemienienie gąsiąt; to o dzieci szłykłótnie, to o szkody somsiedzkie, to o bele co, bych się jeno przyczepiać a kłyznić, a wrzeszczeć iwyzywać ze wszystkiej mocy - że jakby zaraza na wieś padła, tyle powstawało swarów, bijatyk iprocesów.Nawet Jambroży prześmiewał się przed obcymi:- Niezgorszy przednowek latoś dał mi Pan Jezus! Umarlaków nie ma, nikto się nie lęgnie, nikto nie żeni,a mnie dzień w dzień ktosik gorzałkę stawia, honoruje, a na świadki prosi.%7łeby tak parę roków jeszczesię kłócili, a na nic by się człowiek rozpił.Juści, co się zle działo w Lipcach.Ale cheba co w chałupie Dominikowej działo się najgorzej.Szymek powrócił z drugimi, Jędrzych wyzdrowiał, bieda im nie doskwierała jak indziej, to powinno byłoiść wszystko po dawnemu.Bogać ta poszło, kiej chłopaki odmówiły matce posłuchu! Stawiali się hardo,kłócili ząb za ząb, bić się nie pozwolili, a żadnych robót kobiecych, jak przódzi, ani tknęli.- Dziewkę se przyjmijcie albo i sami róbcie - powiedali twardo.Paczesiowa miała żelazne ręce i duszę nieustępliwą - jakże! tyle lat wszystkim rządziła, tyle lat niktonie śmiał się jej przeciwić ni w poprzek stawać.A tu kto stawał? kto się przeciw niej ważył? - własnedzieci!- Jezus miłosierny - wołała w zapamiętaniu i złości, przy leda okazji chwytając za kij na synów, chciałaich przemóc i zmusić do posłuchu.Nie dali się, zacięli się jak i matka i poszli na udry.To powstawałyprawie co dnia takie wrzaski a gonitwy kole chałupy, jaże ludzie się zbiegali uspokajać.Nawet ksiądz, snadz przez nią podmówiony, wzywał ich do się, a do zgody i posłuszeństwa napominał.Wysłuchali cierpliwie, w ręce go ucałowali, a za nogi, jak przystało, z pokorą podjęli, ale się nieprzemienili.- Nie dziecim, wiemy, co nama robić.Niech matka pierwsza ustąpi! - tłumaczyli się przed ludzmi.- Caławieś się z nas prześmiewała.A Dominikowa jaże pożółkła ze złości a zmartwienia, bo w żaden sposób zmóc się nie dawali, a przytym miasto w kościele przesiadywać i po kumach, jak przódzi, musiała teraz robić kole gospodarstwa,Jagusię cięgiem przyzywała do pomocy.Ale i córka nie szczędziła jej zgryzot i wstydu.Paczesiowatrzymała wójtową stronę, nawet świarczyła przeciwko Kozłom, gdyż była przy bitce i opatrywaławójtów.Pietr też często wieczorami zaglądał do niej, niby to na poredy, a głównie, bych Jagusię wywołać iprowadzić się z nią na ogrody.Na wsi się nic nie ukryje, dobrze wiedzą, z czego się kurzy i kaj, to i zgorszenie z tych grzesznychjamorów rosło coraz barzej i dobrzy ludzie już nieraz ostrzegali starą.Mogła to zapobiec, kiej Jagna mimo próśb i błagań robiła jakby na złość.Wolała bowiem grzechnajcięższy i obmowy ludzkie nizli przesiadywanie w tej obmierzłej chałupie mężowej.Złe ją porwało iniesło, a nikto nie był mocen powstrzymać.Hance to nawet szło na rękę i nawet często o tym rozpowiadała przed ludzmi.- Niech się zabawia, póki wójtowi nie wzbronią tracić gromadzkie.Dyć jej niczego nie żałuje i zwozi zmiasta, co ino może, we złoto by ją oprawił.Niech se używają i końca patrzą.Co mi tam do nich!Juści, mało to ją własnych zmartwień żarło! Nie żałowała pieniędzy la adwokata, a jeszcze nie wiadabyło, kiej się Antkowa sprawa odbędzie i co go czeka.A on tam chudziaczek schnął w kreminale iBożego zmiłowania wyglądał [ Pobierz całość w formacie PDF ]