[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na ogół życie staÅ‚o mu siÄ™ mniej okropne niż wówczas, kiedy dni pÅ‚ynęły w bezczynno-Å›ci. Hm powiadaÅ‚ sobie jednego wieczora oto już przepisujÄ™ piÄ™tnastÄ… z tych elukubra-cji; czternaÅ›cie poprzednich oddaÅ‚em wiernie odzwiernemu marszaÅ‚kowej.BÄ™dÄ™ miaÅ‚ za-szczyt zapeÅ‚nić wszystkie szuflady jej biurka.Mimo to traktuje mnie tak, jakby nic nieotrzymaÅ‚a! Do czego doprowadzi to wszystko? Czy staÅ‚ość moich uczuć znudzi jÄ… tak samojak mnie? Trzeba przyznać, że ten Moskal, przyjaciel Korazowa, zakochany w piÄ™knejkwakierce z Richmondu, to nie lada figura; niepodobna być rozpaczliwiej nudnym.Jak wszystkie mierne istoty, którym los pozwoliÅ‚ przyglÄ…dać siÄ™ dziaÅ‚aniom wielkiegowodza, Julian nie rozumiaÅ‚ zgoÅ‚a szturmu przypuszczonego przez mÅ‚odego Rosjanina doserca mÅ‚odej Angielki.Pierwsze cztery dziesiÄ…tki listów miaÅ‚y za cel jedynie przebÅ‚agać zaÅ›miaÅ‚ość pisania.Trzeba byÅ‚o zaszczepić tej sÅ‚odkiej osóbce, która zapewne nudziÅ‚a sięśmiertelnie, nałóg odbierania listów, może nieco mniej bezbarwnych niż jej codzienne ży-cie.Jednego ranka oddano Julianowi list.PoznaÅ‚ herby pani de Fervaques.ZÅ‚amaÅ‚ pieczęć zpoÅ›piechem, który kilka dni wprzódy wydaÅ‚by mu siÄ™ niepojÄ™ty: byÅ‚o to tylko zaproszeniena obiad.UciekÅ‚ siÄ™ do instrukcji ksiÄ™cia Korazowa.Nieszczęściem mÅ‚ody Rosjanin chciaÅ‚ byćlekki jak Dorat, tam gdzie należaÅ‚o być prostym i zrozumiaÅ‚ym; Julian nie mógÅ‚ odszukaćdla siebie dyrektywy na czas tego obiadu.Salon byÅ‚ bezgranicznie wspaniaÅ‚y, wyzÅ‚ocony jak galeria Diany w Tuileriach, z obra-zami olejnymi w boazeriach.Na obrazach tych lÅ›niÅ‚y siÄ™ jasne plamy.Julian dowiedziaÅ‚ siÄ™pózniej, że tematy wydaÅ‚y siÄ™ pani domu nie dość obyczajne, kazaÅ‚a tedy poprawić obrazy. O wieku moralnoÅ›ci! pomyÅ›laÅ‚.W salonie zauważyÅ‚ trzech dostojników, którzy byli obecni przy ukÅ‚adaniu tajnej noty.Jeden z nich, biskup ***, wuj marszaÅ‚kowej, miaÅ‚ w rÄ™ku wydziaÅ‚ beneficjów i, jak mówio-no, nie umiaÅ‚ siostrzenicy niczego odmówić. Jakiż olbrzymi krok uczyniÅ‚em rzekÅ‚ sobiew duchu Julian, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ melancholijnie i jak bardzo jest mi to obojÄ™tne! Jem otoobiad ze sÅ‚ynnym biskupem ***.Obiad byÅ‚ nietÄ™gi, a rozmowa niecierpliwiÄ…ca. To s p i s r z e c z y lichej książki myÅ›laÅ‚ Julian. Porusza siÄ™ zuchwale najwyższe przedmioty, po trzech minutach czÅ‚owiekpyta sam siebie, co wiÄ™ksze: emfaza czy jego nieuctwo.Czytelnik zapomniaÅ‚ zapewne o gryzipiórku Tanbeau, siostrzeÅ„cu akademika i przy-szÅ‚ym profesorze, który niskimi potwarzami zatruwaÅ‚ powietrze w paÅ‚acu de la Mole.Figurka ta obudziÅ‚a raz w Julianie pierwszÄ… myÅ›l, iż mimo że pani de Fervaques nie od-powiadaÅ‚a na listy, patrzy z pobÅ‚ażliwoÅ›ciÄ… na uczucie, które je dyktuje.CzarnÄ… duszÄ™ panaTanbeau drÄ™czyÅ‚y triumfy Juliana; ale że z drugiej strony niepospolity czÅ‚owiek, tak samojak i cymbaÅ‚, nie może być w dwóch miejscach naraz, przeto jeÅ›li Sorel zostanie kochan-kiem wzniosÅ‚ej marszaÅ‚kowej (powiadaÅ‚ sobie przyszÅ‚y profesor), dama ta umieÅ›ci go najakiejÅ› tÅ‚ustej posadce duchownej, a ja pozbÄ™dÄ™ siÄ™ go z paÅ‚acu de la Mole.KsiÄ…dz Pirard wypaliÅ‚ Julianowi dÅ‚ugie kazanie z przyczyny jego powodzeÅ„ w paÅ‚acuFervaques.ByÅ‚a w tym sekciarska zazdrość surowego jansenisty wobec jezuickiego i neo-monarchicznego salonu cnotliwej marszaÅ‚kowej.115LVIII.MANON LESCAUTOwóż, raz upewniwszy siÄ™ o gÅ‚upociei osielstwie przeora, dość czÄ™sto wygrywaÅ‚sprawÄ™, mieniÄ…c czarnym biaÅ‚e, a biaÅ‚ym czarne.L i c h t e n b e r gWskazówki Rosjanina zalecaÅ‚y stanowczo nie sprzeciwiać siÄ™ w rozmowie osobie, doktórej siÄ™ pisuje.Nie należy pod żadnym pozorem wypadać z ekstatycznego podziwu; tobyÅ‚ zasadniczy ton każdego listu.Pewnego wieczora w Operze, w loży pani de Fervaques, Julian wysÅ‚awiaÅ‚ balet ManonLescaut.JedynÄ… przyczynÄ… tego entuzjazmu byÅ‚o to, że balet wydaÅ‚ mu siÄ™ dość mierny.MarszaÅ‚kowa rzekÅ‚a, iż balet nie dorównywa bynajmniej powieÅ›ci ksiÄ™dza Prévost. Jakto pomyÅ›laÅ‚ Julian zdziwiony i ubawiony osoba tak cnotliwa może wychwalać romanse! Zazwyczaj dwa albo trzy razy w tygodniu pani de Fervaques wyrażaÅ‚a siÄ™ z najwyższÄ…wzgardÄ… o pisarzach, którzy za pomocÄ… tych pÅ‚askich bajek silÄ… siÄ™ uwodzić mÅ‚odzież, ażnadto niestety podatnÄ… zbÅ‚Ä…kaniu zmysłów. WÅ›ród tych niemoralnych i niebezpiecznych utworów -ciÄ…gnęła marszaÅ‚kowa ManonLescaut zajmuje, jak powiadajÄ…, jedno z pierwszych miejsc.SÅ‚abość i zasÅ‚użone mÄ™czarniewystÄ™pnego serca sÄ… tam (powiadajÄ…) odmalowane prawdziwie i gÅ‚Ä™boko; co nie przeszko-dziÅ‚o paÅ„skiemu Bonapartemu wyrazić siÄ™ na Wyspie ZwiÄ™tej Heleny, że jest to romanspisany dla lokajów.To odezwanie wróciÅ‚o duszy Juliana caÅ‚Ä… jej energiÄ™. Chciano mnie zgubić w oczachmarszaÅ‚kowej, powiedziano jej o moim entuzjazmie dla Napoleona.Dotknęło jÄ… to niemilei nie mogÅ‚a siÄ™ wstrzymać, aby mi nie dać tego odczuć. Odkrycie to zabawiÅ‚o Juliana nacaÅ‚y wieczór i rozbudziÅ‚o jego werwÄ™.Kiedy w przedsionku żegnaÅ‚ siÄ™ z marszaÅ‚kowa, rze-kÅ‚a: Niech pan pamiÄ™ta, że nie można równoczeÅ›nie kochać mnie i Bonapartego; można, conajwyżej, brać go jako konieczne zÅ‚o zesÅ‚ane przez Opatrzność.ZresztÄ… ten czÅ‚owiek niemiaÅ‚ duszy dość wrażliwej, aby odczuwać arcydzieÅ‚a sztuki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Na ogół życie staÅ‚o mu siÄ™ mniej okropne niż wówczas, kiedy dni pÅ‚ynęły w bezczynno-Å›ci. Hm powiadaÅ‚ sobie jednego wieczora oto już przepisujÄ™ piÄ™tnastÄ… z tych elukubra-cji; czternaÅ›cie poprzednich oddaÅ‚em wiernie odzwiernemu marszaÅ‚kowej.BÄ™dÄ™ miaÅ‚ za-szczyt zapeÅ‚nić wszystkie szuflady jej biurka.Mimo to traktuje mnie tak, jakby nic nieotrzymaÅ‚a! Do czego doprowadzi to wszystko? Czy staÅ‚ość moich uczuć znudzi jÄ… tak samojak mnie? Trzeba przyznać, że ten Moskal, przyjaciel Korazowa, zakochany w piÄ™knejkwakierce z Richmondu, to nie lada figura; niepodobna być rozpaczliwiej nudnym.Jak wszystkie mierne istoty, którym los pozwoliÅ‚ przyglÄ…dać siÄ™ dziaÅ‚aniom wielkiegowodza, Julian nie rozumiaÅ‚ zgoÅ‚a szturmu przypuszczonego przez mÅ‚odego Rosjanina doserca mÅ‚odej Angielki.Pierwsze cztery dziesiÄ…tki listów miaÅ‚y za cel jedynie przebÅ‚agać zaÅ›miaÅ‚ość pisania.Trzeba byÅ‚o zaszczepić tej sÅ‚odkiej osóbce, która zapewne nudziÅ‚a sięśmiertelnie, nałóg odbierania listów, może nieco mniej bezbarwnych niż jej codzienne ży-cie.Jednego ranka oddano Julianowi list.PoznaÅ‚ herby pani de Fervaques.ZÅ‚amaÅ‚ pieczęć zpoÅ›piechem, który kilka dni wprzódy wydaÅ‚by mu siÄ™ niepojÄ™ty: byÅ‚o to tylko zaproszeniena obiad.UciekÅ‚ siÄ™ do instrukcji ksiÄ™cia Korazowa.Nieszczęściem mÅ‚ody Rosjanin chciaÅ‚ byćlekki jak Dorat, tam gdzie należaÅ‚o być prostym i zrozumiaÅ‚ym; Julian nie mógÅ‚ odszukaćdla siebie dyrektywy na czas tego obiadu.Salon byÅ‚ bezgranicznie wspaniaÅ‚y, wyzÅ‚ocony jak galeria Diany w Tuileriach, z obra-zami olejnymi w boazeriach.Na obrazach tych lÅ›niÅ‚y siÄ™ jasne plamy.Julian dowiedziaÅ‚ siÄ™pózniej, że tematy wydaÅ‚y siÄ™ pani domu nie dość obyczajne, kazaÅ‚a tedy poprawić obrazy. O wieku moralnoÅ›ci! pomyÅ›laÅ‚.W salonie zauważyÅ‚ trzech dostojników, którzy byli obecni przy ukÅ‚adaniu tajnej noty.Jeden z nich, biskup ***, wuj marszaÅ‚kowej, miaÅ‚ w rÄ™ku wydziaÅ‚ beneficjów i, jak mówio-no, nie umiaÅ‚ siostrzenicy niczego odmówić. Jakiż olbrzymi krok uczyniÅ‚em rzekÅ‚ sobiew duchu Julian, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ melancholijnie i jak bardzo jest mi to obojÄ™tne! Jem otoobiad ze sÅ‚ynnym biskupem ***.Obiad byÅ‚ nietÄ™gi, a rozmowa niecierpliwiÄ…ca. To s p i s r z e c z y lichej książki myÅ›laÅ‚ Julian. Porusza siÄ™ zuchwale najwyższe przedmioty, po trzech minutach czÅ‚owiekpyta sam siebie, co wiÄ™ksze: emfaza czy jego nieuctwo.Czytelnik zapomniaÅ‚ zapewne o gryzipiórku Tanbeau, siostrzeÅ„cu akademika i przy-szÅ‚ym profesorze, który niskimi potwarzami zatruwaÅ‚ powietrze w paÅ‚acu de la Mole.Figurka ta obudziÅ‚a raz w Julianie pierwszÄ… myÅ›l, iż mimo że pani de Fervaques nie od-powiadaÅ‚a na listy, patrzy z pobÅ‚ażliwoÅ›ciÄ… na uczucie, które je dyktuje.CzarnÄ… duszÄ™ panaTanbeau drÄ™czyÅ‚y triumfy Juliana; ale że z drugiej strony niepospolity czÅ‚owiek, tak samojak i cymbaÅ‚, nie może być w dwóch miejscach naraz, przeto jeÅ›li Sorel zostanie kochan-kiem wzniosÅ‚ej marszaÅ‚kowej (powiadaÅ‚ sobie przyszÅ‚y profesor), dama ta umieÅ›ci go najakiejÅ› tÅ‚ustej posadce duchownej, a ja pozbÄ™dÄ™ siÄ™ go z paÅ‚acu de la Mole.KsiÄ…dz Pirard wypaliÅ‚ Julianowi dÅ‚ugie kazanie z przyczyny jego powodzeÅ„ w paÅ‚acuFervaques.ByÅ‚a w tym sekciarska zazdrość surowego jansenisty wobec jezuickiego i neo-monarchicznego salonu cnotliwej marszaÅ‚kowej.115LVIII.MANON LESCAUTOwóż, raz upewniwszy siÄ™ o gÅ‚upociei osielstwie przeora, dość czÄ™sto wygrywaÅ‚sprawÄ™, mieniÄ…c czarnym biaÅ‚e, a biaÅ‚ym czarne.L i c h t e n b e r gWskazówki Rosjanina zalecaÅ‚y stanowczo nie sprzeciwiać siÄ™ w rozmowie osobie, doktórej siÄ™ pisuje.Nie należy pod żadnym pozorem wypadać z ekstatycznego podziwu; tobyÅ‚ zasadniczy ton każdego listu.Pewnego wieczora w Operze, w loży pani de Fervaques, Julian wysÅ‚awiaÅ‚ balet ManonLescaut.JedynÄ… przyczynÄ… tego entuzjazmu byÅ‚o to, że balet wydaÅ‚ mu siÄ™ dość mierny.MarszaÅ‚kowa rzekÅ‚a, iż balet nie dorównywa bynajmniej powieÅ›ci ksiÄ™dza Prévost. Jakto pomyÅ›laÅ‚ Julian zdziwiony i ubawiony osoba tak cnotliwa może wychwalać romanse! Zazwyczaj dwa albo trzy razy w tygodniu pani de Fervaques wyrażaÅ‚a siÄ™ z najwyższÄ…wzgardÄ… o pisarzach, którzy za pomocÄ… tych pÅ‚askich bajek silÄ… siÄ™ uwodzić mÅ‚odzież, ażnadto niestety podatnÄ… zbÅ‚Ä…kaniu zmysłów. WÅ›ród tych niemoralnych i niebezpiecznych utworów -ciÄ…gnęła marszaÅ‚kowa ManonLescaut zajmuje, jak powiadajÄ…, jedno z pierwszych miejsc.SÅ‚abość i zasÅ‚użone mÄ™czarniewystÄ™pnego serca sÄ… tam (powiadajÄ…) odmalowane prawdziwie i gÅ‚Ä™boko; co nie przeszko-dziÅ‚o paÅ„skiemu Bonapartemu wyrazić siÄ™ na Wyspie ZwiÄ™tej Heleny, że jest to romanspisany dla lokajów.To odezwanie wróciÅ‚o duszy Juliana caÅ‚Ä… jej energiÄ™. Chciano mnie zgubić w oczachmarszaÅ‚kowej, powiedziano jej o moim entuzjazmie dla Napoleona.Dotknęło jÄ… to niemilei nie mogÅ‚a siÄ™ wstrzymać, aby mi nie dać tego odczuć. Odkrycie to zabawiÅ‚o Juliana nacaÅ‚y wieczór i rozbudziÅ‚o jego werwÄ™.Kiedy w przedsionku żegnaÅ‚ siÄ™ z marszaÅ‚kowa, rze-kÅ‚a: Niech pan pamiÄ™ta, że nie można równoczeÅ›nie kochać mnie i Bonapartego; można, conajwyżej, brać go jako konieczne zÅ‚o zesÅ‚ane przez Opatrzność.ZresztÄ… ten czÅ‚owiek niemiaÅ‚ duszy dość wrażliwej, aby odczuwać arcydzieÅ‚a sztuki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]