[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uparciuch ani drgnął, nawet kiedy przeciskałam się obok niego, więc musiałam się pchaćze świadomością, że cały czas się uśmiecha.- Och, zapomniałabym: muszę pożyczyć twój samochód! - zawołałam i z satysfakcjąpatrzyłam, jak z jego twarzy znika uśmieszek.Zwolniłam, ale tylko trochę, i wrzuciłam trzeci bieg.Samochodem zarzuciło, mocowałamsię z kierownicą, zanim nie odzyskałam nad nią kontroli.Warkot silnika -choć w takdrogim samochodzie to raczej pomruk, nie warkot - brzmiał jak najpiękniejsza muzyka.Och, słodka wolności! %7łegnaj, Sinclair, żegnaj, Tino, pa, Dennisie, Mitzi i Karen.No,może nie Karen.Jedną ręką trzymałam kierownicę, drugą przekładałam płyty CD.Wyciągałam je poomacku.Zcieżka dzwiękowa z Amadeusza.Nie, dzięki.Oderwałam dłoń od kierownicy natyle, żeby otworzyć okno, i stary dobry Wolfgang poleciał na bruk.Beethoven: koncert skrzypcowy.Nie.Sentimento, Andrea Bocelli.Kto zacz? %7łegnaj,maleńki.Mahler, V symfonia.Pewnie nie lepsza niż poprzednie cztery.pa, misiu.Szopen.Etiudy.Buzka, panie Szopen.Kogo mam ukąsić, żeby trafić na dobrą muzykę? I dlaczego wybrałam auto ze świetnymodtwarzaczem, ale bez radia? Cholerny Sinclair.Nawet gdyby nie był aroganckimdupkiem, skopałabym mu tyłek za gust muzyczny.Czerwone światło za oknem uświadomiło mi, że są sprawy ważniejsze niż jazdamercedesem Sinclaira z jego kiepskimi płytami.No, bo co powiedzieć o tym, żezatrzymuje mnie policja, gdy jadę cudzym wozem bez dokumentów?Zjechałam na pobocze najwolniej jak mogłam - niezła sztuczka, bo przedtem gnałam ze stopięćdziesiąt -i gorączkowo poprawiłam grzywkę, czekając na policjanta.Niby stan tniewydatki, ale drogówki zawsze wszędzie pełno.Pielęgniarki zwalniają na prawo i lewo, alepolicjantów jest jak psów.I to ma być fair?Więcej pielęgniarek, mniej mandatów, oto moje motto.Zatrzymał się koło drzwi, pochylił, zajrzał do środka.Uśmiechnęłam się promiennie.I otopierwsze kretyńskie pytanie:- Dobry wieczór pani.Czy wie pani, z jaką szybkością pani jechała?Nie.Nieważne, że to ja prowadziłam, jestem w wozie sama, a szybkościomierz jest kolorubursztynu.Nie miałam pojęcia.Czterdzieści na godzinę? Pięćdziesiąt?- Bardzo przepraszam, panie władzo, spieszę się do domu.Chyba się zamyśliłam.-Zatrzepotać rzęsami.Metoda na idiotkę.Jestem taka głupiutka, ale przecież nie łamięprawa na co dzień, proszę mnie puścić, jest pan taki silny i mądry.Skuteczność?Sześćdziesiąt siedem procent, zwłaszcza gdy miałam na sobie zamszowe mini.Nadal się pochylał, nadal się na mnie gapił.Zaryzykowałam i uprzedziłam kretyńskipytanie numer dwa:- Niestety, nie mam przy sobie dokumentów, zostały w domu.Ani swoich, ani wozu, Niejest mój,tylko.- Czyj? Mojego przyjaciela? Wroga? Nemezis? Dupka? Nieumartego dręczyciela?Kolesia o fatalnym guście muzycznym? - No, pożyczyłam go.Policjant uśmiechał sięgłupkowato.- Aadna jesteś.Hurra! Po śmierci skuteczność wynosi sto procent!Po raz pierwszy dotarło do mnie w pełni, ile mam możliwości.No, ale musiałam coś dostaćw zamian za czekoladę.Nigdy więcej nie przejmę się ograniczeniem prędkości!- Aadna - powtórzył, na wypadek, gdybym nie zrozumiała za pierwszym razem.- Jesteśbardzo ładna.Hm.- Dzięki.Mogę jechać?- Uhm.- Fajnie.Nie drgnął.Bałam się, że przejadę mu po palcach, więc powiedziałam:- Proszę się odsunąć, panie oficerze.I wracać do samochodu.I nie wlepiać dzisiaj więcejmandatów.Podziałało jak złoto.Rozdział 22Wtoczyłam się do pustego domu.Nie dlatego, że było mi ciężko z powodu książek;niosłam ich tyle, że nic zza nich nie widziałam.Rzuciłam całą stertę na stolik.Mały mebelek zadrżał, ale na szczęście wytrzymałobciążenie.Poszłam do kuchni.Czas na kolejną herbatkę, żeby zapomnieć o dręczącym pragnieniu.Przez większość czasunie zwracałam na nie uwagi, ale było coraz trudniej.Kiedy ostatnio się żywiłam? Conajmniej dwie noce temu, to na pewno.Prędzej czy pózniej będę musiała coś przekąsić.Może kiedy zrobi się naprawdę pózno, wyjdę na przechadzkę i pozwolę się napaść.Na lodówce wisiał liścik, nabazgrany na recepcie i umazany sosem marinara.Marc nigdynie używał serwetek.Nie do wiary, wyglądał tak schludnie i czysto, a był nieznośnymfleją.Nie wiedziałam, że geje tak mogą.Podeszłam bliżej i przeczytałam:Witaj, wampiryczna królowo.Jak lekcje z pięknym? Mam nadzieję, że w porządku.Jeślisprawia ci kłopoty, już ja mu pokażę.Jessica pracuje dzisiaj w fundacjido pózna, ja mam w tym tygodniu nocną zmianę.Nie trudz się i nie otwieraj lodówki,wypiliśmy cale mleko.Może przyniosę dzisiaj akta pacjentów, żebyś rzuciła na nie okiem.Głodna?M.Ależ z niego spryciarz.Nie porzucił jeszcze wizji krwiopijczej mścicielki.A była to wizja,przynajmniej na etapie planowania, całkiem niezła.O ile pogodzę się z myślą o napaści.I otym, że jeśli się nimi pożywię i odejdę, jest szansa, że umrą.Co to właściwie ma znaczyć: wypili całe mleko? Cholera! Nie znoszę herbaty bez mlekaalbo chociaż śmietanki.Kończyłam trzecią szklankę herbaty bez mleka i byłam pogrążona po uszy w lekturzeKościół i Nieumarli: rys historyczny, gdy weszła Jessica.Od razu parsknęła śmiechem, cow jej wypadku nie było niczym nietypowym.Leżałam na kanapie w piżamie i kapciachprzypominających psie łapy.Stolik uginał się pod ciężarem książek, na DVD leciałoPrzeminęło z wiatrem.Najlepszy film wszech czasów.- Wygodnie ci? - zapytała z uśmiechem.Odłożyła kluczyki do szkatułki przy telefonie icisnęła aktówkę w kąt.Jutro rano przez pół godziny będzie jej szukać.- Praca domowa - odparłam posępnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Uparciuch ani drgnął, nawet kiedy przeciskałam się obok niego, więc musiałam się pchaćze świadomością, że cały czas się uśmiecha.- Och, zapomniałabym: muszę pożyczyć twój samochód! - zawołałam i z satysfakcjąpatrzyłam, jak z jego twarzy znika uśmieszek.Zwolniłam, ale tylko trochę, i wrzuciłam trzeci bieg.Samochodem zarzuciło, mocowałamsię z kierownicą, zanim nie odzyskałam nad nią kontroli.Warkot silnika -choć w takdrogim samochodzie to raczej pomruk, nie warkot - brzmiał jak najpiękniejsza muzyka.Och, słodka wolności! %7łegnaj, Sinclair, żegnaj, Tino, pa, Dennisie, Mitzi i Karen.No,może nie Karen.Jedną ręką trzymałam kierownicę, drugą przekładałam płyty CD.Wyciągałam je poomacku.Zcieżka dzwiękowa z Amadeusza.Nie, dzięki.Oderwałam dłoń od kierownicy natyle, żeby otworzyć okno, i stary dobry Wolfgang poleciał na bruk.Beethoven: koncert skrzypcowy.Nie.Sentimento, Andrea Bocelli.Kto zacz? %7łegnaj,maleńki.Mahler, V symfonia.Pewnie nie lepsza niż poprzednie cztery.pa, misiu.Szopen.Etiudy.Buzka, panie Szopen.Kogo mam ukąsić, żeby trafić na dobrą muzykę? I dlaczego wybrałam auto ze świetnymodtwarzaczem, ale bez radia? Cholerny Sinclair.Nawet gdyby nie był aroganckimdupkiem, skopałabym mu tyłek za gust muzyczny.Czerwone światło za oknem uświadomiło mi, że są sprawy ważniejsze niż jazdamercedesem Sinclaira z jego kiepskimi płytami.No, bo co powiedzieć o tym, żezatrzymuje mnie policja, gdy jadę cudzym wozem bez dokumentów?Zjechałam na pobocze najwolniej jak mogłam - niezła sztuczka, bo przedtem gnałam ze stopięćdziesiąt -i gorączkowo poprawiłam grzywkę, czekając na policjanta.Niby stan tniewydatki, ale drogówki zawsze wszędzie pełno.Pielęgniarki zwalniają na prawo i lewo, alepolicjantów jest jak psów.I to ma być fair?Więcej pielęgniarek, mniej mandatów, oto moje motto.Zatrzymał się koło drzwi, pochylił, zajrzał do środka.Uśmiechnęłam się promiennie.I otopierwsze kretyńskie pytanie:- Dobry wieczór pani.Czy wie pani, z jaką szybkością pani jechała?Nie.Nieważne, że to ja prowadziłam, jestem w wozie sama, a szybkościomierz jest kolorubursztynu.Nie miałam pojęcia.Czterdzieści na godzinę? Pięćdziesiąt?- Bardzo przepraszam, panie władzo, spieszę się do domu.Chyba się zamyśliłam.-Zatrzepotać rzęsami.Metoda na idiotkę.Jestem taka głupiutka, ale przecież nie łamięprawa na co dzień, proszę mnie puścić, jest pan taki silny i mądry.Skuteczność?Sześćdziesiąt siedem procent, zwłaszcza gdy miałam na sobie zamszowe mini.Nadal się pochylał, nadal się na mnie gapił.Zaryzykowałam i uprzedziłam kretyńskipytanie numer dwa:- Niestety, nie mam przy sobie dokumentów, zostały w domu.Ani swoich, ani wozu, Niejest mój,tylko.- Czyj? Mojego przyjaciela? Wroga? Nemezis? Dupka? Nieumartego dręczyciela?Kolesia o fatalnym guście muzycznym? - No, pożyczyłam go.Policjant uśmiechał sięgłupkowato.- Aadna jesteś.Hurra! Po śmierci skuteczność wynosi sto procent!Po raz pierwszy dotarło do mnie w pełni, ile mam możliwości.No, ale musiałam coś dostaćw zamian za czekoladę.Nigdy więcej nie przejmę się ograniczeniem prędkości!- Aadna - powtórzył, na wypadek, gdybym nie zrozumiała za pierwszym razem.- Jesteśbardzo ładna.Hm.- Dzięki.Mogę jechać?- Uhm.- Fajnie.Nie drgnął.Bałam się, że przejadę mu po palcach, więc powiedziałam:- Proszę się odsunąć, panie oficerze.I wracać do samochodu.I nie wlepiać dzisiaj więcejmandatów.Podziałało jak złoto.Rozdział 22Wtoczyłam się do pustego domu.Nie dlatego, że było mi ciężko z powodu książek;niosłam ich tyle, że nic zza nich nie widziałam.Rzuciłam całą stertę na stolik.Mały mebelek zadrżał, ale na szczęście wytrzymałobciążenie.Poszłam do kuchni.Czas na kolejną herbatkę, żeby zapomnieć o dręczącym pragnieniu.Przez większość czasunie zwracałam na nie uwagi, ale było coraz trudniej.Kiedy ostatnio się żywiłam? Conajmniej dwie noce temu, to na pewno.Prędzej czy pózniej będę musiała coś przekąsić.Może kiedy zrobi się naprawdę pózno, wyjdę na przechadzkę i pozwolę się napaść.Na lodówce wisiał liścik, nabazgrany na recepcie i umazany sosem marinara.Marc nigdynie używał serwetek.Nie do wiary, wyglądał tak schludnie i czysto, a był nieznośnymfleją.Nie wiedziałam, że geje tak mogą.Podeszłam bliżej i przeczytałam:Witaj, wampiryczna królowo.Jak lekcje z pięknym? Mam nadzieję, że w porządku.Jeślisprawia ci kłopoty, już ja mu pokażę.Jessica pracuje dzisiaj w fundacjido pózna, ja mam w tym tygodniu nocną zmianę.Nie trudz się i nie otwieraj lodówki,wypiliśmy cale mleko.Może przyniosę dzisiaj akta pacjentów, żebyś rzuciła na nie okiem.Głodna?M.Ależ z niego spryciarz.Nie porzucił jeszcze wizji krwiopijczej mścicielki.A była to wizja,przynajmniej na etapie planowania, całkiem niezła.O ile pogodzę się z myślą o napaści.I otym, że jeśli się nimi pożywię i odejdę, jest szansa, że umrą.Co to właściwie ma znaczyć: wypili całe mleko? Cholera! Nie znoszę herbaty bez mlekaalbo chociaż śmietanki.Kończyłam trzecią szklankę herbaty bez mleka i byłam pogrążona po uszy w lekturzeKościół i Nieumarli: rys historyczny, gdy weszła Jessica.Od razu parsknęła śmiechem, cow jej wypadku nie było niczym nietypowym.Leżałam na kanapie w piżamie i kapciachprzypominających psie łapy.Stolik uginał się pod ciężarem książek, na DVD leciałoPrzeminęło z wiatrem.Najlepszy film wszech czasów.- Wygodnie ci? - zapytała z uśmiechem.Odłożyła kluczyki do szkatułki przy telefonie icisnęła aktówkę w kąt.Jutro rano przez pół godziny będzie jej szukać.- Praca domowa - odparłam posępnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]