[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zazdrość.Znał tę minę.Cyrus spojrzał na niegobłyszczącymi oczami.Nienawiść do Smitha była jeszcze większaniż zazdrość względem Blake'a o uczucie Meredith.Nie mógłznieść myśli, że ten mężczyzna siedzi sobie wygodnie z Meredith,że z nią mieszka.- Tiny weszła do pralki, panie Smith - oznajmił Blakepółgłosem.- Czy ona chce się umyć?- Chodzmy zobaczyć.- Zabrał Blake'a z kolan Meredith, atwarz rozpogodziła się mu od jednego uśmiechu chłopca.- Ubioręgo.- Dziękuję - odezwała się Meredith.Cyrus odprowadził ich wzrokiem.Patrzył na dziecko zjakimś chłodnym nienasyceniem.Jeśli sprawy potoczyłyby sięinaczej, on i Meredith mogli mieć ewentualne dziecko.Mogłonawet wyglądać jak ten chłopiec.Niemal skręcał się zwściekłości.Wątpił, czy kiedykolwiek będzie miał dziecko; małżeństwo nie należało do zasobu jego słów.Bóg jeden wie,że żadna z kobiet, z którymi się przez tyle lat umawiał i kochał,nie pragnęła dziecka.Tylko Meredith.Dlaczego mu niepowiedziała, że ma dziecko z Tennisonem? Czuł się zdradzony,boleśnie zraniony.- Kto to jest Tiny? - spytał szorstko.- Iguanapana Smitha - odrzekła.- Po co tu przyszedłeś?Wziął filiżankę z kawą i westchnął.- Nie miałem dokąd pójść - oświadczył.Nie mogła pozwolić,żeby się do niej zbliżył.Nie ośmieliłaby się.Opuściła wzrok najego dłonie.Długie palce, ciemna karnacja.Zbyt dobrze pamiętałaich dotyk.- Przykro mi z powodu twojej matki.- Nic jej nie będzie.- Skończył kawę i papierosa.Wpatrywałsię w nią.- Kochałaś swojego męża?- Tak - odparła.- Aatwo jest kochać ludzi, którzy się o ciebietroszczą.Henry traktował mnie jak drogocenną porcelanę.Rozpieszczał mnie, chronił kochał minie z całego serca.- Spuściławzrok, czując że znów wzbiera w niej żal.- Był taki samotny.Odetchnął gwałtownie.- Ukrywał cię, prawda? Dlatego nie mogłem cię znalezć.Skinęła głową.- Kiedy patrzę wstecz, wydaje mi się, że mógł z łatwościądowiedzieć się o stawianych mi zarzutach i oczyścić minie z nich.Załatwiłby wszystko w ciągu godziny.Ale, jak mówi mójszwagier, Henry miał inne powody, by nie życzyć sobie, żebyśmnie znalazł.- Podniosła wzrok.- Zrobiłby wszystko, żeby mniezatrzymać.Cyrus nie uważał tego za coś niezwykłego.Nie mógłoderwać oczu od jej twarzy.- Wtedy zaszłaś w ciążę, tak?Znalezli się na grząskim gruncie.Musiała się pilnować.- Tak - odparła.- Blake był dla Henry'ego całym światem.Gdybyż tylko Cyrus powiedział coś o Blake'u! Alinie mógłsię dowiedzieć, że to jego dziecko.Starał się chyba udawać, że niema tu żadnego dziecka.- A dla ciebie? Uśmiechnęła się delikatnie.- O tak.Dla mnie też.To dla niego każdego ranka budzę siędo życia.- Czy twoja praca zostawia ci dla niego dużo czasu? - spytał.- No tak - skinął głową, widząc jej zdumienie.- Wiem, czego towymaga.Spotkaniu, podróże, konferencje, nieprzewidzianeprzeszkody interesach, podejmowanie gości w restauracjach,zabieganie o dyrektorów, by głosowali po twojej myśli Robię toprzez całe życie.Ale ja nie mam dziecko, które mógłbymzaniedbywać.- Ja nie zaniedbuję mojego syna - oburzyła się, - Jesteś tuponad miesiąc - odparował.- Co wieczór rozmawiałam z Blakiem przez telefon.- Jakież to miłe z twojej strony.Zacisnęła dłonie.- Tylko tego mi trzeba, żeby kawaler mówił mi, jak mamwychowywać moje dziecko! - wybuchnęła.- Gdybym ja miałdziecko, nie pozwoliłbym, żeby chowało się samopas.-Insynuujesz, że.- Jak się nazywa królik? Mrugnęła oczami.-Słucham?- Pluszowy królik.Jak on go nazywa? Wiedziała, ale Cyrustak ją wzburzył, że nie mogła sobie przypomnieć.Uniósł brwi, widząc jej rumieniec.- Cóż, to mówi samo za siebie, prawda? - spytał.- Niepotrzebujesz martwić się o mojego syna syknęła.- Zgoda.Syn Henry'ego Tennisona jest teraz na pewno nomoim najmniejszym zmartwieniem - dodał zimno.- Moja matkachce się z tobą zobaczyć.A więc dlatego przyszedł.Nieprzyznałaby się przed samą sobą, że miała nadzieję na innypowód po jawienia się Cyrusa.- Po co?- Nie mam pojęcia.Obserwacje i badania potrwają conajmniej dwa dni.Chciałaby więc z tobą pomówić w szpitalu.Powiedziałem, że cię poproszę.Przesuwała filiżankę z kawą postole.- Nie mamy sobie nic do powiedzenia.- Ona twierdzi, że jednak macie.- Zmrużył oczy i pochyliłsię, aby obejrzeć bruzdy na skórze jej dłoni.- Meredith, powiedz mi, co tu się dzieje.Cofnęła delikatnierękę przed jego dotknięciem.- To nie ma nic wspólnego z tobą - skłamała.Zcisnął jejpalce z błyszczącymi oczami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Zazdrość.Znał tę minę.Cyrus spojrzał na niegobłyszczącymi oczami.Nienawiść do Smitha była jeszcze większaniż zazdrość względem Blake'a o uczucie Meredith.Nie mógłznieść myśli, że ten mężczyzna siedzi sobie wygodnie z Meredith,że z nią mieszka.- Tiny weszła do pralki, panie Smith - oznajmił Blakepółgłosem.- Czy ona chce się umyć?- Chodzmy zobaczyć.- Zabrał Blake'a z kolan Meredith, atwarz rozpogodziła się mu od jednego uśmiechu chłopca.- Ubioręgo.- Dziękuję - odezwała się Meredith.Cyrus odprowadził ich wzrokiem.Patrzył na dziecko zjakimś chłodnym nienasyceniem.Jeśli sprawy potoczyłyby sięinaczej, on i Meredith mogli mieć ewentualne dziecko.Mogłonawet wyglądać jak ten chłopiec.Niemal skręcał się zwściekłości.Wątpił, czy kiedykolwiek będzie miał dziecko; małżeństwo nie należało do zasobu jego słów.Bóg jeden wie,że żadna z kobiet, z którymi się przez tyle lat umawiał i kochał,nie pragnęła dziecka.Tylko Meredith.Dlaczego mu niepowiedziała, że ma dziecko z Tennisonem? Czuł się zdradzony,boleśnie zraniony.- Kto to jest Tiny? - spytał szorstko.- Iguanapana Smitha - odrzekła.- Po co tu przyszedłeś?Wziął filiżankę z kawą i westchnął.- Nie miałem dokąd pójść - oświadczył.Nie mogła pozwolić,żeby się do niej zbliżył.Nie ośmieliłaby się.Opuściła wzrok najego dłonie.Długie palce, ciemna karnacja.Zbyt dobrze pamiętałaich dotyk.- Przykro mi z powodu twojej matki.- Nic jej nie będzie.- Skończył kawę i papierosa.Wpatrywałsię w nią.- Kochałaś swojego męża?- Tak - odparła.- Aatwo jest kochać ludzi, którzy się o ciebietroszczą.Henry traktował mnie jak drogocenną porcelanę.Rozpieszczał mnie, chronił kochał minie z całego serca.- Spuściławzrok, czując że znów wzbiera w niej żal.- Był taki samotny.Odetchnął gwałtownie.- Ukrywał cię, prawda? Dlatego nie mogłem cię znalezć.Skinęła głową.- Kiedy patrzę wstecz, wydaje mi się, że mógł z łatwościądowiedzieć się o stawianych mi zarzutach i oczyścić minie z nich.Załatwiłby wszystko w ciągu godziny.Ale, jak mówi mójszwagier, Henry miał inne powody, by nie życzyć sobie, żebyśmnie znalazł.- Podniosła wzrok.- Zrobiłby wszystko, żeby mniezatrzymać.Cyrus nie uważał tego za coś niezwykłego.Nie mógłoderwać oczu od jej twarzy.- Wtedy zaszłaś w ciążę, tak?Znalezli się na grząskim gruncie.Musiała się pilnować.- Tak - odparła.- Blake był dla Henry'ego całym światem.Gdybyż tylko Cyrus powiedział coś o Blake'u! Alinie mógłsię dowiedzieć, że to jego dziecko.Starał się chyba udawać, że niema tu żadnego dziecka.- A dla ciebie? Uśmiechnęła się delikatnie.- O tak.Dla mnie też.To dla niego każdego ranka budzę siędo życia.- Czy twoja praca zostawia ci dla niego dużo czasu? - spytał.- No tak - skinął głową, widząc jej zdumienie.- Wiem, czego towymaga.Spotkaniu, podróże, konferencje, nieprzewidzianeprzeszkody interesach, podejmowanie gości w restauracjach,zabieganie o dyrektorów, by głosowali po twojej myśli Robię toprzez całe życie.Ale ja nie mam dziecko, które mógłbymzaniedbywać.- Ja nie zaniedbuję mojego syna - oburzyła się, - Jesteś tuponad miesiąc - odparował.- Co wieczór rozmawiałam z Blakiem przez telefon.- Jakież to miłe z twojej strony.Zacisnęła dłonie.- Tylko tego mi trzeba, żeby kawaler mówił mi, jak mamwychowywać moje dziecko! - wybuchnęła.- Gdybym ja miałdziecko, nie pozwoliłbym, żeby chowało się samopas.-Insynuujesz, że.- Jak się nazywa królik? Mrugnęła oczami.-Słucham?- Pluszowy królik.Jak on go nazywa? Wiedziała, ale Cyrustak ją wzburzył, że nie mogła sobie przypomnieć.Uniósł brwi, widząc jej rumieniec.- Cóż, to mówi samo za siebie, prawda? - spytał.- Niepotrzebujesz martwić się o mojego syna syknęła.- Zgoda.Syn Henry'ego Tennisona jest teraz na pewno nomoim najmniejszym zmartwieniem - dodał zimno.- Moja matkachce się z tobą zobaczyć.A więc dlatego przyszedł.Nieprzyznałaby się przed samą sobą, że miała nadzieję na innypowód po jawienia się Cyrusa.- Po co?- Nie mam pojęcia.Obserwacje i badania potrwają conajmniej dwa dni.Chciałaby więc z tobą pomówić w szpitalu.Powiedziałem, że cię poproszę.Przesuwała filiżankę z kawą postole.- Nie mamy sobie nic do powiedzenia.- Ona twierdzi, że jednak macie.- Zmrużył oczy i pochyliłsię, aby obejrzeć bruzdy na skórze jej dłoni.- Meredith, powiedz mi, co tu się dzieje.Cofnęła delikatnierękę przed jego dotknięciem.- To nie ma nic wspólnego z tobą - skłamała.Zcisnął jejpalce z błyszczącymi oczami [ Pobierz całość w formacie PDF ]