[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem zniknąłeś.- Na Siedmiu! To zgadza się z opowieściami o Kanie, które słyszałem, gdy walczyliśmy razem pod Roderykiem - ryknął Jersen.- Szeptano, że jest czarownikiem albo demonem, nieśmiertelnym wysłannikiem przeznaczenia, którego opiewa tysiąc legend.Zabić go, mówię!- Ja tutaj rozkazuję - warknął Masale.- Kane przysłużył mi się bardzo w przeszłości.Jeśli znowu będzie mi służył, dostanie część złota.- Ścigacie cienie - zaśmiał się Kane.- Sesi nie ma pojęcia o żadnym złocie.- Mamy dużo czasu, by ją wypytać - stwierdził Masale.- Jeśli myślisz, że nic nie wie, po co wróciłeś?- Ponieważ wszystko ma swój kres, Masale, nawet ta wojna.A tobie nie zostało wiele czasu.Masale wyczuł znaczenie jego słów, ale już lewa ręka Kane'a znalazła miecz.Masale wydaje ryk ostrzeżenia, jego echo drga w powietrzu.Sekundy mijają jak sen, gdyż są ostatnimi.A wszystko, co zdarza się w tej chwili - gdy umysł wie, że umiera - jest jak wędrówka przez życie.Jersen puszcza sznur.Ręce Sesi opadają na jej plecy, druga pętla zaciska się na gardle.Lekka kusza - napięta i gotowa - Jersen sięga po nią.Prawa ręka Kane'a podrywa się - trzyma nóż - błysk przez powietrze - i przez oczy Jersena.Jednym szarpnięciem ręka Kane'a wydobywa miecz i zadaje cios.Jakiś żołnierz widzi, jak otwiera mu się brzuch i ramię jego towarzysza wzlatuje w powietrze.Pojawia się struga purpury, a miecz Kane'a jest wciąż w ruchu.Teraz są za nim.Jego ostrze odwraca się im na spotkanie.Głowa Waldanna wznosi się w powietrze, jego ręka opada.Pchnięcie czubkiem miecza przebija drugiemu serce.Kane uwalnia ostrze, prawą ręką chwyta miecz umierającego.Okręca się.Ma miecze w obu rękach.Trzyma je lekko jak noże.Bliźniacze ostrza wycinają szkarłatne rany, cios i odparowanie, cięcie, odparowanie i cios.Atakuj, Kanie, nie masz czasu na obronę.Jego przedramię krwawi, przez bok idzie długa i głęboka szrama.Pięć żywotów więcej rozpostarło się u jego stóp.Uderzają teraz na niego wszyscy razem.Nie ma ściany dla jego pleców.Próbują go otoczyć.Podejdź i stań się następną ofiarą, może ty? Ginie kolejny.Ktoś naciera z toporem - zatrzymaj jego cios.Prawa ręka Kane'a dzierży złamany miecz - człowiek z toporem trzyma naręcze swoich wnętrzności.Z prawej błyska włócznia wbijając się w udo Kane'a.Kane kuleje.Ciska złamanym mieczem w twarz tego, który rzucił włócznią.Wyszczerbiona stal rozdziera tamtemu oczy - nie widzi już uderzenia, które rozłupuje jego żebra.Cofają się teraz.Strach wykrzywia im twarze - może po raz pierwszy w życiu.Kane bierze nowy miecz w swoją pokrwawioną prawą rękę.Jakaś jasnowłosa czaszka zostaje rozszczepiona, jakaś noga staje się kikutem.Paru ostatnich chciałoby zbiec.Jeden ginie ze stalą w plecach, inny zdołał dotrzeć do wyjścia, zanim krew polała się z miejsca, gdzie było przedtem jego ramię.Masale stoi teraz sam, twarz płonie mu wściekłością.Dla niego nie istnieje już odwrót.Myśli tylko o tym, by zamordować tego zbryzganego posoką demona, który wyrżnął jego ludzi.Rzuca się na Kane'a.Błękitny błysk ostrza.Kane rusza się szybciej, miecz w jego ręku jeszcze szybciej.Masale poznaje lęk, potem nie wie już nic.Echo ostrzeżenia Masale'a odlatuje w noc.Kane stał na zlanych purpurą kamieniach.Wokół niego tylko umarli i umierający.Patrzył groźnie przez czerwoną mgłę żądzy śmierci, która wstrząsnęła jego ciałem.Nie było już kogo zabijać.Skończone.Nagie ciało Sesi wiło się na końcu duszącego ją sznura.Nie przerwał jej szyi, bo nie miała gdzie opaść w dół, ale twarz jej pociemniała od dławiącej pętli.Miecz Kane'a błysnął nad jej głową, lina zadźwięczała jak cięciwa - i Sesi bezwładnie stoczyła się w jego ramiona.Zdjął pętlę z jej szyi i przeciął sznur na nadgarstkach.Zwisała w jego objęciach, chwytając z trudem oddech.Jęknęła, gdy dotknął jej posiniałego, krwawiącego ciała.Ale nadal nie było łez.- Możemy wziąć konie - powiedział, owijając ją płaszczem.Tuż przed świtem było zimno.- Zatrzymamy się, by zabrać to, co chcesz wziąć ze sobą.Wojna tutaj jest skończona.- Kto wygrał, Kanie? - Ja.- Ty nic nie wygrałeś.Ty tylko przeżyłeś.- To dokładnie to samo.- Zwyciężyć to znaczy coś więcej, niż przeżyć.Wynosząc dziewczynę ze świątyni, Kane skinął głową w stronę poległych.- Zapytaj ich.Zapytaj mnie za sto lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Potem zniknąłeś.- Na Siedmiu! To zgadza się z opowieściami o Kanie, które słyszałem, gdy walczyliśmy razem pod Roderykiem - ryknął Jersen.- Szeptano, że jest czarownikiem albo demonem, nieśmiertelnym wysłannikiem przeznaczenia, którego opiewa tysiąc legend.Zabić go, mówię!- Ja tutaj rozkazuję - warknął Masale.- Kane przysłużył mi się bardzo w przeszłości.Jeśli znowu będzie mi służył, dostanie część złota.- Ścigacie cienie - zaśmiał się Kane.- Sesi nie ma pojęcia o żadnym złocie.- Mamy dużo czasu, by ją wypytać - stwierdził Masale.- Jeśli myślisz, że nic nie wie, po co wróciłeś?- Ponieważ wszystko ma swój kres, Masale, nawet ta wojna.A tobie nie zostało wiele czasu.Masale wyczuł znaczenie jego słów, ale już lewa ręka Kane'a znalazła miecz.Masale wydaje ryk ostrzeżenia, jego echo drga w powietrzu.Sekundy mijają jak sen, gdyż są ostatnimi.A wszystko, co zdarza się w tej chwili - gdy umysł wie, że umiera - jest jak wędrówka przez życie.Jersen puszcza sznur.Ręce Sesi opadają na jej plecy, druga pętla zaciska się na gardle.Lekka kusza - napięta i gotowa - Jersen sięga po nią.Prawa ręka Kane'a podrywa się - trzyma nóż - błysk przez powietrze - i przez oczy Jersena.Jednym szarpnięciem ręka Kane'a wydobywa miecz i zadaje cios.Jakiś żołnierz widzi, jak otwiera mu się brzuch i ramię jego towarzysza wzlatuje w powietrze.Pojawia się struga purpury, a miecz Kane'a jest wciąż w ruchu.Teraz są za nim.Jego ostrze odwraca się im na spotkanie.Głowa Waldanna wznosi się w powietrze, jego ręka opada.Pchnięcie czubkiem miecza przebija drugiemu serce.Kane uwalnia ostrze, prawą ręką chwyta miecz umierającego.Okręca się.Ma miecze w obu rękach.Trzyma je lekko jak noże.Bliźniacze ostrza wycinają szkarłatne rany, cios i odparowanie, cięcie, odparowanie i cios.Atakuj, Kanie, nie masz czasu na obronę.Jego przedramię krwawi, przez bok idzie długa i głęboka szrama.Pięć żywotów więcej rozpostarło się u jego stóp.Uderzają teraz na niego wszyscy razem.Nie ma ściany dla jego pleców.Próbują go otoczyć.Podejdź i stań się następną ofiarą, może ty? Ginie kolejny.Ktoś naciera z toporem - zatrzymaj jego cios.Prawa ręka Kane'a dzierży złamany miecz - człowiek z toporem trzyma naręcze swoich wnętrzności.Z prawej błyska włócznia wbijając się w udo Kane'a.Kane kuleje.Ciska złamanym mieczem w twarz tego, który rzucił włócznią.Wyszczerbiona stal rozdziera tamtemu oczy - nie widzi już uderzenia, które rozłupuje jego żebra.Cofają się teraz.Strach wykrzywia im twarze - może po raz pierwszy w życiu.Kane bierze nowy miecz w swoją pokrwawioną prawą rękę.Jakaś jasnowłosa czaszka zostaje rozszczepiona, jakaś noga staje się kikutem.Paru ostatnich chciałoby zbiec.Jeden ginie ze stalą w plecach, inny zdołał dotrzeć do wyjścia, zanim krew polała się z miejsca, gdzie było przedtem jego ramię.Masale stoi teraz sam, twarz płonie mu wściekłością.Dla niego nie istnieje już odwrót.Myśli tylko o tym, by zamordować tego zbryzganego posoką demona, który wyrżnął jego ludzi.Rzuca się na Kane'a.Błękitny błysk ostrza.Kane rusza się szybciej, miecz w jego ręku jeszcze szybciej.Masale poznaje lęk, potem nie wie już nic.Echo ostrzeżenia Masale'a odlatuje w noc.Kane stał na zlanych purpurą kamieniach.Wokół niego tylko umarli i umierający.Patrzył groźnie przez czerwoną mgłę żądzy śmierci, która wstrząsnęła jego ciałem.Nie było już kogo zabijać.Skończone.Nagie ciało Sesi wiło się na końcu duszącego ją sznura.Nie przerwał jej szyi, bo nie miała gdzie opaść w dół, ale twarz jej pociemniała od dławiącej pętli.Miecz Kane'a błysnął nad jej głową, lina zadźwięczała jak cięciwa - i Sesi bezwładnie stoczyła się w jego ramiona.Zdjął pętlę z jej szyi i przeciął sznur na nadgarstkach.Zwisała w jego objęciach, chwytając z trudem oddech.Jęknęła, gdy dotknął jej posiniałego, krwawiącego ciała.Ale nadal nie było łez.- Możemy wziąć konie - powiedział, owijając ją płaszczem.Tuż przed świtem było zimno.- Zatrzymamy się, by zabrać to, co chcesz wziąć ze sobą.Wojna tutaj jest skończona.- Kto wygrał, Kanie? - Ja.- Ty nic nie wygrałeś.Ty tylko przeżyłeś.- To dokładnie to samo.- Zwyciężyć to znaczy coś więcej, niż przeżyć.Wynosząc dziewczynę ze świątyni, Kane skinął głową w stronę poległych.- Zapytaj ich.Zapytaj mnie za sto lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]