[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widziała własne odbicie w stojącej wodzie i wierzyła w to, co jej mówili.Pomimo że Jondalar był od niej o tyle wyższy, o ile ona była wyższa od ludzi klanu, oraz tego, że wielu mężczyzn mówiło jej o jej urodzie, w głębi ducha nadal uważała, że jest wielka i brzydka.Ponieważ jednak Jondalar miał ostrzejsze i wyrazistsze rysy twarzy, w oczach Ayli był bardziej podobny do ludzi klanu niż ona sama.To byli ludzie, wśród których się wychowała, oni stanowili dla niej punkt odniesienia i - w odróżnieniu od innych ludzi jej rodzaju - uważała, że są całkiem przystojni.Jondalar, z twarzą taką jak jej, a jednak bardziej podobną do twarzy klanu, wydawał jej się piękny.Wysokie czoło Jondalara wygładziło się w uśmiechu.- Cieszę się, że myślisz, iż Iza by mnie zaaprobowała.Szkoda, że nie poznałem jej i reszty twojego klanu.Najpierw jednak musiałem spotkać ciebie, inaczej nigdy bym nie zrozumiał, że też są ludźmi i że mogę się z nimi porozumieć.Z tego, co o nich opowiadasz, wynika, że to dobrzy ludzie.Chciałbym kiedyś spotkać się z kimś z klanu.- Wielu ludzi jest dobrych.Klan przyjął mnie po trzęsieniu ziemi, kiedy byłam mała.Po wypędzeniu mnie przez Brouda z klanu nie miałam nikogo.Byłam Aylą bez Ludzi, aż Obóz Lwa mnie przyjął, dał mi miejsce i zrobił ze mnie Aylę z Mamutoi.- Mamutoi i Zelandoni nie różnią się bardzo.Myślę, że polubisz moich ludzi, a oni ciebie.- Nie zawsze byłeś taki tego pewien - powiedziała Ayla.- Kiedyś bałeś się, że mnie nie zechcą, bo wyrosłam w klanie, i z powodu Durca.Jondalar zaczerwienił się ze wstydu.- Będą nazywać mojego syna ohydą, dzieckiem zrodzonym z mieszanych duchów - półzwierzęciem, sam tak raz powiedziałeś - a ponieważ ja go urodziłam, będą myśleć o mnie jak najgorzej.- Aylo, zanim odeszliśmy z Letniego Spotkania, kazałaś mi obiecać, że zawsze będę ci mówił prawdę i niczego nie będę przed tobą ukrywał.To prawda, że tego właśnie bałem się z początku.Chciałem, żebyś poszła ze mną, ale nie chciałem, żebyś opowiadała ludziom o sobie.Pragnąłem, żebyś ukrywała swoje dzieciństwo, kłamała, choć sam nienawidzę kłamstw, a ty nie umiesz kłamać.Bałem się, że cię odrzucą.Wiem, co się wtedy czuje, i nie chciałem, żeby ciebie dotknęła taka krzywda.Ale bałem się również o siebie.Bałem się odrzucenia za przyprowadzenie ciebie, i nie chciałem przechodzić przez to jeszcze raz.A jednak nie mogłem znieść myśli o życiu bez ciebie.Nie wiedziałem, co zrobić.Ayla aż za dobrze pamiętała własne zagubienie i rozpacz z powodu tych jego konfliktów wewnętrznych.Była bardzo szczęśliwa z Mamutoi i równie nieszczęśliwa z powodu Jondalara.- Teraz już wiem, ale musiałem cię niemal stracić, zanim to zrozumiałem - ciągnął Jondalar.- Nikt nie jest dla mnie ważniejszy niż ty, Aylo.Chcę, żebyś była sobą, żebyś mówiła i robiła, cokolwiek uważasz za właściwe, ponieważ to właśnie w tobie kocham.Teraz wierzę już, że większość ludzi powita cię z otwartymi rękoma.Widziałem, że tak właśnie było.Od Obozu Lwa i od Mamutoi nauczyłem się czegoś ważnego.Nie wszyscy ludzie myślą tak samo i potrafią zmienić poglądy.Niektórzy staną po twojej stronie, czasem tacy, po których się człowiek tego najmniej spodziewa, niektórzy będą mieli dość współczucia, by kochać i wychowywać dziecko, które wszyscy inni nazywają ohydą.- Nie podobał mi się sposób, w jaki traktowali Rydaga na Letnim Spotkaniu - powiedziała Ayla.- Niektórzy nie chcieli nawet pozwolić na pochowanie go we właściwy sposób.Jondalar słyszał gniew w jej głosie, ale widział również, że była bliska płaczu:- Mnie też się nie podobał.Niektórzy ludzie nigdy się nie zmienią.Nie chcą otworzyć oczu i spojrzeć na to, co wyraźnie widać.Mnie samemu zabrało to dużo czasu.Nie mogę ci obiecać, że Zelandoni cię zaakceptują, Aylo, ale jeśli nie, to znajdziemy inne miejsce.Tak, chcę wrócić.Chcę pójść z powrotem do moich ludzi, zobaczyć rodzinę i przyjaciół.Chcę opowiedzieć matce o Thonolanie i poprosić Zelandoni, żeby poszukała jego ducha, na wypadek gdyby jeszcze nie znalazł drogi do następnego świata.Mam nadzieję, że wśród nich znajdzie się miejsce dla nas.Ale jeśli nie, to nie jest to już takie ważne.To jest druga rzecz, której się nauczyłem.Dlatego powiedziałem ci, że zgodziłbym się tu z tobą zostać, gdybyś tego chciała.Naprawdę tak jest.Obiema rękami trzymał ją za ramiona i patrzył jej prosto w oczy z wyrazem determinacji.Chciał być pewien, że go zrozumiała.Widziała jego zdecydowanie, jego miłość, ale teraz zaczęła się zastanawiać, czy powinni byli odchodzić.- A jeśli twoi ludzie nas nie zechcą, to dokąd pójdziemy? Uśmiechnął się.- Jeśli będziemy musieli, znajdziemy inne miejsce, ale nie myślę, by to było potrzebne.Powiedziałem ci, że Zelandoni nie różnią się tak bardzo od Mamutoi.Pokochają cię, tak jak ja cię kocham.Zupełnie się tym więcej nie martwię.Nie jestem pewien, dlaczego w ogóle miałem wątpliwości.Ayla uśmiechnęła się do niego, zadowolona z jego pewności, że zostanie zaakceptowana.Pragnęła tylko, by ta pewność udzieliła się i jej.Mógł już zapomnieć, a może nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak silne i trwałe wrażenie wywarła na niej jego pierwsza reakcja, kiedy dowiedział się o jej dziecku i o jej pochodzeniu.Odskoczył od niej i patrzył na nią z obrzydzeniem, jakiego nigdy nie będzie w stanie zapomnieć.Patrzył na nią, jakby była brudną, ohydną hieną.Poszli dalej, ale Ayla nie przestawała myśleć o tym, co czeka ją na końcu wędrówki.To prawda, ludzie potrafią się zmienić.Jondalar zmienił się całkowicie.Wiedziała, że nie zostało w nim nic z tego poczucia odrazy, ale co z ludźmi, od których się tego nauczył? Jeśli jego reakcja była tak natychmiastowa i silna, tego właśnie musieli go nauczyć ludzie, wśród których wyrósł.Dlaczego mieliby zareagować na nią inaczej, niż on to zrobił? Bardzo chciała być z Jondalarem i była bardzo szczęśliwa, że chce ją zabrać ze sobą do domu, ale niezbyt cieszyła ją perspektywa spotkania Zelandoni.ROZDZIAŁ 4Jechali dalej, trzymając się blisko rzeki.Jondalar był niemal pewien, że rzeka skręca na wschód, ale obawiał się, iż to mogło być tylko jedno z szerokich zakoli tego krętego szlaku wodnego.Jeśli rzeka istotnie zmieniała kierunek, to właśnie tu powinni ją porzucić - rezygnując z poczucia bezpieczeństwa, jakie dawało podążanie wzdłuż jasno wytyczonej trasy - i pójść na przełaj, ale chciał wiedzieć na pewno, że są we właściwym miejscu.Minęli wiele miejsc, gdzie mogliby zatrzymać się na noc, ale Jondalar szukał obozowiska, które polecił mu Talut, i często sprawdzał mapę.Szukał opisanego miejsca, żeby określić, gdzie są.Miejsce było często używane i miał nadzieję, że się nie myli, sądząc, że to już niedaleko, ale mapa wskazywała tylko ogólnie kierunek, a punkty orientacyjne były w najlepszym wypadku niewyraźne.Talut wyjaśniał mu, jak iść, i - ilustrując swoje słowa - pospiesznie skrobał rylcem na płacie kości słoniowej.Nie była to mapa z dokładnym opisem trasy.Kiedy skarpa zaczęła się wznosić, pozostali na wysokiej płaszczyźnie ze względu na lepszą widoczność, mimo że odsuwało ich to trochę od rzeki.Poniżej, niedaleko płynącej wody, wysychało rozlewiskowe jeziorko i zamieniało się w bagno.Rozpoczęło swoją egzystencję jako wygięty meander rzeki, która przesuwała się tam i z powrotem, jak to dzieje się z wodą płynącą przez płaską okolicę.W pewnym momencie meander zamknął się, napełnił wodą i utworzył małe jeziorko, odcięte od rzeki po kolejnej zmianie jej biegu.Bez żadnego nowego źródła wody jeziorko zaczęło wysychać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Widziała własne odbicie w stojącej wodzie i wierzyła w to, co jej mówili.Pomimo że Jondalar był od niej o tyle wyższy, o ile ona była wyższa od ludzi klanu, oraz tego, że wielu mężczyzn mówiło jej o jej urodzie, w głębi ducha nadal uważała, że jest wielka i brzydka.Ponieważ jednak Jondalar miał ostrzejsze i wyrazistsze rysy twarzy, w oczach Ayli był bardziej podobny do ludzi klanu niż ona sama.To byli ludzie, wśród których się wychowała, oni stanowili dla niej punkt odniesienia i - w odróżnieniu od innych ludzi jej rodzaju - uważała, że są całkiem przystojni.Jondalar, z twarzą taką jak jej, a jednak bardziej podobną do twarzy klanu, wydawał jej się piękny.Wysokie czoło Jondalara wygładziło się w uśmiechu.- Cieszę się, że myślisz, iż Iza by mnie zaaprobowała.Szkoda, że nie poznałem jej i reszty twojego klanu.Najpierw jednak musiałem spotkać ciebie, inaczej nigdy bym nie zrozumiał, że też są ludźmi i że mogę się z nimi porozumieć.Z tego, co o nich opowiadasz, wynika, że to dobrzy ludzie.Chciałbym kiedyś spotkać się z kimś z klanu.- Wielu ludzi jest dobrych.Klan przyjął mnie po trzęsieniu ziemi, kiedy byłam mała.Po wypędzeniu mnie przez Brouda z klanu nie miałam nikogo.Byłam Aylą bez Ludzi, aż Obóz Lwa mnie przyjął, dał mi miejsce i zrobił ze mnie Aylę z Mamutoi.- Mamutoi i Zelandoni nie różnią się bardzo.Myślę, że polubisz moich ludzi, a oni ciebie.- Nie zawsze byłeś taki tego pewien - powiedziała Ayla.- Kiedyś bałeś się, że mnie nie zechcą, bo wyrosłam w klanie, i z powodu Durca.Jondalar zaczerwienił się ze wstydu.- Będą nazywać mojego syna ohydą, dzieckiem zrodzonym z mieszanych duchów - półzwierzęciem, sam tak raz powiedziałeś - a ponieważ ja go urodziłam, będą myśleć o mnie jak najgorzej.- Aylo, zanim odeszliśmy z Letniego Spotkania, kazałaś mi obiecać, że zawsze będę ci mówił prawdę i niczego nie będę przed tobą ukrywał.To prawda, że tego właśnie bałem się z początku.Chciałem, żebyś poszła ze mną, ale nie chciałem, żebyś opowiadała ludziom o sobie.Pragnąłem, żebyś ukrywała swoje dzieciństwo, kłamała, choć sam nienawidzę kłamstw, a ty nie umiesz kłamać.Bałem się, że cię odrzucą.Wiem, co się wtedy czuje, i nie chciałem, żeby ciebie dotknęła taka krzywda.Ale bałem się również o siebie.Bałem się odrzucenia za przyprowadzenie ciebie, i nie chciałem przechodzić przez to jeszcze raz.A jednak nie mogłem znieść myśli o życiu bez ciebie.Nie wiedziałem, co zrobić.Ayla aż za dobrze pamiętała własne zagubienie i rozpacz z powodu tych jego konfliktów wewnętrznych.Była bardzo szczęśliwa z Mamutoi i równie nieszczęśliwa z powodu Jondalara.- Teraz już wiem, ale musiałem cię niemal stracić, zanim to zrozumiałem - ciągnął Jondalar.- Nikt nie jest dla mnie ważniejszy niż ty, Aylo.Chcę, żebyś była sobą, żebyś mówiła i robiła, cokolwiek uważasz za właściwe, ponieważ to właśnie w tobie kocham.Teraz wierzę już, że większość ludzi powita cię z otwartymi rękoma.Widziałem, że tak właśnie było.Od Obozu Lwa i od Mamutoi nauczyłem się czegoś ważnego.Nie wszyscy ludzie myślą tak samo i potrafią zmienić poglądy.Niektórzy staną po twojej stronie, czasem tacy, po których się człowiek tego najmniej spodziewa, niektórzy będą mieli dość współczucia, by kochać i wychowywać dziecko, które wszyscy inni nazywają ohydą.- Nie podobał mi się sposób, w jaki traktowali Rydaga na Letnim Spotkaniu - powiedziała Ayla.- Niektórzy nie chcieli nawet pozwolić na pochowanie go we właściwy sposób.Jondalar słyszał gniew w jej głosie, ale widział również, że była bliska płaczu:- Mnie też się nie podobał.Niektórzy ludzie nigdy się nie zmienią.Nie chcą otworzyć oczu i spojrzeć na to, co wyraźnie widać.Mnie samemu zabrało to dużo czasu.Nie mogę ci obiecać, że Zelandoni cię zaakceptują, Aylo, ale jeśli nie, to znajdziemy inne miejsce.Tak, chcę wrócić.Chcę pójść z powrotem do moich ludzi, zobaczyć rodzinę i przyjaciół.Chcę opowiedzieć matce o Thonolanie i poprosić Zelandoni, żeby poszukała jego ducha, na wypadek gdyby jeszcze nie znalazł drogi do następnego świata.Mam nadzieję, że wśród nich znajdzie się miejsce dla nas.Ale jeśli nie, to nie jest to już takie ważne.To jest druga rzecz, której się nauczyłem.Dlatego powiedziałem ci, że zgodziłbym się tu z tobą zostać, gdybyś tego chciała.Naprawdę tak jest.Obiema rękami trzymał ją za ramiona i patrzył jej prosto w oczy z wyrazem determinacji.Chciał być pewien, że go zrozumiała.Widziała jego zdecydowanie, jego miłość, ale teraz zaczęła się zastanawiać, czy powinni byli odchodzić.- A jeśli twoi ludzie nas nie zechcą, to dokąd pójdziemy? Uśmiechnął się.- Jeśli będziemy musieli, znajdziemy inne miejsce, ale nie myślę, by to było potrzebne.Powiedziałem ci, że Zelandoni nie różnią się tak bardzo od Mamutoi.Pokochają cię, tak jak ja cię kocham.Zupełnie się tym więcej nie martwię.Nie jestem pewien, dlaczego w ogóle miałem wątpliwości.Ayla uśmiechnęła się do niego, zadowolona z jego pewności, że zostanie zaakceptowana.Pragnęła tylko, by ta pewność udzieliła się i jej.Mógł już zapomnieć, a może nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak silne i trwałe wrażenie wywarła na niej jego pierwsza reakcja, kiedy dowiedział się o jej dziecku i o jej pochodzeniu.Odskoczył od niej i patrzył na nią z obrzydzeniem, jakiego nigdy nie będzie w stanie zapomnieć.Patrzył na nią, jakby była brudną, ohydną hieną.Poszli dalej, ale Ayla nie przestawała myśleć o tym, co czeka ją na końcu wędrówki.To prawda, ludzie potrafią się zmienić.Jondalar zmienił się całkowicie.Wiedziała, że nie zostało w nim nic z tego poczucia odrazy, ale co z ludźmi, od których się tego nauczył? Jeśli jego reakcja była tak natychmiastowa i silna, tego właśnie musieli go nauczyć ludzie, wśród których wyrósł.Dlaczego mieliby zareagować na nią inaczej, niż on to zrobił? Bardzo chciała być z Jondalarem i była bardzo szczęśliwa, że chce ją zabrać ze sobą do domu, ale niezbyt cieszyła ją perspektywa spotkania Zelandoni.ROZDZIAŁ 4Jechali dalej, trzymając się blisko rzeki.Jondalar był niemal pewien, że rzeka skręca na wschód, ale obawiał się, iż to mogło być tylko jedno z szerokich zakoli tego krętego szlaku wodnego.Jeśli rzeka istotnie zmieniała kierunek, to właśnie tu powinni ją porzucić - rezygnując z poczucia bezpieczeństwa, jakie dawało podążanie wzdłuż jasno wytyczonej trasy - i pójść na przełaj, ale chciał wiedzieć na pewno, że są we właściwym miejscu.Minęli wiele miejsc, gdzie mogliby zatrzymać się na noc, ale Jondalar szukał obozowiska, które polecił mu Talut, i często sprawdzał mapę.Szukał opisanego miejsca, żeby określić, gdzie są.Miejsce było często używane i miał nadzieję, że się nie myli, sądząc, że to już niedaleko, ale mapa wskazywała tylko ogólnie kierunek, a punkty orientacyjne były w najlepszym wypadku niewyraźne.Talut wyjaśniał mu, jak iść, i - ilustrując swoje słowa - pospiesznie skrobał rylcem na płacie kości słoniowej.Nie była to mapa z dokładnym opisem trasy.Kiedy skarpa zaczęła się wznosić, pozostali na wysokiej płaszczyźnie ze względu na lepszą widoczność, mimo że odsuwało ich to trochę od rzeki.Poniżej, niedaleko płynącej wody, wysychało rozlewiskowe jeziorko i zamieniało się w bagno.Rozpoczęło swoją egzystencję jako wygięty meander rzeki, która przesuwała się tam i z powrotem, jak to dzieje się z wodą płynącą przez płaską okolicę.W pewnym momencie meander zamknął się, napełnił wodą i utworzył małe jeziorko, odcięte od rzeki po kolejnej zmianie jej biegu.Bez żadnego nowego źródła wody jeziorko zaczęło wysychać [ Pobierz całość w formacie PDF ]