[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Siedzę na dwóch i pół tysiącach lat - oznajmił Janu­szek dumnie.- Mnie się wydawało, że siedzisz na tyłku - mruknęła Tereska.- Nie ma znaczenia.To jest rytualny kamień z tego grobowca, tak powiedzieli.Pozwolili mi na tym posiedzieć, pod warunkiem, że tm nie zetrę numeru.Patrzcie, ponume­rowali te wszystkie kamienie, sztuka w sztukę i zrobili im fotografie, każdemu parę, z rożnych stron.Takie kamienie, to jest coś.! i- Rusz się, idziemy na ucztę - przerwał mu Zygmunt.Januszek odmówił stanowczo.Zgadzał się wziąć udział w biesiadzie, ale bez wstawania z kamienia.Postanowił dosiedzieć na nim do, końca, aż do chwili odjazdu, bo druga taka okazja nie przytrafi mu się już nigdy w życiu.Wykorzy­sta zatem maksymalnie tę jedną, odsiedzi swoje na dwóch i pół tysiącach lat, żeby nie wiem co! Żaden z kumpli na czymś takim nie siedział!Okrętka pozazdrościła mu nagle, poprosiła docenta o po­zwolenie i usiadła na drugim kamieniu, również zaopatrzo­nym w numer.W rezultacie uczta przebiegała w sposób o tyle oryginalny, że dwojgu jej uczestnikom donoszono pożywienie do siedzisk.Nikt nie miał im tego za złe, a w połowie uroczystości dosiadł się do nich fotograf z dziwną szyją, który nie mógł znieść dłużej nagabywań pracownika docenta.Od razu wdał się z Jan uszkiem w fachowe rozważania na temat jakichś instalacji elektrycznych.Odporna na ten rodzaj wiedzy Okrętka nawet nie siliła się zrozumieć, co mówią.Po dość długiej chwili Januszek pozwolił sobie wyrazić zdziwienie skąd tyle wiadomości o instalacjach u fotografa.Do wykonywania zawodu nie jest mu to przecież potrzebne.- Wcale nie jestem fotografem - odparł fotograf.- Jestem z zawodu właśnie elektrykiem i pracuję w biurze projektów, a fotografia stanowi moje hobby.Wyspecjalizowałem się w takich rzeczach jak dzieła sztuki, zabytki, szczegóły architektoniczne.W pracy też mi się to przy­daje.- A co pan będzie robił w Gnatach? - wyrwało się Okrętce bez żadnego racjonalnego powodu.- W jakich gnatach? - spytał Januszek nieufnie i ge­stem brody wskazał grobowiec.- W tych tutaj?- Nie, miejscowość taka - odparł fotograf-elektryk - Gnaty się nazywa.Mam tam podwójną robotę, trzeba zrobić inwentaryzację instalacji elektrycznych i równocześnie zdjęcia szczegółów budowlanych.Chodzi o zamek.A co, zna pani te Gnaty?- Nie, słyszałam tylko o nich.Przypadkiem.Jeden facet złamał tam sobie rękę.- Poważnie? - zainteresował się gwałtownie fotograf.- Złamał rękę w Gnatach? Jest pani pewna?- Tak słyszałam.Jego żona mówiła, jakieś dwa tygodnie temu, ale nic więcej nie wiem.A co.?Fotograf popatrzył na Okrętkę jakimś dziwnym spojrze­niem.- Nie, nic - mruknął po chwili i wrócił do fachowej konwersacji z Januszkiem.Podjął temat w momencie odjazdu, kiedy wszyscy wsia­dali już do rozmaitych samochodów.Władował do swojego cały sprzęt i podbiegł do Okrętki.- Chciałem panią zapytać, co do tego faceta w Gnatach- rzekł pośpiesznie i z lekkim zakłopotaniem.- Jak to było z tą ręką? Wie pani coś dokładniej?Okrętka oderwała wzrok od miejsca, w którym znikł za drzewami motor z Tereską i Robinem.Obserwowała ich cały czas, bo od widoku tej pary robiło jej się jakoś ciepło na sercu, a przy tym na myśl, że nie ona jest obiektem zainteresowań Robina, doznawała niewymownej, ulgi.Spro­stać tym zainteresowaniom absolutnie nie byłaby w stanie, załamałaby się pierwszego dnia.Tymczasem Tereska, naj­wyraźniej w świecie, czuła się zupełnie swobodnie, nie doznawała żadnych obaw, nie przygniatał jej żaden ciężar.Rozmyślania przerwał jej fotograf.Ciepłe wzruszenia w sercu sprawiły, że spojrzała na niego życzliwie.- Nic nie wiem - odparła.- Tyle co panu powiedzia­łam.Ta jego żona też nie wiedziała więcej, bo leżała w szpitalu i zawiadomili ją jakąś depeszą czy czymś takim.Był w Gnatach i złamał rękę.I podobno rozbił samochód.- I samochód! Cholera.Głupia sprawa.Tarł brodę z zakłopotaniem, poruszając szyją i niepewnie spoglądając na Okrętkę.Okrętka patrzyła pytająco.- Wie pani - rzekł wreszcie - mam prośbę.W razie gdyby się pani dowiedziała czegoś więcej.Przepraszam, że pani zawracam głowę, ale niezręcznie mi pytać tej żony, czy jego samego, układy takie.Więc gdyby się pani przy­padkiem dowiedziała, bardzo proszę o telefon.Tu jest moja wizytówka, dopiszę pani biurowy.I gdyby pani była taka uprzejma nikomu o tym nie mówić, bo co tu ukrywać, będą się ze mnie śmieli.Bardzo proszę.Wetknął zdumionej Okrętce wizytówkę do ręki i prawie biegiem oddalił się w kierunku swego samochodu.Okrętka patrzyła za nim długą chwilę, odruchowo schowała wizy­tówkę, po czym z wolna ruszyła do pojazdu, z którego niecierpliwie machali na nią Zygmunt i Januszek.Zachowa­nie fotografa-elektryka wytrąciło ją z równowagi komplet­nie.Zwiędłe liście i suche badyle paliły się dość niemrawo, dymiąc niczym stara lokomotywa.Tereska wyrywała resztki suchych roślin, Okrętka zgarniała je grabiami bliżej ogni­ska.Jesienne porządki w ogródku stanowiły miłe wytchnie­nie po uciążliwych szkolnych obowiązkach.- Jeżeli nawet się nie odezwał, to albo umarł, albo jest zwykła świnia - zawyrokowała surowo Okrętka, dorzu­cając do ognia kolejne, wielkie naręcze zielska.Tereska wyprostowała się nad rabatką.- Ani jedno, ani drugie.Właśnie sobie uprzytomniłam, że w ogóle nie zostawiłam jej swojego adresu.Wyleciało mi to z głowy, a i jej pewnie też, czemu się specjalnie nie dziwię.- No wiesz! - zgorszyła się Okrętka.- Coś podobne­go.! A ja miałam nadzieję.Chciałam się dowiedzieć, jak on złamał tę rękę.- Po co ci to? - zdziwiła się Tereska, wracając do wyrywania łodyg.- Aha, przepadło mi przy okazji dwieście złotych.No trudno, nie mam pretensji.- Ale ja mam.Słuchaj, może byś do nich poszła?- Oszalałaś? W ogóle wykluczone i to z dwóch powo­dów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl