[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym żadenkonstruktor nie uwierzy, że tak mała maszyna zdolna byłaby wytworzyćpotrzebną ilość energii.- A kto zbudował psychosondę? - spytał Brahma.- Pan Jama.- A ognisty rydwan Pana Siwy - wyliczat dalej Stwórca.- A ogniste be-rło Pana Agni? A straszliwy luk Rudry? A trójząb, Szeroką Włócznię i tak da-lej?.- Oczywiście, Jama.- Zatem chciałbym was powiadomić.Panowie Karmy - westchnął ciężkoBrahma - że prawdopodobnie w tym samym czasie, gdy zaczęła działać taskrzynka, w Pustym Dworze Śmierci włączył się wielki generator rnocy.Pracował nie dłużej niż pięć minut, po czym sam się wyłączył.- Transmisja energii? - zainteresował się jeden z obecnych.Brahma wzruszył ramionami.- Czas osądzić Sarna!Co leż się stało.Ponieważ jednak Sam już raz umierał i -jak wszyscy moglisię przekonać - be? widocznych efektów, ustalono, że wyrok śmierci niewchodzi w rachubę,W związku 7.tym dokonano transferu,., ale nie z ciała do ciaia.Wzniesiono maszt radiowy, uśpionego Sama przyłączono do przewodników,jak to zwykle podczas transfer u, lecz ich drugie końce podłączono nie do innegociała, ale do transformatora, umieszczonego na szczycie masztu.W ten sposób przez otwartą kopułę Nieba przeniesiono jego atman dowielkiego obłoku magnetycznego, otaczającego całą planetę, a zwanegoMostem Bogów.Później od był się wspaniały pogrzeb.Najpierw podpalono stos Jamy, późniejSama.Brahma, patrząc na smug i dymu u noszące się ze stosów, nie mógł wyjśćz podziwu.- Budda przeszedł do ni rwany! - wzdychał przewracając oczami.- Ogłoś-cie to w Świątyniach! Śpiewajcie na ulicach, bo chwalebne było to przejście!Zreformował dawną religię i teraz już wierny, że jesteśmy lepsi niż przedtem.Niech wszystko, co żyje, zawsze ma w pamięci Keenset!Tak też się stało.Wszakże nigdzie nie zdołano znaleźć Pana Kubery.Demony żyty na wolności.Nirriti rósł w potęgę.A w każdym zakątku świata żyli ci, którzy pamiętali o powiększającychsoczewkach, wodz,e.huczącej w toalecie, przeróbce ropy naftowej i inżynieriioraz o dniu, w którym słońce zakryło swą twarz przed sprawiedliwością NiebaSłyszano, jak Wisznu powiedział, że i tak w końcu dzicz zawładnie Miastem!206ROZDZIAŁ VIINiekiedy zwano go także Majtreja, to znaczy Pan Światla.Kiedy powrócit zeZlotego Obloku, udał się do Pałacu Karmy w Khalpur, gdzie nabierał sil, by DzieńJugi nie zastal go nie przygotowanym.Mówią, że nikt nigdy nie przeżył świadomietego dnia, bo dopiero gdy już przeminą! byh wiadomo, że nastąpił.Albowiem DniaJugi sionce wschodzi lak sarno, jak każdego innego dnia, by jak zwykle zmierzać zewschodu na zachód, odtwarzając historę świata.Zwano go niekiedy Majtreja, czyli Pan Światła.Świat jest Ogniem ofiarnym, słońce jest stosem, promienie słoneczne to dym,dni to płomienie, strony świata, wyznaczane punktami kompasu, to popiołyi iskry.W tym ogniu bogowie ofiarują los jako dar.Z tej ofiary narodził się KrólKsiężyc.Deszcz, o Gautamo, jesi ogniem, rok to stos, który go podtrzymuje, chmury todym, krople to płomienie, popioły i iskry, W tym ogniu bogowie ofiarują KrólaKsiężyc jako dar.Z tej ofiary narodził się deszcz.Świat, o Gautamo, jest ogniem, ziemia to stos, który go podtrzymuje, ogień todym, noc to płomienie, popiołami są księżyce, gwiazdy to iskry.W tym ogniubogowie ofiarują deszcz jako dar.Z te) ofiary rodzi się wszelka żywność.Mężczyzna, o Gautamo, jest ogniem, jego otwarte usta to stos, jego oddech todym, mowa - płomienie, oczy - popioły, uszy - iskry.W tym ogniu bogowieofiarują żywność jako dar.Z tej ofiary powstaje siła pokoleń.Kobieta, o Guatamo, jest ogniem, jej piękne kształty to stos, włosy - dym, jejnarządy to płomień, jej rozkosze to popiół i iskry.W tym płomieniu bogowieofiarują siłę pokoleń jako dar.Z tej ofiary rodzi się człowiek.Żyje tak długo, jakto mu przeznaczone.Kiedy człowiek umiera, zanosi się go na stos.-Ogień powraca do ognia, stosstaje się jego stosem, dyni - jego dymem, płomień - jego płomieniem, popioły- jego popiołami, iskry - jego iskrami.W tym ogniu bogowie ofiarujączłowieka jako dar.Z tej ofiary wyłania się człowiek w swej promienistejświetności.Brikadaramyaka Upaniszada, VI,ii.9-14W wysokim, błękitnym pałacu o strzelistych wieżach i filigranowych kształtówbramach, tam, gdzie morze rozpyla swe słone zapachy, gdzie przesyconeblaskiem powietrze rozrywają krzyki morskich stworów - ożywiające zmysty,dające uczucie rozkoszy - w tym pałacu Czarny Ni rriti rozmawiał z mężczyzną,którego doń sprowadzono.- Kapitanie, jak ci na imię? - zapytał.- Olvagga, Panie - rzekł stojący przed nim człowiek.- Dlaczego zabiłeścałą załogę, a mnie zostawiłeś przy życiu?208- Ponieważ nie załogę, lecz ciebie chciałem zapytać o parę spraw,kapitanie.- To znaczy?.- Wiele rzeczy mnie interesuje.są to sprawy, o których stary wilk morski,taki jak ty, powinien coś wiedzieć.Jak wygląda ma władza nad obszarami mórzpołudniowych?- Rządzisz, Panie, żelazną pięścią.W przeciwnym razie nie stałbym tuprzed tobą.- Wielu boi się wyprawić w podróż, prawda?- Tak.Ni rriti podszedł do okna, z którego roztaczał się widok na morze.Po dłuższejchwili zwrócił spojrzenie na jeńca.Minęło leszcze trochę czasu, zanimprzemówił.- Słyszałem, że od dnia bitwy pod Keenset na północy rozwija sięcywilizacia.- Tak, też doszły mnie te słuchy - potwierdził kapitan.- Sądzę, że toprawda.Widziałem maszynę parowa, prasa drukarska jest znowu w użyciu.Wytwarza się stal coraz lepszej jakości, znowu odkryto mikroskopy i teleskopy.Nirriti zbliżył się do więźnia.Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem.Nirriti był szczupłym mężczyzną o wesołych oczach, pogodnym uśmiechu,ciemnych włosach, spiętych srebrna wstążka, nos miał nieco zadarty, a koloroczu dorównywał nieskażonemu błękitowi pałacu.Ubrany był na czarno.Białacera nie zdradzała śladu opalenizny- Dlaczego bogowie nie usiłują położyć kresu tym zabawom z postępem?- Jak sadzę, są zbyt słabi.Panie.o ile tę właśnie odpowiedź chciałeśusłyszeć.Od czasu rzezi nad Vedra bogowie jakby się boją sypać piach w trybypostępu.Mówi się nawet, ze w Mieście rozgorzał na tym tle zażarty spórmiędzy partią półbogów a tymi.którzy pozostali ze starszych bóstw.Istotą spór ujest jednak sprawa stosunku do nowe] religii.Ludzie nie drżą już dtużej przedNiebem, nie boją się używać wynalazków.Są nawet gotowi bronić się przedatakami Nieba, a ponieważ są obecnie lepie] uzbrojeni, bogowie nie spieszą sięz ekspedycja karna.- Wobec tego Sam zwyciężył - uśmiechnął się Nirriti.- Czas pracuje dlaniego.- Też tak uważam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl