[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pani Elliot historia zna już takie słowa, a zanotowała je w postaci zdania: “Niktże mnie więc nie uwolni od uporczywego kapłana?” Dlate­go, jeśli chce mi pani coś zaproponować, proszę to powiedzieć głośno i wyraźnie, dobrze? Czy proponuje mi pani, żebyśmy wtrącili się w pracę parlamentu w zaprzyjaźnionym, demokratycznym kraju, czy też żebyśmy dokonali nielegalnej akcji na terenie Stanów Zjednoczonych? - zapadła chwilowa cisza, podczas której Liz Elliot wbiła oczy w Ryana.- Nie doczeka się pani ani jednego, ani drugiego, doktor Elliot.Pozwolimy, by Izrael sam podjął decyzję.Nawet jeśli przyszło pani do głowy propono­wać mi, żebym ustawił tamtejszą demokrację.Jeśli wyjdzie pani z takim pomysłem, prezydent zobaczy na biurku moją rezygnację za piętnaście minut, akurat tyle, ile mi zabierze jazda do Białego Domu.Jeżeli roi sobie pani na głos, że warto by dać w czapę temu rabinowi z Nowego Jorku, proszę pamiętać, że takie rojenia podpadają co najmniej pod dwa paragrafy o spisku.Moim obowiązkiem jako obywatela i członka rządu, choć mniejsza z tym ostatnim, jest poinformować odpowiednie służby o domniemanych naruszeniach obowiązującego prawa.Odpowiedzią na recytację Ryana było mordercze spojrzenie Liz Elliot.- Że co proszę?! Do cholery, czy kiedykolwiek mówiłam.- Zdaje się, że poddała się pani najniebezpieczniejszej z pułapek władzy.Zaczęło się pani wydawać, że pani pragnienie naprawy świata jest ważniejsze od zasad, na których teoretycznie opiera się nasz rząd.Nic nie poradzę na to, że nachodzą panią takie fantazje, ale moja agencja nie będzie w tym maczać palców, przynajmniej dopóki tam pracuję!Zabrzmiało to niczym wykład, lecz w odczuciu Ryana właśnie dobry wykład przydałby się Liz Elliot.Przez takie pomysły zdarzają się rozmai­te nieszczęścia.- Nie powiedziałam przecież, że.Gówno prawda.- W porządku, nic takiego pani nie mówiła, nie ma sprawy, pomyliłem się.Przepraszam najmocniej.Pozostawmy Izraelowi decyzję co do raty­fikacji traktatu.Bądź co bądź istnieje tam demokracja.Niech sami decydują, mają do tego prawo.My znów mamy prawo popchnąć Izrael we właściwą stronę, na przykład oznajmiając im, że wysokość naszej pomo­cy gospodarczej zależy od ich zgody na porozumienie, ale nie wolno nam się wtrącać bezpośrednio w to, co zrobi ich rząd.Nawet rządowi Stanów Zjednoczonych pewnych rzeczy po prostu nie wolno.Na twarzy doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego zawitał wymuszony uśmiech.- Doktorze Ryan, dziękuję za przedstawienie poglądów na temat prawidłowego funkcjonowania rządu.Jest pan wolny.- Nie, to ja pani dziękuję, doktor Elliot.Tak na marginesie, w mojej ocenie powinniśmy zostawić wszystko swojemu biegowi.Cokolwiek nam pokazują w telewizji, Izrael ratyfikuje traktat- Dlaczegóż to? - prawie syknęła Liz Elliot.- Dlatego, że postanowienia traktatów działają na rzecz Izraela, jakkol­wiek by na to patrzeć.Ludność zrozumie to za kilka dni, kiedy przetrawi wszystkie informacje i zapozna z tym poglądem swoich posłów.Izrael jest w końcu państwem demokracji, a każda demokracja z reguły wybiera to, co dla niej dobre.Nauki historii, i tak dalej.Świat zaakceptował demokrację, ponieważ tylko ten system się sprawdza.Kiedy panikujemy i puszczamy wszystko na żywioł, możemy tylko popsuć sprawę.Lepiej zostawić wszystko własnemu biegowi, wtedy być może się uda.- Być może?- W życiu nie ma pewników, są tylko prawdopodobieństwa - rzucił Ryan tytułem odpowiedzi, dziwiąc się, że musi tłumaczyć takie oczywisto­ści.- W tym wypadku nasza ingerencja rokuje mniejsze szansę powodze­nia niż nasza bezczynność.Bezczynność to bardzo często najwłaściwsza postawa.Dokładnie jak w tym wypadku.Zostawmy kłopot Izraelowi, a wszystko potoczy się jak trzeba.Tak uważam.- Dziękuję za ocenę sytuacji.-Liz Elliot pokazała mu plecy.- Zawsze do usług.Dopiero kiedy za Ryanem zamknęły się drzwi, Liz Elliot odwróciła się w tamtą stronę i wycedziła:- Ty nadęty kutasie, zapłacisz mi za to!Ryan znalazł swój samochód w zachodniej alejce.W myślach wciąż powtarzał sobie słowa: Przesadziłeś, kolego.- Nie, nie przesadziłem.Elliot naprawdę zaczynała coś knuć.Jedyny sposób to zatrzasnąć jej drzwi przed nosem.Myśl o spisku była najniebezpieczniejszą rzeczą dla członka rządu.Ryan znał już podobne przypadki.Waszyngton bywał widownią okro­pnych historii.Pełni ideałów politycy przybywali do stolicy, gdzie w mgnieniu oka szlachetne słowa ulatniały się bez śladu, może za sprawą gorącego, wilgotnego klimatu.Niektórzy nazywali tę przypadłość ucze­niem się od systemu.Ryanowi problem przypominał kwestie ochrony środowiska.Trujące powietrze Waszyngtonu przeżerało ludzkie dusze.- A ty, Jack, skąd się wziąłeś, sprawiedliwy w Sodomie?Ryan zastanawiał się nad odpowiedzią, nie zważając na minę Clarka w lusterku, kiedy jechali ku rzece.Dotychczas Jacka odróżniał od innych członków aparatu rządowego fakt, że nigdy nie poddał się takiej pokusie, nigdy jeszcze.A może? Sam przypominał sobie kilka starych spraw, które mógł rozegrać inaczej.I kilka innych spraw, które się potoczyły nie po jego myśli.Jesteś taki sam, jak oni wszyscy.Łudzisz się tylko.Ale przynajmniej, dopóki nie unikam takich pytań, nic mi nie grozi.Pewnie, pewnie.- No, więc jak?- No, więc mogę zdziałać to i tamto - odpowiedział Hosni.- Ale nie sam.Potrzebna mi pomoc.- Co będzie z bezpieczeństwem operacji?- Istotna kwestia.Muszę najpierw dokładnie rozważyć, jakie są nasze możliwości.Potem będę już dokładnie wiedział, czego potrzebuję.Już dziś mogę powiedzieć, że w niektórych sprawach będzie mi potrzebna pomoc.- Na przykład w jakich? - padło pytanie komendanta.- Chodzi o materiały wybuchowe.- Przecież to ty jesteś ekspertem od tych spraw - sprzeciwił się Kati.- Komendancie, zadanie wymaga precyzji, jakiej nigdyśmy się nie dopracowali.Nie możemy, na przykład, użyć jako ładunku “plastiku” właśnie dlatego, że ta grupa materiałów jest plastyczna, czyli zmienia kształt.Kostki materiału wybuchowego, jakich potrzebuję, muszą być twarde jak skała i dopasowane co do tysięcznej części milimetra.Kształt trzeba wyliczyć matematycznie.Potrafię niby dokonać wszystkich obli­czeń teoretycznych, ale zabierze mi to miesiące.Wolałbym poświęcić ten czas na pracę nad materiałem rozszczepialnym.Poza tym.- Tak?- Pomyślałem, że mogę ulepszyć tę bombę, komendancie.- Jak to, ulepszyć?- Jeżeli się nie pomyliłem w ocenie, taki ładunek, jak nasz, można z bomby przerobić na zapalnik.- Zapalnik do czego? - zdziwił się Kati.- Do bomby termojądrowej, Ismaelu.Do bomby wodorowej.Silę wy­buchu będzie można pomnożyć dziesięć, albo i sto razy.Możemy znisz­czyć cały Izrael, a już na pewno większość jego terytorium.Komendant przez chwilę oddychał głęboko, rozważając nowe infor­macje.Kiedy się odezwał, jego głos był cichy i łagodny.- Mówisz, że potrzebna ci pomoc.Gdzie ją najłatwiej znaleźć?- Günther ma w Niemczech bardzo cenne kontakty.O ile można mu zaufać - dodał Hosni.- Myślałem o tym.Güntherowi można zaufać.- Kati wyjaśnił przyczynę.- Skąd wiadomo, że nie zmyślił tej historii? - zapytał Hosni.- Nie wierzę w przypadki, ty też nie, komendancie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl