[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dyskutowanoo tym powszechnie, ale książę Szczery nie zgodził się mianować Pogodnej aniżadnego innego ucznia Konsyliarza na mistrza.Nigdy się nie dowiedziałem, czy król Roztropny oddał moje życie w ręce księ-ciu Władczemu.Nigdy go o to nie zapytałem, Cierniowi także nawet nie wspo-mniałem o swoich podejrzeniach.Chyba nie chciałem wiedzieć.Nie chciałem,żeby taka wiedza wywarła wpływ na moją lojalność.Ale w głębi serca uznawa-łem za swego władcę księcia Szczerego.Drzewa, które przyrzekł nam Rurisk, dotarły wkrótce do Koziej Twierdzy.Trzeba je było ciągnąć do Rzeki Winnej, nią dopiero spławić do Jeziora Smol-nego, a potem Rzeką Kozią do stolicy.Otrzymaliśmy je w środku zimy.Pierwszyokręt wojenny został nazwany imieniem Ruriska.Myślę, że książę zrozumiałbyideę tego hołdu, choć pewnie by się z nim nie zgodził.Plan króla Roztropnego powiódł się w pełni.Od dawna już w Koziej Twier-dzy nie było władczyni, więc przyjazd księżnej Ketriken ożywił cały dwór.Wieścio tragicznej śmierci księcia Ruriska w przeddzień ślubu siostry oraz dzielnym za-chowaniu księżniczki pobudzały wyobraznię ludu.Jej szczere uczucie do mężauczyniło z następcy tronu bohatera romantycznego.Byli uderzająco piękną parą;jasna uroda księżnej olśniewała blaskiem na de spokojnej siły księcia Szczerego.Król Roztropny pokazywał ich wszystkim na rozlicznych balach, które przycią-gnęły nawet najmniejszego szlachcinę z najdalszego zakątka Królestwa SześciuKsięstw.Księżna Ketriken, wspaniale dobierając słowa, mówiła o potrzebie łą-czenia się w obliczu zagrożenia ze strony najezdzców ze szkarłatnych okrętów.Król Roztropny okazał swoją hojność, więc jeszcze pośród zimowych sztormówzaczęło się zbrojenie Sześciu Księstw.Budowano wiele wież i twierdz, a ludziechętnie je obsadzali.Budowniczowie statków współzawodniczyli o honor pracydla ojczyzny, a Kozia Twierdza puchła od ochotników pragnących się zaokręto-wać.Przez krótki czas zimy ludzie uwierzyli w legendy, które sami stworzyli,a wówczas wydawało się, że najezdzcy ze szkarłatnych okrętów mogą zostać po-konani samą tylko silną wolą.Ja nie dowierzałem tym nastrojom, ale obserwowa-łem, jak król Roztropny je podsyca, i zastanawiałem się, w jaki sposób będzie jepodtrzymywał, gdy powróci twarda rzeczywistość wraz z grozbą kuznicy.Muszę powiedzieć jeszcze o kimś, kto się wplątał w ten konflikt i politycz-ne intrygi wyłącznie przez lojalność dla mnie.Do końca swoich dni będę nosiłblizny po ranach, jakie mi zadał.Kilka razy głęboko zatopił starte zęby w mojejręce, zanim wyciągnął mnie z basenu.Jak tego dokonał, nigdy nie będę wiedział.Kiedy nas znaleziono, leżał z łbem opartym na mojej piersi.Jego więzi ze świa-tem śmiertelnych zostały zerwane.Gagatek był martwy.Wierzę, że oddał życie335 pamiętając, iż w szczenięcych latach byliśmy przyjaciółmi.Ludzie nie potrafiącierpieć tak jak psy.Ale cierpią przez wiele lat. EPILOG Jesteś zmęczony  mówi mój uczeń.Stoi za moim łokciem, a ja nawet nie wiem, od jak dawna.Powoli wyciągarękę i wyjmuje pióro z mojej niezdarnej dłoni.Znużonym wzrokiem przyglą-dam się nierównej linii na karcie papieru.Widziałem już ten kształt, tak mi sięwydaje, chociaż wówczas to nie był atrament.Strumyczek krwi zasychającej napokładzie szkarłatnego okrętu, przelanej moją ręką? Czy dym znaczący czarnymśladem błękitne niebo, kiedy spózniony pojawiłem się ostrzec osadę przed na-paścią? Czy wirująca trucizna, mieszająca się z wodą w prostym kielichu, którypodałem komuś z uśmiechem? Czy kobiecy włos zostawiony na mojej poduszce?Czy ślad obcasów wyrysowany w piasku, gdy wyciągaliśmy ciała z dogasającejwieży w Zatoce Pieczęci? Czy ślad łzy na policzku matki, która przytula zarażo-ne kuznicą dziecko mimo jego wściekłych krzyków? Wspomnienia, podobnie jaknajezdzcy ze szkarłatnych okrętów, pojawiają się bez ostrzeżenia i są bezlitosne. Powinieneś odpocząć  mówi chłopiec.Uświadamiam sobie, że siedzę zapatrzony w atramentową ścieżkę.To nie masensu.Jeszcze jedna stronica na nic, jeszcze jeden wysiłek zmarnowany. Odłóż ją  mówię i nie protestuję, kiedy uczeń zbiera wszystkie kartyi składa je razem, w przypadkowej kolejności.Zielnik i kronika, mapy i nuty,wszystko miesza się w jego dłoniach, podobnie jak w moim umyśle.Nie przy-pominam już sobie, co zamierzałem robić.Ból znowu wrócił, a tak łatwo byłobygo ukoić.Nie.Na tej drodze czyha szaleństwo, dowiodło tego już wielu.Więctylko wysyłam chłopca, żeby mi zrobił napar z dwóch liści karime, mięty i ko-rzenia imbiru.Czy pewnego dnia poproszę go, żeby przyniósł mi trzy liście tegochyurdańskiego zioła?Gdzieś daleko jakiś przyjazny głos mówi cicho:  Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl