[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kolejny statek.- Ashe podniósł rękę, jego głos dotarł do Travisa przez komunikator w hełmie.Statek spoczywał na jednym z placów otoczonych budynkami, jakieś ćwierć mili od nich.Travis dostrzegł trzeci pojazd, nieco dalej.Nigdzie jednak nie widać było jakiegokolwiek śladu życia.Indianin czuł na nagich odkrytych dłoniach delikatny wiatr, który prawie pieścił swym dotykiem.Zeszli po drabinie i stanęli u podnóża statku, niepewni, co dalej robić.- Czekaj! - krzyknął Renfry do Ashe'a.- Coś się poruszyło! Tam!Przygotowali znalezioną na statku broń, podobną do pistoletu, jaki miał przy sobie Ross, kiedy Travis po raz pierwszy go spotkał.Wiatr wiał nieprzerwanie.Jakiś kawałek dawno uschniętego zielska zaczepił się o kadłub statku, zawirował i pofrunął dalej, wyginając siew osobliwym tańcu.Z otworu u podnóża najbliższej czerwonej wieży coś wychodziło.Travis zamarł, patrząc, jak stwór zmierza wprost na nich.Wąż? Tak długi, że jego głowa zbliżała się do miejsca, w którym stali, podczas gdy ogon leżał pośród ruin.Indianin wycelował broń.Nagle Renfry uderzył go w nadgarstek, podbijając w górę lufę miotacza.W tym samym momencie Apacz dostrzegł coś, co Renfry zobaczył pierwszy: wąż nie składał się z ciała, skóry, kręgów, ale z jakiegoś przetworzonego materiału.Wił się mechanicznie przez otwór w budowli.Poruszał się do przodu gwałtownymi ruchami, stawał, pełzł dalej, jakby zmuszany do tego, wbrew ograniczeniom starego materiału i długiego użytkowania.Fakt, że posuwał się na szczudłowatych nogach, sprawiał, iż przypominał istotę ludzką.Miał jednak cztery górne wypustki, teraz zgięte na głównej części tułowia, a w miejscu, gdzie powinna być głowa, znajdował się trzon przypominający antenę zespołu komunikacyjnego.Szarpany, przerywany chód wskazywał, że wąż nie jest w pełni sprawny.Prawdopodobnie rdzewiał tu i niszczał przez długi czas.Ale jak długi? Mężczyźni odeszli od statku, dając przejście dziwnym istotom z wieży.- Roboty! - odezwał się nagle Ross.- To roboty! Ale co Zamierzają zrobić?- Chyba nalać paliwa - rzekł Ashe.- Trafiłeś w dziesiątkę! - Renfry postąpił krok do przodu.- Ale czy mają jeszcze paliwo?- Miejmy nadzieję, że coś zostało - powiedział Ashe.- Chyba nie powinniśmy tu stać.Lepiej wejdźmy z powrotem na pokład.Groźba uwięzienia w tym miejscu, gdy automatyczny pilot poderwie statek do góry i pozostawi Ziemian na pastwę losu, wywołała w nich falę czegoś zbliżonego do paniki.Pomknęli do drabiny i zaczęli się wspinać.Kiedy jednak dotarli do luku, Renfry stanął w otworze wejściowym i spojrzał na roboty.- Myślę, że ta ożywiona rura jest połączona pod spodem.Nie widzę, co robi ten robot na początku.Może po prostu czeka na wypadek kłopotów.I coś się dzieje z tym wężem.Widać, jak pęcznieje! Chyba tankujemy paliwo!- Stacja paliwowa.- Ashe spojrzał na szeroki pas kruszących się wież i lądowisk.- Popatrzcie na rozmiary tego miejsca.Z pewnością zbudowano je do obsługi setek albo nawet tysięcy statków kosmicznych.A fakt, że wszystkie naraz nie mogły lądować, sugeruje istnienie przeogromnej floty.- Wziął głęboki oddech - Floty, której liczebność wykracza poza ludzkie pojęcie.Mieliśmy rację.Ta cywilizacja rozprzestrzeniła się na całą galaktykę.Może sięgnęła do następnej.Travis wpatrywał się w postrzępiony wierzchołek wieży, z której wyszły roboty.- Wygląda na to, że od jakiegoś czasu nikogo tu nie było - stwierdził.- Maszyny - rzekł Renfry - będą pracować, dopóki się nie zepsują.Myślę, że zdołąją jedynie dojść do statku.Wzbudziliśmy jakiś impuls, lądując na właściwym miejscu.Roboty zostały zaktywowane do wykonania swego zadania, może ostatniego.Ile czasu minęło, od kiedy pracowały po raz ostatni? Być może stały tu bezczynnie przez tysiące lat, a cywilizacja, która je stworzyła, powoli umierała.Ci obcy konstruowali maszyny, a stopy metali, jakie wykorzystywali, o niebo przewyższają najlepsze ziemskie materiały.- Chciałbym zobaczyć wnętrze jednej z tych wież - powiedział Asche z zadumą.- Może przechowywali jakieś zapiski, mieli coś, co potrafilibyśmy zrozumieć i co pozwoliłoby nam rozwikłać tę zagadkę.Renfry potrząsnął głową.- Nie radziłbym próbować.Możliwe, że wzniesiemy się, zanim zdążysz przekroczyć próg tych drzwi.Oho, robot wraca.Chyba trzeba szykować się do startu.Zamknęli właz i wewnętrzną grodź.Renfry skierował się do sterówki.Pozostała trójka poszła do swoich kabin.Wkrótce nastąpił start.Tym razem nie stracili przytomności i wytrzymali do czasu, aż znaleźli się z powrotem w przestrzeni kosmicznej.- Co teraz? - spytał Renfry, gdy po kilku godzinach zebrali się w mesie.Ale że żaden z nich nie mógł zaoferować nic ponad domysły, pytanie technika pozostało bez odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Kolejny statek.- Ashe podniósł rękę, jego głos dotarł do Travisa przez komunikator w hełmie.Statek spoczywał na jednym z placów otoczonych budynkami, jakieś ćwierć mili od nich.Travis dostrzegł trzeci pojazd, nieco dalej.Nigdzie jednak nie widać było jakiegokolwiek śladu życia.Indianin czuł na nagich odkrytych dłoniach delikatny wiatr, który prawie pieścił swym dotykiem.Zeszli po drabinie i stanęli u podnóża statku, niepewni, co dalej robić.- Czekaj! - krzyknął Renfry do Ashe'a.- Coś się poruszyło! Tam!Przygotowali znalezioną na statku broń, podobną do pistoletu, jaki miał przy sobie Ross, kiedy Travis po raz pierwszy go spotkał.Wiatr wiał nieprzerwanie.Jakiś kawałek dawno uschniętego zielska zaczepił się o kadłub statku, zawirował i pofrunął dalej, wyginając siew osobliwym tańcu.Z otworu u podnóża najbliższej czerwonej wieży coś wychodziło.Travis zamarł, patrząc, jak stwór zmierza wprost na nich.Wąż? Tak długi, że jego głowa zbliżała się do miejsca, w którym stali, podczas gdy ogon leżał pośród ruin.Indianin wycelował broń.Nagle Renfry uderzył go w nadgarstek, podbijając w górę lufę miotacza.W tym samym momencie Apacz dostrzegł coś, co Renfry zobaczył pierwszy: wąż nie składał się z ciała, skóry, kręgów, ale z jakiegoś przetworzonego materiału.Wił się mechanicznie przez otwór w budowli.Poruszał się do przodu gwałtownymi ruchami, stawał, pełzł dalej, jakby zmuszany do tego, wbrew ograniczeniom starego materiału i długiego użytkowania.Fakt, że posuwał się na szczudłowatych nogach, sprawiał, iż przypominał istotę ludzką.Miał jednak cztery górne wypustki, teraz zgięte na głównej części tułowia, a w miejscu, gdzie powinna być głowa, znajdował się trzon przypominający antenę zespołu komunikacyjnego.Szarpany, przerywany chód wskazywał, że wąż nie jest w pełni sprawny.Prawdopodobnie rdzewiał tu i niszczał przez długi czas.Ale jak długi? Mężczyźni odeszli od statku, dając przejście dziwnym istotom z wieży.- Roboty! - odezwał się nagle Ross.- To roboty! Ale co Zamierzają zrobić?- Chyba nalać paliwa - rzekł Ashe.- Trafiłeś w dziesiątkę! - Renfry postąpił krok do przodu.- Ale czy mają jeszcze paliwo?- Miejmy nadzieję, że coś zostało - powiedział Ashe.- Chyba nie powinniśmy tu stać.Lepiej wejdźmy z powrotem na pokład.Groźba uwięzienia w tym miejscu, gdy automatyczny pilot poderwie statek do góry i pozostawi Ziemian na pastwę losu, wywołała w nich falę czegoś zbliżonego do paniki.Pomknęli do drabiny i zaczęli się wspinać.Kiedy jednak dotarli do luku, Renfry stanął w otworze wejściowym i spojrzał na roboty.- Myślę, że ta ożywiona rura jest połączona pod spodem.Nie widzę, co robi ten robot na początku.Może po prostu czeka na wypadek kłopotów.I coś się dzieje z tym wężem.Widać, jak pęcznieje! Chyba tankujemy paliwo!- Stacja paliwowa.- Ashe spojrzał na szeroki pas kruszących się wież i lądowisk.- Popatrzcie na rozmiary tego miejsca.Z pewnością zbudowano je do obsługi setek albo nawet tysięcy statków kosmicznych.A fakt, że wszystkie naraz nie mogły lądować, sugeruje istnienie przeogromnej floty.- Wziął głęboki oddech - Floty, której liczebność wykracza poza ludzkie pojęcie.Mieliśmy rację.Ta cywilizacja rozprzestrzeniła się na całą galaktykę.Może sięgnęła do następnej.Travis wpatrywał się w postrzępiony wierzchołek wieży, z której wyszły roboty.- Wygląda na to, że od jakiegoś czasu nikogo tu nie było - stwierdził.- Maszyny - rzekł Renfry - będą pracować, dopóki się nie zepsują.Myślę, że zdołąją jedynie dojść do statku.Wzbudziliśmy jakiś impuls, lądując na właściwym miejscu.Roboty zostały zaktywowane do wykonania swego zadania, może ostatniego.Ile czasu minęło, od kiedy pracowały po raz ostatni? Być może stały tu bezczynnie przez tysiące lat, a cywilizacja, która je stworzyła, powoli umierała.Ci obcy konstruowali maszyny, a stopy metali, jakie wykorzystywali, o niebo przewyższają najlepsze ziemskie materiały.- Chciałbym zobaczyć wnętrze jednej z tych wież - powiedział Asche z zadumą.- Może przechowywali jakieś zapiski, mieli coś, co potrafilibyśmy zrozumieć i co pozwoliłoby nam rozwikłać tę zagadkę.Renfry potrząsnął głową.- Nie radziłbym próbować.Możliwe, że wzniesiemy się, zanim zdążysz przekroczyć próg tych drzwi.Oho, robot wraca.Chyba trzeba szykować się do startu.Zamknęli właz i wewnętrzną grodź.Renfry skierował się do sterówki.Pozostała trójka poszła do swoich kabin.Wkrótce nastąpił start.Tym razem nie stracili przytomności i wytrzymali do czasu, aż znaleźli się z powrotem w przestrzeni kosmicznej.- Co teraz? - spytał Renfry, gdy po kilku godzinach zebrali się w mesie.Ale że żaden z nich nie mógł zaoferować nic ponad domysły, pytanie technika pozostało bez odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]