[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zazar podeszła do krzaka o obwisłych gałęziach i zaczęła coś spod niego wyciągać.– To łódka! – wykrzyknął Rohan i zawstydził się, bo Mądra Niewiasta spojrzała na niego z mieszaniną rozbawienia i pogardy.– Oczywiście, że łódka – odparła.– A jak twoim zdaniem mielibyśmy przetransportować tę szaloną dziewczynę przez rzekę? Myślałeś, że pofrunie?– Nie, babciu Zazar – powiedział przywołany do porządku Rohan.– Znowu muszę schylić czoło przed twoją mądrością.Pomógł Anamarze wejść do łódeczki.Musiał ją podtrzymywać, bo najwidoczniej zapomniała, jak i w czym pływa się po wodzie.Sam wgramolił się za nią.Ku jego zaskoczeniu Zazar zajęła miejsce na rufie.– Czy to znaczy, że udajesz się ze mną do Dębowego Grodu? – zapytał z nadzieją.– Kiedy ten dzieciak poszedł za nami, uznałam, że najwyższy czas, abym odwiedziła to miejsce, skoro tyle razy mnie zapraszano – odrzekła Zazar.– Postanowiłam też być przy tym, kiedy pokażesz się z tą szaloną dziewczyną i przedstawisz ją Jesionnie.– Mądra Niewiasta uśmiechnęła się bez wesołości.– Za nic w świecie nie pominęłabym tego spotkania!Odkąd zostawili łódź, szli bardzo powoli.Na otwartej przestrzeni Rohan nie mógł tak skutecznie pilnować Anamary.Uciekała teraz częściej i na dłużej, bo mogła biec.Zazar czekała cierpliwie, kuląc się, by nie tracić ciepła, aż Rohan dogoni dziewczynę.W końcu zorientował się, że jeśli podaje jej mieszankę z ziarna i owoców, chętnie z nim idzie i zapomina o uciekaniu.Przez te kłopoty ich podróż od rzeki Granicznej do Dębowego Grodu trwała znacznie dłużej, niż chciałby Rohan.Spędzili trzy noce pod gołym niebem, mając tylko kępę zamarzniętych drzew za schronienie.Później Rohan doszedł do wniosku, że jedynym pozytywnym rezultatem tej powolnej wędrówki był fakt, że po przybyciu do Dębowego Grodu zastali Jesionne i Gaurina, którzy znacznie ich wyprzedzili.Rohan z Anamara przeszli przez bramę rezydencji.Choć raz nie musiał przekupstwem powstrzymywać dziewczynę przed ucieczką.Wytrzeszczała oczy zafascynowana, jakby nigdy dotąd nie widziała tak wielkiej budowli.Wbiła wzrok w wieże na szczycie murów obronnych i aż otworzyła usta.– Tędy wejdziemy – powiedział Rohan i zastukał w drzwi.Od razu ich wpuszczono.Zaprowadził kobiety do Wielkiej Sali.W środku było tak zimno, że widzieli swoje oddechy, a przecież i tak niebiańsko ciepło w porównaniu z siarczystym mrozem na dworze.Rohan zaczął chuchać w dłonie; dopiero teraz poczuł, jak bardzo zmarzł.– Rozpal ogień – polecił słudze, który ich przyjął – i powiadom hrabiego Gaurina i jego małżonkę, że przybył Rohan z gośćmi.– Zwrócił się do Zazar i wzruszył ramionami.– Chyba będą zaskoczeni.Mądra Niewiasta zachichotała.Podprowadziła Anamarę do kominka; słudzy przynieśli więcej drew, by podsycić przysypane węglem płomienie.Drewno było zielonkawe, bo najlepsze polana już dawno spalono, i nie zajęło się od razu.– Kto to.– odezwał się kobiecy głos.Rohan podniósł oczy i zobaczył Jesionnę schodzącą po schodach.– Rohan!Podbiegł i chwycił ją w objęcia.– Tak, to ja.– Nalren mówił coś o gościach.Coś podobnego! Zazar!– A kogo innego się spodziewałaś? – Mądra Niewiasta starała się jak zwykle mówić szorstko, ale jej się to nie udało.– Cieszę się, że dobrze wyglądasz, Jesionno, po tych pełnych napięcia dniach.A jak poszło Gaurinowi?– Nieźle.Nie odniósł obrażeń.Zdobył nawet nagrodę.Teraz jest zajęty rachunkami.Usłyszałam hałas i przyszłam zobaczyć, co się dzieje.– Jesionna popatrzyła na Anamarę, która stała przy kominku tak blisko, że w każdej chwili iskra mogła podpalić jej zabłoconą i poplamioną suknię.– A jak ta dama znalazła się w moim domu?– Przyprowadziliśmy ją, bo została pozbawiona rozumu.To sprawka tej czarodziejki – wyjaśniła Zazar.– Nie masz nic ciepłego do wypicia? Naprawdę omal nie zamarzliśmy.– Na górze.Ostatnio ogrzewamy Wielką Salę tylko wieczorami.Nalrenie, odłóż te polana na później.– Tak, pani – odrzekł.– Czy mam przynieść gorący sok doprawiony korzeniami?– Proszę.Zazar, Rohanie.Weźcie z sobą tę nieszczęsną młodą kobietę i chodźcie na górę.Gaurin czeka.Jesionna wprowadziła Zazar do małej komnatki na szczycie schodów, której dwie ściany były ogrzewane kominkami z sąsiednich sal, dzięki czemu było tu ciepło i przytulnie.Gaurin poderwał się z miejsca.– Pani Zazar! – zawołał, zaskoczony i zadowolony.– Swoją obecnością przynosisz zaszczyt naszemu domowi.– Ukłonił się nisko i pocałował brązową, pomarszczoną rękę Mądrej Niewiasty.– Widzę, że Rohan jest z tobą, i.chyba to Anamara?– Raczej to, co z niej zostało – powiedziała kwaśno Zazar.– Naraziła się złej czarodziejce.Mamy wam dużo do opowiedzenia.– W takim razie usiądźcie, odpocznijcie i ogrzejcie się.Możemy poczekać, aż złapiecie oddech, zanim zaczniecie waszą opowieść.Zazar wzruszyła ramionami.– Im wcześniej zaczęte, tym później skończone – mruknęła.Od razu przystąpiła do opowiadania, co się wydarzyło, odkąd Rohan pożegnał się z Gaurinem w Rendelsham.Gaurin i Jesionna dopytywali się czasem o szczegóły.Najbardziej uważnie wysłuchali informacji o tym, czego Zazar się dowiedziała, wędrując w sennym transie po umyśle Anamary.– Biedna dziewczyna – skomentował Gaurin, kiedy skończyła.Rohan spojrzał na Anamarę, która przycupnęła z zadowoleniem przy ogniu, trzymając kubek z gorącym sokiem przyniesionym przez Nalrena.Wydawało się, że zapomniała, jak się pije z naczynia; zanurzała palce w soku, a potem je ssała.– To prawda – westchnął Rohan.– Raczej biedna wariatka – poprawiła Jesionna.Rohan szybko odwrócił się do niej.– Musisz wiedzieć, że ja.że bardzo ją lubię, nawet w jej obecnym stanie.Przysięgam, że nie spocznę, aż Anamara stanie się znów taka, jak niegdyś.Jesionna prychnęła lekceważąco.– A kimże ona była? Dzikuską ukrywającą się przed wszystkimi, trzepoczącą do ciebie rzęsami spod kaptura opończy? Ja w jej wieku wiedziałam dostatecznie dużo, aby nie zachowywać się jak niedoświadczona ignorantka, chociaż nią byłam.– To prawda, była onieśmielona, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy – przyznał Rohan – ale to się stało jeszcze, zanim Królowa Wdowa obiecała ją Flavielli.Myślę, że wkrótce po przybyciu czarodziejki na dwór Anamara zaczęła się bać o swoje życie i choć nie miała pojęcia dlaczego, wiedziała, że musi mnie unikać.Gdyby mi o tym powiedziała.Jesionna wstała i zaczęła chodzić po komnacie.– I co wtedy? Rzuciłbyś wyzwanie obu kobietom i pozwolił się zabić? Pamiętaj, że odtrąciłeś Flaviellę, kiedy złożyła ci ofertę.– Myślę, że właśnie to uratowało Rohana – wtrąciła Zazar.– Pomyśl, Jesionno.Przecież mogło być tak, że to Rohan zostałby ofiarowany czarodziejce jako zapłata.Te słowa Mądrej Niewiasty zmroziły wszystkich.Rohan zastanawiał się nad nimi chwilę.– Myślę, że babcia Zaz ma rację – powiedział w końcu.– Składając mi propozycję, czarodziejka była od niedawna na dworze królewskim.Dopiero po tym incydencie w mojej kwaterze odniosłem wrażenie, że Anamara ochłodła w stosunku do mnie.Na dźwięk swojego imienia dziewczyna spojrzała na Rohana, zagwizdała cicho i uśmiechnęła się.– Rzeczywiście jest głupia – osądziła Jesionna.– Kompletnie pozbawiona rozumu.Dobrze ją określiłaś, Zazar [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Zazar podeszła do krzaka o obwisłych gałęziach i zaczęła coś spod niego wyciągać.– To łódka! – wykrzyknął Rohan i zawstydził się, bo Mądra Niewiasta spojrzała na niego z mieszaniną rozbawienia i pogardy.– Oczywiście, że łódka – odparła.– A jak twoim zdaniem mielibyśmy przetransportować tę szaloną dziewczynę przez rzekę? Myślałeś, że pofrunie?– Nie, babciu Zazar – powiedział przywołany do porządku Rohan.– Znowu muszę schylić czoło przed twoją mądrością.Pomógł Anamarze wejść do łódeczki.Musiał ją podtrzymywać, bo najwidoczniej zapomniała, jak i w czym pływa się po wodzie.Sam wgramolił się za nią.Ku jego zaskoczeniu Zazar zajęła miejsce na rufie.– Czy to znaczy, że udajesz się ze mną do Dębowego Grodu? – zapytał z nadzieją.– Kiedy ten dzieciak poszedł za nami, uznałam, że najwyższy czas, abym odwiedziła to miejsce, skoro tyle razy mnie zapraszano – odrzekła Zazar.– Postanowiłam też być przy tym, kiedy pokażesz się z tą szaloną dziewczyną i przedstawisz ją Jesionnie.– Mądra Niewiasta uśmiechnęła się bez wesołości.– Za nic w świecie nie pominęłabym tego spotkania!Odkąd zostawili łódź, szli bardzo powoli.Na otwartej przestrzeni Rohan nie mógł tak skutecznie pilnować Anamary.Uciekała teraz częściej i na dłużej, bo mogła biec.Zazar czekała cierpliwie, kuląc się, by nie tracić ciepła, aż Rohan dogoni dziewczynę.W końcu zorientował się, że jeśli podaje jej mieszankę z ziarna i owoców, chętnie z nim idzie i zapomina o uciekaniu.Przez te kłopoty ich podróż od rzeki Granicznej do Dębowego Grodu trwała znacznie dłużej, niż chciałby Rohan.Spędzili trzy noce pod gołym niebem, mając tylko kępę zamarzniętych drzew za schronienie.Później Rohan doszedł do wniosku, że jedynym pozytywnym rezultatem tej powolnej wędrówki był fakt, że po przybyciu do Dębowego Grodu zastali Jesionne i Gaurina, którzy znacznie ich wyprzedzili.Rohan z Anamara przeszli przez bramę rezydencji.Choć raz nie musiał przekupstwem powstrzymywać dziewczynę przed ucieczką.Wytrzeszczała oczy zafascynowana, jakby nigdy dotąd nie widziała tak wielkiej budowli.Wbiła wzrok w wieże na szczycie murów obronnych i aż otworzyła usta.– Tędy wejdziemy – powiedział Rohan i zastukał w drzwi.Od razu ich wpuszczono.Zaprowadził kobiety do Wielkiej Sali.W środku było tak zimno, że widzieli swoje oddechy, a przecież i tak niebiańsko ciepło w porównaniu z siarczystym mrozem na dworze.Rohan zaczął chuchać w dłonie; dopiero teraz poczuł, jak bardzo zmarzł.– Rozpal ogień – polecił słudze, który ich przyjął – i powiadom hrabiego Gaurina i jego małżonkę, że przybył Rohan z gośćmi.– Zwrócił się do Zazar i wzruszył ramionami.– Chyba będą zaskoczeni.Mądra Niewiasta zachichotała.Podprowadziła Anamarę do kominka; słudzy przynieśli więcej drew, by podsycić przysypane węglem płomienie.Drewno było zielonkawe, bo najlepsze polana już dawno spalono, i nie zajęło się od razu.– Kto to.– odezwał się kobiecy głos.Rohan podniósł oczy i zobaczył Jesionnę schodzącą po schodach.– Rohan!Podbiegł i chwycił ją w objęcia.– Tak, to ja.– Nalren mówił coś o gościach.Coś podobnego! Zazar!– A kogo innego się spodziewałaś? – Mądra Niewiasta starała się jak zwykle mówić szorstko, ale jej się to nie udało.– Cieszę się, że dobrze wyglądasz, Jesionno, po tych pełnych napięcia dniach.A jak poszło Gaurinowi?– Nieźle.Nie odniósł obrażeń.Zdobył nawet nagrodę.Teraz jest zajęty rachunkami.Usłyszałam hałas i przyszłam zobaczyć, co się dzieje.– Jesionna popatrzyła na Anamarę, która stała przy kominku tak blisko, że w każdej chwili iskra mogła podpalić jej zabłoconą i poplamioną suknię.– A jak ta dama znalazła się w moim domu?– Przyprowadziliśmy ją, bo została pozbawiona rozumu.To sprawka tej czarodziejki – wyjaśniła Zazar.– Nie masz nic ciepłego do wypicia? Naprawdę omal nie zamarzliśmy.– Na górze.Ostatnio ogrzewamy Wielką Salę tylko wieczorami.Nalrenie, odłóż te polana na później.– Tak, pani – odrzekł.– Czy mam przynieść gorący sok doprawiony korzeniami?– Proszę.Zazar, Rohanie.Weźcie z sobą tę nieszczęsną młodą kobietę i chodźcie na górę.Gaurin czeka.Jesionna wprowadziła Zazar do małej komnatki na szczycie schodów, której dwie ściany były ogrzewane kominkami z sąsiednich sal, dzięki czemu było tu ciepło i przytulnie.Gaurin poderwał się z miejsca.– Pani Zazar! – zawołał, zaskoczony i zadowolony.– Swoją obecnością przynosisz zaszczyt naszemu domowi.– Ukłonił się nisko i pocałował brązową, pomarszczoną rękę Mądrej Niewiasty.– Widzę, że Rohan jest z tobą, i.chyba to Anamara?– Raczej to, co z niej zostało – powiedziała kwaśno Zazar.– Naraziła się złej czarodziejce.Mamy wam dużo do opowiedzenia.– W takim razie usiądźcie, odpocznijcie i ogrzejcie się.Możemy poczekać, aż złapiecie oddech, zanim zaczniecie waszą opowieść.Zazar wzruszyła ramionami.– Im wcześniej zaczęte, tym później skończone – mruknęła.Od razu przystąpiła do opowiadania, co się wydarzyło, odkąd Rohan pożegnał się z Gaurinem w Rendelsham.Gaurin i Jesionna dopytywali się czasem o szczegóły.Najbardziej uważnie wysłuchali informacji o tym, czego Zazar się dowiedziała, wędrując w sennym transie po umyśle Anamary.– Biedna dziewczyna – skomentował Gaurin, kiedy skończyła.Rohan spojrzał na Anamarę, która przycupnęła z zadowoleniem przy ogniu, trzymając kubek z gorącym sokiem przyniesionym przez Nalrena.Wydawało się, że zapomniała, jak się pije z naczynia; zanurzała palce w soku, a potem je ssała.– To prawda – westchnął Rohan.– Raczej biedna wariatka – poprawiła Jesionna.Rohan szybko odwrócił się do niej.– Musisz wiedzieć, że ja.że bardzo ją lubię, nawet w jej obecnym stanie.Przysięgam, że nie spocznę, aż Anamara stanie się znów taka, jak niegdyś.Jesionna prychnęła lekceważąco.– A kimże ona była? Dzikuską ukrywającą się przed wszystkimi, trzepoczącą do ciebie rzęsami spod kaptura opończy? Ja w jej wieku wiedziałam dostatecznie dużo, aby nie zachowywać się jak niedoświadczona ignorantka, chociaż nią byłam.– To prawda, była onieśmielona, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy – przyznał Rohan – ale to się stało jeszcze, zanim Królowa Wdowa obiecała ją Flavielli.Myślę, że wkrótce po przybyciu czarodziejki na dwór Anamara zaczęła się bać o swoje życie i choć nie miała pojęcia dlaczego, wiedziała, że musi mnie unikać.Gdyby mi o tym powiedziała.Jesionna wstała i zaczęła chodzić po komnacie.– I co wtedy? Rzuciłbyś wyzwanie obu kobietom i pozwolił się zabić? Pamiętaj, że odtrąciłeś Flaviellę, kiedy złożyła ci ofertę.– Myślę, że właśnie to uratowało Rohana – wtrąciła Zazar.– Pomyśl, Jesionno.Przecież mogło być tak, że to Rohan zostałby ofiarowany czarodziejce jako zapłata.Te słowa Mądrej Niewiasty zmroziły wszystkich.Rohan zastanawiał się nad nimi chwilę.– Myślę, że babcia Zaz ma rację – powiedział w końcu.– Składając mi propozycję, czarodziejka była od niedawna na dworze królewskim.Dopiero po tym incydencie w mojej kwaterze odniosłem wrażenie, że Anamara ochłodła w stosunku do mnie.Na dźwięk swojego imienia dziewczyna spojrzała na Rohana, zagwizdała cicho i uśmiechnęła się.– Rzeczywiście jest głupia – osądziła Jesionna.– Kompletnie pozbawiona rozumu.Dobrze ją określiłaś, Zazar [ Pobierz całość w formacie PDF ]