[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do diabła, jasne, że tak!- Nie ma mowy, żebym zgodziła się wpuścić taką.116 - Zamknijcie się, do kurwy nędzy! - wrzasnęła dziewczyna.- Ja niejestem Kitty! Jestem Jane.Jane Delray.- Och, na miłość boską! - Amanda wyrzuciła obie ręce wpowietrze.Cały strach, który nie opuszczał jej podczas wspinaczki poschodach, teraz zamienił się we wściekłość.- Kurde, nawet nie udałosię nam znalezć właściwej dziewczyny!Hodge nie podał nam nazwiska.Podał wyłącznie adres.Amanda ze złością potrząsnęła głową.- Za cholerę nie wiem, czemu w ogóle go posłuchałyśmy.Jest znami niecały dzień.Tak samo jak ty, nawiasem mówiąc.- Ale ja przedtem służyłam w policji przez całe trzy lata!- Dlaczego wróciłaś? - naskoczyła na nią Amanda.- Jesteś tu, żebyrobić swoją robotę, czy z całkiem innego powodu?- To nie ja miałam ochotę zmiatać stąd z podwiniętym ogonem!- Ta cholerna kurwa niczego nam nie powie!- Hej! - ryknęła Jane.- Kogo nazywacie cholerną kurwą, co?!Evelyn spojrzała w dół, na siedzącą na podłodze dziewczynę.Jejgłos ociekał sarkazmem.- Naprawdę, skarbie? Masz ochotę na małą sprzeczkę?Jane wytarła krew z ust.- Wy wcale nie jesteście z agencji rządowej.- Co za błyskotliwa dedukcja - zachwyciła się Evelyn.- Ktodokładnie byłby zainteresowany, żeby cię namierzyć, co?Nieznacznie wzruszyła ramionami.- Może poszłam do Five dlatego, że potrzebowałam forsy.Evelyn położyła jej rękę na głowie.Nazwa  Five odnosiła się dolinii autobusowej, która dowoziła klientów do ośrodka pomocyspołecznej przy Five Points Station.- Próbowałaś zrealizować voucher należący do Kitty.117 Amanda wtrąciła się do rozmowy.- Czy takich rzeczy nie wysyła się pocztą?Obie zapatrzyły się na nią.- W tej okolicy skrzynki pocztowe nie są bezpieczne - wyjaśniłaEvelyn.- Kitty nie potrzeba fohsy.Nigdy jej nie było trzeba - wysepleniłaJane.- Jest nadziana jak diabli.Ma hodzinę, co ma niezłe znajomości.Dlatego tu jesteście, chohehne suki, co?- Gdzie ona jest?- Wyniosła się stąd pół hoku temu.- Dokąd?- Gdzieś ją wcięło.Tak samo jak Lucy.Tak samo jak Mahy.Wszystkie gdzieś wcięło.- One też są w branży? - spytała Evelyn.- Lucy i Mary?Dziewczyna skinęła głową.- Kitty również uprawia tę profesję?Odpowiedzią było następne przytaknięcie.Amanda miała już tego dość.- Może zrobię z tego notatkę dla prasy, co? Zaginęło kilkaprostytutek.Przestańcie nas naciskać.- Wcale nie zag.hinęły - upierała się dziewczyna.- Wyniosły się.Zwyczajnie się wyniosły.Znik.hneły.Wytarła sączącą się z ust krew.- One tu mieszkhają.Mają swhoje hrzeczy.Tu jest ich miejsce.Tubiohą z Five kasiohę.- Tak, o ile akurat nie próbujesz ich w tym wyręczać - wtrąciłaAmanda.118 - Ty nie słuchasz, co mówię - upierała się Jane.- One się wyniosły.Lucy poszła już hrok temu.Była tu przez chwilę, a potem.-Pstryknęła w powietrzu palcami.- Pyk!Evelyn odwróciła się do Amandy.- Uważam, że natychmiast powinnyśmy postarać się o list gończyza facetem, który nosi pelerynę i czarodziejski cylinder - oświadczyłaśmiertelnie poważnym tonem i zaraz zamilkła, zastanawiając się nadczymś.- Zaczekaj.Lepiej sprawdzmy, czy Doug Henning jest wmieście.Amanda nie zdołała się opanować.Wybuchnęła głośnymśmiechem.Wszystkie trzy podskoczyły, kiedy frontowe drzwi otworzyły się zhukiem.Rozległ się trzask pękającego drewna, a gałka rąbnęła wścianę.Tynk na ścianach popękał.W powietrzu zawisła groza.W korytarzyku zamajaczyła postać mocno zbudowanego,czarnoskórego mężczyzny.Był bez tchu, najprawdopodobniejdlatego, że pędem wbiegał po schodach.Jego gęste baczkiprzechodziły gładko w wąsy i kozią bródkę, otaczając dookołamięsiste usta.Bez wątpienia był alfonsem, a w dodatku kipiałwściekłością.- Czego tu chcecie, cholerne białe suki?!Amanda zastygła w miejscu.Czuła się tak, jakby jej ciało zamieniłosię w kamień.- Szukamy Kitty - wyjaśniła Evelyn.- Czy znasz Kitty Treadwell?Jej wujek jest bliskim przyjacielem burmistrza Jacksona.Z trudem przełknęła ślinę.- Dlatego przyszłyśmy.Bo nas o to poprosili.Poprosił przyjacielburmistrza.Oni są bardzo zaniepokojeni zaginięciem Kitty.119 Mężczyzna zupełnie nie zwrócił na nią uwagi.Brutalnym ruchempochwycił Jane za włosy.Wrzasnęła z bólu, wbijając pazury w jegodłoń, jakby starała się powstrzymać go przed oderwaniem jej skalpu.- Gadałaś z policją, przeklęte ścierwo?!- Nic nie gadałam, daję słowo.- Jane z przerażenia ledwo mogłamówić.- One dopieho co przhyszły!Z całej siły wypchnął ją na korytarz.Zanim zdążyła stanąć nawłasnych nogach, zatoczyła się bezwładnie i całym ciężarem uderzyław ścianę.- Wychodzimy - mruknęła Evelyn wyraznie drżącym głosem.Podsunęła się ku drzwiom, dając znak Amandzie, żeby szła za nią.-Nie chcemy żadnych kłopotów.Ale mężczyzna zatrzasnął drzwi.Trzask zabrzmiał równie głośnojak wystrzał z pistoletu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl