[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwłaszcza ty.Podałam jej chusteczkę.- Ej, wcale nie ukrywam się z moim ohydnym, ukrytym wampirzym stylem życia.Zaśmiała się.- Słuchaj, poznałam cię zaledwie kilka dni temu, nie? Holender, dowiedziałam się o tobie kilka dni te- mu.Nie wiedziałam, jak powiedzieć ci, że jestem martwa i cię nie zrazić.Albo sprawić, że pomyślisz,że zapomniałam wziąć leków.- Zdziwiłabyś się, wiedząc, co mnie dziwi, a co nie.- Hej, przecież tam z tobą byłam.Wcale bym się nie zdziwiła.A przynajmniej nie aż tak.Słuchaj,niech będzie quid po ko, okej?- Chyba - poprawiła łagodnie - chodziło ci o quidpro quo.- No właśnie.Jedno z dwóch.Powiem ci coś sekretnego o sobie, a potem ty mnie.- Hm.- No dawaj - zachęcałam.- Jesteśmy siostrami, musimy się poznać.Bawiła się szklanką.- Okej.Ty zacznij.- Dobra.Hm.zeszłej nocy nie po raz pierwszy banda wampirów próbowała mnie zabić.Przytaknęła.- Dziękuję, że się ze mną tym podzieliłaś.- Teraz twoja kolej.- Hm.jak miałam osiem lat, ukradłam plastikowy gwizdek z Targeta.- Laura! Skuliła się.- Wiem, wiem.Miałam takie wyrzuty sumienia, że przyznałam się mamie i księdzu.Który byłjednocześnie moim tatą.- Jezu Chryste, to ma być mroczne wyznanie?! Mówię o prawdziwych, paskudnie grzesznychsekretach.- Kradzież to grzech. Położyłam głowę na stole.- Mówię o naprawdę poważnych sprawach.Nie dziecięcych błahostkach.Mam ci coś ważnego do po-wiedzenia, ale nie mogę, póki nie poczuję naszej więzi.Jej oczy otworzyły się z ciekawością.- Dlaczego nie możesz?Bo nie potrafię mówić innym osobistych rzeczy na ich temat.- Bo.Po prostu tak.- No dobrze, to może zacznij? - Pogłaskała mnie po głowie.- Wyrzuć to z siebie.Poczujesz się lepiej.- Dobra.No cóż.Wiesz, że twoja mama jest diabłem.- Jej usta zacisnęły się, ale mówiłam dalej.-Momencik.A skąd ty wiesz, że twoja matka jest diabłem?- Rodzice mi powiedzieli.- Twoja mama i pastor?Próbowałam nie wybałuszać na nią oczu, ale bez powodzenia.- Tak.- A ci skąd wiedzieli?- Diablica im powiedziała.Chyba sądziła, że będzie zabawnie.%7łe się mnie pozbędą.A ona.diabeł.ukazała mi się, jak miałam trzynaście lat.- Zauważyłam, że nie nazwała jej swoją matką.Jej usta byłytak mocno zaciśnięte, że niemal całkiem zniknęły.- Wszystko mi opowiedziała.O opętaniu, bezurazy, kobiety o wątpliwym charakterze.- %7ładna uraza.Ani trochę.- I o tym, że moim przeznaczeniem jest przejąć kontrolę nad światem i że jest ze mnie dumna, bo je-stem inna niż wszyscy pozostali. Szklanka z mlekiem pękła w jej dłoni.Była niemal pusta, ale trochę rozlało się na stół, więc rzuciłamsię do osuszania blatu.Tymczasem Laura nakręcała sięjeszcze bardziej.- To nie jej decyzja, wiesz? Wcale nie jej! To moje życie, a ja mam w.w dupie to całe przeznaczenie.I tak to nic nie znaczy! Nie muszę być zła, nie tak mnie wychowano.Nie ona mnie wychowała, tylkomoi rodzice, więc nie ona będzie decydowała, kim będę w życiu, tak będzie, tak będzie, właśnie takbędzie!Mogło to zabrzmieć jak typowe gromy ciskane na rodzica przez nastolatka, tylko że gdy Laurakrzyczała, jej miodowe włosy zrobiły się głęboko czerwone, a jej wielkie niebieskie oczy nabrałytrująco zielonego koloru.Odsuwałam się od niej tak daleko, jak się dało, jednocześnie nie chcąc spaśćna podłogę, a ona krzyczała mi prosto w twarz.- Dobrze - uspokajałam ją.Uniosłabym ręce w górę, żeby ją uspokoić, ale gdybym się puściła,wylądowałabym na tyłku na podłodze Caribou Coffee.- Dobrze, Laura.Wszystko w porządku.Niktcię do niczego nie zmusza.Nieco się uspokoiła.- Przepraszam.Ja po prostu.ona doprowadza mnie do szaleństwa.Czystego szaleństwa.- Nic nie szkodzi.- Wcale taka nie jestem.- W porządku.- Nie będę taka.- Dobrze, Lauro. Patrzyłam z fascynacją, jak jej włosy bladły coraz bardziej, aż znowu były jasne, a jej oczy zmieniłysię z zielonych szpar w duże i niebieskie.- Jak już mówiłam, to nie rodzice określają, kim jesteś.- Oczywiście, że nie.Starałam się dyskretnie rozejrzeć po kawiarni.Czy nikt nie zauważył jej przemiany?- Nie chciałam cię przestraszyć.- To nie twoja wina.Nerwowo zbierała kawałki szkła i układała je na chusteczce.- Jestem.chyba jestem nieco przewrażliwiona na tym punkcie.Więcej już nie poruszę tego tematu, rudzielcu, nic się nie martw.- No to jeszcze raz dziękuję za pomoc zeszłej nocy.- Pociągnęłam za pasmo jej (blond?) włosów.- Bezciebie nie dałabym rady.Nie odwzajemniła uśmiechu.- Tak, wiem. Rozdział 32Muszę poznać tę kobietę! - oznajmiła Jessica.- Było nierealnie - stwierdziłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl