[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za chorągwiami, które widziałam,chmura kurzu biła w niebo.Tamtędy, w tych trzech kolumnach, idzie na moje okoczterdzieści tysięcy jazdy.A może więcej.Może.- Może Coehoorn rozdzielił Grupę Armii "Zrodek" - dokończył Adam "Adieu" Pangratt,wódz Wolnej Kompanii.- Wziął tylko Czwartą Konną i jazdę z Trzeciej, bez piechoty, by iśćszybko.Ha, Julia, gdybym to ja był na miejscu konetabla Natalisa albo króla Foltesta.- Wiem - oczy Słodkiej Trzpiotki błysnęły.- Wiem, co byś zrobił.Pchnąłeś do nichgońców?- Ma się rozumieć.- Natalis to stary wyga.Może być, że jutro.- Może być - nie dał jej dokończyć Adieu.- I nawet myślę, że będzie.Popędz konia,Julia.Chcę ci coś pokazać.Ujechali kilka staj, szybko, znacznie wysforowując się przez resztę wojska.Słońcedotykało już niemal wzgórz na zachodzie, lasy i łęgi mroczyły dolinę długim cieniem.Alewidać było dość, by Słodka Trzpiotka z miejsca domyśliła się, co chciał jej pokazać "Adieu"Pangratt.- Tutaj - potwierdził jej domysł Adieu, stając w strzemionach.- Tutaj przyjąłbym jutrobitwę.Gdyby to przy mnie była komenda armią.- Aadny teren - przyznała Julia Abatemarco.- Równo, twardo, gładko.Jest się gdzieuszykować.Hmmm.Od tych górek do tych stawów, tam.Będzie jakieś trzy mile.Tamtowzgórze, o, wymarzone stanowisko dowodzenia.- Dobrze mówisz.A tam, spójrz, w środku, jeszcze jedno jeziorko czy staw rybny, o, to,co tam błyszczy.Można wykorzystać.Rzeczka też nadaje się na rubież, bo choć małe to,ale bagniste.Jak ta rzeczka się nazywa, Julia? Przejeżdżaliśmy przecie tamtędy wczoraj.Pamiętasz?- Zapomniałam.Chochla chyba.Albo jakoś tak.* * *Kto tamte okolice zna, ten snadnie rzecz całą imaginować sobie może, tym zaś, co mniebywali, odsłonię, że lewe skrzydło wojska królewskiego tego sięgało miejsca, gdzie dziś osadaBrenna się znajduje.Czasu bitwy nijakiej osady tam nie było, bo roku łońskiego przez elfyWiewiórki z dymem puszczona była i do gruntu zgorzała.Otóż tam, na skrzydle lewymwłaśnie, stał redański królewski korpus, któremu hrabia Ruyter przewodził.A było w tymkorpusie ludzi osiem tysięcy w piechocie i jezdzie przedniej.Zrodek królewskiego ugrupowania stał wedle wzgórza, które Szubienicznym potemnazwano.Tam, na wzgórzu, stali z pocztem król Foltest i konetabl Jan Natalis, z wysokości nacałe bitewne pole prospekt mając.Tu główne siły wojsk naszych zgrupowane były - dwanaścietysięcy dzielnych tamerskich i redańskich infanterzystów w cztery wielkie uformowanychczworoboki, dziesięcioma chorągwiami jazdy ochraniających, stojących aż po północny skrajstawu, przez okoliczną ludność Złotym mianowanego.Miało zaś środkowe ugrupowanie wdrugiej linii huf rezerwowy - trzy tysiące wyzimskiej i mariborskiej piechoty, nad którąwojewoda Bronibor sprawował komendę.Od południowego zaś skraju Złotego Stawu aż po ciąg rybaków i zakola rzeczki Chotli,na rubieży na milę szerokiej, stało armii naszej skrzydło prawe" złożony z mahakamskichkrasnoludów Huf Ochotniczy, osiem chorągwi lekkiej kawalerii i banderie znamienitej WolnejKompanii Kondotierskiej.Komendę nad skrzydłem prawym mieli kondotier Adam Pangratt ikrasnolud Braclay Els.Naprzeciw, o milę jakową albo dwie, na polu gołym za lasem, uszykował nilfgaardzkiewojsko marszałek polny Menno Coehoorn.Stał tam lud żelazny jak czarna ściana, pułk przypułku, rota przy rocie, skwadron przy skwadronie, jak okiem rzucił, końca nie było.A po lesiechorągwi i dzid miarkować się dało, że nie jeno szeroki, ale i głęboki jest ordynek.Bo też ibyło wojska czterdzieści i sześć tysięcy, o czym podówczas mało kto wiedział, i dobrze, bo itak w niejednym serce na widok tej nilfgaardzkiej potęgi upadło nieco.A nawet u najśmielszych mocniej serca zaczęły bić pod pancerzami, bić niczym młoty, bojawnym się stało, że ciężka i krwawa zaraz tu zacznie się potrzeba i że niejeden z tych, co tu wordynku stoją, zachodu słońca nie zobaczy.Jarre, podtrzymując zsuwające się z nosa okulary, jeszcze raz przeczytał cały fragmenttekstu, westchnął, potarł łysinę, po czym ujął gąbkę, odcisnął ją nieco i wymazał ostatniezdanie.Wiatr szumiał w liściach lipy, brzęczały pszczoły.Dzieci, jak to dzieci, usiłowałyprzekrzyczeć się nawzajem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Za chorągwiami, które widziałam,chmura kurzu biła w niebo.Tamtędy, w tych trzech kolumnach, idzie na moje okoczterdzieści tysięcy jazdy.A może więcej.Może.- Może Coehoorn rozdzielił Grupę Armii "Zrodek" - dokończył Adam "Adieu" Pangratt,wódz Wolnej Kompanii.- Wziął tylko Czwartą Konną i jazdę z Trzeciej, bez piechoty, by iśćszybko.Ha, Julia, gdybym to ja był na miejscu konetabla Natalisa albo króla Foltesta.- Wiem - oczy Słodkiej Trzpiotki błysnęły.- Wiem, co byś zrobił.Pchnąłeś do nichgońców?- Ma się rozumieć.- Natalis to stary wyga.Może być, że jutro.- Może być - nie dał jej dokończyć Adieu.- I nawet myślę, że będzie.Popędz konia,Julia.Chcę ci coś pokazać.Ujechali kilka staj, szybko, znacznie wysforowując się przez resztę wojska.Słońcedotykało już niemal wzgórz na zachodzie, lasy i łęgi mroczyły dolinę długim cieniem.Alewidać było dość, by Słodka Trzpiotka z miejsca domyśliła się, co chciał jej pokazać "Adieu"Pangratt.- Tutaj - potwierdził jej domysł Adieu, stając w strzemionach.- Tutaj przyjąłbym jutrobitwę.Gdyby to przy mnie była komenda armią.- Aadny teren - przyznała Julia Abatemarco.- Równo, twardo, gładko.Jest się gdzieuszykować.Hmmm.Od tych górek do tych stawów, tam.Będzie jakieś trzy mile.Tamtowzgórze, o, wymarzone stanowisko dowodzenia.- Dobrze mówisz.A tam, spójrz, w środku, jeszcze jedno jeziorko czy staw rybny, o, to,co tam błyszczy.Można wykorzystać.Rzeczka też nadaje się na rubież, bo choć małe to,ale bagniste.Jak ta rzeczka się nazywa, Julia? Przejeżdżaliśmy przecie tamtędy wczoraj.Pamiętasz?- Zapomniałam.Chochla chyba.Albo jakoś tak.* * *Kto tamte okolice zna, ten snadnie rzecz całą imaginować sobie może, tym zaś, co mniebywali, odsłonię, że lewe skrzydło wojska królewskiego tego sięgało miejsca, gdzie dziś osadaBrenna się znajduje.Czasu bitwy nijakiej osady tam nie było, bo roku łońskiego przez elfyWiewiórki z dymem puszczona była i do gruntu zgorzała.Otóż tam, na skrzydle lewymwłaśnie, stał redański królewski korpus, któremu hrabia Ruyter przewodził.A było w tymkorpusie ludzi osiem tysięcy w piechocie i jezdzie przedniej.Zrodek królewskiego ugrupowania stał wedle wzgórza, które Szubienicznym potemnazwano.Tam, na wzgórzu, stali z pocztem król Foltest i konetabl Jan Natalis, z wysokości nacałe bitewne pole prospekt mając.Tu główne siły wojsk naszych zgrupowane były - dwanaścietysięcy dzielnych tamerskich i redańskich infanterzystów w cztery wielkie uformowanychczworoboki, dziesięcioma chorągwiami jazdy ochraniających, stojących aż po północny skrajstawu, przez okoliczną ludność Złotym mianowanego.Miało zaś środkowe ugrupowanie wdrugiej linii huf rezerwowy - trzy tysiące wyzimskiej i mariborskiej piechoty, nad którąwojewoda Bronibor sprawował komendę.Od południowego zaś skraju Złotego Stawu aż po ciąg rybaków i zakola rzeczki Chotli,na rubieży na milę szerokiej, stało armii naszej skrzydło prawe" złożony z mahakamskichkrasnoludów Huf Ochotniczy, osiem chorągwi lekkiej kawalerii i banderie znamienitej WolnejKompanii Kondotierskiej.Komendę nad skrzydłem prawym mieli kondotier Adam Pangratt ikrasnolud Braclay Els.Naprzeciw, o milę jakową albo dwie, na polu gołym za lasem, uszykował nilfgaardzkiewojsko marszałek polny Menno Coehoorn.Stał tam lud żelazny jak czarna ściana, pułk przypułku, rota przy rocie, skwadron przy skwadronie, jak okiem rzucił, końca nie było.A po lesiechorągwi i dzid miarkować się dało, że nie jeno szeroki, ale i głęboki jest ordynek.Bo też ibyło wojska czterdzieści i sześć tysięcy, o czym podówczas mało kto wiedział, i dobrze, bo itak w niejednym serce na widok tej nilfgaardzkiej potęgi upadło nieco.A nawet u najśmielszych mocniej serca zaczęły bić pod pancerzami, bić niczym młoty, bojawnym się stało, że ciężka i krwawa zaraz tu zacznie się potrzeba i że niejeden z tych, co tu wordynku stoją, zachodu słońca nie zobaczy.Jarre, podtrzymując zsuwające się z nosa okulary, jeszcze raz przeczytał cały fragmenttekstu, westchnął, potarł łysinę, po czym ujął gąbkę, odcisnął ją nieco i wymazał ostatniezdanie.Wiatr szumiał w liściach lipy, brzęczały pszczoły.Dzieci, jak to dzieci, usiłowałyprzekrzyczeć się nawzajem [ Pobierz całość w formacie PDF ]