[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jak mogło być inaczej?Wszczął się nowy proces.Kryminał, gardłowa sprawa.Sam już niewiedziałem, co czynić, gdy nagle wojewoda wileński przyszedł mi zpomocą. On cię osłonił? On mi list zapowiedni przez tegoż pana Wołodyjowskiego przy-słał, a przez to pod inkwizycję hetmańską poszedłem i sądów mogłemsię nie bać.Chwyciłem się tedy wojewody jako deski zbawienia.Wnetpostawiłem na nogi chorągiew z samych zabijaków na całą Litwę zna-nych.Lepszej we wszystkim wojsku nie było.Poprowadziłem ją doKiejdan.Tam Radziwiłł jak syna mnie przyjął, pokrewieństwo przezKiszków przypomniał i osłonić obiecał.Miał już swoje widoki.Trze-ba mu było rezolutów na wszystko gotowych, a ja, prostak, jako na leplazłem.Nim jego zamysły wyszły na wierzch, kazał mi na krucyfiksiepoprzysiąc, że go nie opuszczę w żadnym terminie.Myśląc, że o wojnęze Szwedami albo z Septentrionami chodzi, przysiągłem chętnie.AżNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG350nastała owa uczta straszna, na której ugodę kiejdańską podpisano.Zdrada okazała się jawnie.Inni pułkownicy buławy hetmanowi podnogi ciskali, a mnie przysięga, jako psa łańcuch, trzymała i nie mogłemgo odstąpić. Alboż nie przysięgli na wierność nam ci wszyscy, którzy nas po-tem odstąpili?. rzekł ze smutkiem król. Ja też, choć buławy nie rzuciłem, nie chciałem w zdradzie rąkmaczać.Com wycierpiał, miłościwy panie, Bóg jeden wie! Wiłem się zboleści, jakby mnie żywym ogniem palono, bo i dziewka moja, chociażjuż po owym rapcie traktat między nami stanął, teraz mnie zdrajcąokrzyknęła, jako plugawym gadem pogardziła.A jam przysiągł, jamprzysiągł nie opuszczać Radziwiłła.O! ona, miłościwy panie, choćniewiasta, rozumem męża zawstydzi, a w wierności dla waszej królew-skiej mości nikomu nie da się wyprzedzić! Boże, jej błogosław!  rzekł król. Za to ją kocham! Ona myślała, że mnie na partyzanta majestatu i ojczyzny przero-bi, a gdy na nic poszła ta robota, wtedy tak się na mnie zawzięła, że ilebyło dawniej afektu, tyle nienawiści powstało.Tymczasem Radziwiłłzawołał mnie przed siebie i jął przekonywać.Wyłuszczył mi, jako dwaa dwa cztery, że dobrze uczynił, że w ten tylko sposób mógł ojczyznęupadającą ratować.Nawet nie potrafię powtórzyć jego racyj, tak byływielkie, taką szczęśliwość ojczyznie obiecywały! Stokroć mędrszegobyłby przekonał, a cóż dopiero mnie, prostaka, żołnierza, on, taki staty-sta! To mówię waszej królewskiej mości, żem się go chwycił obu rę-koma i sercem, bom myślał, że wszyscy ślepi, tylko on jeden prawdęwidzi, wszyscy grzeszni, jeno on jeden zacny.I byłbym za niego wogień skoczył, jako teraz za waszą królewską mość, bo ni przez półsłużyć, ni przez pół miłować nie umiem. Widzę, że to tak jest!  zauważył Jan Kazimierz. Posługi oddałem mu znaczne  mówił ponuro Kmicic  i to mogęrzec, że gdyby nie ja, to by i owa zdrada żadnych fruktów jadowitychwydać nie mogła, bo jego własne wojsko na szablach by go rozniosło.Już się do tego miało.Już szli dragoni i węgierskie piechoty, i lekkieznaki, już jego Szkotów na szable brali, gdym ja skoczył z mymi ludz-mi i starłem ich w mgnieniu oka.Ale zostały inne chorągwie na konsy-stencjach stojące.I te znosiłem.Jeden pan Wołodyjowski z więzieniasię wydobył i swoich laudańskich ludzi na Podlasie cudem i nadludzkąrezolucją wywiódł, aby się z panem Sapiehą połączyć.Niedobitkowiezebrali się tam w znacznej liczbie, ale co przedtem dobrych żołnierzówNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG351zginęło za moją przyczyną  Bóg jeden zliczy.Jako na spowiedziprawdę wyznaję.Pan Wołodyjowski w przejściu na Podlasie samegomnie pochwycił i żywić nie chciał.Ledwiem z jego rąk wyszedł, zaprzyczyną listów, które przy mnie znalezli, a z których okazało się, żegdy jeszcze był w więzieniu i gdy książę chciał go rozstrzelać, tom jaza nim instancję natarczywie wnosił.Puścił mnie tedy wolno, ja zaśwróciłem do Radziwiłła i służyłem dalej.Ale już mi gorzko było, jużsię dusza we mnie na niektóre uczynki księcia wzdrygała, bo nie maszw nim ani wiary, ani uczciwości, ani sumienia, a ze słowa własnegotyle sobie robi, ile król szwedzki.Począłem mu tedy skakać do oczu.On też burzył się przeciw mej zuchwałości.Na koniec mnie z listamiwyprawił. Dziw, jak ważne rzeczy mówisz  rzekł król  przynajmniej razwiemy od naocznego świadka, który pars magna fuit, jak się to tamodbyło. Prawda, że pars magna fuit  odpowiedział Kmicic. Ruszyłem zlistami ochotnie, bom już nie mógł na miejscu usiedzieć.W Pilwisz-kach napotkałem księcia Bogusława.Bodaj go Bóg wydał w moje ręce,do czego wszystkich sił dołożę, aby go za oną potwarz pomsta moja nieminęła! Nie tylko, żem mu się z niczym nie ofiarował, miłościwy pa-nie, nie tylko to jest łgarstwo bezecne, alem się właśnie tam nawrócił,nagą całą bezecność tych heretyków ujrzawszy. Powiadaj żywo, jak to było, bo nam tu przedstawiano, jakobyksiążę Bogusław z musu jeno bratu sekundował. On? miłościwy panie! On gorszy od Janusza! A w czyjej się gło-wie naprzód zdrada wylęgła? Czy nie on pierwszy księcia hetmana sku-sił, koronę mu ukazując? Bóg to na sądzie rozstrzygnie.Tamtenprzynajmniej symulował i bono publico się zasłaniał, Bogusław zaś,wziąwszy mnie za arcyszelmę, całą duszę mi odkrył.Strach powtarzać,co mi rzekł. Rzeczpospolitą waszą (powiada) diabli muszą wziąść,ale to postaw czerwonego sukna, my zaś nie tylko do ratunku ręki nieprzyłożym, lecz jeszcze ciągnąć będziem, by nam się najwięcej w gar-ści zostało.Litwa nam (powiada) musi zostać, a po bracie Januszu jaczapkę wielkoksiążęcą wdzieję, z jego córką się ożeniwszy.Król zasłonił sobie oczy. Męko Pana naszego!  rzekł. Radziwiłłowie, Radziejowski,Opaliński.Jakże się nie miało stać, co się stało!.Korony im byłotrzeba, choćby rozerwać to, co Bóg złączył.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG352 Zdrętwiałem i ja, miłościwy panie! Wodęm na łeb lał, by nieoszaleć.Ale się dusza zmieniła we mnie w jednej chwili, jakoby w niąpiorun trzasł.Sam się roboty własnej przeląkłem.Nie wiedziałem, coczynić.Czy Bogusława, czy siebie nożem pchnąć?.Ryczałem jakdziki zwierz, bo w taką matnię mnie zapędzono!.Już nie służby dal-szej u Radziwiłłów, lecz pomsty pragnąłem.Bóg nagle dał mi myśl:poszedłem z kilku ludzmi do kwatery księcia Bogusława, wywiodłemgo za miasto, porwałem za łeb i do konfederatów chciałem wiezć, bysię do nich i do służby waszej królewskiej mości wkupić za cenę jegogłowy. Wszystko ci przebaczam!  krzyknął król  bo cię obłąkali, aleśim wypłacił! Jeden Kmicic mógł się na to zdobyć, nikt więcej.Wszyst-ko ci za to przebaczam i z serca odpuszczam, jeno powiadaj żywo, bomnie ciekawość pali: wyrwał się? Przy pierwszej stacji wyrwał mi krócicę zza pasa.i w gębę strze-lił.Ot! ta blizna.Ludzi moich pobił sam jeden i uszedł.Rycerz toznamienity.trudno przeczyć; ale się spotkamy jeszcze, choćby to mia-ła być ostatnia moja godzina! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl