[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz jeszcze bardziej podejrzana wydała mu się niemal natrętna ciekawość, z jaką koczujący w okolicy pasterze baranów wypytywali ich o cel i kierunek jazdy.Zapewne wiedzieli już o wyznaczonej przez policję nagrodzie za pomoc w schwytaniu rzekomych angielskich szpiegów.Można było przypuszczać, że nie omieszkają powiadomić władz o pojawieniu się w pobliżu ich koczowisk podejrzanych obcych podróżników.Myśl o ewentualnym zatrzymaniu przez policję i aresztowaniu zaniepokoiła wszystkich uczestników ekspedycji, bowiem w ówczesnych feudalnych Chinach* aresztowanych poddawano podczas śledztwa torturom dla wydobycia zeznań.W myśl miejscowego zwyczaju gnieciono im palce pomiędzy deskami skręcanymi za pomocą śrub, zmuszano do klękania na deskach nabitych gwoździami, bądź też zamykano w wysokiej klatce, w której człowiek, wyciągnięty jak struna, zawisał zawieszony za głowę, wysuniętą na zewnątrz przez mały otwór na szyję w wierzchu klatki, dotykając podłogi zaledwie końcami palców nóg.Chłosta kijami wymierzana była nawet w sądach, ponieważ sędzia nie mógł wydać wyroku, jeżeli oskarżony nie przyznawał się do winy.Kary stosowane wówczas w Chinach szczególnie mogły przerażać Europejczyków.Na ulicach miast turkiestańskich często spotykało się ludzi skazanych na “zakucie w szalę” lub “przykucie do żelaznej sztaby”*.Pandit Davasarman szczególnie kłopotał się o swych białych przyjaciół.Bo przecież on i jego hinduscy żołnierze bardziej oswojeni byli z myślą o torturach, często stosowanych również przez Anglików w podległych im koloniach.Zwłaszcza w hinduskiej armii śledztwo zazwyczaj prowadzono “przy pomocy chrząszcza”.Polegało ono na tym, że na obnażonym brzuchu badanego kładziono żywego chrząszcza i przykrywano go połówką wydrążonej skorupy orzecha kokosowego.Powolny chód krążącego w koło owada stawał się po krótkim czasie nie do wytrzymania i zmuszał do przyznania się do winy.Smuga nie taił niebezpieczeństwa przed przyjaciółmi.Nie przewidziany uprzednio przez niego zatarg z bandą Naib Nazara pokrzyżował jego plany.Teraz właśnie, gdy coraz groźniejsze przeszkody piętrzyły się na ich drodze, ogarniały go wątpliwości, czy słusznie postąpił narażając swoich wiernych towarzyszy, a przede wszystkim młodego Tomka, na tak olbrzymie ryzyko.Wilmowski był mocno zafrasowany podczas narady, natomiast bosman Nowicki wcale nie przejął się możliwością utarczki z policją bądź żołnierzami.Beztrosko machnął łapskiem i rzekł:— Wiedzieliśmy przecież, że może nam być gorąco podczas tej wariackiej wyprawy.Toteż teraz nie ma co siać cykorii przed Kitajcami.Wprawdzie mężne to zuchy, ale ze swoim uzbrojeniem niewiele mogą nam zaszkodzić.W górach łatwo się obronimy, jeśli tylko nie zaskoczą nas niespodziewanie.Wystawiaj pan wachty, panie Smuga, a wszystko będzie w porządku.Obecnie najwięcej ciekawi mnie, czy przypadkiem ktoś nie podebrał nam tego złota.Coś za wiele cwaniaków kręci się tutaj.— Nie kłopocz się o to, bosmanie.Złoto jest dobrze ukryte — uspokoił go Smuga.— Połowę skarbu, przeznaczoną przez mego brata dla nas, podzielimy po równej części między siebie.Każdy z nas otrzyma swój udział.— Mamy czas mówić o tym po szczęśliwym zakończeniu wyprawy — wtrącił Pandit Davasarman.— Obecnie lepiej zastanówmy się, którędy będziemy wracali do Kaszmiru.— Słuszna uwaga, Pandicie, to najważniejsza teraz dla nas sprawa — przywtórzył Wilmowski.— W takiej sytuacji, jak nasza, dobrze jest mieć z góry obmyślony plan odwrotu.Moim zdaniem w żadnym przypadku nie możemy wracać przez Chiński Turkiestan.— Ja również tak uważam, szlachetny sahibie — potwierdził Pandit Davasarman.— Oczywiście zgadzam się z wami — powiedział Smuga ciężko wzdychając.— W takim razie pozostaje nam jedynie spróbować przemknąć się przez Tybet.Trudna to i bardzo niebezpieczna wędrówka.— Przecież pana brat też szedł tamtędy.Jeśli w pojedynkę zdołał pokonać wszelkie trudy, to dlaczego nam miałoby się nie udać?! — zawołał Tomek.— Racja, brachu, w takiej kompanii można przejść nawet przez piekło — zauważył bosman, po czym zarechotał basem i dodał: — Z workiem złotego piasku w jukach można coś nie coś zaryzykować.Gdybym stał się bogaty, zaraz kupiłbym zwrotny jachcik.Sam mianowałbym się jego kapitanem, a Tomek moim pierwszym oficerem.— Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu — niechętnie rzekł Wilmowski.— Janie, czy daleko jeszcze do kryjówki?— Jutro przed południem powinniśmy dotrzeć do niej — wyjaśnił Smuga.— Według planu sporządzonego przez mego brata znajduje się ona w małym parowie; u wejścia do parowu stoi wysoka iglica, omywana strumieniem wpadającym do jednego z dopływów Keriji.— Czy szanowny braciszek zakopał złoto w ziemi? — zaciekawił się zawsze praktyczny bosman.— Nie, mój drogi! W potężnej, skalnej ścianie zamykającej parów jest mała pieczara.W niej właśnie brat ukrył złoto.Wejście do kryjówki doskonale zamaskował.Mianowicie za pomocą dynamitu wysadził w powietrze występ góry, by zmienić bieg strumienia, kaskadami spływającego po niej do parowu.W ten sposób wodny “parawan” kryje otwór pieczary.— Jeśli tak, to faktycznie masz pan rację, że nie potrzebujemy obawiać się niespodzianki — z uznaniem powiedział marynarz.— Gdzież znajduje się ten parów?Smuga rozłożył mapę na ziemi.Z wyjątkiem Tomka wszyscy pochylili się nad nią.Zaczęli wytyczać kierunek, mierzyć odległość, a następnie omawiali, jakie należy przedsięwziąć środki ostrożności w celu uniknięcia schwytania przez policję lub wojsko.Narada trwała dość długo, ponieważ Smuga i Pandit Davasarman, układali plan działania, uwzględniając wszelkie możliwe sytuacje.Tomek tym razem nie brał udziału w rozmowie.Siedział na głazie i zadumanym wzrokiem wodził po ośnieżonych szczytach górskich, poza którymi rozciągała się tajemnicza Wyżyna Tybetańska, tak zazdrośnie strzeżona przez krajowców przed obcymi przybyszami.Tam właśnie, w tej dzikiej, surowej, niegościnnej krainie brat Smugi nabawił się okropnego kalectwa.Wspomnienie nieszczęsnego człowieka przywiodło Tomkowi na myśl niezwykłą przygodę w górach Karakorum.Cóż to za stwór mógł pozostawić ślady w niezamieszkałych przez ludzi górach? Rozmyślania o Yeti — legendarnym Śnieżnym Człowieku — przerwał Tomkowi głos ojca:— Nad czym tak medytujesz, Tomku? — zapytał Wilmowski, przysiadając się obok syna.Tomek uśmiechnął się i odparł:— W wyobraźni już wędrowałem po Tybecie.Od dawna marzyłem o tak niezwykłej wyprawie.— A ja myślałem, że układasz plany w związku ze skarbem.Bosman mianował cię pierwszym oficerem na swoim jachcie!Tomek cicho się roześmiał.— Ojcze, przecież wiesz doskonale, że poczciwemu bosmanowi niewiele zależy na majątku.Jemu wystarczy to, co zarobi, na utrzymanie rodziców i.butelkę ulubionej jamajki — powiedział po chwili.— Nie wyobrażam sobie zupełnie ani bosmana, ani siebie w roli bogaczy!— Masz rację co do bosmana, ale ty jesteś jeszcze bardzo młody.Mógłbyś rozpocząć inne, spokojne życie — odparł ojciec.— Praca łowcy zwierząt jest zbyt niebezpieczna.— Nigdy nie myśl o tym, kochany ojcze! Naprawdę jestem niezmiernie szczęśliwy, a nawet i dumny, że pozwoliłeś mi uczyć się tego zawodu.— Jednak mimo wszystko, jeśli skarb istnieje naprawdę, jutro możesz stać się zamożny.Cóż więc wtedy uczynisz?Tomek zafrasował się, po czym rzekł:— Nie zastanawiałem się nad tym.Na wyprawę wyruszyłem, bo chciałem pomóc panu Smudze ze względu na jego nieszczęśliwego brata.Poza tym przepadam za przygodami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Teraz jeszcze bardziej podejrzana wydała mu się niemal natrętna ciekawość, z jaką koczujący w okolicy pasterze baranów wypytywali ich o cel i kierunek jazdy.Zapewne wiedzieli już o wyznaczonej przez policję nagrodzie za pomoc w schwytaniu rzekomych angielskich szpiegów.Można było przypuszczać, że nie omieszkają powiadomić władz o pojawieniu się w pobliżu ich koczowisk podejrzanych obcych podróżników.Myśl o ewentualnym zatrzymaniu przez policję i aresztowaniu zaniepokoiła wszystkich uczestników ekspedycji, bowiem w ówczesnych feudalnych Chinach* aresztowanych poddawano podczas śledztwa torturom dla wydobycia zeznań.W myśl miejscowego zwyczaju gnieciono im palce pomiędzy deskami skręcanymi za pomocą śrub, zmuszano do klękania na deskach nabitych gwoździami, bądź też zamykano w wysokiej klatce, w której człowiek, wyciągnięty jak struna, zawisał zawieszony za głowę, wysuniętą na zewnątrz przez mały otwór na szyję w wierzchu klatki, dotykając podłogi zaledwie końcami palców nóg.Chłosta kijami wymierzana była nawet w sądach, ponieważ sędzia nie mógł wydać wyroku, jeżeli oskarżony nie przyznawał się do winy.Kary stosowane wówczas w Chinach szczególnie mogły przerażać Europejczyków.Na ulicach miast turkiestańskich często spotykało się ludzi skazanych na “zakucie w szalę” lub “przykucie do żelaznej sztaby”*.Pandit Davasarman szczególnie kłopotał się o swych białych przyjaciół.Bo przecież on i jego hinduscy żołnierze bardziej oswojeni byli z myślą o torturach, często stosowanych również przez Anglików w podległych im koloniach.Zwłaszcza w hinduskiej armii śledztwo zazwyczaj prowadzono “przy pomocy chrząszcza”.Polegało ono na tym, że na obnażonym brzuchu badanego kładziono żywego chrząszcza i przykrywano go połówką wydrążonej skorupy orzecha kokosowego.Powolny chód krążącego w koło owada stawał się po krótkim czasie nie do wytrzymania i zmuszał do przyznania się do winy.Smuga nie taił niebezpieczeństwa przed przyjaciółmi.Nie przewidziany uprzednio przez niego zatarg z bandą Naib Nazara pokrzyżował jego plany.Teraz właśnie, gdy coraz groźniejsze przeszkody piętrzyły się na ich drodze, ogarniały go wątpliwości, czy słusznie postąpił narażając swoich wiernych towarzyszy, a przede wszystkim młodego Tomka, na tak olbrzymie ryzyko.Wilmowski był mocno zafrasowany podczas narady, natomiast bosman Nowicki wcale nie przejął się możliwością utarczki z policją bądź żołnierzami.Beztrosko machnął łapskiem i rzekł:— Wiedzieliśmy przecież, że może nam być gorąco podczas tej wariackiej wyprawy.Toteż teraz nie ma co siać cykorii przed Kitajcami.Wprawdzie mężne to zuchy, ale ze swoim uzbrojeniem niewiele mogą nam zaszkodzić.W górach łatwo się obronimy, jeśli tylko nie zaskoczą nas niespodziewanie.Wystawiaj pan wachty, panie Smuga, a wszystko będzie w porządku.Obecnie najwięcej ciekawi mnie, czy przypadkiem ktoś nie podebrał nam tego złota.Coś za wiele cwaniaków kręci się tutaj.— Nie kłopocz się o to, bosmanie.Złoto jest dobrze ukryte — uspokoił go Smuga.— Połowę skarbu, przeznaczoną przez mego brata dla nas, podzielimy po równej części między siebie.Każdy z nas otrzyma swój udział.— Mamy czas mówić o tym po szczęśliwym zakończeniu wyprawy — wtrącił Pandit Davasarman.— Obecnie lepiej zastanówmy się, którędy będziemy wracali do Kaszmiru.— Słuszna uwaga, Pandicie, to najważniejsza teraz dla nas sprawa — przywtórzył Wilmowski.— W takiej sytuacji, jak nasza, dobrze jest mieć z góry obmyślony plan odwrotu.Moim zdaniem w żadnym przypadku nie możemy wracać przez Chiński Turkiestan.— Ja również tak uważam, szlachetny sahibie — potwierdził Pandit Davasarman.— Oczywiście zgadzam się z wami — powiedział Smuga ciężko wzdychając.— W takim razie pozostaje nam jedynie spróbować przemknąć się przez Tybet.Trudna to i bardzo niebezpieczna wędrówka.— Przecież pana brat też szedł tamtędy.Jeśli w pojedynkę zdołał pokonać wszelkie trudy, to dlaczego nam miałoby się nie udać?! — zawołał Tomek.— Racja, brachu, w takiej kompanii można przejść nawet przez piekło — zauważył bosman, po czym zarechotał basem i dodał: — Z workiem złotego piasku w jukach można coś nie coś zaryzykować.Gdybym stał się bogaty, zaraz kupiłbym zwrotny jachcik.Sam mianowałbym się jego kapitanem, a Tomek moim pierwszym oficerem.— Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu — niechętnie rzekł Wilmowski.— Janie, czy daleko jeszcze do kryjówki?— Jutro przed południem powinniśmy dotrzeć do niej — wyjaśnił Smuga.— Według planu sporządzonego przez mego brata znajduje się ona w małym parowie; u wejścia do parowu stoi wysoka iglica, omywana strumieniem wpadającym do jednego z dopływów Keriji.— Czy szanowny braciszek zakopał złoto w ziemi? — zaciekawił się zawsze praktyczny bosman.— Nie, mój drogi! W potężnej, skalnej ścianie zamykającej parów jest mała pieczara.W niej właśnie brat ukrył złoto.Wejście do kryjówki doskonale zamaskował.Mianowicie za pomocą dynamitu wysadził w powietrze występ góry, by zmienić bieg strumienia, kaskadami spływającego po niej do parowu.W ten sposób wodny “parawan” kryje otwór pieczary.— Jeśli tak, to faktycznie masz pan rację, że nie potrzebujemy obawiać się niespodzianki — z uznaniem powiedział marynarz.— Gdzież znajduje się ten parów?Smuga rozłożył mapę na ziemi.Z wyjątkiem Tomka wszyscy pochylili się nad nią.Zaczęli wytyczać kierunek, mierzyć odległość, a następnie omawiali, jakie należy przedsięwziąć środki ostrożności w celu uniknięcia schwytania przez policję lub wojsko.Narada trwała dość długo, ponieważ Smuga i Pandit Davasarman, układali plan działania, uwzględniając wszelkie możliwe sytuacje.Tomek tym razem nie brał udziału w rozmowie.Siedział na głazie i zadumanym wzrokiem wodził po ośnieżonych szczytach górskich, poza którymi rozciągała się tajemnicza Wyżyna Tybetańska, tak zazdrośnie strzeżona przez krajowców przed obcymi przybyszami.Tam właśnie, w tej dzikiej, surowej, niegościnnej krainie brat Smugi nabawił się okropnego kalectwa.Wspomnienie nieszczęsnego człowieka przywiodło Tomkowi na myśl niezwykłą przygodę w górach Karakorum.Cóż to za stwór mógł pozostawić ślady w niezamieszkałych przez ludzi górach? Rozmyślania o Yeti — legendarnym Śnieżnym Człowieku — przerwał Tomkowi głos ojca:— Nad czym tak medytujesz, Tomku? — zapytał Wilmowski, przysiadając się obok syna.Tomek uśmiechnął się i odparł:— W wyobraźni już wędrowałem po Tybecie.Od dawna marzyłem o tak niezwykłej wyprawie.— A ja myślałem, że układasz plany w związku ze skarbem.Bosman mianował cię pierwszym oficerem na swoim jachcie!Tomek cicho się roześmiał.— Ojcze, przecież wiesz doskonale, że poczciwemu bosmanowi niewiele zależy na majątku.Jemu wystarczy to, co zarobi, na utrzymanie rodziców i.butelkę ulubionej jamajki — powiedział po chwili.— Nie wyobrażam sobie zupełnie ani bosmana, ani siebie w roli bogaczy!— Masz rację co do bosmana, ale ty jesteś jeszcze bardzo młody.Mógłbyś rozpocząć inne, spokojne życie — odparł ojciec.— Praca łowcy zwierząt jest zbyt niebezpieczna.— Nigdy nie myśl o tym, kochany ojcze! Naprawdę jestem niezmiernie szczęśliwy, a nawet i dumny, że pozwoliłeś mi uczyć się tego zawodu.— Jednak mimo wszystko, jeśli skarb istnieje naprawdę, jutro możesz stać się zamożny.Cóż więc wtedy uczynisz?Tomek zafrasował się, po czym rzekł:— Nie zastanawiałem się nad tym.Na wyprawę wyruszyłem, bo chciałem pomóc panu Smudze ze względu na jego nieszczęśliwego brata.Poza tym przepadam za przygodami [ Pobierz całość w formacie PDF ]