[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Resztę wzięła ze sobą, by zapolować na Araminę i dzieci.Nie wiem, ilu jest z nią.K'vanie, ja ci nie muszę przypominać, jak groźna jest Thella.- Nie, nie musisz.- K'van przeciął ostatnie pasmo i przewrócił Jaygego na plecy.Kiedy krew napłynęła do zdrętwiałych kończyn, Jayge wciągnął powietrze i wstrząsnął się z bólu.K'van pomógł mu wstać.- Spokojnie teraz.Zajmie trochę czasu, zanim Thella zda sobie sprawę, co się dzieje.Przestępuj z nogi na nogę - odwrócił się w kierunku domu.- W porządku, pani.Przynieś trochę tego bimbru, który produkuje Jayge.Potrzebuje go teraz, a i pozostałym też się przyda.- Uratowałeś Araminę? - Jayge zachwiał się pod wpływem nagłej ulgi.- Zabrałem ją z drzewa razem z Jancis i dziećmi.Psy trzeba było zostawić.- K'van zabrał się do wiązania nieprzytomnego Bloorsa.Na koniec zakneblował go.Jayge potrząsnął głową.- Słuchaj.K'van, poproś Hetha, by porozumiał się z Ramoth i Mnementhem.Oni będą chcieli wiedzieć.- zdrętwiałe, opuchnięte ręce Jaygego nie chciały trzymać rękojeści sztyletu.- Spodziewam się, że będą chcieli, ale Weyr Benden walczy teraz z Opadem Nici.Musimy poczekać.- A więc wezwij swój Weyr!K'van rzucił mu długie spojrzenie.- Wiesz, Jayge, że nie mogę tego zrobić.- Nie rozumiem cię, K'van.Myślałem, że jesteś naszym przyjacielem, a teraz, kiedy naprawdę potrzebujemy twojej pomocy.- Już zrobiłem więcej, niż powinienem - powiedział K'van ze zniecierpliwieniem w głosie.Schylił się, aby przeciąć więzy Temmy.Jayge nie miał możliwości się z nim spierać, ponieważ w tej samej chwili Aramina zbiegła po schodach prosto w jego ramiona.Bukłak z alkoholem uderzył go w obolałe żebra.Za moment ujrzał Jancis niosącą Jamorę na rękach, podczas gdy Readis uczepił się jej spódnicy.Poszedł uspokoić także dzieci.- Jancis, dziękuję ci, że spuściłaś psy - powiedział gorąco.- Wydawało się to logiczne - powiedziała zbywając pochwałę.Uklęknęła obok Piemura, który jeszcze nie odzyskał przytomności.- Okropna kobieta! Czy to nie ta, na którą Telgar i Lemos polowali tak zawzięcie? - nie czekała na odpowiedź.- Nie podoba mi się rana na głowie Piemura.Jayge pociągnął długi łyk mocnego alkoholu i poczuł, jak wracają siły.- Temmie też by się trochę przydało - powiedział K'van pomagając półprzytomnej kobiecie usiąść.Aramina zaczęła rozmasowywać opuchnięte nadgarstki kobiety.Dwoje dzieci stało z szeroko rozwartymi oczami, przyglądając się dorosłym.- Uwolnij Swacky'ego, Jayge - polecił K'van.- K'van, jeślibyś tylko posłał po skrzydło, albo nawet tylko po kilku jeźdźców.- Chciałbym, Jayge, ale nie mogę bez pozwolenia Benden - powiedział K'van beznamiętnie.- Mogłoby to być uznane za bezpośrednią interwencję w sprawy Warowni.Musicie radzić sobie sami.- On ma rację, Jayge - powiedziała Jancis, która zdołała już ocucić Piemura.- Ale ty.- Heth usłyszał Araminę i wyrwał mnie z Weyru tylko w spodniach - odparł K'van.- Wyszliśmy z pomiędzy tuż nad jej głową.Nie mogłem zrobić nic innego, jak ściągnąć ją z tego drzewa.Już za to usłyszę potem dosyć, ale Heth nie pytał.Być może F'lar daruje wykroczenie na tej podstawie.Jeździec rzadko wygrywa w sprzeczce ze smokiem.- Ależ ty musiałeś uratować Araminę i moje dzieci.- I zrobiłem to! - cierpliwość K'vana zaczynała się wyczerpywać.Spojrzał na młodego gospodarza marszcząc brwi.- Zrobiłbym to jeszcze raz, nawet gdybym znał okoliczności przed czynem.Reszta, mój przyjacielu, należy do ciebie.Dopiero za dwie godziny będę mógł porozumieć się z Władcami Weyru Benden, a nie sądzę, by Thella kręciła się po twoim sadzie aż tak długo.Podaj ten bukłak.Swacky wygląda, jakby potrzebował mocnego łyku.- Jest nas pięcioro - powiedział Jayge starając się odepchnąć od siebie złość na spiżowego jeźdźca i próbując obmyślić plan działania.- Siedmioro - powiedziała zdecydowanie Jancis.- Nie wiem, ilu Thella ma ze sobą.- Cóż, kilku straciła - rzekła Jancis wskazując pięć ciał ułożonych obok tarasu.- Sześciu napadło na nas - stwierdziła ochrypłym głosem Temma.- Udało mi się zadać parę dobrych ciosów i widziałam, że Nazer wbił jednemu nóż w pierś.- Trzech zaatakowało mnie i jednego dosięgnąłem, ale nie sądzę, bym go zabił - powiedział Swacky.- Czy wszystkie psy są martwe, Ara? - spytał Jayge.- Tylko jeden.Pozostałe są na drzewie.- powiedziała Ara - mina z krótkim uśmieszkiem.- Jancis i ja zdołałyśmy je wciągnąć.Siedzą tam poza zasięgiem wzroku i mają nakazane warować.Chciałam przywołać ogniste jaszczurki, ale wtedy zjawił się Heth i wszystkie zniknęły.Od strony lasu doleciały gniewne okrzyki szukających wraz z głośniejszym głosem kobiecym, nakazującym, by wspinali się na drzewa, jeżeli nie mogą dojrzeć śladów z dołu.- Czy Farli była pomiędzy ognistymi jaszczurkami? - spytał słabo Piemur.- Nie widziałem jej - odrzekła Jancis.- Pewnie poleciała po pomoc, kiedy mnie stuknęli!- Do Mistrza Harfiarza? - spytał K'van.- Przypuszczam, że tak.- Alemi i rybacy byliby bliżej - stwierdziła Aramina osłaniając oczy dłonią i patrząc na morze.- Czy miałaby dość rozumu, by polecieć po nich?- Znaleźć ich, a przynieść tu z powrotem, to dwie zupełnie różne rzeczy - powiedział Swacky, który nie miał dobrego zdania o ognistych jaszczurkach.- A gdzie są kobiety ludzi Alemiego?- Związane w domach - powiedział Jayge, wskazując w kierunku chałup.- Aro, ty i Jancis weźcie dzieci i pouwalniajcie je.Jeżeli Thella pozostawiła żaglówki nietknięte, to wszyscy wsiadajcie i płyńcie na spotkanie Alemiego.Aramina nastroszyła się.- Ja już więcej nie będę uciekać, Jayge'u Lilcampie!- Myślę, że ułatwiłoby to zadanie Jaygemu, gdybyś była poza zasięgiem Thelli - powiedział stanowczo K'van.- I ty, i dzieci.Niech on się z nią rozprawi.Prędzej czy później musiało do tego dojść, rozumiesz to chyba - po tych słowach spiżowy jeździec spojrzał Jaygemu prosto w oczy.- I od dawna jej się to należy - powiedział wściekle Jayge.- Idź, Aramino.Tym razem nie będę łatwym przeciwnikiem.- Ani żadne z nas! - powiedział groźnie Swacky, z oczami błyszczącymi gniewnie.Szukał właśnie broni w stercie leżącej na tarasie.Znalazł własny miecz i oddał Piemurowi jego maczetę.- Ty, ja, Nazer, Temma i Piemur, jeżeli już doszedłeś do siebie.Harfiarz zaklął szpetnie w odpowiedzi.- Możemy walczyć przeciwko tej niezdyscyplinowanej bandzie, bez potrzeby kompromitowania smoczych jeźdźców.- zamilkł i wskazał ostrzem ujście rzeki, gdzie drugi smok właśnie podchodził do lądowania.Po chwili Clarinath osiadł na plaży obok Hetha [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Resztę wzięła ze sobą, by zapolować na Araminę i dzieci.Nie wiem, ilu jest z nią.K'vanie, ja ci nie muszę przypominać, jak groźna jest Thella.- Nie, nie musisz.- K'van przeciął ostatnie pasmo i przewrócił Jaygego na plecy.Kiedy krew napłynęła do zdrętwiałych kończyn, Jayge wciągnął powietrze i wstrząsnął się z bólu.K'van pomógł mu wstać.- Spokojnie teraz.Zajmie trochę czasu, zanim Thella zda sobie sprawę, co się dzieje.Przestępuj z nogi na nogę - odwrócił się w kierunku domu.- W porządku, pani.Przynieś trochę tego bimbru, który produkuje Jayge.Potrzebuje go teraz, a i pozostałym też się przyda.- Uratowałeś Araminę? - Jayge zachwiał się pod wpływem nagłej ulgi.- Zabrałem ją z drzewa razem z Jancis i dziećmi.Psy trzeba było zostawić.- K'van zabrał się do wiązania nieprzytomnego Bloorsa.Na koniec zakneblował go.Jayge potrząsnął głową.- Słuchaj.K'van, poproś Hetha, by porozumiał się z Ramoth i Mnementhem.Oni będą chcieli wiedzieć.- zdrętwiałe, opuchnięte ręce Jaygego nie chciały trzymać rękojeści sztyletu.- Spodziewam się, że będą chcieli, ale Weyr Benden walczy teraz z Opadem Nici.Musimy poczekać.- A więc wezwij swój Weyr!K'van rzucił mu długie spojrzenie.- Wiesz, Jayge, że nie mogę tego zrobić.- Nie rozumiem cię, K'van.Myślałem, że jesteś naszym przyjacielem, a teraz, kiedy naprawdę potrzebujemy twojej pomocy.- Już zrobiłem więcej, niż powinienem - powiedział K'van ze zniecierpliwieniem w głosie.Schylił się, aby przeciąć więzy Temmy.Jayge nie miał możliwości się z nim spierać, ponieważ w tej samej chwili Aramina zbiegła po schodach prosto w jego ramiona.Bukłak z alkoholem uderzył go w obolałe żebra.Za moment ujrzał Jancis niosącą Jamorę na rękach, podczas gdy Readis uczepił się jej spódnicy.Poszedł uspokoić także dzieci.- Jancis, dziękuję ci, że spuściłaś psy - powiedział gorąco.- Wydawało się to logiczne - powiedziała zbywając pochwałę.Uklęknęła obok Piemura, który jeszcze nie odzyskał przytomności.- Okropna kobieta! Czy to nie ta, na którą Telgar i Lemos polowali tak zawzięcie? - nie czekała na odpowiedź.- Nie podoba mi się rana na głowie Piemura.Jayge pociągnął długi łyk mocnego alkoholu i poczuł, jak wracają siły.- Temmie też by się trochę przydało - powiedział K'van pomagając półprzytomnej kobiecie usiąść.Aramina zaczęła rozmasowywać opuchnięte nadgarstki kobiety.Dwoje dzieci stało z szeroko rozwartymi oczami, przyglądając się dorosłym.- Uwolnij Swacky'ego, Jayge - polecił K'van.- K'van, jeślibyś tylko posłał po skrzydło, albo nawet tylko po kilku jeźdźców.- Chciałbym, Jayge, ale nie mogę bez pozwolenia Benden - powiedział K'van beznamiętnie.- Mogłoby to być uznane za bezpośrednią interwencję w sprawy Warowni.Musicie radzić sobie sami.- On ma rację, Jayge - powiedziała Jancis, która zdołała już ocucić Piemura.- Ale ty.- Heth usłyszał Araminę i wyrwał mnie z Weyru tylko w spodniach - odparł K'van.- Wyszliśmy z pomiędzy tuż nad jej głową.Nie mogłem zrobić nic innego, jak ściągnąć ją z tego drzewa.Już za to usłyszę potem dosyć, ale Heth nie pytał.Być może F'lar daruje wykroczenie na tej podstawie.Jeździec rzadko wygrywa w sprzeczce ze smokiem.- Ależ ty musiałeś uratować Araminę i moje dzieci.- I zrobiłem to! - cierpliwość K'vana zaczynała się wyczerpywać.Spojrzał na młodego gospodarza marszcząc brwi.- Zrobiłbym to jeszcze raz, nawet gdybym znał okoliczności przed czynem.Reszta, mój przyjacielu, należy do ciebie.Dopiero za dwie godziny będę mógł porozumieć się z Władcami Weyru Benden, a nie sądzę, by Thella kręciła się po twoim sadzie aż tak długo.Podaj ten bukłak.Swacky wygląda, jakby potrzebował mocnego łyku.- Jest nas pięcioro - powiedział Jayge starając się odepchnąć od siebie złość na spiżowego jeźdźca i próbując obmyślić plan działania.- Siedmioro - powiedziała zdecydowanie Jancis.- Nie wiem, ilu Thella ma ze sobą.- Cóż, kilku straciła - rzekła Jancis wskazując pięć ciał ułożonych obok tarasu.- Sześciu napadło na nas - stwierdziła ochrypłym głosem Temma.- Udało mi się zadać parę dobrych ciosów i widziałam, że Nazer wbił jednemu nóż w pierś.- Trzech zaatakowało mnie i jednego dosięgnąłem, ale nie sądzę, bym go zabił - powiedział Swacky.- Czy wszystkie psy są martwe, Ara? - spytał Jayge.- Tylko jeden.Pozostałe są na drzewie.- powiedziała Ara - mina z krótkim uśmieszkiem.- Jancis i ja zdołałyśmy je wciągnąć.Siedzą tam poza zasięgiem wzroku i mają nakazane warować.Chciałam przywołać ogniste jaszczurki, ale wtedy zjawił się Heth i wszystkie zniknęły.Od strony lasu doleciały gniewne okrzyki szukających wraz z głośniejszym głosem kobiecym, nakazującym, by wspinali się na drzewa, jeżeli nie mogą dojrzeć śladów z dołu.- Czy Farli była pomiędzy ognistymi jaszczurkami? - spytał słabo Piemur.- Nie widziałem jej - odrzekła Jancis.- Pewnie poleciała po pomoc, kiedy mnie stuknęli!- Do Mistrza Harfiarza? - spytał K'van.- Przypuszczam, że tak.- Alemi i rybacy byliby bliżej - stwierdziła Aramina osłaniając oczy dłonią i patrząc na morze.- Czy miałaby dość rozumu, by polecieć po nich?- Znaleźć ich, a przynieść tu z powrotem, to dwie zupełnie różne rzeczy - powiedział Swacky, który nie miał dobrego zdania o ognistych jaszczurkach.- A gdzie są kobiety ludzi Alemiego?- Związane w domach - powiedział Jayge, wskazując w kierunku chałup.- Aro, ty i Jancis weźcie dzieci i pouwalniajcie je.Jeżeli Thella pozostawiła żaglówki nietknięte, to wszyscy wsiadajcie i płyńcie na spotkanie Alemiego.Aramina nastroszyła się.- Ja już więcej nie będę uciekać, Jayge'u Lilcampie!- Myślę, że ułatwiłoby to zadanie Jaygemu, gdybyś była poza zasięgiem Thelli - powiedział stanowczo K'van.- I ty, i dzieci.Niech on się z nią rozprawi.Prędzej czy później musiało do tego dojść, rozumiesz to chyba - po tych słowach spiżowy jeździec spojrzał Jaygemu prosto w oczy.- I od dawna jej się to należy - powiedział wściekle Jayge.- Idź, Aramino.Tym razem nie będę łatwym przeciwnikiem.- Ani żadne z nas! - powiedział groźnie Swacky, z oczami błyszczącymi gniewnie.Szukał właśnie broni w stercie leżącej na tarasie.Znalazł własny miecz i oddał Piemurowi jego maczetę.- Ty, ja, Nazer, Temma i Piemur, jeżeli już doszedłeś do siebie.Harfiarz zaklął szpetnie w odpowiedzi.- Możemy walczyć przeciwko tej niezdyscyplinowanej bandzie, bez potrzeby kompromitowania smoczych jeźdźców.- zamilkł i wskazał ostrzem ujście rzeki, gdzie drugi smok właśnie podchodził do lądowania.Po chwili Clarinath osiadł na plaży obok Hetha [ Pobierz całość w formacie PDF ]